Saturday, January 11, 2025

Dlaczego Panna Stefania Wilczyńska opuściła Dom Sierot podczas nieobecności Korczaka i Eliasberga którzy zostali powołani do wojska podczas I Wojny światowej?


English title:
Why did Miss Stefania Wilczyńska leave the Orphanage "Dom Sierot" during the absence of Korczak and Eliasberg, who were drafted into the Russian army during World War I?

To chyba podczas nieobecności panny Stefy wybuchła w Domu Sierot na Krochmalnej epidemia tyfusu i praczka Wosia nosiła dzieci do szpitala dziecięcego im. Marii i Karola. przy ul. Leszno 136 (róg ul. Żytniej).


Mały Przegląd, 13 października 1933.

Stefania Wilczyńska była bez wątpienia najbliższą współpracownicą Janusza Korczaka. Pod jego kierownictwem poświęciła całe życie osieroconym żydowskim dzieciom. Przez wiele lat wspólnie z Korczakiem prowadziła w Warszawie słynny Dom Sierot na Krochmalnej 92. Podczas nieobecności Korczaka podczas wojen prowadziła sama Dom Sierot.

Korczak w czasie I wojny światowej został powołany do wojska rosyjskiego i służył jako ordynator polowy szpitala wojskowego na Ukrainie. Od 15 sierpnia 1914 do 1 lipca 1917 był młodszym ordynatorem szpitala 4 Dywizji Piechoty armii rosyjskiej. Urlopowany z wojska po chorobie, w 1917 był lekarzem w przytułkach dla dzieci pod Kijowem. Miał również kontakt z domem wychowawczym dla chłopców polskich w Kijowie, który prowadziła Maryna Rogowska-Falska (którą poznał wcześniej, w 1915 podczas urlopu). W połowie 1917 r. przyjechał do Kijowa i podjął pracę lekarza pediatry w przytułkach dla dzieci ukraińskich oraz psychologa w polskim przedszkolu. Służbę w wojsku rosyjskim zakończył w stopniu kapitana. Dopiero po czterech latach, w połowie 1918 Korczak wrócił do Warszawy, do Domu Sierot. 

Szukam odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Panna Stefania Wilczyńska opuściła w październiku 1917 roku Dom Sierot.  Zrobiła to podczas nieobecności Korczaka i Eliasberga którzy, jako lekarze, zostali powołani do rosyjskiego wojska podczas I Wojny światowej? Korczak był poza Domem Sierot ponad cztery lata. Według pamiętnika pisanego przez jedną z wychowanek Domu Sierot, panna Stefa opuściła Dom Sierot w bardzo ciężkim okresie. Panował wtedy straszny głód i epidemia dezynterii i tyfusu plamistego. Wilczyńska, zatrudniona jako kierowniczka Domu Sierot musiała dostać na to pozwolenie od Towarzystwa Pomoc dla Sierot. Zostawiła Dom Sierot pod kierownictwem młodej, niedoświadczonej Esterki Wajntraub (Weintraub). Oczywiście, było to do przewidzenia, że dzieci Domu Sierot nie będą słuchały panny Esterki*** i rutyny Domu Sierot, mi.in. higieny nie bedą dostatecznie nadzorowane. To chyba podczas nieobecności panny Stefy wybuchła w Domu Sierot na Krochmalnej epidemia tyfusu i praczka Wosia nosiła dzieci do szpitala dziecięcego im. Marii i Karola. przy ul. Leszno 136 (róg ul. Żytniej).
Kiedy dokładnie panna Stefa wróciła do Warszawy i Domu Sierot nie jest znane. Prawdopodobnie pod koniec grudnia 1917 roku.

W pamiętniku anonimowej wychowanki Domu Sierot, „Dziewczynki numer 56” opublikowanym 15 lat po opisanych zdarzeniach (w latach 1917-1918) w Domu Sierot dowiadujemy się nie tylko o głodzie panującym w domu, o skromnych porcjach i sprzeda‎ży brukwi i innych warzyw w "sklepiku" Domu Sierot. „Dziewczynka numer 56” opisuje dokładnie powrót dawnej wychowanki Domu Sierot, Esterki Weintraub w styczniu 1917 roku i jak Esterka stała się wychowawczynią‎ "Panną‎ Esterką‎" w Domu Sierot gdzie poprzednio była wychowanką‎. Między wierszami można wyczuć że Panna Stefa która razem z Korczakiem traktowali Esterkę jako własne dziecko, oskarża siebie o śmierć Esterki. Bo właśnie podczas nieobecności p. Stefy tyfus plamisty zawitał do Domu Sierot. 

