Saturday, April 5, 2025
To miał byc chyba artykuł o mojej mamie do Gazety Wyborczej, 10 lat temu. po jej śmierci.
Mama zaczęła swoja karierę nauczycielską w okresie międzywojennym. Już w szkole podstawowej, przed wojną dawała pierwsze korepetycje. Najpierw jednej uczennicy a następnie w okresie gimnazjum już 5-6 osobom. Po gimnazjum chciała natychmiast być nauczycielka i dlatego wybrała dwuletnią szkole pedagogiczną. Mimo wspaniale zdanych egzaminów wstępnych nie przyjęli jej bo była Żydówką (Efekt Numerus clausus). Dostała się natomiast na Uniwersytet Warszawski gdzie studiowała pedagogikę, psychologię i filologie polską. Jednym z jej wykładowców był profesor filozofii i etyki Tadeusz Kotarbiński. W czasie swoich studiów poznaje Miszę swojego przyszłego męża który jest bursistą w Domu Sierot u dra Korczaka. Krigets utbrott avbryter alla hennes framtidsplaner. Det gäller att överleva och att försörja sig. ZW började på nytt undervisa (przepraszam) dawała korepetycje bo w pierwszym okresie getta pasywny opór to była próba ”normalnego” życia. Istniały prywatne szkoły i gimnazja. Młodzież robiła matury. Rok 1942 Lucyny Rozental (Zofii) rodzice i jedna z sióstr już nie żyją. - Deportacje do obozu śmierci w Treblince i śmierć grasująca w getcie w postaci głodu i chorób zakaźnych zmusza do wyjścia z getta i życia jako aryjka - Zofia Tak Lucyna Rozental przekształca się w Zofie Dąbrowa a jej siostra zostaje Krystyna Dąbrowską. I mimo że były siostrami tak do dnia dzisiejszego maja oficjalnie różnych rodziców. Zofia i Krystyna dwie blondynki z niebieskimi oczyma z trzyletnim ciemnookim Mariankiem docierają po wielu perypetiach do miasteczka Kopyczyńce gdzie wynajmują malutki domek od rodziny Wojciechowskich. W tej rodzinie udziela ZW lekcji na poziomie gimnazjum synowi pana Wojciechowskiego. Lekcje ZW cieszą się powodzeniem i niedługim czasie ma już 16 uczniów. Jej korepetycje przekształcają się po chwili w podziemne nauczanie (oczywiście wzbronione). ZW dzieli różne przedmioty z innymi nauczycielami. Sama naucza języki – polski, francuski i łacinę. W dalszym ciągu nikt nie zna prawdziwej tajemnicy sióstr z Warszawy. Siostry są bardzo lubiane i państwo Wojciechowscy dążą je pełnym zaufaniem. Pewnego dnia zwierzają się (oddzielnie) że ukrywają u siebie Żydów. ZW pomaga nocą w praniu ich odzieży prasowaniu wzdłuż szwów gdzie jak przejeżdżało się żelazkiem słychać było skwierczenie wesz. Z Kopyczyniec wysyłka Zofii listu do prof. Kotarbińskiego jej profesora z UW z życzeniami urodzinowymi. Dobrze pokazać Kopczyńskim Polakom jakie ona ma kontakty wśród znanych Polaków. Tadeusz Kotarbiński odpisał. Ich znajomość i życzenia urodzinowe przetrwały do 1982 roku gdy to K umarł i ZW kontynuowała korespondencje z jego wdowa jak długo, w Szwecji. Ja pamiętam że Kotarbiński był jedyną osoba której on miał się kłaniać wg życzenia ZW - tzn. prawie codziennie bowiem Kotarbiński mieszkał przy jego szkole i przechodzi codziennie przed ich domem w drodze na UW. Po wyswobodzeniu Kopczynie a potem Warszawy przenosi się cała trojka do miasta Łowicz. Ich bagaż zgromadzono w małym kuchennym stole z którego, po połączeniu nóg deskami, zrobione skrzynie. W Łowiczu dostają z wielką trudnością mieszkanie w suterenie. Na zachodzie nadal trwa wojna. ZW ”wraca do zawodu” pracuje w polskiej szkole. Koniec wojny 9 maja. Imieniny Zofii, 15 tego. I pierwszy raz zostaje ZW obsypana kwiatami i gratulacjami od swoich ucznia i ich rodziców. Uczniów