Thursday, November 6, 2025

Michałówka Janusza Korczaka.



W roku 1901 komitet Towarzystwa Kolonii Letnich uznał za niezbędne wzniesienie specyalnej kolonii dla dzieci żydowskich, gdyż dotychczas pomieszczenia nie odpowiadały wymaganiom.

Grunt pod Kolonie w ilości 14 morgów lasu ofiarowali Towarzystwu p.p. M. Erlich, S-wie Michała Endelmana, pieniadze na budowe zgromadził specjalny komitet, który utworzył się pod przewodnictwem d-ra Maksymiliana Hertza.

Kolonia ta, nazwana „Michałówka," leży w pow. Ostrowskim Sub. Łomżyńskiej o 6 wiorst od st. dr. zel. Warszawsko-Petersburskiej Małkinia. V. Budynki są murowane, wewnątrz tynkowane, zewnatrz fugowane cementem. dachy kryte papą, konstrukeye możliwie proste, ale solidne. Posadzka terakotowa znajduje się w umywalniach, kuchni. spiżarni. pralni i ustępach. w innuch pokojach i salach drewniana. maan

Kolonia składa się z 7 czterech budynków: dwoch sv. pialni parterowych, połączonych ze sobą weranda, jednopie.
7 werenda

Paulinka w więzieniu „Sonne” w Innsbrucku - "Przecież pięć Żydówek – to już tłum!”

Zobaczyłem ją po raz pierwszy na dziedzińcu więziennym w
Innsbrucku w Austrii – drobną, żałosną postać,
desperacko
trzymającą się starszych przyjaciół.
„Patrz!” – szeptem niedowierzania i gniewu.
„Jaki
wstyd zamykać dziecko!”.
Nie potrzebowałem więcej komentarzy, wiedziałem od razu:
dziewczyna o kruczoczarnych włosach musi być Żydówką.
Zbliżyłem się do dziewczynki. Delikatnie dotykając jej szczupłego, zgarbionego ramienia, zapytałem po polsku:
„Jak się nazywasz?”.
Odwróciła głowę i spojrzała na mnie swoimi ogromnymi, ciemnymi oczami. To była tylko krótka chwila, ale ból
i cierpienie, które odbijały, miały piorunujący wpływ.
Nie odpowiedziała. Obserwowałem, jak wymienia
słowo z dwiema młodymi, blond kobietami, najwyraźniej jej
towarzyszkami. Nie zajęło mi dużo czasu, żeby nawiązać z nimi rozmowę.
Przyciszone głosy, zaszyfrowane wyrazy twarzy.
„Dlaczego tu jesteś?”
„Zostaliśmy zadenuncjowani i aresztowani przez Gestapo”.
„Czy jesteś?...
Chciałem powiedzieć „Żydem”,
ale słowo
utknęło mi w gardle jak twarda gula.

W tamtym czasie w więzieniu „Sonne” przebywały zaledwie dwie Żydówki – moja przyjaciółka Marysia i ja, rzadkie „okazy” wymarłej rasy, traktowane raczej z litością niż nienawiścią. Niezwykle niezwykłe w czasach nazistowskich, bardzo humanitarne podejście naczelnika Meistra Neuschmidta wzbudziło współczucie ze strony jego podwładnych i kolegów z Policji Kryminalnej. Ładne blondynki pozostały optymistyczne i dzięki temu wciąż żyły w groźnych okolicznościach uwięzienia. Ale nie mała Paulina... Ona nie odzywała się, nie uśmiechała. Jej drobna twarz miała ponury, maskowaty wyraz, a jej ogromne, ciemne oczy błyszczały łzami i wiekowym wyrzutem. Tęskniła za tatą i martwiła się o niego... Jej przeczucia były równie przytłaczające, jak jej semicki wygląd, który obciążał ją niczym piętno grzechu, bo ten wygląd i jej wiek stały się głównymi wskazówkami, które prowadziły Gastapo tropem do miejsca ich pobytu... Staraliśmy się ze wszystkich sił rozproszyć jej ponure nastroje, obudzić w niej iskry młodości i nadziei. Nadzieja? Czy była jakaś? Moje serce zamarło z bólu. „Nie ma już szans, nie ma szans na przeżycie dla niej ani dla nikogo z nas... straszna myśl przemknęła mi przez głowę: „Napływ Żydów skłoni Gestapo do zamknięcia sprawy, wysyłając nas do Auschwitz. Przecież pięć Żydówek – to już tłum!”

