Przepisy dotyczące prawa autorskiego w Szwecji, EU i w Polsce są wyjątkowo restrykcyjne!
Mimo to wielkie zdziwienie wzbudzają u Tadeusza Nowakowskiego moje żądania odszkodowawcze z tytułu naruszenia praw autorskich poprzez używanie moich zdjęć w gazecie Nowa Gazeta Polska w Sztokholmie.
Jedna sprawa to o 8-krotne naruszenie praw autorskich fotografa jest w sądzie a następna o 2-krotne naruszenie praw autorskich fotografa jest w drodze!
Pan Nowakowski twierdzi, broniąc się nieudolnie i powołując zdolnych (do wszystkiego) świadków, Mariana i Gabriela Wróblewskiego że moje zdjęcia, nie są moje!
I tym razem oprócz samego aparatu fotograficznego zachował się u mnie w archiwach dawny negatyw i kilka zdjęć. Należy też dodać, że tym razem długość negatywu, czyli ile rolka mieści klatek i co jest na innych klatkach zachowam dla siebie. Istnieje bowiem na nowo niebezpieczenstwo że Tadeusz Nowakowski powoła się na tych samych, zdolnych świadków, Mariana i Gabriela
Wróblewskiego którzy zeznają pod przysięgą bardzo swoistą prawdę. Mimo tego że są pod przysięgą!!!
Oczywiście Marian Wróblewski może na nowo zeznawać że to on był fotografem i jego zeznanie może być na nowo, też pod przysięgą potwierdzone przez drugiego (etatowego ?) Świadka pana Nowakowskiego którym jest Gabriel Wróblewski. Oni są zawsze bardzo silnie, i wspólnie
utwierdzeni w swojej prawdzie.
Te aktualne zdjęcia są z negatywów z filmu zrobionego jesienią 1979 roku na występach Wojtka Młynarskiego w Sztokholmie. Negatyw z tym zdjęciem został już przedstawiony sądowi. Nie dałem tym razem pełnego opisu innych klatek by znów się nie zjawił fotograf i powiedział że film jest jego i dać pełne, obfite wytłumaczenie dlaczego zdjęcie jest jego i opowiedzieć historię o studio w którym kupił lub kupli (razem z drugim świadkiem Gabrielem) i zdjęcie i negatyw który nagle znalazł się, "nie wiadomo jak" w rękach fotografa Romana (Romualda) Wróblewskiego.
Nowakowski nie może zrozumieć że Marian Wróblewski i Gabriel Wróblewski nie są właścicielami moich zdjęć i nie mają do nich praw autorskich (w ten sam sposób, jak nie jestem właścicielem ani ich kawiarni ani ich wypieków). Dlatego Nowakowski, przyjmując takowe do publikacji, jak to on określa "w dobrej wierze" powinien sprawdzać kto ma prawa autorskie i postępować jak przystało na wydawcę. Wydawca jest odpowiedzialny za treść i zdjęcia w swojej gazecie.
Wydawca Polonica i NGP miał zawsze trudnosci ze zrozumieniem pewnych spraw, to mój wpis sprzed 2 lat.
http://jimbaotoday.blogspot.se/2012/04/korczakowskie-wychowanie-salutuje.html
Nowakowski nie może zrozumieć że tak jak Polonica i NGP są jego, kawiarnie, piekarnie i ciastka to biznes biznesmenów Mariana i Gabriela Wróblewski, to w ten sam sposób ja jestem właścicielem moich zdjęć i oni nie mają do nich praw autorskich.
Pan Nowakowski nie przyjmuje ogłoszen za darmo a bracia Wróblewscy nie podają kawy i ciastek za darmo!
Ze wspisu: Kto i w jakich sytuacjach powinien pierwszy podać rękę, zadzwonić czy też ukłonić się?
takie pytanie zadawałem mojemu Ojcu co do salutowania. Szeregowy i kapitan - to wiadomo -
pierwszy ten z niższy rangą.
No dobrze tato ale co bedzie jak sie spotka dwóch pulkowników?
Ojciec odpowiedział krótko: Salutuje pierwszy ten który jest lepiej wychowany.
Dlatego wykonałem dzis (czytaj 2 lata temu) dwie rozmowy telefoniczne do wydawnictwa Polonica i Tadeusza Nowakowskiego!
Niestety nic nie pomogło!