Sunday, January 26, 2025

DZWONKI - Władysław Szlengel - Taki prawdziwy wiersz i dokument Warszawskiego Getta.

Kartka z informacją, jak dzwonić do poszczególnych lokatorów - wśród nich Władysława Szlengela -była umieszczona na drzwiach wejściowych mieszkania przy ul. Waliców 14 w Getcie Warszawskim. Archiwum Ringelbluma.

Kartka z informacją, jak dzwonić do poszczególnych lokatorów - wśród nich Władysława Szlengela -była umieszczona na drzwiach wejściowych mieszkania przy ul. Waliców 14 w Getcie Warszawskim. Trzy budynki na ulicy Waliców w lewym, dolnym rogu fotografi. 
Kartka z informacją, jak dzwonić do poszczególnych lokatorów - wśród nich Władysława Szlengela -była umieszczona na drzwiach wejściowych mieszkania przy ul. Waliców 14 w Getcie Warszawskim. Trzy budynki na ulicy Waliców zaznaczone na mapie getta.

Ul. Świętojerska 34 - ostatnie mieszkanie Szlengela w Getcie.


Ul. Świętojerska 36. Po prawej stronie na prawo od rynny -  Świętojerska 34. Na Świętojerskiej 36 pod gruzami we wrzesniu zbombardowanego budynku 

Epilog
Podczas Wielkiej Akcji (Grossaktion) deportacyjnej latem 1942 roku Władysław Szlengel i jego żona dostali numerki życia. Wielka Akcja to akcja likwidacyjna Getta Warszawskiego. Pociągi z bydlęcymi wagonami oddchodziły dziennie z Umszlagu prosto do komór gazowych Treblinki. Akcja połączona była z rozdawaniem Numerków na życie – białych kartek z pieczątką Judenratu uprawniających do pozostania, mieszkania i pracy w jednym z działających w getcie niemieckich zakładów produkcyjnych, tzw. szopów. Podczas Wielkiej Akcji 32 tys. osób otrzymało Numerki na życie i mogło pozostać w getcie.

Nie wiadomo dokładnie kiedy Szlengel z żoną przeniesli się z ulicy Waliców 14 na Świętojerską 34. Wiadomo jednak że po Wielkiej Akcji, w październiku 1942 roku tworzy się szop przy Świętojerskiej 32 róg Franciszkanskiej gdzie SS pozwala na zatrudnienie 2 500 osób (tych z numerkami życia).  W szopie jest faktycznie ok. 7 000 ludzi, albowiem ukrywają się tam nielegalnie również rodziny pracowników. Płaca robotnika wynosi 15 zł dziennie, z tego 3 zł to danina dla SS, a 2 zł idzie na wyżywienie robotnika.

W kamienicy przy ul. Świętojerskiej 34 Szlengel i jego żona mieli dla siebie oddzielny pokój. W pokoju poza łóżkiem prawie że nie było nic więcej; stół, krzesło i maszyna do pisania. Szlengel powielał swoje utwory przez kalkę na maszynie. Kartki spinał w książeczki, które za pewną opłatą kolportował. Poezja Szlengla krążyła wśród mieszkańców getta. Pokój miał prawdopodobnie widok na mur getta a za nim Park Krasińskich.

W pokoju na Świętojerskiej 34 odżywa speltakl Szlengla Żywy dziennik, kontynuacja Żywego dziennika z kawiarni artystycznej Café Sztuka przy ul. Leszno gdzie Szlengel zorganizował kabaret literacki i gdzie sam prezentował, czytał Żywy Dziennik. Szlengel był i autorem i wykonawcą. Mieszkajac na Świętojerskiej 34, Szlengel organizował występy co tydzień w sobotę w tym pokoju który oprócz sypialni i warsztatu pracy twórczej stał się miejscem wykonywania spektakli.

W koncowej fazie Powstania w Getcie (kwiecien-maj 1943) Szlengel ukrywa sie z innymi w piwnicy zrujnowanego w 1939 roku domu przy Świętojerskiej 36, tzw. Bunkrze Szymona Kaca. Niemcy prowadza dalszą akcje wysiedlania i szukają ukrytych. Ukryci w bunkrze postanawiają zbudowac tunel prowadzący na tzw, aryjską strone. Te podziemne przejście budowano od 5 maja wyłącznie nocami by hałas nie ściągnął niemieckich patroli. Przekop zaczynał się w piwnicy domu przy Świętojerskiej 36 i miał mieć wyjście z drugiej strony ulicy, za murem getta w Ogrodzie Krasińskich. Prawdopodobnie 8 maja gdy Niemcy odkryli bunkier, dzieliło ukrywających się tam osób, m.in. Władysława Szlengela z żoną, jedynie dwa i pół metra przekopu do Ogrodu Krasińskich. Wszyscy ukrywający zostali rozstrzelani. 

Ogród Krasińskich. Obecnie w jego północnej, po wojnie powiększonej częsci rosnie kilka bujnych drzew. Tam gdzie rosną te trzy drzewa w Parku Krasińskich stały przed wojna 2 domy: Świętojerska 34 i Świętojerska 36, (czerwony prostokat). W czasie wojny Świętojerska stała się częscią Getta Warszawskiego. W domu przy Świętojerskiej 34 mieszkał prawie przez rok Władysław Szlengel żoną a bunkrze pod numerem 36 ukrywał się do 8 maja gdy schron zostal odkryty a jego mieszkancy rozstrzelani. Niebieska kreska to tunel do wolnosci budowany od piwnicy przy Świętojerskiej 36, pod murem getta do Ogrodu Krasińskich.