Vid den tiden fanns det bara två judinnor i"Sonne" - min vän Marysia och jag, sällsynta "exemplar" av en utdöd ras, betraktade med medlidande snarare än hat. En högst ovanlig under nazitiden, mycket human inställning från fångvaktaren Meister Neuschmidt, väckte sympati hos hans underordnade och kollegor från kriminalpolisen. De vackra blonda systrarna förblev optimistiska och därför fortfarande i högsta grad vid liv under de hotfulla omständigheterna i fängelset. Men inte lilla Paulina... Hon ville inte prata, hon ville inte le. Hennes lilla ansikte hade ett buttert, maskliknande uttryck, och hennes enorma, mörka ögon glänste av tårar och århundraden gammal förebråelse. Hon saknade sin pappa, och hon oroade sig för honom... Hennes föraningar var lika tryckande som hennes semitiska blickar, som tyngde henne som ett syndens stigma, eftersom dessa blickar och hennes ålder blev de viktigaste ledtrådarna som ledde Gastapo på spåret till deras vistelseort... Vi försökte hårt att skingra hennes dystra humör, att återuppväcka gnistorna av ungdom och hopp i honne. Hopp? Fanns det något? Mitt hjärta bultade av smärta. "Det finns ingen chans längre, ingen chans att överleva för henne, eller någon av oss... en fruktansvärd tanke for genom mitt huvud, "Inflödet av judar kommer att få Gestapo att avsluta fallet genom att skicka oss till Auschwitz. Trots allt, fem judinnor - det är en folkmassa!"

I saw her for the first time in the prison yard, in
Innsbruck, Austria - a small, pathetic figure desperately
holding on to her older friends.
"Look!" a whisper of disbelief and anger,
"What a
shame to incarcerate a child!"
No more remarks were needed; I knew at once: the
raven-haired girl must be Jewish
I maneuvered to come closer to the youngster. Touching
gently her slight, stooped shoulder, I asked in Polish:
"What is your name?"
She turned her head and gazed at me with her enor-
mous, dark eyes. It was a short moment only, yet the hurt
and pain they mirrored had an electrifying effect.
She would not respond. I observed her exchanging
words with the two blond, young women, obviously her
companions. It did not take me long to strike up a conversation with them.
Hushed voices, coded expressions.
"Why are you here?"
"We were denounced and arrested by the Gestapo."
"Are you?...
I meant to say "Jewish"
, but the word
stuck in my throat like a hard lump.

At the time, there were merely two Jewesses in the "Sonne" - my friend Marysia and I, rare "specimens" of an extinct race, viewed with pity rather than hatred. A most unusual during the Nazi-era, very humane approach of Meister Neuschmidt, the warden, generated sympathy on the part of his subordinates and colleagues from the Criminal Police. The pretty blond sisters remained optimistic and therefore, still very much alive under the threatening cir- cumstances of incarceration. But not little Paulina... She wouldn't talk, she wouldn't smile. Her tiny face had a sullen, mask-like expression, and her enormous, dark eyes glis- tened with tears and centuries old reproach. She missed her daddy, and she worried about him... Her premonitions were as oppressive, as her Semitic looks, which burdened her like a stigma of sin, because those looks and her age became principal clues, which led the Gastapo on the trail to their whereabouts... We tried hard to dispel her gloomy moods, to reawake in her the sparks of youth and hope. Hope? Was there any? My heart faltered in pain. "There is no chance anymore, no chance of survival for her, or any of us... a terrible thought flashed through my mind, "The influx of Jews will prompt the Gestapo to close the case by sending us to Auschwitz. After all, five Jewesses - that's a crowd!

Pomysł na Pokój Środkowy – w Domu Sierot Janusza Korczaka na Krochmalnej został zainspirowany jego pobytem na koloniach letnich w Michałówce i Wilhelmówce.

