Nowe arabeski na starym świeczniku. niewinny tytuł, niby Chanukowy!
Najpierw opis "starych czasów i pogromów, okres zanim Polska uzyskała na nowo niepodległość.
Następnie okres współczesny, tamtejszy, czyli międzywojenny.
Ale czuć jak "powojenny" również!
************************************
I
Reb Jankiel chce uzmysłowić
sobie, jak Moniek będzie kiedyś
wspominał jego obraz. Lisia
czapka, łysiejąca broda i zmarszczki.
Sieć zmarszczek, poplątanych w
misterne arabeski świecznika.
Może wspomni tę menorę.
Reb Jankiel pamięta doskonale,
jak królowała ona na
świątecznym stole. Obrus był
wtedy biały, jak ośnieżone grudniem
pole, później, podczas tej
strasznej nocy pogromu.
Ojciec był arendarzem gdzieś
w Mohylewskiej gubernji. Było
to już z pięćdziesiąt, sześćdziesiąt
lat temu. Chodziły wtedy głu-
che pogłoski o jakimś pogromie
w okolicy. Biją żydów. Podobno
tu i tam rozbijały się bandy, czar
ne sotnie, mordując i rabując.
Podobno...
Karczma już była zamknięta.
Ojciec w czarnej mycce na głowie
zapalał oliwę w dzbanuszkach
menory, Dziewiąty trysnął
właśnie czerwonym pionowym
stożkiem ognia. Przy stole siedział
młody Jankiel, matka, dwie
siostry. Piętnaście i osiemnaście lat.
Sara i Rachel.
Na dole zatupotały czyjeś kroki.
Jakieś głosy,
Głośny krzyk: żydzie otwieraj!
Rysunek Haliny z ulicy Prostej. Żydowski świecznik chanukowy z polskim orłem |
wysuszone, jak pergamin ręce.
Po raz drugi przeżywa tę noc.
Straszną noc. Noc pogromu.
************************
II
...Heniek wraca z wykładu na
„Politbudzie". Spieszy się. Dziś
Chanuka. Trzeba jeszcze kupić
świeczki. W kieszeni brzęczą
dwa dreidełe. Dla Szlamka i Surci.
śliczne, nowiutkie.
W ogrodzie leży biały śnieg.
Sypki grudniowy śnieg pokrywa
gałązki drzew i krzewów,
śnieg skrzypi pod butami. W
kieszeni pobrzękują dreidełe.
Dlaczego te ulice są takie
ciemne. Aż niemiło przechodzić
przez nie o zmroku. Jak dobrze,
że jeszcze dwie przecznice, pięć
minut w mydłami i będę w domu.
Szlamek i Surcia już pewnie
czekają.
Szlamek chodzi do piątego od
dział szkoły powszechnej. Jest
pierwszym uczniem. No pewnie
— mój brat. A Surcia pójdzie do
szkoły dopiero na przyszłą jesień.
Właściwie powinna chodzić
do szkoły już w tym roku, ale
nie było miejsca. Za to na przyszły
rok pójdzie odrazu do drugiego
oddziału. Już on ją przygotuje..
Myśli ścielą się dziwnie miękko
— Szlamek — Surcia...
Słowo pada, jak obelga: żydzie!
Przez ułamek sekundy widzi
ich. Cała zgraja, dziesięciu może,
w studenckich czapkach,
masywne lagi w dłoniach.
Cios kastetu trzasnął o czaszkę i
ogłuszył. Runął. Buty deformują
żebra. Ostre stalowe żyletki, o-
sadzone umiejętnie na końcach
lasek, rozcinają miękkie kleiste
ciało, masakrują twarz o nazbyt
żydowskim wyglądzie.
Cynowe bączki wysunęły się z
kieszeni. Czyjś ciężki but wtło-
czył je w grząski śnieg.
************************III
Napisanoby zato może o innej
matce dwóch synów. Jeden —
inżynier elektrotechniki, drugi
absolwent W S. H.; obaj dyplo-
mowani, rokujący świetne na-
dzieje młodzi ludzie nie mogli
znalezc pracy. I jeden musiał za
dzwonki u sąsiadów, drugi
„kocie łby" warszawskich bruków w
poszukiwaniu pracy. Obaj jej nie
znaleźli. Nie dlatego, że nie było
jej wogóle.
