Friday, January 27, 2017

Ulica Dzielna 34 i Dzielna 39 i Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu

Ulica Dzielna w Warszawie to nie tylko więzienie Pawiak i Serbia pod numerem 24/26. Ulica Dzielna to Główny Dom Schronienia przy ul. Dzielnej 39 gdzie pracował Janusz Korczak. Ulica Dzielna to budynek obok - kościół św. Augustyna (główne wejście od ul. Nowolipki). Pomimo zamknięcia kościoła, przez dłuższy czas w domu parafialnym księża pracujący w kościele św. Augustyna wypisywali fałszywe metryki chrztu Żydom i pomagali im, jak tylko mogli. No i Dzielna 34 - dom kibuc organizacji Hechaluc później Hechaluc-Dror (Wolność) gdzie powstała Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB) której dowódcą został Mordechaj Anielewicz z organizacji Haszomer Hacair. No i teatr Eldorado na ulicy Dzielna 1.

W Polsce ulica Dzielna w Warszawie kojarzy się zazwyczaj z Pawiakiem – więzieniem przy ul. Dzielnej 24/26 mieszczącym się w gmachu wzniesionym w latach 1830–1835 pomiędzy ulicami Dzielną, Pawią i Więzienną. Główna brama więzienna od ulicy Dzielnej. Janusz Korczak był więziony na Pawiaku za nienoszenie opaski z Gwiazdą Dawida.

Kompleks więzienia składał się z oddziału męskiego oraz oddziału kobiecego, nazywanego Serbią. Serbia – oddział kobiecy więzienia Pawiak, znajdował się przy samej ul. Dzielnej. W latach 1939–1944 budynek Serbii razem z całym Pawiakiem zostało przejęte przez Gestapo. Dla wielu warszawskich przewodników tam, niestety, kończy ulica się Dzielna.




Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

Chciałbym tego dnia cos dodać na moim blogu i może pan Ryszard Mączewski by dodał te na moim blogu opisane domy na ulicy Dzielnej 34 i Dzielnej 39 do fantastycznego portalu "Warszawa1939". Dom Dzielna 39 jest zaznaczony i trochę opisany na tym portalu. Domu na Dzielnej 34 niestety nie ma. No i teatr Eldorado na ulicy Dzielnej nr. 1.



Members of the Central Committee of the Zionist organization He -
Chaluts in Warsaw (Warszawa, located at No. 34 Dzielna Street. In the
photo: Yitzhak Geller (bottom row, on the right), Shmuel - Mulka
Baranchuk (bottom row, on the left), Yehuda Berginski (middle row),
Zippora Lukow (middle row), Pinchas Rashish (middle row), Yitzhak
Weiner (top row), Rivka Perlis (top row), and Josef Zafran (top row).
Photographed on January 25, 1937.

O ile się nie mylę to tu, na Dzielnej 34 powstała Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB) której dowódcą został Mordechaj Anielewicz z organizacji Haszomer Hacair.

Z tego domu przeprowadzone zostały pierwsze akcje tuż po Wielkiej Akcji latem 1942 r.
W okresie getta była tu "Kuchnia" jak również nauczanie na poziomie gimnazjalnym i pogimnazjalnym. Tu były wystawiane różne sztuki teatralne, m.in, przez dzieci z Domu Sierot Janusza Korczaka równiez gdy zak
ład był na ulicy Chłodnej a pózniej na Siennej. Lista prelegentów na seminariach na Dzielnej 34 jest bardzo ciekawa i długa. Zaznaczyłem w górnym lewym rogu dom nr. 35 na ulicy Pawiej. Tedy wychodzili bojownicy na akcje.

W tym tak bolesnym dniu proszę o aktywna pomoc w zebraniu wiadomosci i zdjęć przedwojennych o tym tak ważnym miejscu w Warszawie.


Powojenne zdjęcie po odbudowie Warszawy. Brama domu Dzielna 34 to tam gdzie dzisiaj stoją zaparkowane w poprzek samochody.

Jeszcze przed utworzeniem Getta Warszawskiego, w 1940 roku, organizacja Hechaluc tworzy centralne seminarium w podziemiu - pierwszą tego rodzaju placówkę w konspiracyjnej działalności organizacji. Zgromadziło ono około pięćdziesięciu uczestników ze wszystkich krańców kraju. Wykładowcami byli m.in. Janusz Korczak, Stefania Wilczyńska, Icchak Kacenelson, Emanuel Ringelblum, Eliezer Lipa Bloch, Elijahu Gutkowski, Josef Sak, adwokat Lejb Chajc, Lejzor Lewin, magister Menachem Linder, adwokat Michał Landau, Jochanan Morgensztern, Meir Morgensztern, inżynier Leon Fajgenbaum, Elchonon Cajtlin.

Icchak Kacenelson spotyka się na Dzielnej 34 młodzieżą z syjonistycznej organizacji Dror (Wolność). Zaprzyjaznia się w szczególności z Icchakiem „Antkiem” Cukiermanem, który uznał Kacenelsona za duchowego przewodnika.

