Thursday, March 28, 2024

Fruchtman i Marianek - jagódki i kozie kulki.

Chodziliśmy‎ ‎do‎ ‎lasu‎ ‎i‎ ‎Fruchtman‎ ‎opychał‎ ‎się‎ ‎zamiast‎ ‎jagodami koziemi‎ ‎kulkami....‎ ‎Był‎ ‎pierwszy‎ ‎raz na‎ ‎wsi,‎ ‎więc‎ ‎nie‎ ‎rozróżniał. Harry Kaliszer, Gazeta Młodych nr. 7, 1929.

Kopyczyńce lato 1943. Mój brat Marian, cztery lata, nie widział nigdy prawdziwej zieleni i prawdziwego lasu. Gdy zauważył na ziemi ciemne kulki - zawołał Mama jagody! Jagody znał tylko z rysunków z książki Marii Konopnickiej.

Jedyne co naprawdę Marianek pamiętał z okresu getta to było to że szli przez most. Oczywiście to był most nad ul Chłodną między Małym a Dużym Gettem.

Pamiętam‎ ‎opowiadanie mojej mamy o pierwszym lecie "na zewnątrz murów" Getta Warszawskiego. To było w 1943 roku w Kopyczyńcach. Uciekli z Getta po Wielkiej Akcji. Ani moja mama ani jej siostra Krystyna nie pożegnali się z swoimi rodzicami. Podczas Wielkiej Akcji najpierw zabrano mojego dziadka Gabriela a potem moja babcię Helenę. Dziadek stał w kolejce po darmową zupę z babcię zabrali z Szopu.

Kopyczyńce lato 1943. Mój brat Marian, cztery lata, nie widział nigdy prawdziwej zieleni i prawdziwego lasu. Gdy zauważył na ziemi ciemne kulki - zawołał Mama jagody! Jagody znał tylko z rysunków z książki Marii Konopnickiej.

Przypomniałem sobie o tym wydarzeniu czytając artykuł Harrego (Kaliszera) z 1926 roku o koloniach Korczaka Różyczka. Przeczytałem cztery linijki tekstu jak to było na koloniach w 1920 roku. Historia kolonijna chłopca Fruchtmana była zdumiewająco podobna do historii mojego brata Mariana w 1943 roku. Oczywiście Marianek tego nie pamiętał ale moją mamą to bardzo poruszyło. 

Jedyne co naprawdę Marian pamiętał z okresu Getta Warszawskiego to było to że szli przez most. Oczywiście to był most nad ul Chłodną między Małym a Dużym Gettem.

Harry Kaliszer**. Gazeta Młodych: tygodnik ilustrowany dla młodzieży i dzieci R. 1, nr 7 (4 sierpnia 1929).
...Byłem‎ ‎tam‎ ‎po raz ‎pierwszy‎ ‎w1920‎ ‎roku.‎ ‎
Jakże‎ ‎wiele‎ ‎się‎ ‎zmieniło! Pamiętam‎ ‎wyjazd.‎ ‎
Wpakowano nas‎ ‎na‎ ‎ciężarowy‎ ‎samochód,‎ ‎
jak śledzie,‎ ‎a‎ ‎kazano‎ ‎nam‎ ‎śpiewać.‎ ‎
Na Krakowskiem‎ Przedmieściu‎ ‎wypadło, 
żeby‎ ‎śpiewać‎ ‎„Wicher‎ ‎kurę‎ ‎chwycił"*...‎ ‎
Ludzie‎ ‎nas‎ ‎oglądali‎ ‎z‎ ‎podziwem,‎ ‎a‎ ‎my,‎ 
‎chciwi‎ ‎sławy,‎ darliśmy się‎ ‎dalej.

Przyjechaliśmy‎ ‎do‎ ‎Gocławka.
Wykończono‎ ‎budowę‎ ‎kuchni,
więc‎ ‎narazie‎ ‎jadło‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎zabranych
zapasów.‎ ‎Każdy‎ ‎łaził,‎ ‎gdzie‎ ‎mu‎ ‎się
podobało,‎ ‎każdy‎ ‎robił‎ ‎jakieś‎ ‎nowe
odkrycia.
Był‎ ‎dziki‎ ‎zagajnik‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎ro-
sły‎ ‎ulęgałki.‎ ‎Chowaliśmy‎ ‎je‎ ‎do‎ ‎zie-
mi,‎ ‎żeby‎ ‎się‎ ‎ulęgły.‎ ‎Jeden‎ ‎wykopy-
wał‎ ‎drugiemu‎ ‎ulęgałki‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎tego‎ ‎po-
wodu‎ ‎były‎ ‎częste‎ ‎bójki.
Pan‎ ‎Teofilak‎ ‎budował‎ ‎z‎ ‎choja-
ków‎ ‎szałasy.
Chodziliśmy‎ ‎do‎ ‎lasu‎ ‎i‎ ‎Frucht-
man‎ ‎opychał‎ ‎się‎ ‎zamiast‎ ‎jagodami
koziemi‎ ‎kulkami....‎ ‎Był‎ ‎pierwszy‎ ‎raz
na‎ ‎wsi,‎ ‎więc‎ ‎nie‎ ‎rozróżniał.

Jedyne co naprawdę Marianek pamiętał z okresu getta to było to że szli przez most. Oczywiście to był most nad ul Chłodną między Małym a Dużym Gettem.

* Prawdopodobnie wersja piosenki:
Wicher chmurę chwycił
I do bagna wrzucił
Ha ha ha, ha ha ha,
Aż woda pryskała ha, ha, ha!
Aż woda pryskała ha, ha, ha, ha, ha!
Jak chmura padała ha, ha, ha, ha!

** Okres Zagłady. Harry Kaliszer, autor artykułu zgłosił się w 1943 roku do Hotelu Polskiego w Pałacu Witosławskiego przy ul. Długiej 29. Niby szansa na ocalenie mając zagraniczny paszport. Szansa jednak dla wielu okazała się śmiertelną pułapką. 13 lipca 1943 r. funkcjonariusze Gestapo wkroczyli do Hotelu Polskiego, aresztowali grupę 400 Żydów i przewieźli na Pawiak. 15 lipca 300 z nich rozstrzelano prawdopodobnie w ruinach getta. Z ponad 2,5 tys. Żydów, którzy zgłosili się do Hotelu Polskiego, ok. 2 tys. trafiło do Vittel i Bergen Belsen, a wojnę przeżyło zaledwie 260.