Monday, January 13, 2025

Ulica Wolność (Zegarmistrzowska) nr. 14 i 16 - Korczak - Nasz Dom - Dom Dziecka - Deportacja - Wielka Akcja - Harry Kaliszer - Opiekunka grupy chłopców w Domu Dziecka zaczęła szukać pomocy w książkach Korczaka.



Ulica Wolność/Zegarmistrzowska nr. 14.



W czasie bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 roku zdecydowano ewakuować Nasz Dom na Bielanach na ulicę Wolność 14 na Woli. Do wybuchu wojny był tutaj dom noclegowy dla bezdomnych chłopców Towarzystwa Ognisk dla Młodzieży.
Ulica Wolność nr. 14. zaznaczona niebieska kropka po lewej stronie mapy.


Informacja CENTOS o Domu Dziecka przy ul. Wolność/Zegarmistrzowskiej 14. Również Gazeta Żydowska z 7 stycznia, 3/2, 6/3 i 21/2 pisała o Domu Dziecka.

Rok 1939
W czasie bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 roku zdecydowano ewakuować Nasz Dom na Bielanach na ulicę Zegarmistrzowską/Wolność 14 na Woli. Do wybuchu wojny był tutaj dom noclegowy dla bezdomnych chłopców Towarzystwa Ognisk dla Młodzieży. Kapitulacja Warszawy została podpisana 28 września a 2 października 1939 roku wróciły dzieci na piechotą z ulicy Wolność 14 z powrotem na Bielany do „Naszego Domu”. W „Naszym Domu” działał tam jeszcze szpital wojskowy.
Janusz Korczak podczas całej kampanii wrześniowej i oblezenia Warszawy zajmował się nie tylko dziecmi Domu Sierot ale również wychowankami i personelem Naszego Domu którego głównym problemem po przeprowadzce na ulicę Zegarmistrzowską/Wolność 14 na Woli było zaprowiantowanie. (tutaj poprzedni tekst)

Rok 1942-43
Harry Kaliszer był zastępcą kierownika Domu Dziecka przy ul. Wolność 14 (16). Dzięki niemu (tak twierdzi Rachela Kleiner w swojej Relacji nr. 301-6597) poprawiły się znacznie warunki bytowe dzieci. Na gołe wcześniej prycze przyniesiono sienniki i prześcieradła, wprowadzono dietę i porządek dzienny. W marcu 1942 r. dzień zaczynał się od gimnastyki. 
Gdy dzieci zostały podzielone na grupę dziewczynek i chłopców, Rachela Kleiner została opiekunką grupy chłopców w Domu Dziecka. By podołać problemom zaczęła szukać pomocy w książkach Korczaka.

Harry należał do komórki PPR utworzonej w Domu, tzw. "piątki". Kiedy zaczęły dochodzić wiadomości o wysiedleniu Żydów z getta, usiłował przekształcić Dom w fabrykę, mając nadzieję, że Niemcy oszczędzą pracujących. Do ciasnych pomieszczeń, na korytarze i klatki schodowe wstawiają strugi, piły, deski itp. Nic to nie pomogło.

Harry Kaliszer był zastępcą kierownika Domu Dziecka, Marka Goldkorna, przy ul. Wolność 14 (16). Wychowanek Domu Sierot Korczaka w latach 1920-1927. Był pierwszym stałym korespondentem "Małego Przeglądu", na użytek którego został z Herszka reporterem Harrym. /1927 r, "Mały Przegląd" nr 41 -"Pmiętnik reportera. Próba"/. Jako szesnastolatek przemierzył na gapę Europę do wybrzeży Afryki, był w Palestynie i w Syrii. Żonaty z Różą. 
Na przełomie 1941 i 1942 Harry pracował w Pogotowiu Opiekuńczym dla Żebrzących dzieci ulicy przy ul. Wolność/Zegarmistrzowskiej.  Zorganizował tam zakład stolarski, co miało zabezpieczyć wychowanków i personel przed deportacją. Później pracował w szopach na Wolskiej i Okopowej. W getcie otworzył na dachu ośmiopiętrowego domu, w którym mieszkał, płatną plażę. Po jakimś czasie robiło się gorąco od blaszanego dachu. Wtedy przynosił kilka wiader wody, którą polewał opalających się ludzi (wiosna do lipca 1942 r.). Uniknął wywózki w 1942 r., próbował dostać się do partyzantki. Nie udało się. Uwierzył niemieckiej obietnicy, że Żydzi-obcokrajowcy będą mogli wrócić do swoich krajów, i kupił dla siebie i żony paszporty brazylijskie. Harry i Różyczka zginęli wraz z resztą "obcokrajowców" w niemieckich obozach śmierci /sprawa "Hotelu Polskiego" - czekało w nim na wyjazd ok. 1000 Żydów/.

