Wednesday, November 12, 2025

Humor Korczaka w notatkach (pamiętniku) Adama Czerniakowa.

Humor Korczaka w notatkach (pamiętniku) Adama Czerniakowa. Notatka z 12 maja 1940 roku, tzn. zanim Getto warszawskie zostało zamknięte 16 listopada 1940 roku.

12 V 1940

Korczak powiada, że wieczorem wracając do domu śpiewa "do wuja starca rzekło dziewczę raz".

 

Kupując kaszę w sklepiku w ogonku zwraca się do kupcowej: "Jak mi Pani przypomina moją starszą wnuczkę". W rezultacie kupcowa się rumieni, daje szybko paczkę i starannie zawija ją w papier. 

 

Innym razem prosi motorniczego, aby zatrzymał tramwaj: gdybym był młodą dziewczyną, to bym Pana uściskał za zwolnienie ruchu, bo chcę wyskoczyć na rogu. — Nie potrzebuje mnie Pan całować — odburknął motorniczy i pokręcił korbą w myśl jego życzenia.

 

16 IX 1940
Korczak opowiada, że rozpuszcza o sobie pogłoski, że jest złodziejem. Sądzi, że w ten sposób dostanie się do zarządu pewnego sierocińca. Wedla prosił o sprzedaż 50 kg ziarna. Na replikę W, że Żydowi nie wolno sprzedać, odrzekł, że jest wyjście, niech podaruje.

Humor Korczaka w notatkach (pamiętniku) Adama Czerniakowa. Notatka z 16 wrzesnia 1940 roku, tzn. zanim Getto warszawskie zostało zamknięte 16 listopada 1940 roku.

6 października 1939 roku - 18 marca 1940 - 2 października 1940 roku - 16 listopada 1940

Judenrat, Rada żydowska w Warszawie została utworzona 6 października 1939 roku, zaraz po przybyciu do Warszawy władz niemieckich. Adam Czerniakow został jego przewodniczącym, prezesem.
 
Getto warszawskie zostało utworzone 2 października 1940 roku na mocy zarządzenia gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera. Było to największe getto utworzone przez władze niemieckie na ziemiach polskich.

Warszawskie getto zostało zamknięte 16 listopada 1940 roku. Zamknięcie miało na celu odizolowanie ludności żydowskiej od reszty miasta. Przy 22 bramach getta znajdowała się straż złożona z niemieckich żandarmów, polskich policjantów „granatowych” i żydowskiej Służby Porządkowej.

18 marca 1940 roku Czerniakow napisał w swoich notatkach: żądanie, aby Gmina odrutowała getto, wbiła pale etc. oraz pilnowała tego potem. 

Humor Janusza Korczaka, kwitnie w dziele "Pedagogika żartobliwa".  Sam tytuł jest intrygujący!

Humor Janusza Korczaka, kwitnie w dziele "Pedagogika żartobliwa". Sam tytuł jest intrygujący! Korczak poprzez anegdoty, dowcip i zabawę ukazuje dziecięcą wrażliwość, jednocześnie krytykując postawy dorosłych i podważając stereotypowe poglądy na wychowanie. W pracach Korczaka humor jest narzędziem budowania relacji, akcentowania partnerstwa między dzieckiem a dorosłym oraz podkreślania szacunku dla dziecka jako indywidualnej istoty ludzkiej.

Tuesday, November 11, 2025

Od Вассерман (Wasserman), Wajserman do Wróblewski.

Mojżesz Wajserman. Przy kolejnym przepisywaniu pierwsze to s przekształciło się w j i tak powstało nowe nazwisko pod którym zarejestrowano go w Polskim Gimnazjum Humanistycznym w Pińsku. I już od tego nie było odwrotu...


Na Uniwersytecie Warszawskim w tym samym dokumencie są dwa różne imiona, Mojsij (po prawej) i Mojżesz, pod zdjęciem jako podpis..

Mój tata urodził się w 1911 roku w Pińsku. Pińsk nie należał wtedy do Polski, albowiem znajdował się pod panowaniem Imperium Rosyjskiego od rozbiorów w 1793 roku do zakończenia I wojny światowej w 1918 roku. W 1911 roku Polska jako państwo nie istniała, gdyż była podzielona między Prusy, monarchię Habsburgów i Rosję. Pińsk powrócił do Polski dopiero po wojnie polsko-bolszewickiej w 1921 roku.