Jakie dokładnie były kontakty miedzy p. Stefa a sierocincem w Łodzi. Czy to była placówka "Dom Sierot" Łódzkiego Żydowskiego Towarzystwa Opieki nad Sierotami który był prowadzony wg. zasad panujących u Korczaka? W ich regulaminie czytamy "Wszystkie dzieci począwszy od najmłodszych lat – winny być przetworzone na pracowników, z których każde, zależnie od wieku, zasobu sił, jakości i stopnia uzdolnienia i chęci, powinno mieć obowiązek współpracy we wspólnej tej dużej rodzinie”. ****
Wydaje mnie sie jednak że to była inna placówka albowiem Dom Sierot Łódzkiego Żydowskiego Towarzystwa Opieki nad Sierotami miał w tym okresie prawie 20 osób personelu na 170 dzieci. 

We wspomnianym pamiętniku pod datą 7 stycznia 1918 roku jest wypowiedz panny Stefy o sierocincu w Łodzi i komentarz piszącej wychowanki, „Dziewczynki numer 56”:
-     Tak, moi drodzy. Zastałam tam wielki nieporządek. Dzieci są rozdokazywane i nie uznają higieny, ścierki do kurzu leżą pod łóżkiem, aby nie trzeba było ich jutro szukać kości od mięsa chowa się pod poduszki, a kubeł który trzeba znieść z drugiego na pierwsze piętro kopie się noga, i w ten sposób kubeł sam zjeżdża na swoje miejsce...
    Czuliśmy jednak, ze p. Stefa ma coś zupełnie innego na myśli, ze napewno powie także o porządkach, jakie panowały podczas jej nieobecności. I o tem najgorszem: że dzieci nie słuchały p. Esterki.

Moje jedyne wytłumaczenie "nieobecności panny Stefy" w tak krytycznym okresie to (podobna) postawa Korczaka w lutym 1942 roku. ‎Możliwe że opisany ‎internat‎ ‎dla‎ ‎sierot, w Łodzi był w podobnej sytuacji jak Główny Dom Schronienia na Dzielnej 39 w okresie Getta Warszawskiego. Wtedy Korczak, pozostając dyrektorem Domu Sierot przy ul. Siennej/Śliskiej, chciał dopomóc także dzieciom w Głównym Domu Schronienia na Dzielnej i przeniósł się na Dzielna. Liczba dzieci dochodziła tam do 500, a śmiertelność wśród nich była bardzo wysoka. Chociaż kwalifikacje Janusza Korczaka były powszechnie znane, musiał złożyć formalne podanie do Judenratu - Rady Żydowskiej. Korczak potraktował jako pretekst do spisania swojego życiorysu, określanego teraz jako testament. Placówka przy ul. Dzielnej 39 uchodziła za "umieralnię dzieci”.

