Thursday, December 1, 2022

Moja Maapilim, Halina Birenbaum tak opisała ostatni etap swojej drogi z Polski do Erec Israel.

 

Nagle z ciemności wyłoniły się kontury maleńkich łódek. Łódki zbliżały się do nas szybko i lekko. Wreszcie były przy nas. Mężczyźni wskoczyli bezszelestnie na statek. Po cichu wydawali rozporządzenia i pomagali ludziom zejść ze statku do gumowych łódek. Plecaki kazali nam zostawić – przewiozą je później. Musimy śpieszyć się, zanim Anglicy coś spostrzegą.

Było ich 167.

Był już koniec listopada 1947 roku. Zbliżaliśmy się powoli do brzegów Palestyny. Przeważnie leżeliśmy w zaduchu i ciasnocie pod pokładem. Kto zemdlał, otrzymywał od Toski, przewodnika z Erec, dodatkową porcję wody i plasterek cytryny. Pocieszaliśmy się, że wkrótce będziemy jedli pomarańcze. Na razie jednak był to daleki sen. W takim niewesołym nastroju dotarła do nas wieść 29 listopada, że Organizacja Narodów Zjednoczonych postanowiła utworzyć państwo żydowskie na terenach zamieszkanym przez Żydów w Palestynie! Wszyscy zaczęli się całować i płakać z radości. Znów ogarnął nas entuzjazm, nadzieja. Zapomnieliśmy na chwilę o cierpieniu i niedostatkach. Odtąd płynęliśmy do swojego państwa Izrael, a nie do angielskiej Palestyny!

...Statek krążył kilkanaście godzin wokół południowych granic Palestyny. Przewodnicy z „Hagany”, którzy przez cały czas podróży utrzymywali kontakt telefoniczny-radiowy ze swymi towarzyszami w kraju i otrzymywali od nich wszelkie wskazówki, zamierzali tutaj wysadzić nas na ląd. Nie udawało się. Anglicy dokładnie pilnowali tych zaplanowanych przez „Haganę” punktów. Musieliśmy więc dalej krążyć po morzu i czekać szczęśliwej okazji, żeby przekraść się niespostrzeżenie do brzegu. Pływaliśmy w pobliżu Aleksandrii i innych miejsc, zbliżaliśmy się i oddalali.

W nocy 3 grudnia 1947 roku statek zarzucił kotwicę w pobliżu Tel-Awiwu. Przy zgaszonych światłach zatrzymał się z dala od brzegu, jak przed dwoma tygodniami w Bandolu. Koniec przeprawy? Modliliśmy się o to najgoręcej.

U wylotu na pokład widać już było migotanie światełek telawiwskich domów... Wszyscy cisnęli się teraz natarczywie do wylotu i na górne nary, aby przekonać się o tym na własne oczy i zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. Czy nie nadpływają Anglicy, aby odesłać nas na Cypr? Panowało ogromne napięcie, serca waliły nam mocno, wzruszenie nie miało granic. Przewodnicy krzyczeli, aby odsunąć się od wylotu. Mogą nas zauważyć z zewnątrz i będzie źle. Ale niełatwo było opanować się. Coraz kto inny wyglądał i przekazywał reszcie, co widzi. Nasze zdenerwowanie i napięcie wzrastały z każdą chwilą.

Nagle z ciemności wyłoniły się kontury maleńkich łódek. Łódki zbliżały się do nas szybko i lekko. Wreszcie były przy nas. Mężczyźni wskoczyli bezszelestnie na statek. Po cichu wydawali rozporządzenia i pomagali ludziom zejść ze statku do gumowych łódek. Plecaki kazali nam zostawić – przewiozą je później. Musimy śpieszyć się, zanim Anglicy coś spostrzegą. Przewodnicy chwytali pewnymi rękami wiosła i prowadzili nas do tych migających przyjaźnie światełek – na ląd, wprost do Tel-Awiwu. Reflektory Anglików przeszywały raz po raz ciemności. Jednakże nie dosięgały nas. Jeszcze kilkadziesiąt metrów i jesteśmy na miejscu!

Na wybrzeżu czekały dziesiątki ludzi zorganizowanych przez „Haganę”. Natychmiast wmieszaliśmy się w tłum, aby w ten sposób nie dać się schwytać Anglikom, gdyby się nagle pojawili. Podawano nam gorącą herbatę, pomarańcze, słodycze i doprowadzano do czekających aut, którymi odwieziono nas do wyznaczonych domów w Tel-Awiwie. Lokowano po dwie – trzy osoby w jednym mieszkaniu, gdzie gospodarze serdecznie zaopiekowali się nami. Uporawszy się z rozmieszczeniem ludzi, „nocni żeglarze” sprowadzili nasze rzeczy ze statku. Wszystko poszło gładko i sprawnie. Ta noc była jak fantastyczny film, jak bajka... Była spełnieniem.



Ship HaPortzim — before Marie Annik, built 1927.

Departed Bandol, France 22 Nov 1947, arrived night 3/4 Dec 1947 with 167 passengers. Embarked 124 passengers in Bandol, the rest at Algiers. The ship landed at the mouth of the River Yarkon. The name HaPortzim means “Blockade Runners.”