Strych Domu Sierot był specjalnie przystosowany do suszenia dużej ilości bielizny, miał także magiel oraz szafy do przechowywania bielizny, kołder, ubrań itp. Zbiory z farmy w Różyczce, np. jabłka były tam też przechowywane!
O pokoju Korczaka tyle już napisano, a właściwie nikt nie wie jak naprawdę wyglądał.
Wiem z powojennych opowiadań mojego Taty (Misza Wasserman Wróblewski) że profesor Politechniki Warszawskiej Helena Syrkusowa miała plany wraz z Komitetem Korczakowskim by "dobudować nowy strych" z pokojem Korczaka i muzeum korczakowskim na reszcie przestrzeni. Pamiętam że obliczenia prof. Syrkus wykazały że powojenne stropy ceglane na belkach żelaznych nie wytrzymają dobudowania jeszcze jednego piętra i nowego poddasza z mansardą Korczaka.
Pokój Korczaka, który mieszkał w Domu Sierot do 1932 r jest opisany przez wiele osób, bursistów, dzieci i samego Korczaka. Dla bursistów i dzieci to bylo coś specjalnego by wejść do pokoju Doktora.
„Mam na przyjęcie gości małe krzesło, fotelik i stołeczek. Są trzy okna, stykające się wzajemnie; środkowe otwarte; parapety nisko, 30 cm nad podłogą”
— opisał swój pokój Korczak.
W książce Żywe wiązanie (1966) Newerly bardzo dokładnie opisuje pokój Korczaka — z wysłużonymi meblami, z zeszłowiecznym biurkiem po ojcu, łóżkiem firmy „Konrad Jarnuszkiewicz i s-ka” i wiszącym nad nim dywanikiem z nie bardzo już wyraźnym deseniem... O pokoju pisze: „6 metrów na 5, sfatygowana przez dzieci kozetka pod ścianą obok drzwi, półka na książki”.
Pan Misza - Misza Wasserman Wróblewski — opisał pokój-mieszkanie Korczaka.
"Pokój Korczaka na poddaszu. Otwarte środkowe okno. Na oknie po lewej stronie (patrząc z zewnątrz) specjalnie zbudowany karmnik — by wróble mogły się ogrzać. Weneckie okno z przemyślnie otwierającym się lufcikiem. Na zewnątrz znajdował się karmnik dla ptaków. Przez lufcik wróble składały często wizyty Wielkiemu Samotnikowi”
Opisane jako "Otwarte okno" (J. Korczak, Otwarte okno, Szkoła Specjalna, tom III, 1926 - 27, s. 24 – 26.): Dzieci mają wolny wstęp do mojego pokoju. Umowa z góry: będzie wolno się bawić, lub tylko półgłosem rozmawiać, albo bezwzględna cisza. Mam na przyjęcie gości małe krzesło, fotelik i stołeczek. Są trzy okna, stykające się wzajemnie; środkowe otwarte; parapety nisko, 30 ctm nad podłogą.
Od szeregu lat, codziennie – umieszczam krzesełko, fotelik i stołek zdala od otwartego okna, bywa że je ukrywam gdzieś w kącie. I codziennie wieczorem stoją niezmiennie przy oknie otwartem.
Niekiedy widzę jak je od razu zdecydowanym ruchem przysuwają, niekiedy podnoszą cicho i ostrożnie niemal ukradkiem. Najczęściej nie wiem, jak to się stało. W różnych miejscach umieszczałem tygodniki ilustrowane, utrudniałem dostęp do okna doniczkami. I cieszyło mnie, jak przemyślnie wymijają pokusy i usuwają przeszkody; otwarte okno zwycięża; nawet, gdy wiatr, nawet, gdy deszcz, gdy zimno. Tropizm, który każde wodorostom zbierać się tu czy tam, który wzwyż i wniż aż do krystalizacji. Chemicznego pokrewieństwa – rozkazuje wiązać się tak, a nie inaczej; prawo, które każe naci kartoflanej i wspinać się w piwnicy po murze do zakratowanego w górze okienka – i ten sam nakaz, wbrew ludzkim zakazom, który więźnia pcha do okna, by – spojrzeć w przestrzeń.
Dziecku potrzebny ruch, powietrze, światło – zgoda, ale i coś jeszcze. Spojrzenie w przestrzeń, poczucie wolności, - otwarte okno!