Często bywali już „prawie an
gażowani". Lecz gdy trzeba było
złożyć papiery, okazywało się, że
mają „nieczyste metryki". Bo
matka miała na imię Fajga, a ojciec
— Icek. I wtedy pan szef
oświadczał czem prędzej:
Bardzo mi przykro, lecz dane
miejsce zostało już obsadzone.
Znów rozpoczyna się mozolna
wędrówka.
Cóż z tego, gdy w papierach
nie mają... aryjskiej babki.
CUD ŚWIECZKI CHANUKOWEJKomedyjka(Izdebka biedna — komin —łóżko — stół — dwa stołki).
Dziewczynka I — (bawi sięlalką) — A czy ty wiesz laleczko, że dziś jest święto chanu-ka? — Chanuka, to bardzoważne święto. — Bardzo ważne święto. Musisz ubrać się wświąteczną sukienkę. — Jakdostanę nowe szmatki, to ciuszyję jeszcze ładniejszą su-kienkę. — (Ubiera lalkę).Trudno, moja laleczko, nie będziesz bogato ubrana: twojamamusia jest biedna, chociażbardzo ciebie kocha.— Chłopiec. — (wchodzi —kładzie torbę z książkami). —Esterki jeszcze niema?— Głodny jestem. — A ty ciągle z tąswoją lalką.— Dziewczynka II.--Och, pani nam opowiadała w szkole oChanuce; tak było ładnie (odkłada książki1).— Chłopiec — Co tam waszapani może wiedzieć o chanuce.Nam nauczyciel hebrajskiegoopowiadał.— Dziewczynka II. — A wła-śnie, że nasza pani wie, i lepiejopowiadała od twojego nauczyciela.
DZIEWCZYNKA I
CHŁOPIEC
Dziś się bajek nie opowiada, dziś jest Chanuka.
DZIEWCZYNKA II
No to co, że Chanuka?
ESTERKA
Dobrze – więc ułóżmy razem bajkę – jakąś taką z głowy. Będziemy tak sobie pomagali, jak przed chwilą opowiadaliście historię Makabeuszów.
DZIEWCZYNKA I
A czy to będzie prawdziwa bajka?
ESTERKA
Każda bajka jest trochę prawdziwa...
Więc ja zaczynam. W jednej ubogiej izdebce mieszkało troje dzieci. Opiekowała się nimi starsza siostra.
CHŁOPIEC
Która się nazywała Esterka.
ESTERKA
Te dzieci miały bogatego wuja, który nic nie chciał o nich wiedzieć.
DZIEWCZYNKA II
On mieszkał daleko.
ESTERKA
Mieszkał daleko i nie chciał pomóc sierotom.
DZIEWCZYNKA I
I o lalce nic nie chciał wiedzieć, i ta lalka nie miała nawet świątecznej sukienki.
ESTERKA
Ta starsza siostra zapisała dzieci do szkoły.
CHŁOPIEC
Ale tylko dwoje.
DZIEWCZYNKA II
Długo musiała stać w ogonku, zanim je wreszcie zapisała.
DZIEWCZYNKA I
Esterka chciała, żeby się one nie kłóciły.
Nie, tego nie potrzeba.
ESTERKA
Nie potrzeba. Niech będzie tak, że te dzieci się nie kłóciły. To były dobre i pilne dzieci.
CHŁOPIEC
Ale nie mogły się dobrze uczyć, bo były biedne.
ESTERKA
Nie miały dobrego pióra, nie miały oprawionych książek, nie miały tyle kajetów, ile było potrzeba.
DZIEWCZYNKA II
Często wychodziły do szkoły bez śniadania.
ESTERKA
Często wychodziły bez śniadania. Te dzieci miały bardzo starego dziadka, który mieszkał na wsi.
CHŁOPIEC
Mieszkał u cioci, bardzo biednej, a sam był niewidomy.
ESTERKA
Był niewidomy. A doktorzy mówili, że można zrobić operację, żeby znów widział. Ale to musiało bardzo drogo kosztować. Ten biedny dziaduś bardzo chciał przyjechać do swoich wnucząt, ale wiedział, że nic im pomóc nie może, więc siedział na wsi.
Cisza.
CHŁOPIEC
Dziaduś był bardzo uczony, nabożny.
DZIEWCZYNKA II
A ten wuj, który mieszkał daleko, ani się modlił, ani świeczek w dzień Chanuki nie zapalał.