25 marca 1942 r. Korczak pisze do Harry´ego gdzie zapewnia o o swojej przyjaźni, miłości, i z uznaniem pisze o zmianach na korzyść w osobowości Harry´ego. Pisze, że na starość ceni przyjaciół jeszcze bardziej: czuje się osamotniony, nowych bliskich już mu nie przybywa. Pisze o "najbliższej przyszłości".*


 Z Gazety ‎Żydowskiej, nr 3, 7 stycznia 1942‎:

Opieka‎ ‎nad‎ ‎dzieckiem‎ ‎na‎ ‎drodze‎ ‎rozwoju
3‎ ‎nowe,‎ ‎wielkie‎ ‎Domy‎ ‎Sierót

„Miesiąc‎ ‎Dziecka"‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1941‎ ‎był‎ ‎niewątpliwie‎ ‎pun
ktem‎ ‎przełomowym‎ ‎w‎ ‎dziedzinie‎ ‎opieki‎ ‎nad‎ ‎dziećmi
i‎ ‎sierotami.‎ ‎Dzięki‎ ‎tej‎ ‎niezwykle‎ ‎rozległej‎ ‎i‎ ‎poważnej
akcji‎ ‎społecznej‎ ‎udało‎ ‎się‎ ‎zmobilizować‎ ‎zarówno‎ ‎dość
pokaźne‎ ‎fundusze‎ ‎jak‎ ‎i‎ ‎skoncentrować‎ ‎zainteresowanie
szerokich‎ ‎kół‎ ‎społecznych‎ ‎dla‎ ‎sprawy‎ ‎dziecka‎ ‎żydow
skiego.‎ ‎Dzięki‎ ‎tej‎ ‎akcji‎ ‎wypłacił‎ ‎już‎ ‎„Centos"‎ ‎sto
sunkowo‎ ‎znaczne‎ ‎sumy‎ ‎wszystkim‎ ‎zakładom‎ ‎opiekuń
czym‎ ‎na‎ ‎zaopatrzenie‎ ‎zimowe,‎ ‎na‎ ‎najniezbędniejsze‎ ‎in
westycje‎ ‎oraz‎ ‎na‎ ‎zakup‎ ‎odzieży‎ ‎i‎ ‎dodatkowych‎ ‎produ
któw.‎ ‎Dzięki‎ ‎wpływom‎ ‎z‎ ‎„Miesiąca‎ ‎Dziecka"‎ ‎utworzo
ny‎ ‎już‎ ‎został‎ ‎szereg‎ ‎półinternatów‎ ‎i‎ ‎Izb‎ ‎Zatrzymań‎ ‎oraz
jeden‎ ‎internat‎ ‎(przy‎ ‎ul.‎ ‎Twardej‎ ‎35)‎ ‎dla‎ ‎ok.‎ ‎100‎ ‎dzieci.
W‎ ‎chwili‎ ‎obecnej‎ ‎przystępuje‎ ‎„Centos"‎ ‎do‎ ‎realiza
cji‎ ‎głównego‎ ‎zadania‎ ‎Akcji,‎ ‎do‎ ‎zorganizowania‎ ‎nowych,
dużych‎ ‎Domów‎ ‎Sierot.‎ ‎Dzięki‎ ‎interwencjom‎ ‎„Centos’u"
Biuro‎ ‎Kwaterunkowe‎ ‎przy‎ ‎Radzie‎ ‎Żydowskiej‎ ‎przyznało
„Centos’owi"‎ ‎dom‎ ‎przy‎ ‎ul.‎ ‎Zegarmistrzowskiej‎ ‎(Wol
ność)‎ ‎Nr‎ ‎14,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎znajdował‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎nie‎ ‎dawna