Pózniejszy wpis wychowanki, „Dziewczynki numer 56”:
‎Czułam,‎ ‎że‎ ‎wybuchnę‎ ‎płaczem,‎ ‎ale‎ ‎na‎ ‎myśl‎ ‎o‎ ‎tem,
że‎ ‎przebudzę‎ ‎p.‎ ‎Esterkę,‎ ‎która‎ ‎napewno‎ ‎się‎ ‎przestra
szy,‎ ‎zlazłam‎ ‎cichutko‎ ‎z‎ ‎drabinki.
Wiem‎ ‎już‎ ‎teraz‎ ‎napewno:‎ ‎p.‎ ‎Esterka‎ ‎jest‎ ‎ciężko
chora.
13‎ ‎lutego 1918:‎ ‎Przyszła‎ ‎doktorka‎ ‎Gutman.‎ ‎Powiedzia
ła,‎ ‎że‎ ‎p.‎ ‎Esterka‎ ‎ma‎ ‎tyfus.‎ ‎Nie‎ ‎wolno‎ ‎mi‎ ‎już‎ ‎sprzątać,
korytarza.‎ ‎P.‎ ‎Stefa‎ ‎sama‎ ‎ścięła‎ ‎p.‎ ‎Esterce‎ ‎włosy‎ ‎i‎ ‎za
dzwoniła‎ ‎do‎ ‎szpitala.
Akurat‎ ‎wśród‎ ‎lekcji‎ ‎dał‎ ‎się‎ ‎słyszeć‎ ‎turkot.‎ ‎To
przyjechała‎ ‎karetka‎ ‎tyfusowa‎ ‎po‎ ‎p.‎ ‎Esterkę.‎ ‎P.‎ ‎Stefa
czemprędzej‎ ‎opuściła‎ ‎klasę,‎ ‎a‎ ‎my‎ ‎stanęliśmy‎ ‎przy‎ ‎ok-
nie.‎ ‎W‎ ‎kwadrans‎ ‎potem‎ ‎zauważyliśmy‎ ‎dwóch‎ ‎panów
w‎ ‎białych‎ ‎fartuchach,‎ ‎jak‎ ‎na‎ ‎krześle‎ ‎zanosili‎ ‎p-‎ ‎Esterkę
do‎ ‎karetki.                
Twarz‎ ‎miała‎ ‎bladą,‎ ‎oczy‎ ‎smutne,‎ ‎a‎ ‎taka‎ ‎była
drobna‎ ‎na‎ ‎tem‎ ‎krześle,‎ ‎jak‎ ‎mała‎ ‎dziewczynka.‎ ‎Spoj-
rzała‎ ‎w‎ ‎nasze‎ ‎okna.‎ ‎Czy‎ ‎to‎ ‎Twoje‎ ‎ostatnie‎ ‎spojrzenie,
kochana‎ ‎panno‎ ‎Esterko?‎ ‎_‎ ‎.‎ ‎.
17‎ ‎lutego:‎ ‎P.‎ ‎Stefa‎ ‎prawie‎ ‎całemi‎ ‎dniami‎ ‎siedzi
u‎ ‎p.‎ ‎Esterki‎ ‎w‎ ‎szpitalu.‎ ‎Doktorzy‎ ‎nie‎ ‎pozwalają‎ ‎jej
przychodzić,‎ ‎aby‎ ‎się‎ ‎me‎ ‎zaraziła,‎ ‎ale‎ ‎p.‎ ‎Stefa‎ ‎głucha
jest‎ ‎na‎ ‎wszystko.‎ ‎Obcięła‎ ‎tylko‎ ‎włosy,‎ ‎aby‎ ‎łatwiej‎ ‎by
ło‎ ‎utrzymać‎ ‎głowę‎ ‎w‎ ‎czystości.
W‎ ‎pokoju‎ ‎p.‎ ‎Esterki‎ ‎nocuje‎ ‎Rózia‎ ‎K.‎ ‎Ona‎ ‎choro
wała‎ ‎już‎ ‎na‎ ‎tyfus‎ ‎i‎ ‎chce‎ ‎w‎ ‎przyszłości‎ ‎zostać‎ ‎pielęg
niarką,‎ ‎więc‎ ‎czuwa‎ ‎teraz‎ ‎razem‎ ‎z‎ ‎p.‎ ‎Stefą‎ ‎w‎ ‎szpitalu
P.‎ ‎Stefa‎ ‎codzień‎ ‎przynosi‎ ‎nam‎ ‎wieści‎ ‎ze‎ ‎szpita
la.‎ ‎jest‎ ‎niedobrze.‎ ‎Gorączka‎ ‎nie‎ ‎opada.‎ ‎P-‎ ‎Esterka‎ ‎me
wraca‎ ‎do‎ ‎przytomności-‎ ‎.‎ ‎.
Gdy‎ ‎nam‎ ‎ranem‎ ‎o.‎ ‎Stefa‎ ‎wchodzi‎ ‎do‎ ‎sypialni,‎ ‎y
powiedzieć‎ ‎nam‎ ‎„dzień‎ ‎dobry",‎ ‎patrzę‎ ‎na‎ ‎jej‎ ‎a‎ ‎ą
twarz‎ ‎z‎ ‎trwogą.‎ 
26‎ ‎lutego 1918:‎ ‎O‎ ‎szóstej‎ ‎rano,‎ ‎gdy‎ ‎tylko‎ ‎rozległ‎ ‎się
budzik,‎ ‎zjawiła‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎sypialni‎ ‎p.‎ ‎Stefa‎ ‎z‎ ‎chusteczka
przy‎ ‎oczach:
—‎ ‎Panna‎ ‎Esterka‎ ‎umarła...
I‎ ‎z‎ ‎płaczem‎ ‎weszła‎ ‎do‎ ‎swego‎ ‎pokoju.‎ ‎Zrobiło‎ ‎się
cicho,‎ ‎potem‎ ‎dały‎ ‎się‎ ‎słyszeć‎ ‎szlochy‎ ‎z‎ ‎kąta‎ ‎sypialni,
Temu‎ ‎szlochowi‎ ‎zawtórował‎ ‎płacz‎  A w‎ ‎kon-
cu‎ ‎cał‎a‎ ‎sypialnia,‎ ‎58‎ ‎dziewczynek‎ ‎łkał‎o.‎ ‎Jedne‎ ‎wtuliły
twarz ‎w‎ ‎poduszkę‎‎:‎ ‎pozwalały‎ ‎tak‎ ‎łzom‎ ‎płynąc,‎ ‎a‎ ‎nie-
które‎ ‎głośno‎ ‎zawodziły.‎

