Tadeusz Gierymski o Jaraczu i
Korczaku
# Date: Fri, 25 Apr 1997
08:25:42 -0600 (CST)
# From:
TKGIERYMSKI@stthomas.edu
Niewielu z nas pamieta, ze Janusz Korczak w roku 1898 - mial
wtedy dwadziescia lat i byl studentem medycyny na uniwersytecie
warszawskim -
uslyszawszy o konkursie dla
dramaturgow pod
patronatem Ignacego
Paderewskiego zlozyl nan swa czteroaktowa
sztuke "Ktoredy" o czlowieku,
ktory, z powodu choroby umyslowej
zrujnowal swa rodzine.
"Któredy" otrzymala
honorowa wzmianke
jury.
Podobno wtedy narodzic
sie mial nom de plume Henryka
Goldszmita.
Potrzebowal, mowiono,
pseudonimu, przyjal wiec
imie i nazwisko z
powiesci historycznej
Kraszewskiego "Historia o
Janaszu Korczaku i
pieknej miecznikownie"
- "Janasz Korczak" - ale drukarz
popelnil
literowke i tak juz na
zawsze zostalo: Janusz Korczak. Naprawde
to jeszcze przez szesc lat pozniej podpisywal sie swym rodzinnym
nazwiskiem, a swe naukowe
artykuly, zawsze.
Poczatek lat trzydziestych byl
trudny i dla teatru i dla
Korczaka.
Dusila swiat Wielka
Depresja, sytuacja materialna aktorow,
rezyserow i kogokolwiek
zwiazanego z teatrem byla bardzo zla, nie
bylo dotacji rzadowych i
miejskich. Zastrajkowaly w
protescie
wszystkie teatry
warszawskie.
A Korczak? Stracil w 1929 r. Izaaka Eliasberga, przyjaciela
i
niestrudzonego
zbieracza funduszow dla sierocinca na
Krochmalnej.
W 1931 zastrzelil sie Jakub
Mortkowicz, takze najblizszy
przyjaciel i wydawca ksiazek Korczaka. Wrocil on z Paryza
przygnebiony swym zadluzeniem
i pogarszajaca sie koniunktura
wydawnicza.
Sytuacja ekonomiczna Polski
byla paskudna, szykanowano Zydow, i w
takiej to atmosferze pisal Korczak swa druga i ostatnia sztuke
"Senat szalencow",
umieszczajac jej akcje w domu dla oblakanych.
W "Ktoredy" rozprawial sie z obledem
ojca. "Tworki" nowej sztuki
to metafora dla
spoleczenstwa, dla swiata.
Tym domem oblakanych
zarzadza dobry i madry lekarz.
Lecznica ta
ma senat, ktory zbiera sie,
by przedyskutowac swiat,
terazniejszosc, zycie i ludzkosc i winy ludzkosci. Dobry doktor
(Korczak?) stwierdza, ze
historie wojen i religii trzeba
analizowac z perspektywy
szalenstwa.
W sztuce zaciera sie granica
miedzy swiatem zdrowych i oblakanych,
miedzy iluzja, a
rzeczywistoscia. Come sta, Signore
Pirandello?
Kto jest oblakany? Kto zdrowy?
Mieszkancy tego szpitala? Swiat
zewnetrzny? Kazdy z
senatorow powaznie deklaruje sie byc
oblakanym, mowi tylko o sobie,
a ignoruje, nie slucha innych.
Najbardziej przerazajacym
pacjentem jest sadystyczny pulkownik
mamroczacy bez przerwy
"Niszcz i pal!". Chce on ludzi
tak
wymusztrowac by nienawidzili
humanitarnosc, hygiene, szkolnictwo,
cywilizacje i Zydow. Marzy o szubienicy na rynku kazdego miasta i
miasteczka, na ktorej
powiesi sie wszystkich idealistow.
Odgrzebac chce kosci
Gutenberga i Edisona i spalic je na popiol.