משה וואסערמאן
Tak chyba został zarejestrowany w rabinacie używając liter hebrajskich., czyli Mojżesz Wasserman.

Następnie, prawdopodobnie w księgach miasta Pińsk, po rosyjsku jako,
Моисей Вассерман.

Mojżesz WassermanPo 1921 roku gdy przepisywano księgi rosyjskie, pisane cyrylicą na polski był jeszcze jako Wasserman.

Mojżesz Wajserman
Przy kolejnym przepisywaniu pierwsze to pierwsze wydłużone s przekształciło się w j i tak powstało nowe nazwisko pod którym zarejestrowano go w Polskim Gimnazjum Humanistycznym w Pińsku. I już od tego nie było odwrotu... 

To samo z imieniem. Na Uniwersytecie Warszawskim w tym samym dokumencie są dwa różne imiona, Mojsij i Mojżesz.

Моисей - Mojsiej - Mojżesz - Michał no i Mejsze jak był dzieckiem.

Wspomnienie - Treblinka 1964 - Panie Majorze, nasi leżą i tu, i tam!


Latem w 2009 roku pojechałem z siostrą do Treblinki. Pierwszy raz! Straszny upał. Tak jak 5 sierpnia 1942 roku. Dopiero wtedy, w upale, po wielu latach, mogłem zrozumieć słowa mojego taty (cytowane następnie przez innych) że Janusz Korczak nie dotarł do Treblinki żywy, ale zmarł z wyczerpania i braku powietrza, w ciemności i oparach chloru, w gorącym śmierdzącym wagonie.


Latem w 2009 roku pojechałem z siostrą do Treblinki. Pierwszy raz! Straszny upał. Tak jak 5 sierpnia 1942 roku kiedy deportowano Dom Sierot Korczaka i wiele innych sierocińców.

Dopiero wtedy, w upale, po wielu latach. mogłem zrozumieć słowa mojego taty że Janusz Korczak nie dotarł do Treblinki żywy, ale zmarł z wyczerpania i braku powietrza, w ciemności i oparach chloru, w gorącym śmierdzącym wagonie.

Mój ojciec, Michał Wasserman-Wróblewski (Pan Misza) pracował w Domu Sierot od czasów studenckich (1931) do ostatniego dnia Domu Sierot w getcie - 5 sierpnia 1942.

Inną rzeczą, którą usłyszałem od mojego ojca, to o jego rozmowie podczas inauguracji pomnika w Treblince w 1964 roku. Pojechał tam jako oficjalny przedstawiciel Ludowego Wojska Polskiego i Polskiego Komitetu Korczakowskiego.

Przy odsłonięciu pomnika miał łzy w oczach. Inny oficer, major z informacji, widział to i zwrócił się do ojca:

Panie Pułkowniku, niech pan się tak nie wzrusza!
Nasi leżą tam, wskazując na obóz pracy, Treblinka I.

Mój ojciec odpowiedział krótko, ostro i sucho:

Panie Majorze, nasi leżą i tu, i tam!

Mój ojciec, pułkownik Michał Wasserman-Wróblewski (Pan Misza) pracował w Domu Sierot od czasów studenckich (1931) do ostatniego dnia Domu Sierot w getcie - 5 sierpnia 1942. Na fotografii składa hołd zamordowanym powstańcom Getta Warszawskiego. 1963 r.

Treblinka. Lata 90-te. Pan Misza, Michał Wasserman-Wróblewski (Pan Misza) który pracował w Domu Sierot od czasów studenckich (1931) do ostatniego dnia Domu Sierot w getcie - 5 sierpnia 1942 składa hołd Korczakowi i 239 dzieciom z Domu Sierot.

Monday, November 10, 2025

Wzorowy zakład „Dom Sierot“ mieszczący się przy ul. Krochmalnej 92, a kierowany przez D-ra Henryka Goldszmita, jest ośrodkiem znanym bez przesady w całej Polsce.

SPRAWOZDANIE TOWARZYSTWA „POMOC DLA SIEROT“ za czas od 1.I.28 do 31.III.29.