DZWONKI
Władysław Szlengel

Na drzwiach wisiała kartka
czytelna tylko z bliska –
„Dzwonek czynny – proszę dzwonić”
i trzy nazwiska:
Do pani L. jeden raz,
do pana K. razy dwa,
a do doktora trzy razy…

Kartka taka wisiała,
żeby ludzie wiedzieli,
potem była selekcja
i – wzięli…
tę panią L. (jeden raz)
i pana K. (razy dwa),
i tego doktora (trzy razy…).

Kartka „proszę dzwonić”
wisi na drzwiach,
a drzwi otwarte,
a za drzwiami – strach…

Nie ma klamek – szarpnięte,
gdy zastali zamknięte…
drzwi rozwarte na oścież,
czarni byli tu goście.
Porzucone w pośpiechu
rzeczy w dzikiej pogoni,
a na drzwiach wisi kartka
z nazwiskami i „…dzwonić” –
do pani L. jeden raz,
do pana K. razy dwa,
a do doktora trzy razy…

Przyszli nowi – sprzątnęli,
klamki nowe wprawili,
kartki ze drzwi nie zdjęli.
Zapomnieli.

Przyjdzie zmrok – szara pora,
coraz bliżej wieczora,
mrok z kątów się wyłania,
coś wygania z mieszkania…

Strasznie jakoś i mrocznie,
trupio, głucho, urocznie,
wieje śmiercią i złem –
Wiem:
Niech zadzwonią za drzwiami
jeden raz, dwa lub trzy,
cienie idą ścianami,
jakieś widma czy mgły.

To jest do mnie – to do mnie,
szepty snują się głuche,
tak się cieszą dzwonieniem,
wargi martwe i suche.
– Jeden raz – to jest do mnie!
może syn mnie odwiedzi…
– Teraz znowu dwa razy…
to są do mnie sąsiedzi…

Korytarzem bez światła
lokatorzy upiory – – –
…teraz dzwonią trzy razy…
to jest do mnie, to chory…

Już milczące szarpanie
tu przy klamce… przy ścianie,
już westchnienie i męka,
że bezsilna jest ręka,
że tak marom niełatwo
w korytarzu dać światło,
drzwi otworzyć… powitać,
ach, to wy… a co słychać?…

A w dzień spokój,
nikt nie czai się z wnęk…
O zmroku – – –
lęk…
Dzwonek.
Idziesz…
zawsze potrącisz coś nogą…
strach…
otwierasz drzwi – – –
…nikogo…
– to do nich…
(bo na drzwiach
wciąż kartka: Dzwonić…
Do pani L. raz…
do pana K. dwa…
a do doktora trzy razy…).



OKNO NA TAMTA STRONE
Władysław Szlengel

Mam okno na tamtą stronę,
bezczelne żydowskie okno
na piękny park Krasińskiego,
gdzie liście jesienne mokną…

Pod wieczór szaroliliowy
składają gałęzie pokłon
i patrzą się drzewa aryjskie
w to moje żydowskie okno…

A mnie w oknie stanąć nie wolno
(bardzo to słuszny przepis),
żydowskie robaki… krety…
powinni i muszą być ślepi.

Niech siedzą w barłogach, norach
w robotę z utkwionym okiem
i wara im od patrzenia
i od żydowskich okien…

A ja… kiedy noc zapada…
by wszystko wyrównać i zatrzeć,
dopadam do okna w ciemności
i patrzę… żarłocznie patrzę…
i kradnę zgaszoną Warszawę,
szumy i gwizdy dalekie,
zarysy domów i ulic,
kikuty wieżyc kalekie…

Kradnę sylwetkę Ratusza,
u stóp mam plac Teatralny,
pozwala księżyc Wachmeister
na szmugiel sentymentalny…

Wbijają się oczy żarłocznie,
jak ostrza w pierś nocy utkwione,
w warszawski wieczór milczący,
w miasto me zaciemnione…

A kiedy mam dosyć zapasu
na jutro, a może i więcej…
żegnam milczące miasto,
magicznie podnoszę ręce…
zamykam oczy i szepcę:
– Warszawo… odezwij się… czekam…

Wnet fortepiany w mieście
podnoszą milczące wieka…
podnoszą się same na rozkaz
ciężkie, smutne, zmęczone…
i płynie ze stu fortepianów
w noc… Szopenowski polonez…

Wzywają mnie klawikordy,
w męką nabrzmiałej ciszy
płyną nad miastem akordy
spod trupio białych klawiszy…

Koniec… opuszczam ręce…
wraca do pudeł polonez…
Wracam i myślę, że źle jest
mieć okno na tamtą stronę…



The note was hanging by the doorbell. Judging by the number of household members, Szlengel's apartment in the ghetto at 14 Waliców was overcrowded. The number of times the bell was pressed informed who the guest had come to: Lurie - ring 1 time, Rotsztajn 2 times, Rogozińscy 4, Koplewicz 5, [Władysław] Szlengel 3, [Michał]Brandsteter, Lunia 2 times short, Wanda 2 times long. Jewish police and Werkszuc hit the door 6 times with the head.