Wagon kryty typu 1C. |
Halina Birenbaum: (napisała pod moim zdjeciem i tekstem na FB): Ja zaliczyłam cztery takie "podróże" w ciągu lat Zagłady |
Halina Birenbaum: (napisała pod moim zdjęciem i tekstem na FB): Ja zaliczyłam cztery takie "podróże" w ciągu lat Zagłady, od maja 1943 do Majdanka, w lipcu 1943 do Auschwitz, w styczniu 1945 u końca Marszu Smierci do Rawensbruck i w lutym 1945 do Neustadt Glewe...
Moja prośba
Roman Wroblewski: Na pewno Halina Birenbaum każda podróż była inna. Jedna w upale, jedna w mrozie, jedna w zaduchu. Wszystkie w półmroku. Opisz nam trochę ten temat kochana! Nikt inny już nie opisze! Tylko te "podróże"!
Na lince tutaj Podróż Pierwsza
Cztery moje "podróże" - w śmierć
Halina Birenbaum
II Podróż - Auschwitz
Pognali nas do pociągu. Znów wagony bydlęce, tym razem przy otwartych drzwiach, w których wygodnie usadowili się dwaj żołnierze Wehrmachtu. Rozkazali nam usiąść w rzędach, jedna między rozkraczonymi nogami drugiej, by wykorzystać każdy centymetr miejsca i pod groźbą rozstrzelania zabronili nam zmieniać tę pozycję. Lipcowy upał, pragnienie, głód. I szpilki w całym ciele, zdrętwiałym od niemożności poruszenia się w ciągu kilku dni i nocy (dwie doby). Kobieta obok mnie uniosła się nieco, błagała, żeby jej pozwolili wyprostować się na chwilę. Niemiec strzelił jej w skroń. Upadła martwa na ramiona siedzącej między jej nogami córki. Wreszcie pociąg wtoczył się na stację: Auschwitz. W kolumnie, brutalnie popychane i bite przez esemanów pognali nas do Birkenau. Ukazała się brama i duży napis: "Arbeit macht frei" – F K L (Frauenkonzentrationlager).
III Podróż - Ravensbruck
18 stycznia 1945 wraz z tysiącami więźniów z Auschwitz, aby nas zamęczyć w drodze na chwilę przed swą ostateczną klęską. Rozpalili ogniska na śniegu; palili teraz dokumenty, już nie ludzi! Mimo swej bliskiej klęski, gnali nas bez odpoczynku dniami i nocami po oblodzonych drogach. Jadłyśmy i piłyśmy śnieg. W pewnej chwili, gdy już padałam z wycieńczenia, schylając się po garść śniegu, znalazłam się w objęciach Alwiry. Odstających od kolumny zabijali. Cała droga usiana była trupami z rozwalonymi czaszkami. Przenieśli mnie z powrotem na obóz kobiecy i pognali 18 stycznia 1945 wraz z tysiącami więźniów z Auschwitz, aby nas zamęczyć w drodze na chwilę przed swą ostateczną klęską. Rozpalili ogniska na śniegu; palili teraz dokumenty, już nie ludzi! Mimo swej bliskiej klęski, gnali nas bez odpoczynku dniami i nocami po oblodzonych drogach. Jadłyśmy i piłyśmy śnieg. W pewnej chwili, gdy już padałam z wycieńczenia, schylając się po garść śniegu, znalazłam się w objęciach Alwiry. Odstających od kolumny zabijali. Cała droga usiana była trupami z rozwalonymi czaszkami. Po kilku dniach załadowali nas w nieopisanej ciasnocie do towarowych wagonów bez dachów. Mróz i wiatr w pędzie pociągu ciął jak nożem. Dojechałyśmy ledwie żywe do Ravensbrück. Po godzinach wystawania na dworze na zimnie, zamknęli nas w bloku karnym z przestępczyniami niemieckimi w ciasnocie na podłodze. Nie codziennie dzielili trochę zupy albo kawałek chleba. Niemki znęcały się nad nami, kradły nam te porcje jedzenia. Czasem wykradałam się z baraku i myłam się topniejącym śniegiem pod rynną.
IV podróż - Neustadt Glewe
Był to już luty 1945 roku w Ravensbruck. Po kilkunastu dniach odliczyli nas i znów odprowadzili pod eskortą do pociągu. Pociąg osobowy tym razem, ogrzewany nawet!... Ale wszy też ożywiły się od ciepła i dokuczały nam jeszcze mocniej. Siedziałam przy oknie i przyglądałam się mijanym krajobrazom niemieckich miast i wiosek. Stąd do nas przyszli i wszystkich nam zabili, spalili nam wszystko, zabrali?! W tych pięknych domkach mieszkają ich żony, matki, dzieci! Czy one wiedzą o tym? Jeżeli przeżyję, pomyślałam, chciałabym do nich przyjść i opowiedzieć...
Przez dziesięć pierwszych dni w Neuestadt Glewe nie dawali nam zupełnie jedzenia, potem dali trochę zupy wodnistej i jeden bochenek chleba na dziesięć oszalałych z głodu kobiet. Mierzyło się te porcje sznurkiem. Nieraz chleb był w środku zielony od pleśni!
Przez dziesięć pierwszych dni w Neuestadt Glewe nie dawali nam zupełnie jedzenia, potem dali trochę zupy wodnistej i jeden bochenek chleba na dziesięć oszalałych z głodu kobiet. Mierzyło się te porcje sznurkiem. Nieraz chleb był w środku zielony od pleśni!