SPRAWOZDANIE TOWARZYSTWA „POMOC DLA SIEROT“ za czas od 1.I.28 do 31.III.29. 

Jednem z najbardziej zasłużonych i równocześnie znanych Towarzystw w Warszawie, jest Towarzystwo „Pomoc dla Sierot“. Wzorowy zakład „Dom Sierot“ mieszczący się przy ul. Krochmalnej 92, a kierowany przez D-ra Henryka Goldszmita, jest ośrodkiem znanym bez przesady w całej Polsce. W tym numerze naszego pisma dajemy kilka cyfr i klisz odzwierciedlających pracę Towarzystwa. 

„Dom Sierot“ — przy ul. Krochmalnej 92. 107 dzieci (dziewcząt 56, chłopców 51) od 7 do 14 lat, z których 94 uczęszcza do szkół powszechnych 2 do gimnazjum 6 do szkół zawodowych 2 na kursy wieczorowe 1 absolwentka kursów handlowych 1 przygotowuje się do gimnazjum 1 uczy się w domu.

Ukończyło szkołę powszechną 6 dzieci, kursy handlowe 1, kursy wieczorowe 2. W ciągu roku wystąpiło dziewcząt 10. chłopców 11 i na ich miejsce przyjęto taką samą liczbę dzieci. 

Bursa w „Domu Sierot“. Miejsc 19 (dziewcząt 12, chłopców 7) od 18 do 26 lat W tej liczbie 5 byłych wychowańców „Domu Sierot“, reszta przyjęta na zasadzie podań i zakwalifikowana przez Komisję Opiekuńczą.

OPIEKA HAD DZIECKIEM - CZASOPISMO, POŚWIĘCONE OCHRONIE MACIERZYŃSTWA, OPIECE NAD DZIEĆMI i MŁODZIEŻĄ.Rok VII. Wrzesień — Październik 1929. Nr. 5.

Kronika krajowa str. 223.

https://sbc.org.pl/Content/100739/PDF/100739.pdf

SPRAWOZDANIE TOWARZYSTWA „POMOC DLA SIEROT“ za czas od 1.I.28 do 31.III.29.


Sunday, November 9, 2025

Januszowi Korczakowi z okazji szwedzkiego Dnia Ojca - 9 listopada 2025.

DZIEŃ OJCA W SZWECJI – 9 listopada. 
Tradycja Dnia Ojca pojawiła się w Szwecji w latach 30. XX wieku, zainspirowana przez USA. Pierwotnie obchodzono go w czerwcu, tak jak w USA, ale później przeniesiono na listopad, aby oddalić go od Dnia Matki, który obchodzony jest w maju. Na zdjęciu dr Janusz Korczak, który miał wiele dzieci, prawdopodobnie kilka tysięcy, mimo że nie były jego „biologicznymi” dziećmi.



Thursday, November 6, 2025

Michałówka Janusza Korczaka.


Janusz Korczak w Michałówce.


W roku 1901 komitet Towarzystwa Kolonii Letnich (KKL) uznał za niezbędne wzniesienie specyalnej kolonii dla dzieci żydowskich, gdyż dotychczas pomieszczenia nie odpowiadały wymaganiom.

Grunt pod Kolonie w ilości 14 morgów lasu ofiarowali Towarzystwu p.p. M. Erlich, S-wie Michała Endelmana, pieniądze na budowę zgromadził specjalny komitet, który utworzył się pod przewodnictwem d-ra Maksymiliana Hertza.

Kolonia ta, nazwana „Michałówka," leży w pow. Ostrowskim Sub. Łomżyńskiej o 6 wiorst od st. dr. żel. Warszawsko-Petersburskiej Małkinia. V. Budynki są murowane, wewnątrz tynkowane, zewnątrz fugowane cementem. dachy kryte papą, konstrukeye możliwie proste, ale solidne. Posadzka terakotowa znajduje się w umywalniach, kuchni, spiżarni, pralni i ustępach. w innych pokojach i salach drewniana. maan

Kolonia składa się z 7 czterech budynków: dwóch sypialni parterowych, połączonych ze sobą weranda, jednopiętrowego budynku połączonego z werandą za pomocą krytego chodnika i z położonego opodal budynku ustępowego.

