Ten pierwszy fartuch Pana Miszy, z lat trzydziestych, widac na zdjęciu z Domu Sierot Korczaka na ulicy Krochmalnej 92. Pan Misza stoi drugi od lewej strony zdjęcia odwrócony tyłem. W okularach koło niego Pan Szura, ziomek z Pinska którego protegował. Wydaje mnie się ze to fartuch ale może to jest płaszcz.
Gdy mój ojciec pierwszy raz spotkał Korczaka był on ubrany w szary, długi fartuch. Inni opisuja ze fartuch był zielony. Nieważne. Na pewno Korczak miał kilka fartuchów.
Ten drugi fartuch mojego ojca to z 1968 roku. Tez z Warszawy, Tez szary. W 1967 roku mój ojciec na dobre zdjął mundur pułkownika. Niby byl przeniesiony z Wydawnictwa MON do dyspozycji ale wszyscy wiedzieli co to znaczy. Zielony mundur wisiał w szafie w naszym domu na Krakowskim Przedmieściu nr. 11 a mój ojciec nie mógł sobie znalezc miejsca. Zawsze, cale życie pracował. Postanowił szukac pracy, byle jakiej, żeby zabic czas.
Znalazł prace w ekskluzywnym warsztacie samochodowym kolegi mojego najstarszego brata. Warsztat był niedaleko, na Krakowskim Przedmieściu naprzeciwko kościoła Świętego Krzyża, tego z dwiema wysokimi wieżami nad Krakowskim Przedmieściem. Chodziłem jako mały chłopiec do tego kościoła. Chodziłem bo dowiedziałem się że tam znajdują się serca Fryderyka Chopina i Władysława Reymonta. Byłem wtedy członkiem kółka biologicznego w szkole podstawowej i widziałem tam w spirytusie żaby i jaszczurki. Dlatego oczekiwałem że serca beda podobnie eksponowane...
Wracając do fartucha ojca na Krakowskim Przedmieściu. Nosił go jak mundur. Był dumny ze swojej pracy przyjmowania samochodów do reperacji. Czasami gdy przechodzę koło tego warsztatu, teraz tam jest jakis klub, jestem dumny z mojego ojca. Myśli fartuchowe łączą się oczywiście z białymi zimowymi kalesonami ale to już inna historia.