Monday, December 18, 2023

Gazeta Żydowska z 21 grudnia 1941 - Pierwsza i ostatnia zima na Siennej 16.


 Gazeta Żydowska z 21 grudnia 1941 - Pierwsza i ostatnia zima Korczaka i Domu Sierot na Siennej 16.

Autorka artykułu "Zakład Sierót Janusza Korczaka. Dzieło wielkiego przyjaciela dzieci", Guta Eizencwajg, jako obywatelka obcego państwa została 17 lipca 1942 r., na 5 dni przed Wielką Akcją w Warszawskim Getcie uwięziona na Pawiaku . Jej matka pozostała w getcie i często przesyłała jej paczki do więzienia. Do paczek bliski przyjaciel Guty - urzędnik Gminy, dołączał listy, dzięki którym więźniowie Pawiaka wiedzieli o wydarzeniach w getcie. W październiku 42 r. do internowanych w Pawiaku dołączyła matka Guty. Guta Eizencwajg wraz z matką przeżyła wojnę w Vittel we Francji. Guta Eizencwajg była absolwentką szkoły pedagogicznej w Krakowie, jako dziennikarka napisała kilka artykułów do Gazety Żydowskiej.

".....Ten‎ ‎„Pan‎ ‎Doktor",‎ ‎to‎ ‎jak‎ ‎się‎ ‎rozumie‎ ‎—‎ ‎Janusz
Korczak.‎ ‎Znajdujemy‎ ‎go‎ ‎właśnie‎ ‎w‎ ‎prowizorycznej‎ ‎kan
celarii,‎ ‎składającej‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎jednego‎ ‎stołu‎ ‎w‎ ‎pokoju‎ ‎służą
cym‎ ‎za‎ ‎izolatkę‎ ‎dla‎ ‎dzieci‎ ‎słabszych‎ ‎i‎ ‎chorych.‎ ‎Nie
przeszkadza‎ ‎mu‎ ‎to‎ ‎wcale,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎samym‎ ‎pokoju‎ ‎są
dzieci.‎ ‎Ten‎ ‎głoszony‎ ‎przez‎ ‎pedagogów‎ ‎dystans‎ ‎koniecz-
ny‎ ‎dla‎ ‎zachowania‎ ‎własnego‎ ‎autorytetu,‎ ‎jest‎ ‎niekonie-
czny.‎ ‎Czy‎ ‎już‎ ‎ktoś‎ ‎widział‎ ‎ojca‎ ‎myślącego‎ ‎o‎ ‎sposobach
zachowania‎ ‎autorytetu?‎ ‎Nie!‎ ‎ojciec‎ ‎myśli‎ ‎o‎ ‎czym‎ ‎zu
pełnie‎ ‎innym,‎ ‎tak‎ ‎jak‎ ‎to‎ ‎czyni‎ ‎p.‎ ‎Korczak,‎ ‎który‎ ‎siedzi
tutaj‎ ‎i‎ ‎„kombinuję"‎ ‎o...‎ ‎„kaszy,‎ ‎grochu"‎ ‎itp.‎ ‎Wszak
dzieci‎ ‎przede‎ ‎wszystkim,‎ ‎„muszą‎ ‎żyć!"‎ ‎A‎ ‎kto‎ ‎nie‎ ‎tylko