Sypialnie są to budynki o długości 52 łokci, szerokości 18 łokci, sale są przeciętnie 8 łokci wysokie. Budynek każdy składa się dwóch sal sypialnych o rozmiarach 17×20 łokci oraz części środkowej, mieszczącej umywalnie, pokój dozorczyń i przejście, łączące sypialnie. Sypialnie mogą pomiescic 30 do 40 łóżek, mają po 8 okien.

Weranda 40 łokci długa i l5 szeroka zbudowana jest z drzewa na słupach murowanych, służy za jadalnie i za miejsce zabaw w dni słotne.

Budynek gospodarczy 25 łokci długi i 21 łokci szeroki ma sutereny, parter i wysokie poddasze. suterenach mieści się pralnia, magiel piwnice.

Woda z mydlinami odpływa rura żelazna, a następnie drewniana na odległośc
14 łokci od budynku, następnie zaś wsiąka do dołu głebokiego 4 lokcie 1 pod powierzchnia spływa ku rzece. (Grunt jest piaszczysty i o dośc znacznym spadku). Na parterze znajduje się kuchnia (14×10 łokci), kredens i spiżarnia, pokój stróża i infirmeria.
Mieszkanie stróża i infirmeria mogą byc zupełnie izolowane od reszty Kolonii.

Na poddaszu mieszczą się pokoje gospodyni i służby, schowanko, zbiornik wody.
Wody dostarcza studnia na 8 łokci głęboka z pompa trybowa, która podnosi wodę do zbiornika na poddaszu, stąd rozchodzi się rurami do kuchni, pralni i umywalni.
Budynek klozetowy zbudowany jest z muru pruskiego nad dołem torfowym.
Budowa tej Kolonii kierował budowniczy A. Nieniewski, czuwał nad nia komitet budowlany, składający się z członków komitetu: budowniczego E. Lilpopa i d-ra A. Natansona.
W lipcu 1902 roku budynek był gotów i w tym miesiącu wyjechała tam pierwsza partya dzieci.
Koszt budowy. Michałówki 26466,65 (Rubli)

Od roku wiec 1902 Kolonie Letnie posiadają już 5 własnych Kolonii, ") urządzonych według wszelkich wymagań higieny i zgodnie z wygoda i potrzebami dzieci. A mianowicie oprócz Wilhelmówki i Zofiówki, zbudowanych a fundacji Rau'ów i Michałówki, wzniesionej kosztem ofiar prywatnych, Kolonie w Ciechocinku, wzniesiona kosztem Hipolita Wawelberga i Kolonie w Lesznie, wzniesiona kosztem małż. Bersonów. Kolonia w Ciechocinku egzystuje od 1802 roku, obecnie może ona pomiescic odrazu 100 dzieci. Na utrzymanie tej Kolonii rodzina Wawelbergow łoży 4000 rubli, rocznie (dawniej, gdy mieściło się tylko po 70 dzieci, łożono 2700 rubli). Suma ta nie wystarcza na utrzymanie 400 dzieci (po 100 dzieci na raz, przez 4 sezony) i osób dozorujących; brakującą wiec sumę Towarzystwo Kolonii Letnich pokrywa z własnych funduszów. Kolonia w Lesznie funkcjonuje przez 5 sezony i w każdym sezonie mieści 54 dziewczynki. Koszta utrzymania dzieci w tej Kolonii całkowicie pokrywają pp. Bersonowie.

Tutaj jeszcze parę słów objaśnienia.
Na Kolonie są wysyłane dzieci ubogich mieszkańców m. Warszawy bez różnicy wyznania.
Kolonie dla dzieci żydowskich są oddzielne, gdyż wspólne przebywanie byłoby niedogodne i kłopotliwe ze względu na kuchnie (dzieci żydowskie otrzymują pożywienie „koszerne"). Wyjątek stanowią tylko Kolonie w Ciechocinku i Lesznie gdzie dzieci przebywają równej liczbie jednoczesnie, choc sypiają oddzielnie, dzieci chrześcijańskie i żydowskie, gdyż takie bylo uczynione zastrzeżenie przez ofiarodawców.

