„…na czele szedł Korczak ze swa nieodłączną fajeczką (bzdura), spokojny, pogodny. Dokoła niego zgrupowały się dzieci, które nie chciały opuścić swego mistrza i nauczyciela (…) Jeden z oficerów niemieckich podszedł do niego, proponując mu, by poszedł do domu, gdyż zwalnia go”.
Na to Korczak odpowiada: „Precz mi z oczu, psie niemiecki! – zawołał – patrz, jak dumnie idą na śmierć małe, żydowskie dzieci… a ja miałbym je teraz opuścić? Nigdy! I żwawym krokiem wskoczył do wagonu”. Tyle Marian Podkowiński.
Na 100 lecie otwarcia Domu Sierot czytałam w polskiej prasie inne bzdury, m.in. że ten oficer poznał Korczaka, jako autora „Bankructwa Małego Dżeka” ulubionej lektury tego SS-mana.
Ciekawe jak poznał albowiem zdjęć Korczaka było niewiele i głównie w gazetach żydowskich, tak jak o tym pisałem poprzednio.