Wilczyńska w liście do Fejgi Lifszyc, mieszkającej w Palestynie pisze w 1925 roku: „Wspominam, czytając Pani list, pierwsze miesiące (13 lat temu), kiedy dr Goldszmit (Janusz Korczak) pojechał nas wojnę. Ciężko było zostać samej – prawda, warunki pracy były sto razy lepsze niż u Was, ale sto razy większa odpowiedzialność za to, aby nie popsuć tego co, co stworzył mądry nauczyciel. A potem ciężkie lata: wojna, głód, Niemcy, tyfus, świerzb, grzybek, a ja sama. Bóg mi pomógł nie rzucić tego.” Towarzystwo „Pomoc dla Sierot” w swoim "Sprawozdaniu" odnotowuje: „Naczelny kierunek wychowawczy spoczywał […] – z powodu wciąż trwającej nieobecności naszego doktora Goldszmita (Janusza Korczaka) – wyłącznie w dzielnych rękach panny Stefanii Wilczyńskiej”.

Mały Przegląd, 13 października 1933.

 
Mały Przegląd, 13 października 1933.


Inne wpisy wychowanki, „Dziewczynki numer 56”z 1917 roku wydrukowane w Małym Przeglądzie, 13 października 1933, pt. O choince na cmentarzu żydowskim.

13‎ ‎sierpnia 1917.‎ ‎Głód‎ ‎doprowadza‎ ‎ludzi‎ ‎do‎ ‎strasznych
rzeczy.
P.‎ ‎Esterka‎ ‎ma‎ ‎słabe‎ ‎serce‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎może‎ ‎się‎ ‎pochwa-
lić‎ ‎dobrem‎ ‎zdrowiem.‎ ‎Z‎ ‎polecenia‎ ‎p.‎ ‎Stefy‎ ‎dyżurna
wkłada‎ ‎do‎ ‎jedzenia‎ ‎p.‎ ‎Esterki‎ ‎więcej‎ ‎masła,‎ ‎podaje
jej‎ ‎częściej‎ ‎mięso‎ ‎i‎ ‎gotuje‎ ‎kluski‎ ‎z‎ ‎pszennej‎ ‎mąki.
Dzieci,‎ ‎szczególnie‎ ‎chłopcy,‎ ‎widzą‎ ‎to‎ ‎i‎ ‎zazdro-
szczą.‎ ‎Bo‎ ‎oni‎ ‎dostają‎ ‎kapustę,‎ ‎buraki,‎ ‎czarną‎ ‎kaszę
i‎ ‎rzadką‎ ‎zupę,‎ ‎a‎ ‎p.‎ ‎Esterka‎ ‎dostaje‎ ‎białe‎ ‎kluseczki...
—‎ ‎Oho,‎ ‎idą‎ ‎już‎ ‎białe‎ ‎kluseczki‎ ‎—‎ ‎mruczą‎ ‎pod
nosem,‎ ‎gdy‎ ‎dyżurna‎ ‎zjawia‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎tacą.
Albo‎ ‎już‎ ‎po prostu,‎ ‎zamiast‎ ‎nazywać‎ ‎pannę
Esterkę‎ ‎po‎ ‎imieniu,‎ ‎mówią: "Białe‎ ‎kluseczki"...

