Józki, Jaśki i Franki to nie tylko opowiadanie o chłopcach z Wilhelmówki. Dokładnie opisane są tam również dziewczynki z Zofiówki.
Korczak o Mani Wdowik zwanej Kropeleczką:
Na ogół jednak Zofiówka i Wilhelmówka w przykładnej żyją zgodzie; niektóre dziewczynki cieszą się wśród chłopców dużym szacunkiem — na przykład Mania Wdowik, zwana Kropeleczką, która ma okropne szczęście do grzybów i jest bardzo nerwowa. Raz wszyscy przechodzili koło drzewa, nikt nic nie widział, a Kropeleczka tylko spojrzała, od razu dwa grzyby znalazła. Ale nie za to szanują tak ją chłopcy, tylko że ładnie deklamuje.
Kiedy raz wieśniacy młócili u gajowego, a Mania deklamowała im, jak zboże rośnie, jak się sieje, a potem kosi — to aż jej podziękowali, kapitan „Błykawicy” zaprosił ją na swój okręt, a Wiktor, który robi pędzelki do jodynowania zadrapań, podarował jej tutkę od fajerwerku.
Kropeleczką nazywają Manię dlatego, że deklamuje wierszyk o Bronisi-beksie, która tak często płakała, aż zachorowała na oczka i już na oczka nie widziała prawie.
Więc doktora z czarną brodąDo Bronisi łóżka wiodą.Wyjął pędzel i flaszeczkę,Puścił w oczko… kropeleczkę.
Ponieważ doktor puścił Bronisi w oczko kropeleczkę, więc ktoś nazwał Manię — Kropeleczką i tak już do końca zostało.
Mania nie zawsze się gniewa, że ją Kropeleczką nazywają, ale kiedy jest zdenerwowana, to tego nie lubi; raz nawet Kazika za ucho wytargała; Kazik się niby śmiał, a ucho miał czerwone.
Czasem Mania jest taka zła, że nie wiem. Raz siedziała na oknie, a brat ją rozzłościł, zamachnęła się na niego, przez okno wyleciała — dobrze, że na parterze mieszka, bo się zabić mogła.
— Uuuu — zaczęli chłopcy płakać i oczy trzeć na myśl, co by to było za nieszczęście, gdyby się Kropeleczka zabiła.
Mania się rozgniewała, zaczęła bić chłopców, że sobie z niej żartują, potem opowiedziała jeszcze jedną ciekawą historię.
Raz w Zofiówce rozmawiała z dziewczynkami o strachach — i zrobił się czar. Bo jedna dziewczynka położyła pod drzewem fartuch, bo przy studni wodą go oblała. Nagle oglądają się, fartucha nie ma. A gałęzie na drzewach tak się ruszają, tak się ciągle ruszają. A z daleka przez drogę idzie pan w kapeluszu, miał laskę taką zakręconą. Wtedy Mania się przeżegnała i fartuch pod innym drzewem się znalazł.
— Uuuu — zaczęli wołać chłopcy i trzęśli się ze strachu, że takie straszne rzeczy opowiada im Mania.
— Uuuu, Kropeleczko, co to za czary?
A Kropeleczka powiedziała, że jeśli nie przestaną, to się rozpłacze, bo jest bardzo nerwowa, i nigdy już nic im nie powie.
I opowiedziała dalej, że jej dziewczynka nogę podstawiła naumyślnie, potem się tłumaczyła, że nienaumyślnie, ale to nieprawda; że dziewczynki bardzo lubią się kłócić, a potem mówią:
— Poczekaj, powiem twojej mamie na stacji.
Dostojnego miała raz „Błyskawica” pasażera: płynęła nią Mania Wdowik, znakomita deklamatorka z Zofiówki. Wiktor Mały podarował jej na pamiątkę okrętową lunetę — wspaniałą tutkę po wypalonym fajerwerku.
— Widzisz, głupi, jej to na nic, podrze i rzuci, a wy nie macie teraz lunety — powiedziano hojnemu majtkowi.
— Kiedy mnie prosiła — próbował się usprawiedliwić, czując jednak swą winę.
(Wiadomo, marynarze mają wielki respekt dla dam, są przy tym hojni i lekkomyślni…)