Thursday, February 28, 2008

28 februari - My aunt Sabina Rozental Wójcikiewicz

Sabina's grave in the Jewish Cemetery at Gesia Street, near the wall and two of her younger sisters that survived the Holocaust. 

Lucyna and Krystyna at theirs sisters grave, 28 of February, year unknown.
Krystyna at sister's grave, February 28, year unknown. I visited the grave of Sabina for the first time. the year 2002, when I was 53 years old. Very interesting is the content of the post-war inscription on the tombstone, probably composed by my mother. It's a kind of reversal of the Christian prayers of forgiveness. 



God, do not let us forget
God do not let us to forgive


Ciekawa jest treść powojenna na nagrobku, prawdopodobnie skomponowana przez moja mamę. To takie odwrócenie chrześcijańskiej Modlitwy przebaczenia. 
Boże nie pozwól zapomnieć
Boże nie pozwól przebaczyć



Sabina and her husband Ludwik Wójcikiewicz. Warszawa 1938.

Sabina worked as a model in Magazyn Français at 14 Kredytowa Street in Warszawa


Sabina worked as a model in Magazyn Français at 14 Kredytowa Street
Sabina (right) and her friend Maria Goldstein (left) on the street in Warszawa

In the ghetto, they lived at Ogrodowa Street No. 26a with their parents Helena and Gabriel Rozental. Sabina wanted to sell everything, buy a lot of food, eat dinner with the entire family, and take cyanide poison. After Ludwik's (he was POW) return they moved into their own flat, which Irka Polirsztok, Sabina's cousin, gave up to them, located at 28 Chlodna Street (corner 77 Zelazna). One day, Sabina sold her watch to buy carrots for her son Marian. Her wallet was stolen in the marketplace. She returned home and jumped out of the last floor of the building (she let loose her long, black hair and put on a black blindfold.


Name Sabina
Surname Wójcikiewicz
Maiden name Rozental
Born 1915-02-28
Died 1941-02-28
Born in Warszawa
Died in Warszawa

Curriculum vitae
Before WWII she worked as a model in Magazyn Français at 14 Kredytowa Street close to plac Dąbrowskiego and Marszalkowska St.

In April 1938 she marries Ludwik Wójcikiewicz in the Nozyk Synagogue at Twarda Street.

When the war broke out (September 1st, 1939) her son Marian was two months old. Her husband became a POW (prisoner of war) in German oflag but returned later to Warsaw.

In the ghetto, they lived at Ogrodowa Street No. 26a with their parents Helena and Gabriel Rozental. Sabina wanted to sell everything, buy a lot of food, eat dinner with the entire family, and take cyanide poison. After Ludwik's (he was POW) return they moved into their own flat, which Irka Polirsztok, Sabina's cousin, gave up to them, located at 28 Chlodna Street.

One day, Sabina sold her watch to buy carrots for her son Marian. Her wallet was stolen in the marketplace. She returned home and jumped out of the last floor of the building (she let loose her long, black hair and put on a black blindfold).

Sabina's husband Ludwik (Lutek) Wójcikiewicz was found in Bergen Belsen in the "Musselman" state, the point of exhaustion, in the final stage of starvation to death.

Foto: Sabina's grave in the Jewish Cemetery at Gesia Street, near the wall, and two sisters that survived the Holocaust. b/w Kredytowa street 14, here at Magazyn Français worked Sabina.

Source: "Losy żydowskie. Świadectwo żywych, pod red. M. Turskiego"



My  "memory letter" to my aunt Krystyna, she died on January 1. 2007

Chciałbym niniejszym, nie mogac byc z wami ze względów zdrowotnych przekazać Wam kilka moich zdjęc - wspomnien o mojej Cioci Krysi.