Z pobytu na tych 5 Koloniach może korzystać rocznie 2562 dzieci (Wilhelmówka 4 sezony po 150 dzieci = 000, Zofiówka 4×150 = 600, Ciechocinek 4×100 = 400, Michałówka 4 x 150-600 i Leszno 4×51=162).

Warszawa, Dworzec Petersburski. Stąd odjeżdżały dzieci na kolonie w Michałówce, Wilhelmówce i Zofiówce. 1905 rok. 

Tekst wybrany z: Łazarowicz Klemens:  25 lat działalności Towarzystwa Kolonii Letnich w Warszawie (1869-1954) 1907.

Łazarowicz, Klemens:  25 lat działalności Towarzystwa Kolonii Letnich w Warszawie (1869-1954) 1907.


Paulinka w więzieniu „Sonne” w Innsbrucku - "Przecież pięć Żydówek – to już tłum!”

Dawny Hotel Goldene Sonne, Złote słońce, służył jako budynek biurowy i więzienie komendy policji. Stamtąd więźniów prowadzono na dworzec kolejowy naprzeciwko, a stamtąd deportowano do obozów śmierci i koncentracyjnych.
                         
Flygfoto från 1940: den ljusa byggnaden i mitten var polisfängelset från och med 1936. Hörnbyggnaden längst ner till höger var polisens högkvarter. Zdjęcie lotnicze z 1940 roku: jasny budynek pośrodku był od 1936 roku więzieniem policyjnym. W narożnym budynku po prawej stronie u dołu mieściła się Dyrekcja glówna policji.

 

       
                                 W więzieniu
                            Leokadia Justman-Wisnicki
Zobaczyłem ją po raz pierwszy na dziedzińcu więziennym w Innsbrucku w Austrii – drobną, żałosną postać, desperacko trzymającą się starszych przyjaciół. „Patrz!” – szeptem niedowierzania i gniewu. „Jaki wstyd zamykać dziecko!”. Nie potrzebowałem więcej komentarzy, wiedziałem od razu: dziewczyna o kruczoczarnych włosach musi być Żydówką. Zbliżyłem się do dziewczynki. Delikatnie dotykając jej szczupłego, zgarbionego ramienia, zapytałem po polsku: „Jak się nazywasz?”. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie swoimi ogromnymi, ciemnymi oczami. To była tylko krótka chwila, ale ból i cierpienie, które odbijały, miały piorunujący wpływ. Nie odpowiedziała. Obserwowałem, jak wymienia słowo z dwiema młodymi, blond kobietami, najwyraźniej jej towarzyszkami. Nie zajęło mi dużo czasu, żeby nawiązać z nimi rozmowę. Przyciszone głosy, zaszyfrowane wyrazy twarzy. „Dlaczego tu jesteś?” „Zostaliśmy zadenuncjowani i aresztowani przez Gestapo”. „Czy jesteś?... Chciałam powiedzieć „Żydem”, ale słowo utknęło mi w gardle jak twarda gula.

W tamtym czasie w więzieniu „Sonne” przebywały zaledwie dwie Żydówki – moja przyjaciółka Marysia i ja, rzadkie „okazy” wymarłej rasy, traktowane raczej z litością niż nienawiścią. Niezwykle niezwykłe w czasach nazistowskich, bardzo humanitarne podejście naczelnika Meistra Neuschmidta wzbudziło współczucie ze strony jego podwładnych i kolegów z Policji Kryminalnej. Ładne blondynki pozostały optymistyczne i dzięki temu wciąż żyły w groźnych okolicznościach uwięzienia. Ale nie mała Paulina... Ona nie odzywała się, nie uśmiechała. Jej drobna twarz miała ponury, maskowaty wyraz, a jej ogromne, ciemne oczy błyszczały łzami i wiekowym wyrzutem. Tęskniła za tatą i martwiła się o niego... Jej przeczucia były równie przytłaczające, jak jej semicki wygląd, który obciążał ją niczym piętno grzechu, bo ten wygląd i jej wiek stały się głównymi wskazówkami, które prowadziły Gastapo tropem do miejsca ich pobytu... Staraliśmy się ze wszystkich sił rozproszyć jej ponure nastroje, obudzić w niej iskry młodości i nadziei. Nadzieja? Czy była jakaś? Moje serce zamarło z bólu. „Nie ma już szans, nie ma szans na przeżycie dla niej ani dla nikogo z nas... straszna myśl przemknęła mi przez głowę: „Napływ Żydów skłoni Gestapo do zamknięcia sprawy, wysyłając nas do Auschwitz. Przecież pięć Żydówek – to już tłum!”