Przyjaciołom z kibucu na Dzielnej zadedykował (Icchak Kacenelson) utwór "Izkor". Pierwszą część przeczytał im w wigilię Rosz Haszana 1940 r. Wszyscy siedzieli przy stole w jadalni w kibucu i słuchali poematu poświęconego pamięci braci zamęczonych, ginących z głodu, mordowanych na ulicach, żydowskim rodzinom pogrążonym w żałobie.

Icchak Kacenelson założył na Dzielnej 34 kółko dramatyczne "Dror". Wystawiało ono niektóre jego utwory oraz dawało przedstawienia na wieczorach biblijnych. Z myślą o tych wieczorach, na potrzeby kółka, poeta przełożył na język jidysz wiele przypowieści, sztuk, napisał dużo własnych utworów. Na Dzielnej scenki wystawiały m.in. dzieci z Domu Sierot Janusza Korczaka pod kierownictwem serdecznego przyjaciela Kacenelsona - Dawida Dąbrowskiego. Pisze o tym Cywia Lubetkin (str. 34). Kancenelson popierał goraco gimnazjum Droru którego kierownikiem był matematyk Marek Folman. i wykladam tam Tanach, Biblie.Cukierman pisał ze niektóre pózniejsze wiersze Kacenelson wzbudziły konsternację wśród bojowników Droru – oni chcieli zabijać Niemców, a nie godnie zginąć. Kacenelson zostaje, jako posiadacz paszportu z Honduras, deportowany z Warszawy, z tzw. aryjskiej strony 22 maja 1943 do do obozu w Vittel. Tam zaczyna pisać dziennik. Ostatni wpis z 16 września urywa się w następujący sposób: „Tak, chcę opowiedzieć o wymordowaniu czterystu tysięcy Żydów. Co do ulicy Miłej, ach, biada mi!”. Po dwóch tygodniach zaczyna spisywać swoją ostatnią z 15-tu pieśni o wymordowaniu Żydów Europy. 13-ta pieśn to Wśród Chaluców.

Icchak Kacenelson i jego syn zostali deportowani z aryjskiej Warszawy 22 maja 1943 do do obozu w Vittel. Tam Kacenelson zaczyna pisać dziennik.

Na Dzielnej 34 były wystawiane różne sztuki teatralne, m.in, przez dzieci z Domu Sierot Janusza Korczaka. Lista prelegentów na seminariach na Dzielnej 34 jest bardzo ciekawa i długa.

W 2003 roku Ruta Sakowska opublikowała w piśmie ŻIH-u „Kwartalnik Historii Żydów” (czerwiec 2003, nr 2 /206/) szkic pt. „Konspiracyjne seminarium Hechaluc-Dror w Warszawie (16 grudnia 1941 – 26 stycznia 1942). Notatki Icchaka Cukiermana” (s. 209-226), czyli zachowane Notatki (oryg., w j. hebrajskim, należy do cz. I tzw. Archiwum Ringelbluma) opatrzone wstępem.

Notatki Cukiermana to właściwie zestawienie/harmonogram zajęć – data, godzina, tytuł/temat zajęć (właściwie bez nazwisk prowadzących, nazwiska pojawiają się kilkakrotnie przy dodatkowych „imprezach” – zob. dalej np. pogadanka z Wilczyńską), oto początkowe, przykładowe zapiski:


17.XII.[1941], dzień czwarty [środa]

9.00 – 9.45 Historia Żydów
9.45 – 10.30 Historia Żydów
11.00-11.45 Mendele [Mojcher Sforim]
[…]
6.15 – 7.00 Biologia
7.15 – 8.00 Palestynografia


Wyjątkowo przy wystąpieniach Korczaka i Wilczyńskiej zapis jest inny:


9.I.[1942], dzień szósty [piątek]


9.00 – 9.45 Syjonizm socjalistyczny
[…]
7.15 – 8.00 Psychologia
Pogadanka z udziałem Stefy Wilczyńskiej
[…]


11.I.[1942], dzień pierwszy [niedziela]

9.00 – 9.45 Syjonizm socjalistyczny
[…]
4.00 – 4.45 Korczak – o odwiedzinach Erec
4.45 – 5.30 Korczak – o odwiedzinach Erec
[…]

18.I.[1942], dzień pierwszy [niedziela]


9.00 – 9.15 Syjonizm socjalistyczny
[…]
4.00 – 4.45 Korczak
4.45 – 5.30 Korczak
[…]

20.I.[1942], dzień drugi [poniedziałek]

9.00 – 9.15 Praca samodzielna
[…]
2.30 – 3.15 Stefa [Wilczyńska]
3.15 – 4.00 Stefa [Wilczyńska]
[…]

Zaproszenie wysłane do "kuchni" na Dzielnej 34 na przedstawienie Poczty wg. Tagore odbyło się w sobotę 18 lipca 1942 roku o godzinie 16.30 w dużej dwukondygnacyjnej sali balowej na trzecim piętrze budynku przy Siennej. 18 lipca 1942 roku, cztery dni przed rozpoczęciem Grossaktion in Warschau, w Domu Sierot na Siennej 16 odbyło się ostatnie przedstawienie teatralne w dogorywającym getcie. Dziecięca inscenizacja dramatu Rabindranatha Tagorego Poczta była dla Korczaka symbolicznym pożegnaniem z życiem. Zaproszenie adresowała Pani Stefa.

