Myślałem o tym dzisiaj z rana, intensywnie! Te myśli to zapewne efekt oglądania archiwalnych filmów niemieckich z Getta Warszawskiego przygotowywanych w celach propagandowych.
Trzy pytania związane z tytułem " Czy rozpuścić dzieci" czyli relacją ze spotkania Korczaka, Mayzla i Eliasbergowej na samym początku wojny, prawdopodobnie jeszcze przed kapitulacją Warszawy we wrześniu 1939 roku. Oczywiście wtedy Zagłada nie była bezpośrednio aktualna. Dowiadujemy się o tym spotkaniu w wspomnieniach powojennych Stelli Eliasberg (wdowy po Izaaku Eliasbergu). Stella była w 1939 roku wiceprezesem Towarzystwa „Pomoc dla Sierot”, pod którego skrzydłami działał Dom Sierot:
Teraz (wrzesień 1939 r.) jak dla wszystkich, tak i dla Domu Sierot zaczyna się okres ciągłego niepokoju, wstrząsów, zakończonych tragedią – śmiercią personelu i dzieci w komorach gazowych (…) W przeddzień oblężenia (Warszawy), o godzinie 6.30 rano idziemy z doktorem (Korczakiem) na naradę do ówczesnego prezesa Mаurycego Mayzla. Rozpuścić dzieci, rozdawszy im zapasy żywnościowe i pieniądze, czy trwać na stanowisku? Wbrew naszemu zdaniu Doktor żąda, by dzieci zostały na miejscu. „O ile do soboty nie dostanę wezwania do wojska, biorę Dom Sierot na swoją odpowiedzialność i trwamy”. Niestety – ustąpiliśmy.*
Ulica Leszno |
Ulica Mariańska, widok z ul. Pańskiej w kierunku ulicy Twardej. |
Warszawskie Getto - dzieci były pierwszymi ofiarami głodu i chorób. |
Rozpuścić dzieci - Dokąd?
30 czerwca 1941 r. wojska niemieckie zajęły Lwów a 1 lipca w mieście rozpoczęły się pogromy Żydów, trwające z przerwami do 27 lipca. Podobnie, na kilka dni po zajęciu przez Niemców Kijowa we wrześniu 1941 roku rozpoczęto tam akcję deportacyjną z miasta do rawiny Babi Jar gdzie przez dwa dni rozstrzelono 33 771 Żydów.
Akcja Babij Jar przeprowadzona przy aktywnym udziale Ukrainców mówi za siebie. Nie tylko że na sąsiadów nie można liczyć a raczej trzeba się strzec od nich.
W Polsce przejawami jawnej kolaboracji granatowych policjantów z Niemcami było szmalcownictwo, nadgorliwość przy wyłapywaniu osób próbujących trafić na roboty przymusowe w Niemczech i udział w egzekucjach Żydów. Policjanci granatowi przyprowadzali brutalnie do getta z komisariatów warszawskich dzieci z getta próbujące znalezc pozywienie po aryjskiej stronie.
Byli jednak granatowi policjanci, którzy podjęli czynną współpracę z podziemiem i pomagali Żydom. Mojego dziadka kolega szkolny, oficer policji granatowej, pomógł wyjść mojej matce i kuzynowi z Getta. Policjanta kolega szkolny, mój dziadek Gabriel, był już wtedy zamordowany w Treblince. Czy ten "granatowy" jednoczesnie miał inny stosunek do innych Żydów, był niemieckim kolaborantem i szmalcownikiem tego nie wiem. Prawdopodobie ilość "czystych" granatowych była mała i wiekszość granatowych "dorabiała"!
W Warszawskim Getcie, dzieci były pierwszymi ofiarami głodu i chorób, o tym pisał Korczak niejednokrotnie.
Rozpuścić dzieci - zapasy żywnościowe i pieniądze. Oczywiście to utopia dyskutować zapasy żywnościowe i pieniądze. Dom Sierot nie posiadał takowych. Korczak od pierwszych dni wojny poświeca większosc swojego czasu na zdobywanie jedzenia zarówno dla Domu Sierot jak i dla Naszego Domu który podczas działań wojennych przeprowadzono na ulice Wolność. Pieniądze których Dom Sierot nie posiadał szczególnie pod koniec lat 30-tych nie dawały wtedy możliwości ocalenia dzieci, ani pojedynczo ani grupowo. Nie było też możliwości do emigracji do Erec Israel.
Pierwsza trumna to obrazek z ulicy Smoczej.
Druga trumna to opis, też wstrząsający, z ulicy Śliskiej, Niedaleko bramy Śliska 9 którędy było wejście do budynku na Siennej 16.
Dziecko - małe dziecko - może trzyletnie! Widziałem tylko małe jego stopy, małe paluszki nóg. Leżało pod murkiem zawinięte w papier. Także na śniegu. Nie zauważyłem, nie pamiętam, czy papier ten był szary, czy czarny. Wiem tylko, że ten papier szary czy czarny był starannie, bardzo troskliwie, bardzo czule, bardzo dokładnie i równo - od dołu, z boków i z góry - przywiązany był sznurkiem. Tylko te palce małej stopy. Ktoś, zanim wyniósł i ułożył na śniegu – starannie przewiązywał mały tłumoczek, tę dziecinną paczuszkę. Rozumie się, że matka. Rozumie się, że nie miała w domu papieru ani sznurka. Wstąpiła do sklepu i kupiła. Tylko to wiem, nic więcej.
Korczak pisze o Drugiej trumnie: Musieli widzieć tę trumnę wszyscy którzy szli do rodzin lewym chodnikiem naszej ulicy Śliskiej.
Korczak pisze "tę trumnę". Wiadomo jednak że żadnej trumny nie bylo. "Szli do rodziny" tutaj chodzi prawdopodobnie o dzieci które miały rodzinę w Getcie i podobnie jak przed wojna chodziły w Szabat, w sobotę ją odwiedzic. "Lewym chodnikiem" to chodzi o chodnik po południowj stronie ulicy czyli nieparzystej. "Naszej ulicy Śliskiej" - to chodzi oczywiscie glównie o wejscie i bramę do Domu Sierot od ulicy Śliskiej nr. 9.
Gdy słyszę to "Rozpuścić dzieci" z Domu Sierot Korczaka (i te 85 000 z Getta Warszawskiego) to od razu myślę o losach chłopca opisanych przez Jerzego Kosinskiego. Tylko raz, na początku lat 70-tych, przeczytałem jego powieść The Painted Bird. Piszę tylko raz bo zapamiętałem przez całe życie. Wtedy czytajac myślałem że to historia chłopca cyganskiego ale okazało sie że to chodzi o dziecko żydowskie które by uchronić przed masową eksterminacją Żydów, rodzice wysyłają na wieś, do ciotki chłopca. Ciotka niespodziewanie umiera. Chłopiec o "niedobrym wyglądzie" zostaje sam. Prześladowany jest zmuszony wędrowkę od jednej do drugiej wsi, często i torturowany, rzadko otrzymujący opiekę i schronienie. Mieszkańcy wydają go Niemcom. Gdy ucieka i udaje się do następnej wsi, widzi Żydów i Cyganów wysyłanych do obozów koncentracyjnych. Kropka!
Gdy słyszę to "Rozpuścić dzieci" z Domu Sierot Korczaka (i te 85 000 z Getta Warszawskiego) to od razu myślę o losach chłopca opisanych przez Jerzego Kosinskiego. |