Pomysł na Pokój Środkowy – w Domu Sierot Janusza Korczaka na Krochmalnej został zainspirowany jego pobytem na koloniach letnich w Wilhelmówce i Michałówce, gdzie pracował podczas studiów medycznych. 

W Michałówce był podobny pokój dla „dozorcy”, czyli opiekuna, pomiędzy dwoma sypialniami, każda mieszcząca po 30 dzieci. Ten pokój miał dwa wewnętrzne okna wychodzące na dwie sypialnie. Ideą było, podobnie jak później w Domu Sierot planowanym przez Korczaka, czuwanie nad dziećmi i pomoc im w razie potrzeby w nocy. W Domu Sierot, jedna osoba na 100 dzieci. Na Krochmalnej były w "Pokoju Środkowym" nie tylko okna wewnętrzne, ale także drzwi prowadzące z pokoju opiekuna do obu sypialni. Czasami wieczorami opiekun puszczał muzykę w swoim pokoju z otwartymi drzwiami, aby muzyka była słyszalna zarówno w sypialniach dziewcząt, jak i chłopców.

Wednesday, November 5, 2025

Poszukuję podobnej mapy Michałówki!

Poszukuję podobnej mapy Michałówki - tutaj Wilhelmówka i Zofiówka.



Towarzystwo Kolonii Letnich (TKL) zapewniało najbiedniejszym dzieciom wyjazd na kolonie. Zakwalifikowane do wyjazdów dzieci ekspediowano do własnych letnisk. W powieści Janusza Korczaka Mośki, Joski i Srule są opublikowane urywki z gazety kolonijnej - „Michałówka“ (Rozdział XIII). Jeden artykuł „Michałówki“ jest poświęcony TKL i koloniom letnim. Opis oczywiście Janusza Korczaka:
Kolonie letnie już 25 lat wysyłają dzieci na wieś.
 Kolonie letnie wysyłały mało dzieci, potem dużo dzieci, a teraz wysyłają co rok 3000; połowa, to jest 1500 chłopców i 1500 dziewczynek.
 Kolonie letnie wysyłają dzieci katolickie i dzieci żydowskie ale tylko biedne.
 Kolonie letnie wydają 40.000 rubli na rok, żeby wysyłać dzieci na wieś. — Ubrania, łóżka, talerze, mydło, mięso i mleko — wszystko trzeba kupować. Więc ten, kto gubi chustki do nosa i piłki, drze ubrania, wybija szyby i łamie widelce — robi źle, bo będzie mniej pieniędzy na mleko i chleb, i nie wyjedzie już tak dużo dzieci, a te, które nie wyjadą na wieś, będą smutne, będą płakały.
 Kolonie letnie mają dużo takich domów i lasów, jak Michałówka. Dzieci jadą i do Ciechocinka i do Zofiówki i do Wilhelmówki.
 Na kolonię Michałówkę idzie dużo pieniędzy, bo aż 5000 rubli. Dwa razy w ciągu lata przyjeżdżają tu chłopcy i dwa razy dziewczynki.
 Kto daje te pieniądze? — Dają różni ludzie. Jeden umiera, więc pieniądze już mu są niepotrzebne. Drugi chce kupić sobie łaskę u Pana Boga, trzeci chce, żeby wszyscy mówili, że on jest dobry. A czwarty jest naprawdę dobry i chce, żeby wszystkie dzieci bawiły się wesoło na wsi i były zdrowe.





Towarzystwo Kolonii Letnich w Warszawie: instrukcye dla : lekarzy kolonii, dozorców i dozorczyń, gospodyń i regulamin zapisu dzieci. 1901.



 

Saturday, November 1, 2025

Gdzie były "Kolonie Korczaka" - 4 miejsca do zaznaczenia na mapie.

Fotografia przedstawia wychowawców na Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich w Wilhelmówce koło Ostrołęki. Obok były kolonie dla dziewcząt, Zofiówka. Korczak, Henryk Goldszmit (czwarty od lewej) siedzi w gronie innych wychowawców.
Kolonie dla dzieci żydowskich "Michałówka” w miejscowości Daniłowo-Błędnica na północ od stacji kolejowej Małkinia. Osadę Daniłowo widać na górze mapy. Prawdopodobnie dzieci z Michałówki kapały się w pobliskiej rzeczce Brok na zachód od budynków kolonii.