Na Dzielnej 7 byl dom sierot.

Teatr Eldorado był w getcie przy ulicy Dzielnej 1.


Członkowie ŻOB wyszli z ulicy Dzielnej 34 (m.in. przez Pawią 35) na sąsiednie ulice. Jedni podpalali opuszczone domy i składy ze zrabowanym żydowskim mieniem, inni rozklejali plakaty podpisane przez ŻOB, rozglądając się, czy nie widać Niemca, polskiego lub żydowskiego policjanta.

Pierwsze akcje ŻOB opisane przez Cywie Lubetkin - Członkowie ŻOB wyszli z ulicy Dzielnej 34 (m.in. przez Pawią 35) na sąsiednie ulice. Jedni podpalali opuszczone domy i składy ze zrabowanym żydowskim mieniem, inni rozklejali plakaty podpisane przez ŻOB, rozglądając się, czy nie widać Niemca, polskiego lub żydowskiego policjanta. Ciwia Lubetkin napisała że nocy po zakończeniu akcji, 13 września, członkowie ŻOB-u zebrali się i siedzieli w milczeniu. Śmierć wielu towarzyszy, ciągle niepowodzenia -wszystko to doprowadziło do tego, że ktoś zaproponował zbiorowe samobójstwo. Przyjęta z entuzjazmem propozycja została, skrytykowana przez Icchaka Cukiermana, który zaczął nawoływać do pomszczenia na Niemcach przelanej żydowskiej krwi, żeby ocalić godność całego narodu.


Pozostając dyrektorem Domu Sierot przy ul. Siennej/Śliskiej, Korczak chciał dopomóc także dzieciom w Głównym Domu Schronienia na Dzielnej. Liczba dzieci dochodziła tam do 500, a śmiertelność wśród nich była bardzo wysoka. Chociaż kwalifikacje Janusza Korczaka były powszechnie znane, musiał złożyć formalne podanie do Judenratu - Rady Żydowskiej. Korczak potraktował jako pretekst do spisania swojego życiorysu, określanego też jako testament.

Placówka przy ul. Dzielnej 39 uchodziła za "umieralnię dzieci”. Prof. Ludwik Hirszfeld tak opisał sytuację, jaka panowała w Głównym Domu Schronienia podczas okupacji:
Było to piekło na ziemi... Przy wejściu uderzał zapach kału i moczu. Niemowlęta leżały zanieczyszczone, pieluch nie było, zimą mocz zamarzał i na tym lodzie leżały zamrożone trupki. Dzieci nieco starsze siedziały po całych dniach na podłodze lub ławeczkach, kiwały się monotonnie, jak zwierzęta, żyły od posiłku do posiłku, oczekując marnej, zbyt marnej strawy. Szalał dur plamisty, czerwonka. Lekarze nie byli złymi ludźmi, ale nie potrafili opanować niesłychanego wprost złodziejstwa personelu żerującego na tej nędzy.
Faktycznie, w styczniu 1942 r. zmarło w Głównym Domu Schronienia aż 96 dzieci.

Monday, January 23, 2017

Justyna Bamba i Gamla Stan i Stockholm - Skuggor och konturer - Galleri T.















Observera! Copyright till samtliga ovan presenterade målningar samt ett otal andra teckningar besitter Romuald Wroblewski, Stockholm då hans fotografier är underlag till Justyna Bambas produktion (kopiering) i form av oljemålningar och teckningar.



Sunday, January 22, 2017

Główny Dom Schronienia przy ul. Dzielnej 39 i Janusz Korczak - nie do utrzymania przy życiu są niemowlęta i dzieci szkolne o wadze poniżej 15-20 kilo