Pierwsze wspomnienie z Ciocią Krysią jest związane z konspiracją. Lata pięćdziesiąte. Moje zdjęcie to widok mojej mamy która wczesnym rankiem zbierała do torby szczoteczke do rak, gabke, mydlo i inne materiały do czyszczenia. Mama robila to w ciszy, mechanicznie z bardzo specjalnym wyrazem twarzy. Kiedys sie odwazyłem spytać - Dokąd jedziesz mamo. Z Krysia na grób Sabiny. Odpowiedz matki była tego typu ze wiedzialem ze temat należy do tych których nie należy poruszać nigdy więcej. Naukowcy nazwali to konspiracja ciszy dlatego że fenomen ten byl w wielu domach w rodzinach którym udało sie przezyc Zagladę. "Jadę z Ciocią Krysią na cmentarz" to znaczyło ze tylko one dwie i zadnych więcej pytan na ten temat w przyszłości!!! Pierwszy raz w moim zyciu zaprowadziła mnie własnie Ciocia Krysia na grób siostry Sabiny w roku 2002, miałem juz po 50-tce. Do dzisiaj drewniana szczoteczka do paznokci i gąbka w dalszym ciagu kojarzą sie mnie z ich rytuałem który równiez zawierał zapalenie świecy w dniu śmierci Sabiny. Na Królewskiej 2 i na Brodzińskiego 27. Swieczka miała sie palic do konca! Wiedziałem równiez ze 28 lutego tez nie mam prawa stawiać pytan.

Nast
ępne zdjęcie, wspomnienie z Ciocią Krysią jest bardziej pogodne i wesołe. Pracując dla PAPu zabrała mnie do siebie do Bułgarii w sławetnym 1956 roku na wakacje. Wakacje w Złotych Piaskach były wspaniałe. Ciocia Krysia dała nam 6-latkom dużo wolności. Wypływalismy kilkakrotnie z rybakami na morze, kąpalismy sie ile chcieliśmy i oglądaliśmy filmy fabularne w otwartym kinie letnim siedząc z drugiej strony ekranu z płótna. Ciocia Krysia zajęła sie tego lata dwójka innych dzieci z których jedno Ania (Baumritter) lat 5 czyli młodszą odemnie eskortowalem samolotem LOTu z powrotem do Polski.

Ciocia Krysia ubóstwiala natur
ę (przyrodę) i żeby chodzic. Jej długie spacery byly jej potrzebne by odetchnąć fizycznie i psychicznie. Raz w puszczy Kampinoskiej rozpędziliśmy sie z Krysia, Januszem i moimi rodzicami tak daleko że reszta spaceru to było kilku godzinne szukanie zaparkowanego samochodu.

Kolejne zdjęcie to żaglówka z Zalewie Zegrzynskim. Załoga – Janusz, Piotrek i ja. Krysia była oczywiscie kapitanem a Janusz sternikiem starajacy sie wykonywac rozkazy kapitana – 
żeby kapitan,  mógł sie opalac i żeby żagle nie zaciemniały kapitana. Ciocia Krysia ubóstwiala słonce. Próby tłumaczenia i prośby sternika że nie może trzymac takiego kursu bo wiatr jest z innej strony były nadaremne.

Dom na Brodzińskiego by
ł dla mnie zawsze łączony z baza z której wyjezdzalem z Piotrkiem na długie wycieczki na rowerach marki Sport. Zawsze, kiedy wracaliśmy było przygotowane cos do jedzenia. Do popicia stało zsiadłe mleko które Ciocia Krysia robila sama w szklankach musztardówkach.

Dalsze zdjecia to juz we Szwecji. Ciocia Krysia przyjeżdżała na śluby, na urodziny nowych dzieci i na pogrzeby. Jaka by nie była oficjalna nazwa, przyczyna Jej przyjazdu to przyjeżdżała tak naprawde do mojej mamy. Moja mama kochala Krysie bardzo gl
eboka zwierzeca miloscia. Chyba nikt tak nie kochał w ten sposób, wszystko wybaczał i był tak bezgranicznie wierny przez tyle lat.

Pa, dowidzenia, Ciociu
Romek

Subject: RE: Krystyna
Date: Mon, 1 Jan 2007 13:17:50 -0500

Hi Uncle Romek,

Thank you for your kind words. You were always very good to my grandmother and I know that she appreciated you for being like a son to her. You were always so thoughtful about calling her and keeping her up to date about family matters, etc.

I hope that you will be able to make it to her funeral. I think that I am going to try to go. It will probably be in about one week or so, but we will let you know exactly once we find out.

love,
Sara