Monday, August 7, 2017

Propagandowy opis 5 sierpnia 1942 roku - ostatnich godzin Korczaka i 239 dzieci - O tym jak to zniekształca się rzeczywistość historyczną!

Gdy Niemcy zobaczyli Korczaka, pytali: Kim jest ten człowiek?, salutowali, a jeden to sobie przypomniał że czytał Bankructwo małego Dżeka i chciał Korczaka ocalić. Nawet Służba Porządkowa stanęła na baczność i salutowała.

Nieprawdziwa lecz wielokrotnie opisywana i przedstawiana w filmach jest scena pochodu pięknie ubranych, śpiewających dzieci z Domu Sierot Janusza Korczaka. Tyle razy kwestionowana przez prawdziwych świadków tego przemarszu na Umszlag.

Relacją, tą nieprawdziwą delektuje się niestety i Muzeum Polin, Polskie Radio i ŻIH. Dopiero w drugiej części swoich opisów jest serwowana prawda. Sprytnie!

Inni opisując deportację Korczaka i Domu Sierot rozważają od lat datę. Czy deportacja do Treblinki odbyła się 4, 5, 6 a nawet 12 sierpnia? Niby dyskusja mimo że jest na 100% potwierdzone że deportacja (= śmierć) była 5 sierpnia 1942 roku. Przy okazji opisują dalej szczególiki jak to 70 lat po wojnie Sąd Rejonowy Lublin-Zachód uznał Janusz Korczak za zmarłego dnia 7 sierpnia 1942 r. w obozie zagłady w Treblince. Oczywiście nie pomijając napisać że Sąd Rejonowy Lublin-Zachód uchylił dotychczas obowiązujące postanowienie z 1954 r., w którym Janusz Korczak został uznany za zmarłego z dniem 9 maja 1946 r (rok od zakończenia II wojny światowej).

Mimo że w postępowaniu sądowym (Sąd Rejonowy Lublin-Zachód) ustalono, że Janusz Korczak został wyprowadzony razem z dziećmi z Domu Sierot 5 lub 6 sierpnia 1942 r. i zapędzony do wagonów i wywieziony do hitlerowskiego obozu zagłady Treblinka, to sąd uznał, że najbardziej prawdopodobną datą śmierci Korczaka jest "dzień następny" – 7 sierpnia. Oczywiście wierutna bzdura, albowiem osoby przywożone do obozu były bezpośrednio kierowane do komór gazowych. Nie było możliwości, aby Korczak i dzieci mogli czekać 2 dni na śmierć. Logistyka zagłady w Treblince gdzie w tych dniach mordowano 6 000-10 000+ tysięcy osób na to nie pozwalała.

Ten Sąd Rejonowy Lublin-Zachód chyba w roku 2014 uwzględnił poprzednie obszerne badania dotyczące życia i śmierci Korczaka, dokumentowane po 1954 r., i orzekł iż śmierć Korczaka nastąpiła w innej chwili niż data określona w orzeczeniu sądu powiatowego z 1954 r. gdy to uznano go za zmarłego z dniem 9 maja 1946 co "zniekształca rzeczywistość historyczną".

Wiadomo że:
5 sierpnia 1942 przywieziono do Treblinki z Warszawy 6 623 osób.
6 sierpnia 1942 przywieziono do Treblinki z Warszawy 10 085 osób.
7 sierpnia 1942 przywieziono do Treblinki z Warszawy 10 672 osób.

Kolorowa i przekolorowana prawda o deportacji Korczaka i Domu Sierot dnia 5 sierpnia 1942 roku.

Nie było możliwości, aby Korczak i dzieci mogli czekać 2 dni na śmierć, czyli do 7 sierpnia. Logistyka zagłady w Treblince gdzie w tych dniach mordowano 6 000-10 000+ tysięcy osób na to nie pozwalała.

Inną relację przytacza moja mama, Lucyna Rozental, Marek Rudnicki i wielu innych naocznych (!) świadków. Mama opowiadała że to był dzień jej urodzin, 5 sierpnia, gdy widziała deportacje Domu Sierot - 5 sierpnia. Marek Rudnicki opowiadał mnie w Paryżu jak to Korczak był już tak wymęczony że tylko z powodu jego stanu stawali często i odpoczywali w cieniu jakiegoś domu. Marek Rudnicki również ocenił że Korczak prawdopodobnie umarł w wagonie w drodze do Treblinki.

Joanna Olczak-Ronikier, pisze w "Korczak. Próba biografii". "Naoczny świadek zapamiętał tę scenę inaczej: Korczak, bardzo już chory i wyczerpany, ledwie powłóczył nogami, dzieci, sparaliżowane przerażeniem, szły w całkowitej ciszy".

Ku tej samej wersji skłania się Jacek Leociak z Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN. "Uważam, że Janusz Korczak mógł nie dojechać żywy do Treblinki. Prawdopodobne, że - uwzględniając bardzo zły stan jego zdrowia - zmarł on z wycieńczenia podczas morderczej podróży”.

W kwietniu 1942 r. Korczak pisał do swojej wieloletniej współpracowniczki Natalii Zandowej list gdzie szczegółowo przedstawiał swój zły stan zdrowia: „przyjść nie mogę, bo jestem stary, zmęczony, słaby i chory. (...) bolała głowa, bolały plecy i nogi, i ręce, i kaszel męczył, (...) zmęczyłem się, ale w nocy nie wypocząłem. Wiecie, jak źle jest, kiedy coś boli, kiedy z trudem człowiek wstaje i chodzi – kiedy mu zimno i ma dreszcze, i kaszle”.

Doktor Mordechaj Leński, który badał Korczaka w getcie, wspominał: „Był wychudzony, policzki miał pokryte czerwonymi plamami, oczy płonęły. Mówił szeptem, oddychał z trudem. Prześwietlenie ujawniło wodę w klatce piersiowej. Dr Korczak nie przejął się tym. Zapytał, do jakiego miejsca dochodzi wysięk. Gdy się dowiedział, że woda nie doszła jeszcze do czwartego żebra, machnął ręką”.

W czerwcu 1942 r. Korczak poddał się operacji zaniedbanego wrzodu w okolicach łopatki. Stella Eliasbergowa wspominała, że miesiąc później Korczak był w bardzo złym stanie. „Osłabione serce, nogi i stopy miał tak spuchnięte, że musiał kłaść się na parę godzin do łóżka” - tłumaczyła.

Prof. Leociak ocenia, że zły stan zdrowia Korczaka mógł sprawić, że nie zniósł on trudów podróży. "Trzeba pamiętać, że była to wielogodzinna gehenna jazdy w wagonie zapełnionym do niemożliwości, gdzie przebywało nawet 150 osób. Podłoga była wysypana niegaszonym wapnem, na którą ludzie załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne; wszystko się gotowało. W każdym wagonie, który dojeżdżał do Treblinki były trupy. Wielu ludzi próbowało się ratować, wyskakiwać z wagonów; część z nich zastrzelili strażnicy ukraińscy znajdujący się na dachach pociągów" - wyjaśnił.


Ciekawa terminologia, co roku od lat ta sama - zmarł i został odesłany: "81 lat temu zmarł Janusz Korczak - lekarz, pisarz, pedagog, opiekun. 5 lub 6 sierpnia 1942 r. wraz z podopiecznymi sierocińca, którym kierował, został odesłany na Umschlagplatz i zamordowany w ośrodku zagłady w Treblince".