Największą tragedią Żydów jest nie to,
że ich antysemita nienawidzi, ale to,
że łagodni i dobrzy ludzie mówią:
Porządny człowiek, chociaż Żyd.
Ludwik Hirszfeld: Historia jednego życia
Teraz dużo czytam Mały Przegląd (Korczaka) i "W słońcu" z lat 1913-14. Korczak w Małym Przeglądzie opisywał i aktywnie walczył z antysemityzmem. Tyle tylko że Mały Przegląd był jednak pismem inteligencji żydowskiej i ich dzieci!
Widziałem gdzies diagramy jak Mały Przegląd rozwijał się. Miał nakład sięgający 50 tys. egzemplarzy. Czy było w tym samym czasie podobne pismo dla młodzieży chrzescijanskiej w podobny sposób opisujące i zwalczające antysemityzm?
Ciekawy artykuł na pierwszej stronie Małego Przeglądu o antysemityzmie w szkole - Nauczyciel barbarzyństwa. |
"Mały Przegląd"– był piątkowym darmowym dodatkiem (na szabat) do "Naszego Przeglądu", wtedy największej w okresie międzywojennym polskojęzycznej gazety żydowskiej. Mimo to był jednak miejscem spotykania się dzieci polskich i żydowskich. Widać to m.in. w listach dzieci polskich, np. Marysi Cabańskiej (pseud. Maria z Brwinowa) czy Kazika Dębnickiego (pseud. Tadeusz B-ski).
Dnia 9 października 1926 roku ukazał się po raz pierwszy nowy, piątkowy dodatek do "Naszego Przeglądu". Projektodawca i redaktor Janusz Korczak zapowiadał go tak: "Jest wiele ludzi dorosłych, którzy piszą tylko dlatego, że się nie wstydzą; są dzieci, które mają wiele ciekawych pomysłów, uwag i spostrzeżeń, a nie piszą, gdyż nie mają odwagi albo im się nie chce. Dziennik nasz zachęci młodzież do pisania. Zachęci i ośmieli." Tej idei "Mały Przegląd" pozostał wierny do ostatniego numeru, który ukazał się 1 września 1939 roku.
Nowe arabeski na starym świeczniku, niewinny tytuł w Małym Przeglądzie, niby Chanukowy!
Najpierw opis "starych czasów i pogromów, okres zanim Polska uzyskała na nowo niepodległość.
Następnie okres współczesny, tamtejszy, czyli międzywojenny.
Ale czuć jak "powojenny" również!
II
...Heniek wraca z wykładu na
„Politbudzie". Spieszy się. Dziś
Chanuka. Trzeba jeszcze kupić
świeczki. W kieszeni brzęczą
dwa dreidełe. Dla Szlamka i Surci.
śliczne, nowiutkie.
W ogrodzie leży biały śnieg.
Sypki grudniowy śnieg pokrywa
gałązki drzew i krzewów,
śnieg skrzypi pod butami. W
kieszeni pobrzękują dreidełe.
Dlaczego te ulice są takie
ciemne. Aż niemiło przechodzić
przez nie o zmroku. Jak dobrze,
że jeszcze dwie przecznice, pięć
minut w mydłami i będę w domu.
Szlamek i Surcia już pewnie
czekają.
Szlamek chodzi do piątego od
dział szkoły powszechnej. Jest
pierwszym uczniem. No pewnie
— mój brat. A Surcia pójdzie do
szkoły dopiero na przyszłą jesień.
Właściwie powinna chodzić
do szkoły już w tym roku, ale
nie było miejsca. Za to na przyszły
rok pójdzie odrazu do drugiego
oddziału. Już on ją przygotuje..
Myśli ścielą się dziwnie miękko
— Szlamek — Surcia...
Słowo pada, jak obelga: żydzie!
Przez ułamek sekundy widzi
ich. Cała zgraja, dzięsięciu może,
w studenckich czapkach,
masywne lagi w dłoniach.
Cios kastetu trzasnął o czaszkę i
ogłuszył. Runął. Buty deformują
żebra. Ostre stalowe żyletki, o-
sadzone umiejętnie na końcach
lasek, rozcinają miękkie kleiste
ciało, masakrują twarz o nazbyt
żydowskim wyglądzie.
Cynowe bączki wysunęły się z
kieszeni. Czyjś ciężki but wtło-
czył je w grząski śnieg.