internat‎ ‎dla‎ ‎dzieci‎ ‎polskich‎ ‎(„Pogotowie‎ ‎Opiekuńcze").
Poza‎ ‎tym‎ ‎przyznana‎ ‎została‎ ‎„Centos’owi"‎ ‎część‎ ‎budynku
przy‎ ‎ul.‎ ‎Zegarmistrzowskiej‎ ‎Nr‎ ‎16/18,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎po‎¬
przednio‎ ‎znajdował‎ ‎się‎ ‎polski‎ ‎internat‎ ‎dla‎ ‎chłopców.‎ ‎—
W‎ ‎obu‎ ‎budynkach,‎ ‎zajmujących‎ ‎przeszło‎ ‎100‎ ‎sal‎ ‎i‎ ‎izb,
zamierza‎ ‎„Centos"‎ ‎zorganizować‎ ‎wielkie‎ ‎Domy‎ ‎Sierot,
w‎ ‎których‎ ‎będzie‎ ‎można‎ ‎dać‎ ‎schronienie‎ ‎około‎ ‎800‎ ‎dzie
ciom.‎ ‎Plany‎ ‎organizacyjne‎ ‎obu‎ ‎zakładów‎ ‎zostały‎ ‎już
przygotowane.‎ ‎Obecnie‎ ‎„Centos"‎ ‎przystępuje‎ ‎do‎ ‎ich
realizacji.
Jednocześnie‎ ‎dzięki‎ ‎wpływom‎ ‎z‎ ‎„Miesiąca‎ ‎Dziecka",
zostaje‎ ‎utworzony‎ ‎nowy,‎ ‎duży‎ ‎internat‎ ‎przy‎ ‎ul.‎ ‎Dziel
nej‎ ‎61,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎znajdzie‎ ‎opiekę‎ ‎przeszło‎ ‎300‎ ‎dzieci.
Internat‎ ‎ten‎ ‎zostaje‎ ‎zorganizowany‎ ‎przez‎ ‎specjalny
patronat‎ ‎społeczny‎ ‎przy‎ ‎współudziale‎ ‎„Centos’u"‎ ‎i‎ ‎Za
kładu‎ ‎Zaopatrywania.‎ ‎Prezesem‎ ‎tego‎ ‎ogromnie‎ ‎aktyw
nego‎ ‎i‎ ‎ofiarnego‎ ‎patronatu‎ ‎jest‎ ‎p.‎ ‎Prez.‎ ‎A.‎ ‎Gepner.‎ ‎—
Zakład‎ ‎ten,‎ ‎noszący‎ ‎symboliczną‎ ‎nazwę‎ ‎„Dobra‎ ‎Wola"
będzie‎ ‎przeznaczony‎ ‎głównie‎ ‎dla‎ ‎bezdomnych‎ ‎„dzieci
ulicy".‎ ‎Lokal‎ ‎(4-piętrowy)‎ ‎tego‎ ‎zakładu‎ ‎jest‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎du
żej‎ ‎mierze‎ ‎wyremontowany‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎pierwszych‎ ‎dniach‎ ‎sty
cznia‎ ‎1942‎ ‎r.‎ ‎zostanie‎ ‎on‎ ‎oddany‎ ‎do‎ ‎użytku‎ ‎dzieci.
W‎ ‎trzech‎ ‎nowych‎ ‎zakładach‎ ‎znajdzie‎ ‎dom,‎ ‎schronie
nie‎ ‎i‎ ‎serdeczną,‎ ‎pieczołowitą‎ ‎opiekę‎ ‎przeszło
1‎ ‎sierot‎ ‎i‎ ‎dzieci‎ ‎opuszczonych.