Gdzie były "Kolonie Korczaka" - 4 miejsca do zaznaczenia na mapie. Chodzi mnie o dokładne lokalizacje "kolonii Korczaka". 

Korczak był latach 1900-1915 aktywnym członkiem Towarzystwa Kolonii Letnich (TKL). W końcowej fazie studiów medycznych rozpoczął pracę na koloniach Jako wychowawca wtedy nazywanym "dozorca" w latach 1904 i 1907 roku prowadził kolonie dla dzieci żydowskich w ośrodku wakacyjnym „Michałówka” w miejscowości Daniłowo-Błędnica w pobliżu stacji Małkinia, dla dzieci żydowskich. Nazwa kolonii, Michałówka, pochodzi od imion synów Erlicha i Endelmana, ofiarodawców 14 morgów zalesionego gruntu, na którym TKL wybudowało własną kolonię. 

"Kolonie Korczaka" - tutaj 4 miejsca zaznaczone na mapie. Dokładne lokalizacje "kolonii Korczaka" to kolonie związane z Januszem Korczakiem i dziećmi z Domu Sierot.


W latach 1904 i 1907 Korczak pracował jako wychowawca na koloniach przeznaczonych dla dzieci żydowskich w ośrodku Michałówka pod Małkinią, blisko miejscowości Daniłowo-Błędnica (lewa fotografia). Latem 1908 roku Korczak pracował jako wychowawca na koloniach w „Wilhelmówce” (fotografia po prawej).



Michałówka - Wilhelmówka i Zofiówka
W latach 1904 i 1907 Korczak pracował jako wychowawca na koloniach przeznaczonych dla dzieci żydowskich w ośrodku Michałówka pod Małkinią, blisko miejscowości Daniłowo-Błędnica.
Ośrodek Wilhelmówka, kolonie dla chłopców chrześcijańskich również należał do warszawskiego filantropijnego Towarzystwa Kolonii Letnich, Janusz Korczak (Henryk Goldszmit) był jego członkiem w latach 1900–1914. Kolonie Wilhelmówka były nad rzeką Orcz.
Kolonie Michałówka były nad rzeką Brok (lokalna nazwa Broczysko). Kolonia składała się z czterech budynków: dwóch parterowych sypialni połączonych werandą, budynku gospodarczego i osobnej toalety. 

Doświadczenia zdobyte na koloniach letnich posłużyły Korczakowi do stworzenia dwóch reportażowych powieści Mośki, Joski i Srule (1909) oraz Józki, Jaśki i Franki (1910), w których utrwalił sylwetki i przygody autentycznych kolonistów. Poprzednio opisał kolonie w różnych tygodnikach, również ilustrowanych. W powieściach kolonijnych Korczaka jest dokładny opis podróży dzieci z Warszawy na kolonie (poniżej).

Urywki z Mośki, Joski i Srule (1909).
          Na kolonii jest ogromna weranda; cóż to być może takiego — weranda? — Dla wszystkich stu pięćdziesięciu są tylko cztery pokoje — cóż to za wielkie sale być muszą?
        Przejeżdżamy przez most. Most jest zupełnie inny niż ten, który łączy Pragę z Warszawą. Ale ładniejszy, o — ładniejszy znacznie.
        — Chłopcy, wysiadamy. Wszyscy macie worki i czapki?
        — Mamy — odpowiadają chórem. Na dworcu oczekuje już dwanaście wozów drabiniastych, wysłanych słomą i sianem.
        — Ostrożnie na wozach, żeby któremu noga nie dostała się między koła.            — Ja będę pilnował, proszę pana.
        — Dobrze, pilnuj. — Jazda!
        Słońce wita bladą gromadkę. Dziękujemy ci, dobre słońce i lesie zielony, i łąko wesoła. Dziękujemy wam, dzieci wiejskie, że wybiegacie z chat i uśmiechem pozdrawiacie nasze wozy wysłane sianem. — Czy daleko jeszcze, proszę pana? — O, tam czernieje nasz las, o, już widać i polankę — o, już i młyn — i czworaki dworskie, i wreszcie — nasza kolonia.
        — Wiwat! Niech żyje kolonia Michałówka!
        — A więc tak wygląda weranda? Wypijają po kubku mleka — i do roboty. Myją się po podróży, ubierają w białe kolonijne ubrania, a najbardziej śmieszą ich płócienne czapki. Zabawne czapki, podobne do tych, jakie noszą kucharze. Teraz wszyscy wyglądają jednakowo. A malcy dumni są z otrzymanych szelek.