Na początku 1942 roku Janusz Korczak postanowił się ubiegać o stanowisko kierownika w największym zakładzie opiekuńczym dla dzieci w getcie warszawskim, w Głównym Domu Schronienia przy ul. Dzielnej 39. Placówka ta uchodziła za ”umieralnię dzieci”.
„(…) Biorę książkę tzw. ruchu dzieci.
Numer porządkowy. Nazwisko i imię. Data urodzenia. Data przyjęcia, wypisania, wreszcie uwagi – W uwagach odnotowano śmierć dziecka czerwonym atramentem.
Na każdej stronicy 10 nazwisk.
Biorę na chybił trafił karty z ubiegłego roku.
Karta 248.
Nadiwer Salomon, lat trzy Przybył w czerwcu, zmarł w sierpniu
Magiel Bernard, lat trzy Przybył w czerwcu, zmarł w lipcu
Lamer Jakub Przybył w czerwcu, zmarł w lipcu
Parnes Abracham, rok Przybył w czerwcu, zmarł w lipcu
Szajnman Jerzy, dwa lata Przybył w czerwcu, zmarł w lipcu
Safra Ludwika, sześć i pół lat Czerwiec – lipiec
Dezirer Jakub, rok Czerwiec – lipiec
Wejchmaster Sulamit
Rok [i[ sześć miesięcy Przetrwała dwa miesiące
Saper Judyta, pół roku Czerwiec – lipiec
Bradel Brandla To samo
(…)
Karta 246
Dziesięcioro przyjęto, zmarły wszystkie.
(…)
Karta 244
Z dziesięciorga dziewięcioro zmarło w zakładzie, jedno w szpitalu.
(…)
Karta 242
Z dziesięciorga zmarło ośmioro, jedno zabrała babka, jedno zbiegło: Cyrla Aryl lat trzy w czerwcu, uciekła po trzymiesięcznym pobycie.”
„Natchnienie daje mi pięć kieliszków spirytusu pół na pół z gorącą wodą.
Po czym idzie rozkoszne uczucie znużenia bez bólu, bo blizna nie liczy się i nóg ciągnienie nie liczy się, i nawet ból oczu i pieczenie moszny nie liczy się.
Natchnienie daje mi świadomość, że oto leżę w łóżku i tak aż do rana, w więc dwanaście godzin normalnej pracy płuc, serca i myśli.”
Janusz Korczak , Pamiętnik i inne pisma z getta
ul. Dzielna 39 - Zakład św. Stanisława Kostki, okres międzywojenny. Tu od lutego 1942 r pracował Janusz Korczak podczas okresu getta kiedy w budynku mieścił się Główny Dom Schronienia.
Przewrócone L to ul. Dzielna 39 -  w okresie międzywojennym był tu Zakład św. Stanisława Kostki. Podczas okresu getta kiedy w budynku mieścił się tu Główny Dom Schronienia, od lutego 1942 r pracował tu Janusz Korczak. 
Na początku 1942 roku Janusz Korczak postanowił się ubiegać o stanowisko kierownika w największym zakładzie opiekuńczym dla dzieci w getcie warszawskim, w Głównym Domu Schronienia przy ul. Dzielnej 39. Do Głównego Domu Schronienia trafiały również bardzo małe dzieci. Liczba wszystkich dzieci w tym zakładzie wynosiła w styczniu 1942 roku - 550.

Placówka przy ul. Dzielnej 39 uchodziła za ”umieralnię dzieci”. Prof. Ludwik Hirszfeld tak opisał sytuację w Głównym Domu Schronienia:
”Było to piekło na ziemi... Przy wejściu uderzał zapach kału i moczu. Niemowlęta leżały zanieczyszczone, pieluch nie było, zimą mocz zamarzał i na tym lodzie leżały zamrożone trupki. Dzieci nieco starsze siedziały po całych dniach na podłodze lub ławeczkach, kiwały się monotonnie, jak zwierzęta, żyły od posiłku do posiłku, oczekując marnej, zbyt marnej strawy. Szalał dur plamisty, czerwonka. Lekarze nie byli złymi ludźmi, ale nie potrafili opanować niesłychanego wprost złodziejstwa personelu żerującego na tej nędzy”. 

Widząc umierające dzieci Korczak rozważał, czy eutanazja nie skróciłaby ich powolnej agonii, związanej z drastycznym brakiem pożywienia.

 W styczniu 1942 roku, zanim Korczak zajął się placówką, zmarło tam aż 96 dzieci.
Tak Korczak pisał w liście do dr Anny Braude-Hellerowej, przewodniczącej Komisji Zdrowia Rady Żydowskiej datowanym 11 lutego, w dniu objęcia nowego stanowiska:
”Zdecydowałem zamknąć się w obozie koncentracyjnym dla sierot okrzyczanego na całą dzielnicę Sierocińca Dzielna 39 (jeśli wierzyć alarmom, umiera tam parę dziesiątków dzieci dziennie). Karkołomne przedsięwzięcie, ale trzeba spróbować zaradzić temu. Nie bardzo wierzę w powodzenie, ale nie można poprzestawać na westchnieniach i okrzykach zgrozy”.

Janusz Korczak z właściwą sobie pedanterią przystąpił do reformowania tej placówki. Zachowała się sporządzona przez niego lista dwóch grup współpracowników: grupy ”pracowników wartościowych” i grupy ”szkodników”. Pierwszych jest 14, drugich 19.

