Moja klepsydra* na dzień 8 maja to wspólna klepsydra dla Komendanta** Mordechaja Anielewicza (jedynego i ostatniego) Powstania w Getcie Warszawskim i mojego ulubionego poety Władysława Szlengla.
W Getcie od początku maja Niemcy za pomocą materiałów wybuchowych i podpalania niszczą dom po domu. Sektor za sektorem. Sektorów jest 24. Ogień zostaje podłożony pod kolejne budynki. Dziennie odnajdują Niemcy po czterdzieści bunkrów. Większość ludzi z bunkrów, po kilka tysięcy dziennie deportują na Umszlag. Część mordują na miejscu. Warunki przebywania w bunkrach/schronach pogarszają się, brakuje powietrza, wody i jedzenia. Ogień zostaje podłożony pod kolejne budynki.
7 maja niemieckie oddziały szturmowe ponownie przeczesują kolejne budynki w Centralnym Getcie. Niemcy lokalizują wiele bunkrów, m.in. bunkier ulicy Miłej 18 (1) w którym przebywa komenda ŻOB. W bunkrze znajduje się ponad stu powstańców i kilkadziesiąt innych osób. Niemcy lokalizują również bunkier w którym chowa się Władysław Szlengel razem z żoną w domu (2) przy Świętojerskiej 36.
20 dzień Powstania w Getcie - 8 maja 1943
8 maja bunkrze na Miłej 18 ginie komendant Powstania w Getcie Warszawskiem Mordechaj Anielewicz i z nim wielu bojowników ŻOB.8 maja i rozstrzelali Niemcy poetę Władysława Szlengla i wraz z nim ukrywających się w bunkrze/schronie przy Świętojerskiej 36, 160 Żydów.
Emanuel Ringelblum napisał:
Pamiętam rozmowę, jaką odbyłem z poległym podczas akcji kwietniowej komendantem OB, członkiem Rady Naczelnej Haszomer Hacair, Mordechajem Anielewiczem (pseudonim: «Marian-Mordechaj»)” — pisał Ringelblum. —
„Dobrze oceniał szanse nierównej walki, przewidywał zniszczenie getta i szopów, był pewny, że ani on, ani jego bojowcy nie przeżyją likwidacji getta, że zginą jak psy bezdomne i nikt nie będzie nawet znał miejsca ich wiecznego spoczynku.
Po szeregu bohaterskich czynów w styczniu i kwietniu 1943 roku zginął w parę tygodni po rozpoczęciu akcji kwietniowej w schronie o 5-ciu wejściach, uduszony gazami, które Niemcy wprowadzili przed wkroczeniem do schronu z 5-ciu stron”.
Po szeregu bohaterskich czynów w styczniu i kwietniu 1943 roku zginął w parę tygodni po rozpoczęciu akcji kwietniowej w schronie o 5-ciu wejściach, uduszony gazami, które Niemcy wprowadzili przed wkroczeniem do schronu z 5-ciu stron”.
Gen. Stroop pisał: Okazuje się coraz wyraźniej – melduje – że nadeszła kolej na najbardziej zaciętych i najbardziej zdolnych do oporu Żydów i bandytów.
* Klepsydra
Nazwa wywodzi się oczywiście od starożytnego narzędzia, zegara odmierzającego czas. Na informacjach pogrzebowych, na których informowano o śmierci danej osoby, umieszczano znak, rysunek klepsydry.
** Komendant ŻOB - Mordechaj Anielewicz.
Marek Edelman nigdy nie był komendantem i nigdy nie był zastepcą komendanta. Ani w Powstaniu w Getcie Warszawskie ani w Powstaniu Warszawskim. Nominacje Edelmana na komendanta to kaczka dziennikarska, polityczna, po emigracji marcowej kiedy praktycznie nie było już Żydów w Polsce. Wtedy powstała mocna książka Hanny Krall - Zdążyć przed Panem Bogiem. Wiele w niej nieściśłosci i odwetu Edelmana na nieżyjących albo na tych co wyjechali z Polski po Zagładzie lub po 1968 roku. Gdy w 1977 r. ukazała się książka Krall, Edelman, rozmówca autorki, był większości czytelników w Polsce i zagranica postacią anonimową. Ja wiedziałem kto to jest jako lekarz i uczestnik Powstania Warszawskiego jako bojownik w oddziale ŻOB imienia Anielewicza pod dowództwem Icchaka Cukiermana. Nie pamiętam czy ten łodzianin przyjeżdżał z Lodzi do Warszawy na akademie Warszawskiego Getta. Chyba nie.
napisał przyjaciel z Polski który wie że Anielewicz i Szlengel jak również Powstanie w Getcie Warszawskim są mnie tego dnia tak bliskie. Co roku różne osoby kładą kamień na Kopcu Anielewicza. kamień pamięci i bólu. Dzięki LT.
Ta "tradycja" to od wielu, wielu lat, a właściwie od chwili gdy aktywnie zapomniano w Polsce o Anielewiczu i bojownikach którzy są tam pochowani i zaczęto hołdować nowomianowanego, tzw. pomarcowego komendanta. Smutne ale prawdziwe, mam zdjęcia. Rok za rokiem. Nawet 3-4 lata temu to "mój kamień", złożony przez przyjaciela Polaka, był tam bardzo, bardzo samotny.
Wiatr przelatując nad polaną wyczuwa, że tam odbyła się zaciekła bitwa. Znajduje zapomnianą zbiorową mogiłę. Wiatr prosi, by drzewa wokół opowiedziały mu historię bezimiennych bohaterów spoczywających w mogile. Chce ją rozgłosić po świecie. Stary dąb opowiada. Wiatr wysłuchawszy historii związanej z leśną mogiłą, wzbił się w górę z okrzykiem na cały świat:
Gloria Victis! - Chwała zwyciężonym!