których miała tylko dwa miesiące. Kwiatów było tyle że połowa jej ”własnej” klasy pomagała w transporcie kwiatów. Na ulicy, przechodzący byli pewni że to kwiaty z okazji zakończenia wojny... Nauczycielka przed wojna, w czasie wojny to i musi być również po wojnie. ZW kontynuuje swoja prace i próbuje jednocześnie studiować ”zaocznie”. Jedna z pierwszych prac to w Korpusie kadetów. Z tego okresu pamiętam choinki i dwóch kadetów Jednego Todika z ciemnymi włosami a drugiego Lońkę blondyna. Obydwoje, na zmianę, nosili mnie na ramionach a ja ciągnąłem ich za uszy i sterowałem ich jak konie. Todik znany w Polsce komentator telewizyjny pierwszych lotów w Kosmos który już od lat jest na emeryturze w Toronto, w Kandzie przyjechał we wrześniu odwiedzić swoja starą nauczycielkę sprzed 5o lat. Opowiadał Romkowi jak to wszyscy kadeci się w jego mamie kochali i że była dla nich bardzo seksowna. Moja mama dziwił? się Romek... Lońka jako "Leon" był wieloletnim dyrektorem PLL LOT. Potem praca ZW jako wykładowca polskiego na Uniwersytecie rolniczym w Ursynowie (SGGW). Jako ”rezultat tej pracy” jeździliśmy z mama po wielu gospodarstwach rolnych prowadzonych przez jej byłych studentów. Musieliśmy zobaczyć owo ich ciężkiej powojennej pracy. Pamiętam pokój który na nas czekał w jednym miejscu. Był na nowo wybielony a ilość kołder i poduszek na łóżku właściwie uniemożliwia sen. Liceum Pedagogiczne w Warszawie. Znowu coroczne oblężenia na 15 maja – Zofii. Rolnicy z dziećmi, młode studentki przychodzą z kwiatami. Cale szczęście że mamy w Warszawie oprócz 3 pokoi również 80 metrowy taras boby się wszyscy nie zmieścili. Oblężenie trwa przez cały dzien. Jedni przychodzą inni odchodzą. Najwierniejsi zostają cały dzień pomagając rodzicom. Tata prowadzi swoiste przedszkole na tarasie. Nie mogę tego zrozumieć moich nauczycieli że szkoły podstawowej uważam za ograniczone I nigdy nie myślałem żeby iść do ich do domu jak już to żeby cos napsocić an Prima Aprilis. Powoli, po latach, zaczynam rozumieć że rola mojej mamy jako nauczyciela nie kończy się po zakończeniu lekcji. Jest ona gotowa pomagać swoim “cudzym” dzieciom o każdej godzinie. Dzwonią w nocy z milicji, Mamy uczennica utopiła dziecko w czasie kąpieli. Prokurator się domaga… ZW załatwia mozolnie, tłumaczy w końcu wypuszczają studentkę. ZW więzienia. I tak bez końca. Potem wszyscy studenci zaczynają się żenić, chrzty, śluby rozwody ZW uczestniczy doradza, asystuje. ZW pomimo pracy zawodowej i trzech najłatwiejszych do wychowania synów zrobiła magisterium na UW i przygotowywała prace doktorska. W 1967 roku otworzyła przewód doktorancki i miała bronić swa prace w 1969 roku.! W Warszawie pracowała do końca jako wykładowca pedagogiki i metodyki nauczania w Pomaturalnym Studium Nauczycielskim na Saskiej Kępie i Stawkach. Do niedawna jeszcze jak Pani Profesor do Warszawy zjeżdżała to już nie mocno podstarzałe uczennice, lecz ich wnuki na lotnisku na Nią czekały... Mama miała niezwykły talent przywiązywać do siebie ludzi . A zwłaszcza młodzież. Jak długo tylko mogła, to korespondowała z przyjaciółmi jeszcze z przed wojny, z byłymi uczniami i mnóstwem innych nam często mało znanych ludzi. Wraz z Ojcem obawiali się wyjazdu na emigracje "po marcową" .Nie chcieli być dla nas ciężarem i choć im cały ich świat runął na głowę, długo zwlekali z przyjazdem do Szwecji. Myślę że te lata tutaj, między innymi dzięki takim ludziom jak Wy, dziewczyny , były dla Niej najszczęśliwsze w życiu