Friday, February 6, 2015

"Mały Przegląd" i "W słońcu"- Zwalczanie antysemityzmu w Polsce przez Janusza Korczaka

Największą tragedią Żydów jest nie to, 
że ich antysemita nienawidzi, ale to, 
że łagodni i dobrzy ludzie mówią: 
Porządny człowiek, chociaż Żyd.

Ludwik Hirszfeld: Historia jednego życia



Teraz dużo czytam Mały Przegląd (Korczaka) "W słońcu" z lat 1913-14. Korczak w Małym Przeglądzie opisywał i aktywnie walczył z antysemityzmem. Tyle tylko żMały Przegląbył jednak pismem inteligencji żydowskiej i ich dzieci! 


Widziałem gdzies diagramy jak Mały Przegląd rozwijał się. Miał nakład sięgający 50 tys. egzemplarzy. Czy było w tym samym czasie podobne pismo dla młodzieży chrzescijanskiej w podobny sposób opisujące i zwalczające antysemityzm?



Ciekawy artykuł na pierwszej stronie Małego Przeglądu o antysemityzmie w szkole - Nauczyciel barbarzyństwa.

"Mały Przegląd"– był piątkowym darmowym dodatkiem (na szabat) do "Naszego Przeglądu", wtedy największej w okresie międzywojennym polskojęzycznej gazety żydowskiej. Mimo to był jednak miejscem spotykania się dzieci polskich i żydowskich. Widać to m.in. w listach dzieci polskich, np. Marysi Cabańskiej (pseud. Maria z Brwinowa) czy Kazika Dębnickiego (pseud. Tadeusz B-ski). 

Dnia 9 października 1926 roku ukazał się po raz pierwszy nowy, piątkowy dodatek do "Naszego Przeglądu". Projektodawca i redaktor Janusz Korczak zapowiadał go tak: "Jest wiele ludzi dorosłych, którzy piszą tylko dlatego, że się nie wstydzą; są dzieci, które mają wiele ciekawych pomysłów, uwag i spostrzeżeń, a nie piszą, gdyż nie mają odwagi albo im się nie chce. Dziennik nasz zachęci młodzież do pisania. Zachęci i ośmieli." Tej idei "Mały Przegląd" pozostał wierny do ostatniego numeru, który ukazał się 1 września 1939 roku.





Nowe arabeski na starym świeczniku, niewinny tytuł w Małym Przeglądzie, niby Chanukowy!

Najpierw opis "starych czasów i pogromów, okres zanim Polska uzyskała na nowo niepodległość.

Następnie okres współczesny, tamtejszy, czyli międzywojenny.

Ale czuć jak "powojenny" również!


II
...Heniek wraca z wykładu na
„Politbudzie". Spieszy się. Dziś
Chanuka. Trzeba jeszcze kupić
świeczki. W kieszeni brzęczą
dwa dreidełe. Dla Szlamka i Surci.
śliczne, nowiutkie.

W ogrodzie leży biały śnieg.
Sypki grudniowy śnieg pokrywa
gałązki drzew i krzewów,
śnieg skrzypi pod butami. W
kieszeni pobrzękują dreidełe.

Dlaczego te ulice są takie
ciemne. Aż niemiło przechodzić
przez nie o zmroku. Jak dobrze,
że jeszcze dwie przecznice, pięć
minut w mydłami i będę w domu.

Szlamek i Surcia już pewnie
czekają.

Szlamek chodzi do piątego od ­
dział szkoły powszechnej. Jest
pierwszym uczniem. No pewnie
— mój brat. A Surcia pójdzie do
szkoły dopiero na przyszłą jesień.

Właściwie powinna chodzić
do szkoły już w tym roku, ale
nie było miejsca. Za to na przyszły
rok pójdzie odrazu do drugiego

oddziału. Już on ją przygotuje..
Myśli ścielą się dziwnie miękko
— Szlamek — Surcia...

Słowo pada, jak obelga: żydzie!

Przez ułamek sekundy widzi
ich. Cała zgraja, dzięsięciu mo­że,
w studenckich czapkach,
masywne lagi w dłoniach.

Cios kastetu trzasnął o czaszkę i
ogłuszył. Runął. Buty deformują
żebra. Ostre stalowe żyletki, o-
sadzone umiejętnie na końcach
lasek, rozcinają miękkie kleiste
ciało, masakrują twarz o nazbyt
żydowskim wyglądzie.

Cynowe bączki wysunęły się z
kieszeni. Czyjś ciężki but wtło-
czył je w grząski śnieg.

************************
III
Napisanoby zato może o innej
matce dwóch synów. Jeden —
inżynier elektrotechniki, drugi
absolwent W S. H.; obaj dyplo-
mowani, rokujący świetne na-
dzieje młodzi ludzie nie mogli
znalezc pracy.  I jeden musiał 
za
psie pieniądze naprawiać zepsute
dzwonki u sąsiadów, drugi
zaś ździerał zelówki, szlifując
„kocie łby" warszawskich bruków w 
poszukiwaniu pracy. Obaj jej nie
znaleźli. Nie dlatego, że nie by
ło
jej wogóle.

Często bywali już „prawie an ­
gażowani". Lecz gdy trzeba było
złożyć papiery, okazywało się, że
mają „nieczyste metryki". Bo
matka miała na imię Fajga, a ojciec
— Icek. I wtedy pan szef
oświadczał czemprędzej:

Bardzo mi przykro, lecz dane
miejsce zostało już obsadzone.
Znów rozpoczyna się mozolna
wędrówka.

Cóż z tego, gdy w papierach
nie mają... aryjskiej babki. 




Pismo "W słońcu" było miejscem spotykania się dzieci polskich i żydowskich. W Słońcu pismo było darmowym dodatkiem do "Z Blizka i z Daleka" pisma wydawanego przez Janinę Mortkowiczową i Stefanię Sempołowską.


Świeczki chanukowe opublikowane w "W słońcu" nr. 2 1914 r. to pierwsza "próba pojednania" na ramach polskiej prasy dla dzieci, wg. mnie.