EWA - 29 września 1929 r. |
..."Dzisiejsza młodzież żydowska przecież posiada poczucie narodowe. Dużo się mówi o tem, ale te słowa wypowiedzieć w domu takim jak moich rodziców! Nie, co ja się przez to nacierpiałam! Miałam przykrości przez to, że należałam do organizacji szomrowej*, a potem do chaluców. A już postanowiłam, że cokolwiek by miało być, ja muszę pojechać do Palestyny.
Trzeba odbyć przeszkolenie na fermie**. Rodzice nie pozwolili. Uciekłam więc z domu. Pisali, by wrócić, matka przyjechała po mnie, — ale nie wróciłam. Teraz dostałam certyfikat***, rodzice widzieli, że ich wzbranianie już na nic się nie przyda, pogodzili się z losem.
Tylko pytają — dlaczego ja teraz jadę, gdy tam jeszcze jest niespokojnie, przecież może mi się wydarzyć coś złego... I nie mogą mnie zrozumieć gdy mówię, że to, co im się wydaje najgorszem, — umrzeć tam w walce z Araba mi, mnie wydaje się szczytnem: umrzeć za Ojczyznę!
Wkoło nas grupuje się jeszcze kilka odjeżdżających za kilka minut chalucek****. Opuszczają kraj, w którym się urodziły, wychowały, wzrastały, gdzie zostawiają swoich najbliższych, przyjaciół — czy im tego wszystkiego nie żal? — Żal?? Nie... Przecież gdy się ma wielki cel przed sobą, — rodzina i przyjaciele muszą ustąpić — tłumaczy mi jedna z chalucek.—To prawda że zostawiam tu wiele, może nieraz nawet zatęsknię silnie i gorąco za tem, co było, może kiedyś zmęczona żarem, płynącym z południowego nieba na chwilę przypomnę sobie miły chłód poranków w Polsce, może znużone ramiona opadną śród pracy. Przecież tu, w Polsce nigdy nie musiałam ciężko pracować..."
EWA — 14 kwietnia 1929 - Kibuc Grochów
CHALUCIM! CHALUZOTH!
„Ewa" na fermie chaluców w Grochowie
DZIESIĘCIOLECIE FERMY.—PAN KIEROWNIK. — DZIEWCZĘTA. — JAK TO BYŁO W DOMU? — A POTEM... — PRACUJEMY NA RÓWNI Z CHŁOPCAMI. PRZEWYŻSZAMi ICH W UMIEJĘTNOŚCI SZYCIA — HORA — WIECZOREM — KTO BĘDZIE MOIM MĘŻEM? TYLE WIARY!
EWA - 14 kwietnia 1929 - Kibuc Grochów. Druga na lewo od krowy Miss Judea. |
"...Opowiadają mi dziewczęta o swych domach rodzinnych. Jedna jest już dwa lata (okres przepisowego przeszkolenia), cała jej rodzina wyemigrowała do Ameryki, po świętach zaś matka też tam jedzie — ona zaś do Erec! To mówiąc, oczy jej błyszczą i się uśmiecha radośnie...
Także jej druga towarzyszka - z Wołynia, razem z nią czeka na certyfikat do Palestyny. Inna jest półtora roku, inna kilka miesięcy. Pochodzą z prowincji, z Wołynia. Są w scysji z rodzicami, mającymi inne poglądy, a pozatem niechętnie spoglądającymi na opuszczenie przez dziewczynę domu rodzinnego, na
wspólne życie z chłopcami w jednym domu.
wspólne życie z chłopcami w jednym domu.
Jedna z nich uciekła z domu, bez wiedzy rodziców przybyła na fermę... Ale teraz już wiedzą o
tein, pogodzili się z losem, przyjęli dwa razy już córkę bardzo serdecznie...
tein, pogodzili się z losem, przyjęli dwa razy już córkę bardzo serdecznie...
Żadna z nich nie żałuje swego kroku, każda pojedzie do Palestyny. I nie wróci stamtąd! Nie
wróci, bo zna fach, zna gospodarstwo i żadna praca jej nie przerazi.
Na równi przecież z chłopcami pracują na roli, młócą, gnój wywożą, prowadzą mleczarnię, czyszczą oborę i stajnię, szklą okna i dbają o porządek mieszkania... Chłopcy zaś gotują, sprzątają i piorą też — trzeba wszystko umieć, trzeba być samowystarczalnym. Tylko nie szyją... O tę jedną umiejętność przewyższają ich dziewczęta...".
wróci, bo zna fach, zna gospodarstwo i żadna praca jej nie przerazi.