Wilhelmówka nad rzeką Orcz

Urywki z Józki, Jaśki i Franki (1910). 

W Tłuszczu, gdzie pociąg się cofa przechodząc na inną linię, kolonijni bywalcy straszą nowicjuszów:

— Do Warszawy jedziemy!

— O, nazad wracamy!

A im bliżej Goworowa, tym częściej rozlega się niecierpliwe pytanie:

— Czy jeszcze daleko?


Wyjechaliśmy z Warszawy we czwartek o godzinie szóstej po południu. Jechaliśmy koleją do Goworowa, a potem szliśmy, a młodsi jechali na furach. W Wilhelmówce pan ustawił nas w pary i posadził na ławki, żebyśmy zawsze tak siedzieli, i rozdano kolację. Po kolacji pan zaprowadził nas na górę do sypialni. Grupy A i B śpią na dole, a grupy C i D śpią na pierwszym piętrze; grupa E śpi na różnych salach, bo są tylko cztery sypialnie. W każdej grupie jest trzydziestu chłopców. Na sali pan pokazywał każdemu z nas łóżko, dla mnie wybrał także jedno łóżko i położyłem się, a pan chodził po sali i mówił, czego nie wolno robić i jak kto ma zmartwienie, żeby przyszedł do pana. Potem nie mogłem zasnąć, ale zasnąłem.

"Wyjechaliśmy z Warszawy we czwartek o godzinie szóstej po południu. Jechaliśmy koleją do Goworowa, a potem szliśmy, a młodsi jechali na furach. W Wilhelmówce pan ustawił nas w pary i posadził na ławki, żebyśmy zawsze tak siedzieli, i rozdano kolację."



Fotografia z tygodnika Promyk (1910) i ilustracja z z Józki, Jaśki i Franki. Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich w Wilhelmówce (dla chłopców) i Zofiówce /dla dziewcząt) koło Ostrołęki.
 

Nad rzeką Orcz. Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich (dla chłopców) w Wilhelmówce.

Nad rzeką Orcz. Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich w Zofijówce (dla dziewcząt).


TYGODNIK ILLUSTROWANY NR 37/1927

Kolonie Wilhelmówka były nad rzeką Orcz, Irsz po żydowsku (dopływ rzeki Narew). TYGODNIK ILUSTROWANY NR 37/1927.

Waliszew nad Narwią
Państwo From mieszkali we dworze w Poniatowie, a w swoim majątku w Wieliszewie oddali na czas pobytu dzieci dom, składający się z 7 pokoi i kuchni, oraz ofiarowali na cały ten czas potrzebne dla dzieci mleko, jarzyny i kartofle. Dzięki temu z pobytu na wsi już w pierwszym roku korzystało 90 dzieci (40 chłopców i 50 dziewcząt), które wysyłano w 3 partiach po 30 dzieci na 4 tygodnie. Wyniki okazały się zadawalające, dzieci wróciły zdrowsze, weselsze, a na wadze przybyło im od 2 do 5 funtów. Towarzystwo wspierając sieroty i dzieci najbardziej opuszczone, uczyło je i dawało wykształcenie, wyrabiało samodzielność i przyzwyczajenia, aby objęte opieką dzieci mogły coraz mocniej iść przez życie o własnych siłach i coraz mniej korzystać z materialnej pomocy instytucji.
Ze sprawozdania Towarzystwa Pomoc dla Sierot z 1910 roku możemy dowiedzieć się, że w 1911 r. z kolonii letnich w Wieliszewie korzystało już 176 dzieci w 4 partiach, po 4 tygodnie każda. Towarzystwo 12 maja 1910 roku zakupiło plac przy ulicy Krochmalnej 92 z przeznaczeniem pod budowę nowego, własnego domu dla sierot. W 1912 roku dzieci po pobycie na koloniach w Waliszewie nie wróciły już do budynku na Franciszkanskiej lecz do Domu Sierot na Krochmalnej.

