To zupełnie inny rodzaj lektury. Od kilku lat czytam wszystkie oryginalne dokumenty dotyczące Janusza Korczaka i Domu Sierot. To nie tylko teksty samego Korczaka, ale także jego kolegów i studentów bursy. W moim przypadku oryginalne dokumenty to rękopisy. Przyzwyczaiłem się do tych odrecznie pisanych i zdigitalizowanych tekstów i z łatwością je czytam. Prawdopodobnie pomogła mi w tym łatwość, z jaką odczytywałem pismo mojego Taty, które nieco przypominało pismo Korczaka. W ten sam sposób czytam rękopisy Emanuela Ringelbluma i innych.
Co w tym niezwykłe, to fakt, że czytanie rękopisów daje mi o wiele głębszy wgląd niż czytanie tego samego tekstu w książkach. Czytając rękopisy, zapamiętuję również skreślenia i zmiany w szyku wyrazów. Dotyczy to również zachowanych dokumentów napisanych na cienkim, tzw. „odbitkowym” papierze. Oczywiście nie czytam tak szybko jak ten sam tekst z książek ale to też ma swoje zalety!
Nie potrafię dokładnie opisać własnych odczuć podczas czytania tego rodzaju dokumentów, ale docierają one do mnie o wiele głębiej. Wśród opisów innych osób, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, znajduje się opis „Umschlagplatzu” i sal lekcyjnych, w których niektórzy Żydzi spędzili noc w oczekiwaniu na pociąg do obozu zagłady.
Emanuel Ringelblum napisał: Pamiętam rozmowę z Mordechajem Anielewiczem (pseudonim: „Marian-Mordechaj”), dowódcą Służby Bezpieczeństwa (OB), członkiem Rady Najwyższej Haszomer Hacair, który zginął podczas operacji kwietniowej.
„Dobrze oceniał szanse nierównej walki, przewidywał zniszczenie getta i sklepów, i był pewien, że ani on, ani jego bojownicy nie przetrwają likwidacji getta, że zginą jak bezpańskie psy i nikt nie pozna nawet miejsca ich wiecznego spoczynku.
Po serii bohaterskich czynów w styczniu i kwietniu 1943 roku, zmarł kilka tygodni po rozpoczęciu operacji kwietniowej w bunkrze z pięcioma wejściami, uduszony gazami, które Niemcy wprowadzili, zanim wdarli się do bunkra z pięciu stron”.
Innym dokumentem, który czytałem i myślę, że mogę to tu powiedzieć z wielkim szacunkiem, właściwie hołdem, jest dokument Mariana Berlanda opisujący wrzesień 1942 roku, ostatnie dni Wielkiej Akcji w getcie warszawskim. Szkoła na Stawkach (Umszlag) była przepełniona. Wszyscy już wiedzą, że to były ostatnie godziny życia. Ściany klas szkolnych wypełnione są czymś w rodzaju klepsydr. Mówią, że nie przeżyli. Niestety, po wojnie cały tynk z tysiącami nazwisk został zdrapany.
Ostatnie strony i ostatnie słowa Pamiętnika Korczaka. Opisuje on m.in. wczesny ranek 4 sierpnia 1942 roku. Pisarka polska Maria Kownacka, z wielką starannością przygotowywała na prośbę Janusza Korczaka sadzonki roślin m.in. pelargoni które dostarczono w 1942 roku do Domu Sierot do getta. Prawdopodobnie to były kwiaty opisane w ostatnich słowach Pamiętnika, z 4 sierpnia 1942 roku. 5 sierpnia 1942 roku deportowano Korczaka, wychowawców i 239 dzieci do obozu śmierci Treblinka. Ulica Sienna to południowa granica Getta.
Fragmenty Pamiętniku z 4 sierpnia 1942 roku, czyli dzień przed deportacją do Treblinki. Zaznaczone fragmenty widać na na cienkim, przebitkowym papierze.
Ojcze nasz, który jesteś w niebiesiech...
Modlitwę tę wyrzeźbiły głód i niedola. Chleba naszego.
Chleba.
Przecież to, co przeżywam, było. – Było.
Sprzedawali sprzęty, odzież, na litr nafty, kilo kaszy – na kieliszek wódki.
Kiedy junak Polak życzliwie pytał się w komendzie policji, jak wydo stałem się z blokady, zapytałem, czy mógłby „coś” w sprawie Esterki. Rozumie się, że nie.
Powiedziałem śpiesznie:
– Dziękuję za dobre słowo.
To podziękowanie jest bezkrwistym dziecięciem nędzy i poniżenia.
Bajka o sierocie którą na końcu sztuki opowiada dzieciom Korczak (tutaj jego rekopis) zawiera elementy poprzednio wydanej Kołysanki, której odpis odnalazłem w Izraelu. |
Okładka książki Pana Miszy - Z Korczakiem przez życie z tekstem Korczaka na przedniej okładce i autora książki Michala Wassermana Wróblewskiego - Pana Miszy, na tylnej. |