Gruzy getta, widok kościół św. Augustyna przy Nowolipkach. Zaznaczone ulice: Dzielna, Smocza, Nowolipki i w prawym górnym rogu ul. Nowolipie. L - to ul. Dzielna 39 - były Zakład im. św. Stanisława Kostki. Tu przez od lutego 1942 r pracował Janusz Korczak podczas okresu getta kiedy w budynku mieścił się Główny Dom Schronienia. Z Pamiętnika Korczaka: JK planuje pracę na 13-14 lutego: poprosi listownie księdza z pobliskiej parafii o udział w zebraniu z niesumiennym personelem, a żonę piekarza o białą mąkę, sucharki lub biały chleb dla dzieci z biegunką.
Ulica Gęsia. Gruzy getta, widok z wieży kościoła św. Augustyna przy Nowolipkach w kierunku cmentarza żydowskiego. Na pierwszym planie skrzyżowanie Dzielnej i Smoczej, po prawej Pawiej i Smoczej. Na dalszym planie zachodnia część obozu koncentracyjnego Gęsiówka, za nim budynek garbarni Pfeifera u zbiegu Okopowej i Glinianej. Foto: Juliusz Bogdan Deczkowski „Laudański”, Warszawa, 1945.








Powojenne zdjęcie od ul. Karmelickiej. L - to ul. Dzielna 39 - były Zakład im. św. Stanisława Kostki. Tu przez od lutego 1942 r pracował Janusz Korczak podczas okresu getta kiedy w budynku mieścił się Główny Dom Schronienia. Z Pamiętnika Korczaka: JK planuje pracę na 13-14 lutego: poprosi listownie księdza z pobliskiej parafii o udział w zebraniu z niesumiennym personelem, a żonę piekarza o białą mąkę, sucharki lub biały chleb dla dzieci z biegunką.


Janusz Korczak "Pamiętnik"

J.K. stwierdza u dzieci "głód strawy duchowej": zaaplikowana bajka o kocie w butach wywołała niekończące się prośby o jeszcze. Dzieci szkolne pozbawione zastrzelonej nauczycielki, Rundowej, są zaniedbane i zdziesiątkowane przez tyfus, o ile wychodzą z niego w szpitalu, to przynoszą świerzb, grzybicę - niektóre są w ostatnim stadium wyniszczenia. J.K. aktualizuje preliminarz gotówkowy na wydatki bieżące Gł. Domu Schronienia /z 7-10-40/: same dane liczbowe. Interesujące porównanie: "Apetyty" i rzeczywiste wydatki. Np. powinno się wydać na dzieci 240 000 zł, wydaje się 550. Miesięczna cena opalania gazem - zł 500. Oświetlenie: zamiast 3000 złotych wydaje się 200 itp.

J.K. przenosi łóżko, pościel i neseser do swojego pomieszczenia na Dzielnej. O 21.00 obchodzi sypialnie: nie ma termometrów, jest tak zimno, że chodzi ubrany w dwa swetry i palto. Zadziwia go, że dzieci wstają i wychodzą za potrzebą: w ich stanie nie dziwiłby się gdyby wszystkie - a nie tylko część - załatwiały się pod siebie. W sprawozdaniu o pracy Domu jego władze ukryły masową biegunkę podopiecznych przed członkami Rady Żydowskiej. J.K. sporządza listę personelu, zatrudnionego w Głównym Domu Schronienia. Opinia ogółu /głosowanie 15 osób różnych nastawień. również zwalczających się wzajemnie/ wydobywa spośród nich grupę "szkodników" i "pracowników wartościowych". Pierwszych jest 14, drugich 19.

J.K. sporządza notatki o początkach swej pracy w Głównym Domu Schronienia. Wysłał pięć jednakowych listów do władz Rady Żydowskiej, informując, że dzieci w sierocińcu przy Dzielnej 39 przebywają w nieogrzewanym lokalu /jest zima/, nie mają butów ani ciepłych ubrań, zupę obiadową otrzymują w nieregularnych porach, w 200 gramowych kubkach. Nazywa go rzeźnią dzieci, mordownią. Odpowiedział jedynie Adam Czerniaków: "J­estem dumny, że tak do mnie pisać można". Korczak został powołany przez niego do współpracy na terenie G.D.S. 9-02-42 r. J.K. stwierdza, że inwentarzem w Głównym Domu Schronienia z powodu niedbalstwa, niechlujstwa i kradzieży gospodarzono tak źle, że nowe inwestycje poprawiłyby stan jedynie na krótko: do źle prowadzonego magazynu niczego nowego wprowadzać nie należy. Mimo obietnic personel nie otrzymał wynagrodzeń za styczeń i luty, co komplikuje sprawę poprawy funkcjonowania placówki. Jeszcze przed końcem marca Korczak chce sporządzić listy osób, z którymi warto nadal współpracować i takich, które należy zdegradować, umieścić gdzie indziej /"w kryminale?"/.

J.K. tak jak dzieci z Domu Sierot, sobotę stara się spędzić w domu: dla niego jest to sierociniec przy Śliskiej. Gmina zgodnie z jego życzeniem przejęła internat przy Dzielnej, usunęła komisarza, zdobyła tłuszcz dla dzieci. W Gł. Domu Schronienia szaleje epidemia: wśród młodszych śmiertelność stuprocentowa, wśród starszych wysoka. Panuje świerzb, chorzy mają odleżyny, wszyscy niedojadają, są w stanie apatii.