Gocławek - Kolonie Różyczka
Kolonia „Różyczka” w Wawrze (Marysin Wawerski, Warszawa) to jedna z najbardziej znanych kolonii Korczaka — filia Domu Sierot. Teren ten, o późniejszym adresie Klasztorna 1 (obecnie ul. Korkowa), znajdował się we wsi Czaplowizna w gminie Wawer. Teren ten i lokalizacja zostały dokładnie opisane na moim blogu Jimbao Today. W 1921 roku dzięki staraniom Korczaka na ofiarowanym i zabudowanym terenie w Gocławku powstała kolonia letnia Domu Sierot pod nazwą „Różyczka”. 
W 1940 roku Korczak chcąc zapewnić bezpieczeństwo i spokój w czasie wojny zorganizował tam swoim wychowankom ostatnie kolonie letnie. Po powrocie do Warszawy Dom Sierot był zmuszony przeprowadzić się z Krochmalnej 92 do budynku na uk. Chłodnej 33, na terenie getta.

Gocławek - Kolonie Różyczka to jedna z najbardziej znanych kolonii Korczaka. Teren ten, o późniejszym adresie Klasztorna 1 (obecnie ul. Korkowa), znajdował się we wsi Czaplowizna w gminie Wawer.



Thursday, October 30, 2025

"Z Korczakiem przez życie" av Michał Wróblewski - 2025 - En bok utan fotnot och Ibid - Bokförlaget STHLM-Grav.

Boken Z KORCZAKIEM PRZEZ ŻYCIE är klar.

Vem egentligen är författaren till den här nya boken* om pedagogen Janusz Korczak utgiven 2025? Definitivt min far, Michał Wróblewski, kallad av Korczak och barnhemsbarnen för Pan Misza men också jag, hans yngste son. Ursprunget till boken, flera dussin pappersark tätt skrivna av min far blev en hundrasidig bok. Detta då varje kapitel skrivet av min far har numera åtföljs av ett antal sidor med dokument om barnhemmets historia, Korczak, och läraren där (1931-1942), Pan Misza. Den delen, de sidorna står jag för, Pan Miszas yngste son Roman.

Som redaktör av boken har jag med hjälp av fotografier och dokument (96 stycken) tillhandahållit en hel rad tidigare okänd eller faktiskt undanhållen information som nu fick plats i bildtexterna. På så sätt överlappar, sammankopplar, förklarar och kompletterar händelserna från far och son berättelserna, varandra.

I den här boken har jag beskrivit den polska Korczak-kommitténs "kollapser" under Stalinperioden, den mörka 1950-talet, då Korczaks böcker skulle återvinnas, och även i slutet av 1960-talet, då på den polska regeringens order stängdes kommitténs högkvarter på Jasna-gatan i Warszawa och många judiska medlemmar av organisationen lämnade Polen.

Pan Miszas text är tillägnat Korczaks barnhem, barnen och deras utvecklig där men även hans egen utveckling som pedagog. Det är Korczaks praktiska pedagogik som står i centrum. I motsats till flera andra författare är kapiteln som är tillägnat barnhemmets deportation från Warszawas Ghetto till dödslägret Treblinka rätt så litet.

Nyligen upptäckte jag ett flertal dokument relaterade till Korczaks barnhem i arkiv på tre kontinenter. Sanningen om efterkrigstidens öde för papperen och Korczaks glasögon, som räddades av min far den 5 augusti 1942, kommer utförligt att beskrivas i en annan bok som skall publiceras nästa år.

"Z Korczakiem przez życie"  är en speciell bok, utan fotnot* och ibid**. Detta då boken är en unik originalberättelse av Pan Misza, mannen som räddade till världen Korczaks dokument från barnhemmets byggnad i Warszawa Getto.

Det speciella är att jag, efter min pappas bortgång fick umgås och bli vän med hans barnhems barn, nu vuxna människor.  Flertalet av Korczaks medarbetare fick jag träffa som barn i Polen. Till själva barnhemmet vid Krochmalnagatan fick jag redan besöka som barn då den byggdes om för att åter fungera som ett barnhem.