Latem 1944 r. naczelnik więzienia w Innsbrucku otrzymał polecenie od SS na przygotowanie transportu więźniów z Innsbrucka do Auschwitz. Wśród wymienionych 88 więźniów było 5 polskich Żydówek – Paulina Janaszewicz, Regina Litman-Rundbaker, Ruth Litman-Eisenberg, Leokadia Justman i Mirjam Fuks.

Naczelnik więzienia w Insbrucku, Wolfgang Neuschmidt, wiedział dobrze co oznacza transport do Auschwitz. Wiezienie w Innsbrucku było stałym miejscem, rodzaj Umschlagsplatz, gdzie formowano transporty wiezniow. by Postanawia ocalić je wysyłaj
ąc do pracy w kuchni w więzieniu. również dwóch funkcjonariuszy policji austriackiej, Erwin Lutz i Rudi Moser, jest zaangażowanych w akcję ratowania piątki. Ich kolega, inspektor policji Dickbauer sprawił, że papiery i nazwiska tej piątki zniknęły i w ten sposób zostały wyłączone z transportu do Auschwitz. Kobiety zostały w więzieniu i dalej pracowały zatrudnione w więziennej kuchni. Nadeszło jednak kolejne polecenie deportacji, na 18 stycznia 1945 roku. Tym razem wszystkie więźniarki z więzienia w Innsbrucku miały być skierowane do obozu koncentracyjnego Ravensbrück a następnie do Bergen-Belsen. Znów ci sami policjanci pomagają w ucieczce dwóch kobiet, Leokadi Justman i Mirjam Fuks. Rut Litman zostaje wysłana do innego obozu w Austrii, a Paulina Janaszewicz i Rywka-Regina Litman zostały wysłane do obozu koncentracyjnego Ravensbrück a następnie do Bergen-Belsen.
W obozie w Bergen-Belsen Paulina i Regina są skierowane do baraku numer 211, baraku zwanym Kinderheim. Paulina i Regina spotyka tam inne dzieci i kobiety z Piotrkowa, te które deportowano z Bugaju, Hortensji i Kary w grudniu 1944 roku do obozów Buchenwald i Ravensbrück.

Jak wspomniałem Dawid Szmul Janaszewicz trafił do obozu koncentracyjnego KZ Reichenau i tam został zamordowany przez Gestapo. Paulina Janaszewicz i Rywka-Regina Litman zostają po wojnie przewiezione do Szwecji w ramach akcji UNRRA - Białe statki. Rywka-Regina Rundbaken z domu Litman dotrzymała obietnicy że będzie opiekowała się córką Janaszewicza. Paulina przyjechała do Szwecji jako córka Rywki-Reginy. Obydwie z ulicy Garncarskiej 21 w Piotrkowie Trybunalskim.
Vid den tiden fanns det bara två judinnor i"Sonne" - min vän Marysia och jag, sällsynta "exemplar" av en utdöd ras, betraktade med medlidande snarare än hat. En högst ovanlig under nazitiden, mycket human inställning från fångvaktaren Meister Neuschmidt, väckte sympati hos hans underordnade och kollegor från kriminalpolisen. De vackra blonda systrarna förblev optimistiska och därför fortfarande i högsta grad vid liv under de hotfulla omständigheterna i fängelset. Men inte lilla Paulina... Hon ville inte prata, hon ville inte le. Hennes lilla ansikte hade ett buttert, maskliknande uttryck, och hennes enorma, mörka ögon glänste av tårar och århundraden gammal förebråelse. Hon saknade sin pappa, och hon oroade sig för honom... Hennes föraningar var lika tryckande som hennes semitiska blickar, som tyngde henne som ett syndens stigma, eftersom dessa blickar och hennes ålder blev de viktigaste ledtrådarna som ledde Gastapo på spåret till deras vistelseort... Vi försökte hårt att skingra hennes dystra humör, att återuppväcka gnistorna av ungdom och hopp i honne. Hopp? Fanns det något? Mitt hjärta bultade av smärta. "Det finns ingen chans längre, ingen chans att överleva för henne, eller någon av oss... en fruktansvärd tanke for genom mitt huvud, "Inflödet av judar kommer att få Gestapo att avsluta fallet genom att skicka oss till Auschwitz. Trots allt, fem judinnor - det är en folkmassa!"