J.K. planuje ustanowienie trzech posiłków, czwartego dodatkowego - by przerwa nocna nie trwała 16 godzin. Dzieci po troje, po czworo całymi dobami leżą w łóżkach, ogrzewając się wzajemnie.

J.K. przewiduje nie zmniejszenie liczby zgonów, ale zmianę ich charakteru: nie do utrzymania przy życiu są niemowlęta i dzieci szkolne o wadze poniżej 15-20 kilo. Tylko tran może im pomóc przetrwać krytyczne chwile.

J.K. w drugiej dekadzie pracy w sierocińcu przy Dzielnej stwierdza, że w bramie należałoby umieścić kryształowego charakteru policjanta dla kontrolowania wszystkiego, co wnosi się i wynosi. Chce zakazać przyjmowanie matek z noworodkami /dziecko umiera, a matka zostaje/, dzieci w dobrej kondycji, których sprytne rodziny chcą się pozbyć.

J.K. zaprasza na odczyt, którego tematem będzie obrona sierocińca przy Dzielnej 39 "niesłusznie nazywanego rzeźnią dzieci i inkwizycją". Zaznacza, że nie będą zbierane datki. Chce oddać sprawiedliwość załodze, która nie opuściła tonącego okrętu". Trzy dni po wysłaniu listów Korczak zostaje wezwany do Wydziału Opieki Rady Żydowskiej w sprawie Głównego Domu Schronienia: dr Mayzner , dyrektor G.D.S. postuluje na nim, by nikogo nie oskarżać /"nie kopie się leżącego"/, Dom zamknąć, dzieci rozesłać - bo sytuacja katastrofalna, zaczynają umierać dzieci szkolne /te mniejsze i słabsze giną najpierwsze/. Wniosek zostaje jednogłośnie odrzucony.

J.K. odczytuje swoje podanie o pracę w G. D. S. Oferta zostaje przyjęta, A.Czerniaków wydaje też polecenie przejęcia Domu przez Gminę. W dzień po naradzie w Judenracie J.K. po raz pierwszy ogląda nowe miejsce pracy, Główny Dom Schronienia. Stwierdza, że na gwałt zakład doprowadzany jest do porządku: wietrzą, szorują, strzygą dzieci, w piecach napalone, w kuchni gotuje się zupa. Oprowadzający go skarży się na nędzny budżet, kradzieże, braki. Korczak spotyka chłopca, którego znał wcześniej jako energicznego dziesięciolatka, ulubieńca szpitala, w którym się znalazł: po dwóch latach od spotkania jest to ospały, schorowany starzec. Na przykładzie innych wychowanków J.K. jasno widzi, że Dom w szybkim czasie wykańcza dzieci nawet starsze i wcześniej dobrze odżywione.

J.K. planuje szczegółową reorganizację pracy Domu: przywrócenie elektryczności, całodobowy dyżur lekarski, usunięcie lekarki i starszej pielęgniarki z dwupokojowego mieszkania, potrzebnego dla dzieci do pokoju lekarskiego, sporządzanie codziennych /a nie raz na miesiąc/ raportów: temperatura w salach, godziny posiłków, liczba dzieci chorych, liczba dzieci zmarłych w ciągu doby. Zamierza szczegółowo skontrolować magazyny. Rozpaczliwie czeka na obiecane 100 litrów tranu: szansy na podtrzymanie życia chorych dzieci.

J.K. planuje walkę z właścicielem pralni "Hanka", która jest nieczynna i zamieszkiwana przez niego, a który nie dopełnił zobowiązań wobec Domu /Korczak miał wielki problem z praniem bielizny - prał ją ręcznie cały personel, pomagały dzieci, ale potrzebował pralni. Usługę świadczył mu później Zaprzyjaźniony Józef Góra, palacz w pralni "Opus". Korczak sam dźwigał bieliznę do pracza/.

J.K. wspomina, jak w Domu Sierot przy Krochmalnej 92 po wybuchu wojny zarządził mobilizację personelu, ogłosił stan wojenny, dezerterom zagroził "śmiercią moralną", a każde zebranie nabrało charakteru wojskowej odprawy: uważa, że to ocaliło Dom przed rozsypką. Młodzież i dzieci otrzymali szarże, był wspólny kocioł i surowa dyscyplina. W Głównym Domu Schronienia jest zupełnie inaczej: "stugłowy personel, z rodzinami kilka setek", wymierające dzieci, piwnice i magazyny puste, 800 kilo gnijących resztek bielizny i odzieży. W tej sytuacji dyr. Mayzner stawia oficjalny wniosek o zamknięciu zakładu, lekarz Kirszbaum jedzie leczyć nerwy do Otwocka, pielęgniarka zajmuje się jedynie dzieleniem dzieci według ich stanu na ciężkie, cięższe, w agonii i zmarłe. Korczak w tej sytuacji swój pobyt w więzieniu po sąsiedzku, przy Dzielnej, wspomina z rozrzewnieniem. J.K. w nowym miejscu pracy w ciągu 10 dni wydaje jeden tylko zakaz: zabrania dzieciom wynoszenia nocnych nieczystości. Robi to sam, tak jak było w Domu Sierot /"Wstaję w nocy dwukrotnie, wylewam 10 kubłów dużych". Personel Domu określa jako "sutenerów historii" i "białe niewolnice", "zaczadzeni, półprzytomni, nie rozumują, nie widzą". W książce "ruchu dzieci"
J.K. odkrywa, że ruch jest jednokierunkowy: większość kilkuletnich dzieci nie przeżywa W Głównym Domu Schronienia nawet miesiąca. Ile się przyjmuje - tyle wkrótce umiera. Z zachowanych przy życiu wszystkie mają niedowagę: pięcioletnie dziecko na Dzielnej waży tyle, ilepowinno ważyć roczne.