Det speciella med boken är att det handlar om originalitet. Om något är originellt så betyder det att det har inte kunnat utföras, här skrivas av någon annan. Det handlar inte om en andra hands berättelse, bearbetning eller översättning av någon annans verk.

Originalberättelse betyder en ursprunglig, förstautgåvan av en berättelse, till skillnad från en kopia, bearbetning eller översättning. Det är själva grundtexten eller manuskriptet som ligger till grund för en senare version, och kan i upphovsrättsligt avseende definiera originalitet som just gestaltning och språkdräkt, snarare än bara innehållet.

Bokförlaget med namnet STHLM-Grav är ett mycket litet förlag eller flera egenutgivningsprojekt som har med Andra världskriget att göra. Det gemensamma för projekten, därav böckerna är dess originalitet då texterna bygger på författarens/redaktörens egen forskning.

Tyvärr, har forskningen och resultaten råkat ut för plagiat som fallet med UNRRA Vita båtar och de överlevande från koncentrationslägren som kom till Sigtuna beredskapssjukhus och dog kort därefter (plagierare, doktorand Daniel Leviathan - Lunds Universitet).


* Boken Z Korczakiem przez życie var tidigare utgiven (2012) i en annan form på förlaget Polonica (ISBN 978-91-8-7704-74-1) och stora delar av den har getts ut inom Krönika 1996, ISBN 91-7656-360-X av Föreningen för Janusz Korczaks Levande Arv.
** Fotnot, en notering som placeras längst ner på en sida för att ge ytterligare information, citera källor eller ge kommentarer utan att störa textflödet.
*** Ibid är en förkortning för det latinska ordet ibidem, som betyder "på samma ställe". Det används huvudsakligen i vetenskapliga texter för att hänvisa till samma källa som uppgivits i föregående not eller referens. Detta utan att behöva upprepa hela källhänvisningen. 

Wednesday, October 29, 2025

From Piotrków Trybunalski to Sweden passing ghettos and concentration camps Ravensbrück and Bergen-Belsen.



From Piotrków in Poland. Year 1942, they moved (from the ghetto area) to the carpentry factory (called Bugaj) in their hometown. They were thus among the 1,800 lucky "drawers" as they were not deported like the majority of the ghetto residents (more than 220000) to the Treblinka death camp in October 1942. Nov-1944 to Ravensbrück - actually it was December 2 according to the German list. March 1945 to Bergen-Belsen - that's right. Bergen-Belsen was taken over by the British forces on April 15, 1945. About the rest of the family, we know that the mother and a brother were taken to Auschwitz, and the father to Buchenwald. Then a summary, which is a repetition of similar accounts of women who came to Sweden with UNRRA's White Boats: Know nothing about the family's fate.



Nov-1944 to Ravensbrück - actually it was December 2 according to the German list. 


The story of the Holocaust of the Jews of Piotrków, in Swedish, was written by a Swedish doctor on July 15, 1945. Two sisters, Mania and Hania, born in 1921 and 1922, were brought to the port of Stockholm from Lübeck by the UNRRA White Ships. Does anyone know them? What happened to them?

I just received a call from Hania Izraelowicz's son. He lives in Stockholm. He told me about the later history of Hania and Mania, his mother and her sister (his aunt). His father, also from Piotrków, is Szpiro.

The picture above with many names is from a long list of the 271 (or more) female workers who were sent from the Piotrków Trybunalski factories to the Ravensbrück concentration camp. All on the list are women. There are several children, mainly girls, on the list, many as young as 3 years old, thus born in the Piotrków Ghetto. A similar German list exists for men from the three factories who were then separated from their families and sent to the Buchenwald concentration camp.

Numbers 116 and 117 on the list are the sisters Izraelewicz, Hanka, and Mania. then 22 and 23 years old. I cannot find their parents on this list...

They ended up like the other women in the Ravensbrück camp and had to work there. The front in the west advanced east, and now the Germans have once again been forced to empty the camp and move the prisoners. For the Ravensbrück prisoners, it became Bergen-Belsen.

All of this has been recorded by a Swedish doctor, Rut Johansson, at a Swedish hospital in Sigtuna.