Leokadia Justman Wisnicki, described the fate of Regina Litman-Rundbaken, Paulina Janaszewicz, Ruth Litman, and Dawid Janaszewicz (Januszewicz) in the "New Bulletin-The Voice of Piotrków Survivors" ed. Ben Giladi.

Directly after WWII ended, Leokadia Justman described the fate of Regina Litman-Rundbaken, Paulina Janaszewicz, Ruth Litman, and Dawid Janaszewicz (Januszewicz) in the "New Bulletin-The Voice of Piotrków Survivors" ed. Ben Giladi.

I saw her for the first time in the prison yard, in Innsbruck, Austria
- a small, pathetic figure desperately holding on to her older friends.
"Look!" a whisper of disbelief and anger,
"What a shame to incarcerate a child!"
No more remarks were needed; I knew at once: the
raven-haired girl must be Jewish
I maneuvered to come closer to the youngster. Touching
gently her slight, stooped shoulder, I asked in Polish:
"What is your name?"
She turned her head and gazed at me with her enormous,
dark eyes. It was a short moment only, yet the hurt
and pain they mirrored had an electrifying effect.
She would not respond. I observed her exchanging
words with the two blond, young women, obviously her
companions. It did not take me long to strike up a conversation with them.
Hushed voices, coded expressions.
"Why are you here?"
"We were denounced and arrested by the Gestapo."
"Are you?...
I meant to say "Jewish", but the word stuck in my throat
 like a hard lump.

At the time, there were merely two Jewesses in the "Sonne" - my friend Marysia and I, rare "specimens" of an extinct race, viewed with pity rather than hatred. A most unusual approach during the Nazi-era, a very humane approach of Meister Neuschmidt, the warden, who generated sympathy on the part of his subordinates and colleagues from the Criminal Police. The pretty blond sisters remained optimistic and, therefore, still very much alive under the threatening circumstances of incarceration. But not little Paulina... She wouldn't talk, she wouldn't smile. Her tiny face had a sullen, mask-like expression, and her enormous, dark eyes glistened with tears and centuries-old reproach. She missed her daddy, and she worried about him... Her premonitions were as oppressive as her Semitic looks, which burdened her like a stigma of sin, because those looks and her age became principal clues, which led the Gestapo on the trail to their whereabouts... We tried hard to dispel her gloomy moods, to reawaken in her the sparks of youth and hope. Hope? Was there any? My heart faltered in pain. "There is no chance anymore, no chance of survival for her, or any of us... a terrible thought flashed through my mind, "The influx of Jews will prompt the Gestapo to close the case by sending us to Auschwitz. After all, five Jewesses - that's a crowd!

Paulinka Janaszewicz pracowała pod fałszywym nazwiskiem jako Polka-katoliczka w fabryce Mädchenheim Textil AG in der Bruggfeldstraße 12 w miejscowosci Landeck. 75 km na zachód od Innsbruck. Tam, na terenie fabryki mieszkało wielu robotników zagranicznych jak równiez jeńców wojennych. Najbliższym austriackiemu miastu Landeck punktem na granicy ze Szwajcarią jest miejscowość Martina, położona w szwajcarskim kantonie Gryzonia.




Leokadia pracowała pod fałszywym nazwiskiem jako Polka-katoliczka w fabryce lodenu „Franz Baurs Söhne A.G.” w Reichenau. Fabrykowanie lodenu polega na produkcji gęstej, wytrzymałej tkaniny z grubej wełny, która następnie jest spilśniana (filcowana), co powoduje zagęszczenie splotu i nadaje materiałowi charakterystyczną fakturę. Proces ten tworzy odporny na wodę materiał, pierwotnie wykorzystywany na odzież wierzchnią np. na mundury wojskowe.


Więzienie policyjne z wejściem od Adamgasse naprzeciwko Gasthof Sailer, po prawej stronie za budynkiem miejskim