J.K. zwraca się do mec. Wielikowskiego, przewodniczącego Żydowskiego Komitetu Opiekuńczego Miejskiego, z prośbą o wskazanie osoby, która pomogłaby rozwiązać poważne trudności, z jakimi walczy pracując w Głównym Domu Schronienia przy Dzielnej. Nie dostał stanowiska wychowawcy, o które się ubiegał - mianowano go obserwatorem, kontrolerem, komisarzem, mężem zaufania. Zaprotestował przy nazwie "kurator". Wylicza braki: nie ma światła, węgiel wydzielany w porcjach na jeden dzień, brak pościeli, odzieży, bielizny /Dom przerabia na pieluchy kurtynę, na koce sukno ze stołów, flagi na bluzeczki/. "Nikt ze szkodników nie został usunięty - nawet dr. Mayzner", nikt z personelu nie dostał etatu.

J.K. nie wie, do kogo się zwrócić.
J.K. od miesiąca pracuje w Głównym Domu Schronienia przy Dzielnej 39. Na podstawie obserwacji codziennych, pod hasłem "Nie targać nerwów" /przechodniom, młodzieży ze służb porządkowych, wychowawcom, lekarzom, pracownikom społecznym/ pisze projekt zorganizowania oddziału dla beznadziejnie chorych i konających dzieci ulicy. Ulice pełne są żebrzących dzieci, które młodzi porządkowi usiłują umieścić w zakładzie opieki - przeważnie bez skutku, z braku miejsc. Starcze szkielety - dzieci chore i żebrzące konają na chodnikach.

J.K. proponuje wydzielenie w jednym budynku szpitalnym sześciu izb /kostnica - dla zmarłych, "sortownia topielców": kogo jeszcze można ratować, komu tylko łagodzić cierpienia; kwarantanna, oddział najciężej chorych, punkt ewakuacyjny /w nim zakłady opieki zgłaszałyby wolne miejsca/. Sam na ochotnika zgłasza się na ordynatora oddziału dla konających dzieci.
J.K. planuje pracę na 13-14 lutego: poprosi listownie księdza z pobliskiej parafii o udział w zebraniu z niesumiennym personelem, a żonę piekarza o białą mąkę, sucharki lub biały chleb dla dzieci z biegunką. Postara się zwarzyć, zmierzyć i dokonać przeglądu stanu skóry każdego z dzieci. Zawiesi termometry w sypialniach /dla dzieci zdrowych i jako tako żywionych minimalna temperatura zdaniem
J.K. wynosi 13 stopni/. Dokona przeglądu dokumentów, kanalizacji, wentylacji, spotka się z personelem. W Izbie Przyjęć spróbuje wyłowić zbierane z ulicy dzieci w agonii. Zdobędzie krew, aby wzbogacać podawaną dzieciom kaszę.
J.K. pierwszej nocy na Dzielnej nie może spać: pościel jest przemarznięta. Rano przygląda się porannej toalecie dzieci, która kojarzy u się z manikiurem robionym skazańcowi. Zamiast wykonania założonego planu, musiał odwiedzić Urząd Zdrowia, aby powstrzymać Kolumnę Sanitarną, która w kilkanaście osób przybyła dezynfekować Dom. Obiecano mu złagodzenie zabiegów i węgiel ze Składnicy Sanitarnej. W papierach
J.K. odkrywa niezapłacony rachunek: w styczniu wypalono elektryczności za 1000 zł /pani Doktór i starsza pielęgniarka ogrzewały mieszkanie piecykami elektrycznymi, gotowano na elektryczności, palono światło/. Elektryczność Domowi odcięto.

W Głównym Domu Schronienia pisze Korczak, jest zupełnie inaczej: "stugłowy personel, z rodzinami kilka setek", wymierające dzieci, piwnice i magazyny puste, 800 kilo gnijących resztek bielizny i odzieży. W tej sytuacji dyr. Mayzner stawia oficjalny wniosek o zamknięciu zakładu, lekarz Kirszbaum jedzie leczyć nerwy do Otwocka, pielęgniarka zajmuje się jedynie dzieleniem dzieci według ich stanu na ciężkie, cięższe, w agonii i zmarłe. Korczak w tej sytuacji swój pobyt w więzieniu po sąsiedzku, na Pawiaku przy Dzielnej 24/26, wspomina z rozrzewnieniem.