************************
...Heniek wraca z wykładu na
„Politbudzie". Spieszy się. Dziś
Chanuka. Trzeba jeszcze kupić
świeczki. W kieszeni brzęczą
dwa dreidełe. Dla Szlamka i Surci.
śliczne, nowiutkie.
W ogrodzie leży biały śnieg.
Sypki grudniowy śnieg pokrywa
gałązki drzew i krzewów,
śnieg skrzypi pod butami. W
kieszeni pobrzękują dreidełe.
Dlaczego te ulice są takie
ciemne. Aż niemiło przechodzić
przez nie o zmroku. Jak dobrze,
że jeszcze dwie przecznice, pięć
minut w mydłami i będę w domu.
Szlamek i Surcia już pewnie
czekają.
Szlamek chodzi do piątego od
dział szkoły powszechnej. Jest
pierwszym uczniem. No pewnie
— mój brat. A Surcia pójdzie do
szkoły dopiero na przyszłą jesień.
Właściwie powinna chodzić
do szkoły już w tym roku, ale
nie było miejsca. Za to na przyszły
rok pójdzie odrazu do drugiego
oddziału. Już on ją przygotuje..
Myśli ścielą się dziwnie miękko
— Szlamek — Surcia...
Słowo pada, jak obelga: żydzie!
Przez ułamek sekundy widzi
ich. Cała zgraja, dzięsięciu może,
w studenckich czapkach,
masywne lagi w dłoniach.
Cios kastetu trzasnął o czaszkę i
ogłuszył. Runął. Buty deformują
żebra. Ostre stalowe żyletki, o-
sadzone umiejętnie na końcach
lasek, rozcinają miękkie kleiste
ciało, masakrują twarz o nazbyt
żydowskim wyglądzie.
Cynowe bączki wysunęły się z
kieszeni. Czyjś ciężki but wtło-
czył je w grząski śnieg.
************************
III
Napisanoby zato może o innej
matce dwóch synów. Jeden —
inżynier elektrotechniki, drugi
absolwent W S. H.; obaj dyplo-
mowani, rokujący świetne na-
dzieje młodzi ludzie nie mogli
znalezc pracy. I jeden musiał za
Napisanoby zato może o innej
matce dwóch synów. Jeden —
inżynier elektrotechniki, drugi
absolwent W S. H.; obaj dyplo-
mowani, rokujący świetne na-
dzieje młodzi ludzie nie mogli
znalezc pracy. I jeden musiał za
psie pieniądze naprawiać zepsute
dzwonki u sąsiadów, drugi
dzwonki u sąsiadów, drugi
zaś ździerał zelówki, szlifując
„kocie łby" warszawskich bruków w
poszukiwaniu pracy. Obaj jej nie
znaleźli. Nie dlatego, że nie było
jej wogóle.
Często bywali już „prawie an
gażowani". Lecz gdy trzeba było
złożyć papiery, okazywało się, że
mają „nieczyste metryki". Bo
matka miała na imię Fajga, a ojciec
— Icek. I wtedy pan szef
oświadczał czemprędzej:
Bardzo mi przykro, lecz dane
miejsce zostało już obsadzone.
Znów rozpoczyna się mozolna
wędrówka.
Cóż z tego, gdy w papierach
nie mają... aryjskiej babki.
znaleźli. Nie dlatego, że nie było
jej wogóle.
Często bywali już „prawie an
gażowani". Lecz gdy trzeba było
złożyć papiery, okazywało się, że
mają „nieczyste metryki". Bo
matka miała na imię Fajga, a ojciec
— Icek. I wtedy pan szef
oświadczał czemprędzej:
Bardzo mi przykro, lecz dane
miejsce zostało już obsadzone.
Znów rozpoczyna się mozolna
wędrówka.
Cóż z tego, gdy w papierach
nie mają... aryjskiej babki.
Pismo "W słońcu" było miejscem spotykania się dzieci polskich i żydowskich. W Słońcu pismo było darmowym dodatkiem do "Z Blizka i z Daleka" pisma wydawanego przez Janinę Mortkowiczową i Stefanię Sempołowską.
Świeczki chanukowe opublikowane w "W słońcu" nr. 2 1914 r. to pierwsza "próba pojednania" na ramach polskiej prasy dla dzieci, wg. mnie.