 
26‎ ‎października 1917:‎ ‎Istnieje‎ ‎w‎ ‎ Łodzi ‎taki‎ ‎sam‎ ‎inter-
nat‎ ‎dla‎ ‎sierot,‎ ‎jak‎ ‎nasz-‎ ‎Tylko‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎internacie
niema‎ ‎takiej‎ ‎p.‎ ‎Stefy,‎ ‎p.‎ ‎Esterki,‎ ‎ani‎ ‎tych‎ ‎dwóch‎ ‎dok
torów,‎ ‎którzy‎ ‎chociaż‎ ‎z daleka,‎ ‎ale‎ ‎czuwają‎ ‎nad‎ ‎na-
szym‎ ‎domem.‎ ‎Tamtym‎ ‎dzieciom‎ ‎jest‎ ‎bardzo‎ ‎zle,‎ ‎bo
nie‎ ‎maja‎ ‎żadnej‎ ‎przyzwoitej‎ ‎opieki.
Więc‎ ‎p.‎ ‎Stefa‎ ‎pojechała‎ ‎do‎ ‎tych‎ ‎dzieci,‎ ‎aby‎ ‎tam
zaprowadzić‎ ‎porządek.‎ ‎Dom‎ ‎zostawiła‎ ‎pod‎ ‎opiekę
p.‎ ‎Esterki,‎ ‎która‎ ‎jest‎ ‎teraz‎ ‎najważniejszą‎ ‎osobą.
Dzieci‎ ‎łódzkie‎ ‎przysyłają‎ ‎do‎ ‎nas‎ ‎listy‎ ‎i‎ ‎chcą‎ ‎się
poznać‎ ‎listownie‎ ‎ze‎ ‎swoimi‎ ‎imiennikami‎ ‎lub‎ ‎imien-
niczkami.‎ ‎Ta‎ ‎wymiana‎ ‎korespondencji‎ ‎jest‎ ‎bardzo‎ ‎mi
ła.‎ ‎Chętnie‎ ‎pisujemy‎ ‎listy,‎ ‎aby‎ ‎czemś‎ ‎zapełnić‎ ‎czas.
,,,
...

Tymczasem‎ ‎p.‎ ‎Stefa‎ ‎jest‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎Łodzi‎ ‎dwa‎ ‎mie-
siące.‎ ‎U‎ ‎nas‎ ‎wszystko‎ ‎idzie‎ ‎zwykłym‎ ‎trybem.‎ ‎P.‎ ‎Ester-
ka‎ ‎doskonale‎ ‎sobie‎ ‎radzi,‎ ‎a‎ ‎dzieci‎ ‎słuchają‎ ‎jej,‎ ‎jak‎ ‎sa-
mej‎ ‎p.‎ ‎Stefy.



XXV lat działalności Towarzystwa "Pomoc dla Sierot": 1908-1933
Sprawozdanie strona 24, o kresie I Wojny światowej.