Glosi ewangelie morderstwa,
gwaltu i rzezni krwawej; nalezy sie
sposobic do wyganiania ofiar
z ich domow, rabowania i palenia ich,
by w tryumfie rozkoszowac
sie widokiem ich popalonych domow i
cial, milionow zweglonych
cial.
Na dwa lata przed przyjsciem
Hitlera do wladzy. Na osiem przed
poczatkiem Zaglady, jakzesz
jasno wyraza Korczak co sie dzieje, co
sie stanie.
Inny szaleniec, restaurator,
srodki przeczyszczajace z potrawami
chce podawac. Niedoszly morderca, kobiete postrzelil w
tramwaju. Zabic ja chcial bo niegrzeczna byla. Gieldziarz
porownuje ludzi do
lalek-zabawek. Wszyscy sa tacy sami,
jeden
jest w srodku drugiego, jak
te lalki-zabawki. Tak wyraza swa
opinie, ze wszyscy zarazeni
sa wspolnym szalenstwem.
A Bog? Maly Janek, jeden z
normalnych mieszkancow tego domu
wariatow, dowiaduje sie, ze
Bog czul sie niepotrzebny, uciekl,
schowal sie. Zdesperowani ludzie oglaszali w gazetach
nagrode
za wiadomosc o miejscu
pobytu Boga. Trudny byl do znalezienia,
bo
ani fotografii, ani odciskow
palcow Boga nie mieli. Chodzily
plotki, ze byl tu, ze tam
karmil ptaki, ze jeszcze gdzie indziej z
ladacznicami rozmawial.
Znalazla Go mala dziewczynka
w gniazdku skowronka. Zgodzil sie,
odziany w gronostaje, byc
uroczyscie wystawiony w swiatyni ze
zlota i marmuru, ale uciekl
po drodze, zamieniajac sie w jagode by
sie przespac spokojnie,
potem jechal furmanka rozmawiajac z
Zydem-woznica, a gdy go
agent wywiadu przylapal, wzniosl sie w
powietrze i spadl kaskada
perelek w serca dzieci.
Bo w dzieciach widzial
Korczak przyszlosc i zbawienie swiata,
dziecko bylo prawdziwa
wartoscia ludzkosci. Dlatego jest tak Bogu
drogie. Dziecko, pewny jestem - mowil - odegra
decydujaca role w
duchowym odrodzeniu swiata.
Nie potrafie stwierdzic jak
Jaracz zapoznal sie z tekstem sztuki
Korczaka.
Wedlug jednej wersji byl
obecny podczas czytania jej w mieszkaniu
jakiejs aktorki. Ja przychylam sie do wersji Hanny Mortkowicz
Olczakowej, corki
wspomnianego powyzej Jakuba Morkowicza.
Ona
twierdzi, ze Korczak sam
przyniosl Jaraczowi sztuke do Ateneum.
Wiemy, ze Korczak szanowal
Jaracza. Pisal o nim w listach do
przyjaciol w Palestynie, ze
stara sie go naklonic by pojechal tam
z wizyta. Pisal im, ze Jaracz jest wielkim artysta, ze
oni sa
godni jego, a on ich.
W czasie prob, czytalem,
Korczak palil papierosa po papierosie.
Aktorzy, jak wyrazil to
jeden z nich, zdziwieni byli niedbalym
ubraniem Korczaka. Wszystko wygladalo tandetnie: marynarka, buty
robotnika, nawet metalowa
oprawka jego okraglych okularow. Oczy
mial zaczerwienione, jakby
nie dosypial.
Korczak mial im powiedziec,
ze tylko dzieci i oblakani sa
interesujacy. Zaproponowal im wizyte w Tworkach, gdzie
natkneli
sie na katatonikow, co tak
przygnebilo Jaracza, ze podczas powrotu
do Warszawy slowa z siebie
nie wydal.
Proby mialy zaczynac sie o
godzinie 23, po normalnym
przedstawieniu. Czesto czekac musieli na Jaracza. Korczak
siedzial na ciemnej widowni,
godzine, poltorej... Bo podobno
Jaracz kobietom i butelce
oprzec sie nie potrafil.
