Ks. Wojciech Lemanski ze swoja Parafia na terenie obozu smierci w Treblince |
Mój list do ks. Lemanskiego:
Szanowny Panie Wojciechu,
Chciałbym udzielić Panu poparcia i nie wiem jak. Na stosunkach polskich się nie znam, jeszcze mniej na kościelnych. Znam się jako tako natomiast na stosunkach ludzkich.
To co się w tej chwili dzieje to jest jakby to okreslił "mój" hydraulik z Białegostoku mieszkający w Szwecji, jednym słowem M A S A K R A. Oddzielenie kogoś od jego pracy i najbliższych mu ludzi to wlasnie masakra.
Zblizyłem się do Pana własciwie przez mojego, od 20 lat niezyjacego Ojca, współpracownika Janusza Korczaka. Cytuje poniżej fragmenty z mojego blogu na ten temat:
"..Dopiero wtedy, w upale mogłem zrozumieć słowa mojego taty że Janusz Korczak nie dotarł do Treblinki żywy, ale zmarł z wyczerpania i braku powietrza, w ciemności i oparach chloru, w gorącym śmierdzącym wagonie.Inną rzeczą, którą usłyszałem od mojego ojca, to o jego rozmowie podczas inauguracji pomnika w Treblince w 1964 roku.Pojechał tam jako przedstawiciel Wojska Polskiego i Polskiego Komitetu KorczakowskiegoPrzy odsłonięciu pomnika miał łzy w oczach. Inny oficer, major z informacji, widział to i zwrócił się do ojca:Panie Pułkowniku, niech pan się tak nie wzrusza! Nasi leża tam, wskazując na obóz pracy,Treblinka I.Mój ojciec opowiedział sucho, ostro i krótko: Panie Majorze, nasi leża i tu, i tam!..."
Pan ma podobne poglądy na ludzkosc! - Nasi leżą i tu, i tam!
Pozdrawiam serdecznie,
Romek Roman Wroblewski