Tak‎ ‎wygląda‎ ‎w‎ ‎najogólniejszych‎ ‎zarysach‎ ‎system‎ ‎wychowawczy,
według‎ ‎którego‎ ‎w‎ ‎murach‎ ‎nowowzniesionego‎ ‎Domu‎ ‎Sierot‎ ‎wychowały
się‎ ‎setki‎ ‎dzieci,‎ ‎wydarte‎ ‎nędzy,‎ ‎głodowi,‎ ‎a‎ ‎nierzadko‎ ‎występkowi‎ ‎lub
śmierci.
Tego‎ ‎obywatelskiego‎ ‎dzieła‎ ‎wychowania‎ ‎pokoleń‎ ‎ludzi‎ ‎uczciwych
i‎ ‎świadomych‎ ‎swych‎ ‎celów‎ ‎życiowych,‎ ‎nie‎ ‎była‎ ‎w‎ ‎stanie‎ ‎przerwać‎ ‎na
wet‎ ‎niszczycielska‎ ‎wojna,‎ ‎aczkolwiek‎ ‎wybuch‎ ‎jej‎ ‎dotkliwie‎ ‎dał‎ ‎się‎ ‎we
znaki‎ ‎Instytucji,‎ ‎żyjącej‎ ‎ze‎ ‎składek‎ ‎i‎ ‎ofiar.‎ ‎Już‎ ‎w‎ ‎pierwszym‎ ‎roku‎ ‎woj
ny‎ ‎składki‎ ‎zmalały‎ ‎do‎ ‎połowy,‎ ‎a‎ ‎do‎ ‎kłopotów‎ ‎materjalnych‎ ‎przyłączyły
się‎ ‎i‎ ‎moralne.‎ ‎„Pan‎ ‎doktór”‎ ‎musiał‎ ‎wyruszyć‎ ‎na‎ ‎front.‎ ‎I‎ ‎tylko,‎ ‎dzięki
niestrudzonej‎ ‎pracy‎ ‎„panny‎ ‎Stefy",‎ ‎udało‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Domu‎ ‎Sierot‎ ‎wszystko
tak,‎ ‎jak‎ ‎było,‎ ‎zachować‎ ‎do‎ ‎jego‎ ‎powrotu.
A‎ ‎niedługo‎ ‎potem‎ ‎i‎ ‎zasłużony‎ ‎Prezes‎ ‎Zarządu,‎ ‎wielki‎ ‎jałmużnik
Towarzystwa,‎ ‎dr.‎ ‎Eliasberg‎ ‎wezwany‎ ‎zostaje‎ ‎na‎ ‎wojnę,‎ ‎wobec‎ ‎czego
cały‎ ‎ciężar‎ ‎trudów‎ ‎finansowych‎ ‎spada‎ ‎na‎ ‎dotkliwie‎ ‎uszczuplony‎ ‎Zarząd.
Mimo‎ ‎to‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1914‎ ‎mury‎ ‎Domu‎ ‎Sierot‎ ‎chronią‎ ‎180‎ ‎dzieci,‎ ‎gdyż
ze‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎okoliczności‎ ‎wojenne,‎ ‎80‎ ‎dzieci—ofiar‎ ‎wojny,‎ ‎po‎ ‎nad
kontyngent‎ ‎otrzymuje‎ ‎opiekę‎ ‎półinternatową.
Na‎ ‎domiar‎ ‎złego,‎ ‎w‎ ‎roku‎ ‎1915‎ ‎wybucha‎ ‎w‎ ‎Warszawie‎ ‎epidemja
tyfusu‎ ‎plamistego.‎ ‎Wtedy‎ ‎to‎ ‎przybywa‎ ‎ze‎ ‎Szwajcarji‎ ‎dobrowolnie,‎ ‎rzu
cając‎ ‎posadę,‎ ‎b.‎ ‎wychowanka‎ ‎Towarzystwa,‎ ‎Esterka‎ ‎Weintraubówna**.
Przyjeżdża,‎ ‎aby‎ ‎w‎ ‎ciężkich‎ ‎dniach,‎ ‎jakie‎ ‎Dom‎ ‎Sierot‎ ‎przeżywa,‎ ‎nieść‎ ‎po
moc‎ ‎w‎ ‎pielęgnowaniu‎ ‎dzieci.‎ ‎Niestety,‎ ‎sama‎ ‎zaraża‎ ‎się‎ ‎tyfusem‎ ‎i‎ ‎pada
ofiarą‎ ‎choroby,‎ ‎którą‎ ‎zwalczać‎ ‎przyjechała.‎ ‎Umiera‎ ‎jak‎ ‎bohaterka‎ ‎na
stanowisku.‎ ‎Cześć‎ ‎jej‎ ‎pamięci!
Lata‎ ‎1916‎ ‎i‎ ‎1917,‎ ‎to‎ ‎lata‎ ‎walki‎ ‎o‎ ‎środki‎ ‎dla‎ ‎Towarzystwa,‎ ‎o‎ ‎wyży
wienie‎ ‎dzieci,‎ ‎to‎ ‎wreszcie‎ ‎są‎ ‎lata‎ ‎rozpaczliwej‎ ‎walki‎ ‎z‎ ‎brakiem‎ ‎aprowi
zacji,‎ ‎jaki‎ ‎Warszawa‎ ‎odczuwa.‎ ‎Ale‎ ‎mimo,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎miseczkach‎ ‎podczas
posiłków‎ ‎podaje‎ ‎się‎ ‎dzieciom‎ ‎„pęczak",‎ ‎zamiast‎ ‎dawnych‎ ‎pożywnych
zup‎ ‎i‎ ‎mięsa,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎ich‎ ‎kubkach‎ ‎z‎ ‎herbatą‎ ‎rzadkim‎ ‎gościem‎ ‎jest‎ ‎cukier,
Instytucja‎ ‎jednak‎ ‎trwa,‎ ‎nie‎ ‎zwężając‎ ‎zakresu‎ ‎swej‎ ‎działalności‎ ‎i‎ ‎nie
zmieniając‎ ‎nic‎ ‎ze‎ ‎swego‎ ‎wychowawczego‎ ‎programu.‎ ‎Tak,‎ ‎dzięki‎ ‎wiel
kim‎ ‎wysiłkom‎ ‎uszczuplonego‎ ‎Zarządu,‎ ‎przetrwaliśmy‎ ‎i‎ ‎ciężki‎ ‎okres
wojny.
XXV lat działalności Towarzystwa "Pomoc dla Sierot": 1908-1933
Sprawozdanie strona 24, o kresie I Wojny światowej.

