Kaligrafia PRLu, koniec lat sześćdziesiątych! Każdy obywatel Polski powinien mieć tylko jedną ojczyznę Polskę Ludową" powiedział W. Gomułka |
Przemyślenia nocne przed 8 marca.
Nigdy nie byłem na Dworcu Gdańskim. Nikogo nie żegnałem.
"i to wszystko już było"
mówiła a właściwie powtarzała jak mantrę moja mama o przeszłości, o swoim życiu, o wszystkim czego doznała. To był jakiś rodzaj podsumowania jej tak bogatego życia. Miała wtedy 80 lat, tak naprawdę, nie według aryjskich dokumentów które odmładzały ją o kilka lat!
Byłem na Dworcu Głównym w Sztokholmie w listopadzie 1969 roku.
Witając Ojca prawie go nie poznałem. Było to po ponad 2 letniej rozłące.
Witając Ojca prawie go nie poznałem. Było to po ponad 2 letniej rozłące.
"i to wszystko już było"
mówiła a właściwie powtarzała jak mantrę moja mama o przeszłości, o swoim życiu, o wszystkim czego doznała. To był jakiś rodzaj podsumowania jej tak bogatego życia. Miała wtedy 80 lat, tak naprawdę, nie według aryjskich dokumentów które odmładzały ją o kilka lat!
Ona na pewno chętnie by zabrała dużo z tego "bogatego" Zagładę i lata 1966-1969.
"i to wszystko już było", wymawiała, często, zazwyczaj po dłuższym milczeniu. To nie było tylko wewnętrzne podsumowanie życia ale również dla mnie przypomnienie, że życie toczy się dalej i kolejne pokolenia rosną, i że trzeba "chwytać dzień" - (Carpe diem po łacinie).
Jej interpretacja że należy "chwytać dzień" była - cieszyć się z każdego dnia, życie jest krótkie!
Zabraliśmy ze sobą Janusza Korczaka do Szwecji żeby przeżył, mówiła moja mama. Chodziło jej o drugie już w Polsce powojennej uśmiercenie Korczaka i Komitetu Korczakowskiego.
"i to wszystko już było", wymawiała, często, zazwyczaj po dłuższym milczeniu. To nie było tylko wewnętrzne podsumowanie życia ale również dla mnie przypomnienie, że życie toczy się dalej i kolejne pokolenia rosną, i że trzeba "chwytać dzień" - (Carpe diem po łacinie).
Jej interpretacja że należy "chwytać dzień" była - cieszyć się z każdego dnia, życie jest krótkie!
Zabraliśmy ze sobą Janusza Korczaka do Szwecji żeby przeżył, mówiła moja mama. Chodziło jej o drugie już w Polsce powojennej uśmiercenie Korczaka i Komitetu Korczakowskiego.