Tuesday, July 8, 2025

Pierwsza dodatkowa praca Pana Miszy załatwiona przez Panią Stefę i Janusza Korczaka - Kolonie letnie dla dzieci polskich bez różnicy wyznania im. Hipolita Wawelberga.


Wizyta Ignacego Mościckiego, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, na obozie letnim dla dzieci polskich i żydowskich imienia bankiera i filantropa Hipolita Wawelberga, w pobliżu Puszczy Kampinoskiej w Polsce, 1930 r.

Korczak zdawał sobie dobrze sprawę z tego ze pensja 75 złotych miesięcznie nie wystarcza na potrzeby bursistów.  Pisał o tym zarówno Pan Józek (Józef Halpern, Arnon) i mój tata, Pan Misza. W znajdowaniu dodatkowych prac byli aktywni i Doktor i Pani Stefa. Pan Misza pisal w swoich wspomnieniach:

Zdając sobie sprawę z moich kłopotów materialnych, pani Stefa poleciła mnie jako płatnego wychowawcę na „Kolonie letnie dla dzieci polskich bez różnicy wyznania im. Hipolita Wawelberga”. Piękna idea, ale niełatwa praca. Razem miały wypoczywać najbiedniejsze dzieci stolicy, zarówno żydowskie jak i chrześcijańskie. Ile wzajemnych uprzedzeń doszło tam do głosu! Pozostawał trudny do rozwiązania problem: jak w krótkim czasie przezwyciężyć nieufność, czasem niechęć? Jak nauczyć wzajemnego zrozumienia i zgodnego współżycia?

Oddano mi pod opiekę grupę starszych chłopców. Początkowo straciłem wiarę. Ale te dzieci ulicy nie były wcale złymi ludźmi. Udało mi się jakoś zdobyć ich zaufanie. Sądzę, że praca z nimi dała mi dużo. Przypuszczam, że i moi chłopcy wynieśli sporo korzyści z tego wspólnego pobytu. Kilkakrotnie z wzajemnego zainteresowania sobą zrodziło się coś na kształt przyjaźni, czy - skromniej mówiąc - sympatii, życzliwości, obietnic, że będą się spotykać i pomagać sobie w razie potrzeby.

Gdy na początku roku szkolnego wracałem na Krochmalną, Korczak z ogromnym zainteresowaniem dopytywał się o dzień powszedni na koloniach, o moje spostrzeżenia, trudności, o choćby nawet i nikłe osiągnięcia, do których przywiązywał szczególną wagę. Zazwyczaj siadaliśmy wtedy obok lub naprzeciw siebie. A Pan Doktor umiał słuchać jak nikt inny! Nie przerywał. Potem dopiero zadawał rzeczowe pytania lub rzucał jakąś uwagę. Lubiłem ogromnie te rozmowy. Przyznaję szczerze, że nie przepadałem za najmilszymi nawet rozmowami „na stojąco”. Doznawałem wówczas uczucia jakiegoś dziwnego zażenowania. Pan Doktor podnosił wtedy głowę, przewyższałem go bowiem wzrostem. A przecież czułem się przy nim, a nawet podczas jego nieobecności, w porównaniu z nim taki mały, nieważny, niewiele znaczący, choć on we mnie niejednokrotnie usiłował wyzwolić poczucie własnej wartości. Był i pozostał dla mnie autorytetem intelektualnym oraz moralnym.

Kolonie letnie dla dzieci żydowskich i chrześcijańskich im. Wawelberga i Rotwanda organizowane były również w Ciechocinku. Była to jedyna kolonia letnia o charakterze leczniczym. Wyposażenie budynku, przeznaczonego na sto łóżek, sfinansował Wawelberg, który opłacał też koszty utrzymania kolonii. Przez wiele lat chore dzieci z biednych rodzin przyjeżdżały do Ciechocinka na leczenie. Były lata, że frekwencja wynosiła nawet kilkaset małych kuracjuszy. W testamencie Wawelberg na jej utrzymanie zostawił 4 tysiące rubli corocznej zapomogi. Wawelberg zastrzegł też, żeby z kolonii korzystały w połowie dzieci chrześcijańskie, a w połowie żydowskie. Podczas swego pobytu w uzdrowisku otrzymywały one do użytku nowe ubrania i bieliznę.

Wizyta Ignacego Mościckiego, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, na obozie letnim dla dzieci polskich i żydowskich imienia bankiera i filantropa Hipolita Wawelberga, w pobliżu Puszczy Kampinoskiej w Polsce, 1930 r.