W miesięczniku Zdrowie z lutego 1918 roku czytamy o tym okresie:
Epidemia znajduje się obecnie (rok 1917) u szczytu swego rozwoju, a może jeszcze będzie wzrastać, albowiem liczby zachorowań w ostatnich tygodniach dochodziły do niebywałych w dziejach miasta naszego cyfr, nawet do 570 zachorowań w ciągu jednego tygodnia. Od początku r. 1917 do 1 Listopada umarły na tyfus plamisty w Warszawie 983 osoby, do końca roku zapewne liczba zgonów wyniesie nie mniej, jak 1200.

O pierwszej "nieobecności" Korczaka z powodu powołania na front dowiadujemy się ze Sprawozdania Towarzystwa „Pomoc dla Sierot” za 1914 rok.
D-ra Goldszmita, jako lekarza, wypadki wojenne powołały na pole walki. Zdawano bowiem sobie doskonale sprawę, że dłuższa nieobecność D-ra Goldszmita kierownika i twórcy systemu wychowawczego Domu Sierot — mogłaby bardzo ujemnie wpłynąć na organizację i życie wewnętrzne ZaKładu. I kto wie, jakie mogłyby być tej przedłużającej się nieobecności następstwa, gdyby steru z rąk Dyrektora nie podjęła dzielnie Naczelna Kierowniczka, panna Stefanja Wilczyńska, która z całem poświęceniem i zrozumieniem kontynuuje dalej system i dzieło przez naszego D-ra Goldszmita stworzone i ukochane.


* Mały Przegląd: pismo dzieci i młodzieży: tygodniowy dodatek bezpłatny do nr 285 "Naszego Przeglądu" R.8, nr 41 (13 października 1933).
** ‎B.‎ ‎wychowanka‎ ‎Towarzystwa,‎ ‎Esterka‎ ‎Weintraubówna przyjeżdża w 1917 r, nie w 1915.‎ ‎
*** Panna Esterka‎ ‎Weintraubówna zmarła na tyfus plamisty w 1917 r.
**** Regulamin wewnętrzny Łódzkiego Żydowskiego Tow. Opieki nad Sierotami, 1916, s. 7.