Harry Kaliszer (w okularach po lewej), Janusz Korczak i Chaim Bursztyn na słonecznej (parzystej) stronie Marszałkowskiej (tu nr. 120). Jedyna znana fotografia Korczaka na ulicach Warszawy.



Harry Kaliszer (w okularach z lewej) i Janusz Korczak.



Gazeta Żydowska R. 3, nr 32 (15 marca 1942).

                                25 marca 1942
Kochany Harry!
Czuję, że masz żal do mnie. Sądzisz mylnie, że ochłódł mój życzliwy do Ciebie stosunek. – Może i Różyczka myśli, że zmieniłem się, a nie wiesz dlaczego. Oboje jesteście w błędzie – bliscy i drodzy, jak dawniej. W moim wieku ceni się przyjaciół bardziej jeszcze – ubywają, coraz ich mniej, coraz wokoło boleśniejszy luz i pustka; nowych nie przybywa. Zmienił się Twój do mnie stosunek i moja przyjaźń inna teraz, ale bynajmniej nie mniejsza. Tylko Ty inny jesteś już: wyrosłeś, spoważniałeś duchowo, zmężniałeś. Jak określić Twój dawny pogląd na życie? – Bawiło Ciebie. Było śmieszne i śmieszni byli ludzie. – Jest komizm nawet w łajdactwie, nawet w zbrodniach. Ciekawy życia i ludzi, spostrzegawczy, krytyczny – czynny i towarzyski – widziałeś wiele i wielu, ostro, przenikliwie; reagowałeś żywo i wbrew woli z humorem. – Przebaczali Ci, pozwalali – może nawet prowokowali: byłeś im potrzebny jak ostra przyprawa do jałowej bądź co bądź paszy. – Ambitny „psotnik”, pozwalałeś sobie na wiele. Sprawiało Ci zadowolenie, że boją się, a jednak chętnie widzą – krzywią się, śmiejąc się zarazem. Unikałeś wszystkiego, co dotkliwie boli – siłę Twoją widziałeś w tym, co było dowodem słabości, braku odporności i hartu.
Nagle trzeźwym wzrokiem spojrzałeś i dostrzegłeś, co dzieje się wokoło; zbudziłeś się z chłopięcego snu; dłużej bronić się i odżegnywać się od prawdy, okrutnej prawdy – mogłeś tylko za cenę tchórzostwa i nieuczciwości. Jesteś odważny i prawy. Był moment, kiedy zachowując jeszcze zewnętrzne pozory kapryśnego chłopaczka i złośliwego lekkoducha – stałeś się mężczyzną, który rozumie i własną współodpowiedzialność. Żebrak przestał być komiczny, a szubrawiec ucieszny. – Nadąsanie i łatwa krytyka stała Ci się niegodnym szukaniem wygodnej odpowiedzi na ogólne pytanie: co robić – co mamy robić my – Ty i Różyczka – ja i inni bliscy. Można by to nazwać nagłym wyrzutem sumienia i chęcią jego zbudzenia. Praca Twoja jest drobna w porównaniu z tym, co jest do zrobienia i co byś pragnął zrobić, ale wielka w obliczu tego, co leży odłogiem i czeka, co zbiera żniwo śmierci i cierpień bez miary. Uważaj swoją pracę za egzamin i szczebel. Nie próbuj przeskoczyć sam siebie przed czasem. Zanim kurtyna zapadnie – potrzebna będzie Twoja młodość, energia i siły. – Niedługo czekać będziesz na nowe wezwanie i nowe zadania. Prawda, że mogę liczyć na Ciebie i na Was jako na bardzo bliskich, dojrzałych towarzyszy broni? Męski, żołnierski uścisk ręki Tobie i Różyczce.

W liście mowa i o żonie Harrego, Róży.

Gazeta Żydowska 1942 7 stycznia 1942 3/2, 6/3, III 21/2,