Premiera "Senatu
szalencow" odbyla sie 1 pazdziernika 1931 roku.
Korczak siedzial w ostatnim
rzedzie na balkonie z Igorem Newerlym,
by moc lepiej obserwowac
reakcje widzow. Jaracz-Korczak
blogoslawil i przebaczal
ludzkosci na proscenium:
Przyjaciele, dalecy i bliscy, dobrze
znani i nie-
znani, kuzyni siostry, bracia, slabi,
smutni, glodni,
spragnieni, popelniliscie bledy, nie
grzechy. Nie
wiedzieliscie jak sie zachowac, ale na
zgubienie nie
poszliscie. Klade ma reke na wasze
zmeczone glowy.
Na scenie obraca sie na swe
krzywej osi globus. Jest sklecony ze
skrzynek na owoce, oklejony
gazetami i obracajac sie prezentuje
widowni naglowki ich
artykulow. Zegar, ze wskazowka w formie
miecza, tyka, wpierw jak
rozchorowane serce, przyspiesza sie,
tyka, tyka jak bomba z
zapalnikiem czasowym.
Po przedstawieniu widzowie
domagaja sie Korczaka, wolaja "autor,
autor". Niesmialy Korczak ukazuje sie z Jaraczem i
cala trupa na
scenie. Przychylna mu inteligencja warszawska bije
brawa.
Recenzje jednak byly, mowiac
bardzo oglednie, nie wszystkie pelne
entuzjazmu. Groteskowa farsa, pisano.
Slonimski, renomowany krytyk
teatralny:
Mamy tu dobra trupe aktorow, Ateneum,
wysmienitego
aktora, Jaracza i uroczego autora,
Korczaka. Razem,
niestety, zgotowali nam niefortunny
zakalec.
Korczak chce rozwiazac wszystkie
problemy swiata w
dwu godzinach gadaniny.
Jasna wydaje sie byc
proweniencja krytyka, ktory drwil i
skarzyl
sie, ze
Janusz Korczak (Goldszmit) twierdzi, ze
wiekszosc
wariatow wysmiewa nasze spoleczenstwo.
Krytykuje
wojsko, wypowiada sie przeciw rzadowi.
Sztuka splajtowala. Przygnebiony tym Korczak mowil, ze bedzie ja
przerabiac. Byla takze mowa o napisaniu, przy pomocy
Jaracza,
dalszego ciagu "Senatu
szalencow". Nic tych zamierzen nie
wyszlo.
A zwariowany zegar nad
globusem tykal, tykal coraz predzej, tykal
nieublaganie...
Prawie 20 lat temu Tadeusz Gierymski napisal:
Prawie 20 lat temu Tadeusz Gierymski napisal:
Upamietnialem kiedys w <> rocznice powstania warszawskiego omawiajac tworczosc mlodych poetow konspiracji. Ich przedwczesna smierc byla wielka strata dla polskiej kultury. Obchodzimy kolejna rocznice powstania w getcie warszawskim. Dluga jest lista poetow, artystow, pisarzy, uczonych, lekarzy, dziennikarzy, rabinow, prawnikow, ktorzy zgineli w getcie okupowanej Warszawy i w innych miejscach kazni, ale niepomiernie dluzsza jest lista wszystkich wymordowanych Zydow. Ich smierc nie tylko zubozyla polska kulture. Z ich smiercia zmienila sie na zawsze nasza historia, zginal niepowracalnie nasz tysiacletni swiat. Nie da sie o nich wszystkich napisac. Niech wiec te slowa o jednej poetce beda rzeczywista < >. Bo piszac o niej chce wszystkich Zydow zamordowanych upamietnic w te rocznice, lze za nich wszystkich uronic, za wszystkich modlitwe < > - Milosierny Ojcze - odmowic. TKG Tadeusz K. Gierymski (tkgierymski@stthomas.edu)