ESTERKA
Razu pewnego kupił ten wuj bardzo drogą, całą srebrną lampkę chanukową. Tak on [!] przyszło mu do głowy, żeby kupić. Ciągle chodził do teatru i do iluzjonu (?), więc mu się już znudziło. Więc pomyślał sobie: będę w tym roku palił świeczki chanukowe, przypomnę sobie młode lata – i będzie mi przyjemnie.
DZIEWCZYNKA II
Ludzie bogaci ciągle tylko myślą o tym, żeby im było przyjemnie.
ESTERKA
Pewnego razu ten stary dziaduś zachorował. Ciocia, chociaż biedna, wezwała doktora. Doktor zaczął rozmawiać z dziadkiem, tak mówić o tym i owym, widzi, że starzec rozumny i nabożny, więc się zapytał: „Czy panu bardzo przeszkadza, że pan nie widzi, że pan jest niewidomy?”.
A dziaduś odpowiedział: „Tak Bóg chce”. A doktor się pyta: „No, a co pan chciałby jeszcze zobaczyć?”.
A dziaduś odpowiada: „Chciałbym jeszcze przed śmiercią zobaczyć...”. Zgadnijcie, co?
DZIEWCZYNKA II
Swoich wnuczków.
ESTERKA
A ty co powiesz?
CHŁOPIEC
To samo – a może ciocię – bo on mieszka u cioci?
ESTERKA
A ty co powiesz?
DZIEWCZYNKA I
Może jakieś ładne obrazki.
ESTERKA
Nie, dziadzio powiedział: „Chciałbym jeszcze raz jeden zobaczyć – świeczki chanukowe; takie ładne”.
A teraz zaczyna się bajka.
DZIEWCZYNKA I
Ale żeby to była cudowna bajka.
ESTERKA
Więc ten bogaty wuj, który mieszkał daleko, przypomniał sobie modlitwę, którą się zmawia przed zapaleniem świeczek chanukowych. Zebrała się cała rodzina i goście – różni panowie i panie.
DZIEWCZYNKA I
Pięknie ubrani.
ESTERKA
I czekają, co będzie. A on zapala – zapala, ale nie może zapalić świeczki chanukowej.
CHŁOPIEC
Wszyscy się dziwią.
DZIEWCZYNKA II
A on się pewnie zawstydził, że taki niezgrabny.
ESTERKA
Nie zawstydził się, a bardzo się przestraszył, bo co on chce zapalić, to świeczka mu się wykręca.
On w prawo, świeczka w lewo, on w lewo, świeczka w prawo.
CHŁOPIEC
Taki się cud stał.
ESTERKA
I kara Boża. Dziaduś chce widzieć świeczki, ale nie może, chociaż świeczki chcą, żeby na nie patrzał. A tu świeczki nie chcą, żeby wuj na nie patrzał, bo chociaż oczy jego widzą, ale serce – ślepe.
Pauza.
No i wuj przypomniał sobie wszystko, o czym był zapomniał. Przypomniał sobie, że kiedy on pięknie się ubiera, smacznie je i dobrze się bawi – tam rodzina jego męczy się bez pomocy. Łzy napłynęły mu do oczu – zaczął płakać i pochylił się.
I jedna łza spłynęła na świeczkę.
I rzecz dziwna, świeczka, która nie chciała się zapalić od ognia, zapaliła się nagle sama – od tej jednej łzy.
CHŁOPIEC
No i co było dalej?
Ktoś stuka do drzwi.
ESTERKA
Ktoś stuka – pewnie pomyłka – kto tam?
GŁOS
Proszę otworzyć – listonosz.
ESTERKA
List! – list od wuja. (Czyta cicho). A widzicie, dzieci, że miałam słuszność: każda bajka jest trochę prawdziwa. A nasza bajka jest nawet bardzo prawdziwa.
CHŁOPIEC
Powiedz, Esterko, co wuj pisze?
ESTERKA
Wuj pisze, że jego serce niewidome uleczyła świeczka chanukowa. Wuj pisze, że dziaduś będzie mógł oczy swoje uleczyć. A wy będziecie już teraz mieli książki i kajety, i co dzień rano śniadanie.
No, jaki dać tytuł naszej bajce?
CHŁOPIEC
Niech będzie:
DZIEWCZYNKI
Niech będzie:
Cud świeczki chanukowej!