Kościół pw. św. Augustyna przy ul. Nowolipki 48/50 wśród gruzów getta. Ujęcie ze skrzyżowania ul. Karmelickiej i Nowolipki w kierunku zachodnim. Na pierwszym planie, po lewej resztki budynku Karmelicka 17. Na prawo od kościoła, na drugim planie to ul. Dzielna, tu był przed wojna, pod nr 39, Zakład im. św. Stanisława Kostki. Tu przez od lutego 1942 r pracował Janusz Korczak podczas okresu getta kiedy w budynku mieścił się Główny Dom Schronienia. Z Pamiętnika Korczaka: JK planuje pracę na 13-14 lutego: poprosi listownie księdza z pobliskiej parafii o udział w zebraniu z niesumiennym personelem, a żonę piekarza o białą mąkę, sucharki lub biały chleb dla dzieci z biegunką. Eugeniusz Haneman, Warszawa. Dokumentacja zniszczeń.



Warszawa, 1945. Getto warszawskie, ulica Gęsia, róg ulicy Okopowej. Widok z wieży kościoła św. Augustyna przy Nowolipkach na teren getta między ul. Smoczą a Okopową (w kierunku północno-zachodnim). Na pierwszym planie ruiny przy ulicy Pawiej, dalej zachodnia część obozu koncentracyjnego Gęsiówki, za nim, po lewej budynek garbarni Pfeifera, w głębi po prawej zabudowania w rejonie Okopowej i Stawki.










Kościół znajdujący się miedzy ulicami Nowolipki i Dzielną w Warszawie jest kościołem parafialnym dla parafii św. Augustyna. O tej parafii wspomina Janusz Korczak.

Przez krótki czas po zamknięciu getta kościół był otwarty dla ochrzczonych Żydów których było w getcie ok. 2-5 tys. Kościół otoczony był murowanym ogrodzeniem, a na terenie kościoła rosło wiele drzew. Mała oaza, podobnie jak kościół przy pl. Grzybowskiem gdzie dzieci z Domu Sierot Korczaka z Siennej pisały do proboszcza list z prośba o pozwolenie by tan móc przyjść. Gdy kościół św. Augustyna przestał pełnić funkcję sakralną, na terenie kościoła przez rok, od lipca 1941 do akcji likwidacyjnej w lipcu 1942 r., działał Nowy Teatr Kameralny. Był to jeden z pięciu teatrów w getcie warszawskim. Został założony przez dramaturga i reżysera sztuk teatralnych, Andrzeja Marka (właśc. Marka Arnsztejna).


Pomimo zamknięcia kościoła, przez dłuższy czas w domu parafialnym księża pracujący w kościele św. Augustyna wypisywali fałszywe metryki chrztu Żydom i pomagali im, jak tylko mogli.

Wikary, ks. Leon Więckowicz, został za pomoc Żydom aresztowany 3 grudnia 1942 i zmarł 4 sierpnia 1944 w obozie w Gross-Rosen. Także ówczesny proboszcz ks. Franciszek Garncarek został zastrzelony w dniu 20 grudnia 1943 r.
To ks. Franciszek Garncarek utrzymywał kontakty z i był zaangażowany był w akcję „Żegota”. Jak podaje Maria Gołkowska - "to on wystawiał fałszywe metryki dzieciom wyprowadzanym przez Irenę Sendlerową i jej przyjaciół". Po Wielkiej akcji w warszawskim getcie ks. Garncarek objął funkcję proboszcza nowo powstałej parafii św. Floriana na Pradze w Warszawie. Tam został zastrzelony na progu swojej plebanii przez polskie podziemie narodowe. Według różnych relacji ks. Garncarek został zastrzelony gdy wychodził ze świątyni po odprawieniu Mszy świętej, w kancelarii lub na progu plebanii. Uznaje się iż przyczyną zabójstwa księdza, była jego pomoc ludności żydowskiej i fakt ukrywania Żydów na terenie kościoła. Według innych hipotez ksiądz został zastrzelony przez pomyłkę, a celem zabójców był kościelny współpracujący z Niemcami.za pomoc społeczności żydowskiej.

Budynek kościoła św. Augustyna, po stracie kapłanów zamieniono na magazyn rzeczy żydowskich, a później na stajnię. Próbowano zniszczyć budynek kościoła, podpalając go.

Charakterystyczny budynek kościoła z czerwonej cegły klinkierowej, jedyny który ocalał w tej części Dużego getta stał się symbolem zniszczenia dzielnicy żydowskiej w Warszawie. Fotografie z 1945 r. które obiegły one cały świat, ukazują osamotnioną strzelistą wieżę kościoła górującą nad ruinami.

--