Na równi przecież z chłopcami pracują na roli, młócą, gnój wywożą, prowadzą mleczarnię, czyszczą oborę i stajnię, szklą okna i dbają o porządek mieszkania... Chłopcy zaś gotują, sprzątają i piorą też — trzeba wszystko umieć, trzeba być samowystarczalnym. Tylko nie szyją... O tę jedną umiejętność przewyższają ich dziewczęta...".
EWA - 17 listopada 1929, nr 92 |
Tel-Awiw, wrzesień 1929
Pierwsze pytanie, które zadałam chaluckom, przybyłym z Warszawy, Chanie Winer i Hali Warchiwker było:
— Dziewczynki! I mamusie pozwoliły wam teraz wyjechać do Palestyny?
W odpowiedzi padł śmiech.
—Rodzice wiedzieli, że ich opór nie zdałby się na nic.
Przecież przez lata całe przygotowujemy się i czekamy na możność wyjazdu.
— A wy same? Czy wiadomości, które miałyście z pism o wypadkach palestyńskich wcale was
nie odstraszyły od wyjazdu?
— Myśmy się przecież rwały do Palestyny. Właśnie w chwili obecnej nasze miejsce jest tutaj.
„Byłybyśmy jeszcze wcześniej wyjechały z pierwszą grupę, gdy byśmy miały już wtedy gotowe
paszporty"... —brzmiała entuzjastyczna odpowiedź.
Widok tych chalucoth, tj ch młodziutkich ślicznych,, subtelnych panienek warszawskich, które nie bały się, mimo smutne wieści z Palestyny, przyjechać tu, clo nas teraz na front pracy, rozbawił mnie do łez.
Czułam, jak w sercu wzrasta jakieś uczucie dumy i czci dla naszych chalucoth.
Obie panienki, z któremi rozmawiam, mają takie słodkie, dziecięce twarzyczki. Winerówna jest jedynaczką. Nosi niebieską jedwabną sukienkę. Skończyły w Warszawie szkoły, uczęszczały
później na Wszechnicę. Były członkiniami organizacji „Haszomer Hacair" na Długiej 50. Jedna z nich, Winerówna pracowała w sekretarjacie tej organizacji.
Tu, w tej kuźni narodowego cłucha młodzieży, przejęły się 'ością dla swego ojczystego kraju i
mowy i postanowiły, że miejsce ich jest w Erec-Izrael. Przez pół roku pracowały za Grodnem, w dobrach księcia Druckiego-Lubelskiego przy różnych robotach rolnych, aby się przysposobić do pracy w
Palestynie.
Za kilka dni wyjeżdżają do Chedery, do kibucu „Haszomer Hacair" na nowe życie...
Winerówna mówi dźwięczną, swobodną hebrajszczyzną—Warchiwkerówna opowiada mi, że po
myślała nawet o tem, przed wyjazdem, że warto nauczyć się strzelania.
Kilka razy była w strzelnicy i umie obchodzić się z bronią. „Na wszelki wypadek", — dodaje z uśmiechem — „potrafię się obronić!"...
Obie chalucoth opowiadają mi, z jakim entuzjazmem żegnały ich odjeżdżającą grupę, tłumy publiczności na dworcu.
,,Podawałyśmy dłonie przez okno pociągu swym bliskim, ale chwytały je obcy zupełnie ludzie. Ściskano i całowano nam ręce... Wszystkie te tłumy zazdrościły nam, że wyjeżdżamy do Palestyny.
Ostatnie wypadki w Erec pobudziły cały naród, który gotów jest nieść pomoc krajowi i jego awangardzie. To jest nie tylko współczucie, to jest przebudzona świadoma miłość do synów odradzającej się ojczyzny...
Nastrój śród chaluców wyjeżdżających z Polski był podniosły.
Przez całą drogę śpiewano i tańczono.
* organizacje szomrowskie - od Haszomer Hacair (Młody Strażnik), żydowska organizacja skautowa
** ferma - Hachszara - Przygotowanie grup chalucy do pracy w Erec Izrael*** certyfikat - Pozwolenie na imigracje do Erec Izrael (Palestyny)
**** chalucki lub chalucoth - forma żenska, mnoga od chaluc