Józek Helpern, bursista, opisuje strych Domu Sierot i pokój Korczaka w swoim pamiętniku z dnia 3 marca 1929 roku.:
„Jesteśmy gośćmi Korczaka w jego pokoju na Krochmalnej. Częstuje czteroletnią Ewunię herbatą i sam pije. Swój kawałek chleba dzieli na pół, dla siebie, dla Ewuni. Ona: - Dlaczego taki kubek? Korczak: - Wszystkie dzieci takie mają. Zwykły emaliowany, niebieski kubek, nieładny. [...] Jest z nami także mały Krzyś - gość z Moskwy - Przyjedź do nas. - Nie mogę. Jestem burżuj. Malec bardzo pragnie, żeby Korczak do niego przyjechał. - Ten dom, w którym mieszkasz to twój ? - Nie. Nie mój. - A te dzieci to twóje? - Nie, nie moje. - A co jest twojego? - Hm...mojego? To ciastko, które jem... Nie, tylko połowa ciastka, bo ta druga na talerzu jeszcze nie moja. - To nie jesteś burżuj, możesz przyjechać. Pokój Korczaka duży - na poddaszu. Nie ma w nim niczego, co nie jest konieczne. Stół. Fotografia matki na stole. Łóżko żelazne. Żadnych obrazków na ścianach. Jeszcze na stole bryłka z plasteliny (czy z czegoś innego), w którą od dołu do góry są wetknięte małe, białe kostki: mleczne zęby dzieci. Na lewo od drzwi biedna internatowa szafa. W niej papiery, papiery, rękopisy, notatki. Okno. [...] Czuł się dotknięty, gdy przyniosłam mu za pierwszą wizytę pieniądze. - Jeżeli pani chce, żebym przychodził, niech pani tego więcej nie robi”.
![]() |
W Małym Przeglądzie z 20 grudnia 1935 roku jest opisany pokój Korczaka na poddaszu poprzez pierwszych młodocianych redaktorów tej gazety którzy podpisali się jako Grupa siedmiu:
...Najbliższy sposród wielu internatów jest dla nas Dom Sierot przy ulicy Krochmalnej. Tam bowiem, w pokoju dr. Korczaka narodził się Mały Przegląd", tam odbywały się pierwsze narady i konferencje prasowe, stamtąd wyszli pierwsi współpracownicy, a następni co sobotę przychodzili na gazetkę wychowanków, aby się uczyć pisać.Wiele ciekawego materjału dali czytelnikom wychowańcy „Domu Sierot, poczynając od reportaży pierwszej spółki literackiej Harry - Maks poprzez listy i zanotowane opowiadania aż do pamiętnika p.t. „O choince na cmentarzu żydowskim'', zam. w tegorocznym numerze jom - kipurowym.Wszyscy oni należeli do Kółka Pożytecznych Rozrywek, o którym była mowa w tym pamiętniku. Kółko pracuje dla całego internatu — dba o rozrywki umysłowe i sportowe wszystkich wychowańców w ciągu całego roku szkolnego oraz na kolonii letniej, organizując turnieje, gry i zabawy, przedstawienia i wycieczki, kupuje książki, zabawki, instrumenty muzyczne i sprzęt sportowy.Kiedy więc dowiedzieliśmy się że Kółko Pożytecznych Rozrywek znalazło się w tak ciężkich tarapatach, w jakich nigdy jeszcze nie było w ciągu 17 lat swego istnienia— wystarczy powiedzieć, że nie miało nawet 5 zł. w swojej kasie na stroje dla aktorów, występujących w komedyjce chanukowej, — pomyśleliśmy, że teraz my, małoprzeglądowcy, możemy spłacić „Domowi Sierot" dług wdzięczności, przychodząc z pomocą najczyniejszej jego organizacji, która daje rozrywkę i kulturalne wywczasy wszystkim dzieciom internatu.A więc krótko i konkretnie: Przekazujemy do dyspozycji Kółka Pożytecznych Rozrywek naszą składkę w sumie 50 zł. I wzywamy wszystkie koła korespondentów „Małego Przeglądu" do rozpoczęcia akcji zbiórkowej.Zwracamy się do wszystkich czytelników z gorąca prośbą o poparcie naszej akcji, o nadsyłanie składek na wspólny fundusz chanukowy (Mały Przegląd, Warszawa, Nowolipki 7,— z dopiskiem: „Chanuka - geld dla dzieci Domu Sierot").Grupa Siedmiu.
.