czyta‎ ‎te‎ ‎słowa‎ ‎z‎ ‎plakatu,‎ ‎kto‎ ‎je‎ ‎nie‎ ‎tylko‎ ‎głosi,
ale‎ ‎sam‎ ‎spełnia‎ ‎postulaty‎ ‎tego‎ ‎zdania,‎ ‎ten,‎ ‎jak‎ ‎Doktor
Korczak,‎ ‎siedzi‎ ‎ze‎ ‎zmarszczonym‎ ‎czołem‎ ‎i‎ ‎kombinuje...
i‎ ‎wystaje‎ ‎w‎ ‎urzędach,‎ ‎instytucjach,‎ ‎przed‎ ‎drzwiami
dyrektorów‎ ‎—‎ ‎bez‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎to,‎ ‎że‎ ‎nazwisko‎ ‎Korczak
ma‎ ‎również‎ ‎swoją‎ ‎wagę.‎ ‎Cóż‎ ‎imię?‎ ‎cóż‎ ‎honor?‎ ‎kiedy
dzieci,‎ ‎jego‎ ‎dzieci‎ ‎czekają...‎ ‎I‎ ‎siedząc‎ ‎w‎ ‎korytarzu
i‎ ‎czekając,‎ ‎myśli‎ ‎sobie‎ ‎p.‎ ‎Korczak,‎ ‎jakby‎ ‎to‎ ‎cudnie‎ ‎było,
żeby‎ ‎już‎ ‎wreszcie‎ ‎dostać‎ ‎te‎ ‎przyrzeczone‎ ‎2000‎ ‎zł‎ ‎z‎ ‎akcji
„Miesiąca‎ ‎Dziecka".‎ ‎Te‎ ‎dwa‎ ‎tysiące‎ ‎złotych‎ ‎ma‎ ‎już
zgodnie‎ ‎z‎ ‎orzeczeniami‎ ‎„prawie"‎0‎ ‎w‎ ‎kieszeni,‎ ‎no,‎ ‎ale
co‎ ‎z‎ ‎tego,‎ ‎kiedy‎ ‎„prawie"‎ ‎to‎ ‎jeszcze‎ ‎nie‎ ‎faktycznie.
I‎ ‎proszę‎ ‎nie‎ ‎myśleć,‎ ‎że‎ ‎na‎ ‎tym‎ ‎kończy‎ ‎się‎ ‎działalność
p.‎ ‎Korczaka.‎ ‎Korczak‎ ‎to‎ ‎„jak‎ ‎prawdziwy‎ ‎ojciec"‎ ‎—
stwierdza‎ ‎jedno‎ ‎z‎ ‎dzieci‎ ‎w‎ ‎chwili‎ ‎jego‎ ‎nieobecności‎ ‎—
który‎ ‎stale‎ ‎o‎ ‎nas‎ ‎pamięta.‎ ‎Co‎ ‎tydzień‎ ‎je‎ ‎waży,‎ ‎mie
rzy‎ ‎i‎ ‎bada‎ ‎i‎ ‎nikt‎ ‎z‎ ‎nas‎ ‎nie‎ ‎pojmuje‎ ‎bólu‎ ‎tego‎ ‎człowieka,
gdy‎ ‎przeglądając‎ ‎linię‎ ‎wagi‎ ‎stwierdza,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎nie‎ ‎pod
nosi.‎ ‎Co‎ ‎z‎ ‎tego,‎ ‎że‎ ‎p.‎ ‎Korczak‎ ‎opowie‎ ‎dzieciom‎ ‎bajki,
że‎ ‎ich‎ ‎pogłaszcze,‎ ‎pocałuje‎ ‎i‎ ‎uśmiechnie‎ ‎się‎ ‎—‎ ‎co‎ ‎z‎ ‎te
go,‎ ‎że‎ ‎wywołuje‎ ‎śmiech‎ ‎ich,‎ ‎że‎ ‎oczy‎ ‎im‎ ‎się‎ ‎iskrzą‎ ‎z‎ ‎za
dowolenia‎ ‎—‎ ‎kiedy‎ ‎on‎ ‎sam‎ ‎wie‎ ‎i‎ ‎czuje‎ ‎braki‎ ‎w‎ ‎ich‎ ‎ma-
’łych‎ ‎organizmach‎ ‎i‎ ‎nic‎ ‎im‎ ‎poradzić‎ ‎nie‎ ‎może.
Korczak‎ ‎nie‎ ‎ustaje‎ ‎w‎ ‎pracy,‎ ‎nie‎ ‎wpada‎ ‎w‎ ‎rozpacz,
ale‎ ‎martwi‎ ‎się.‎ ‎I‎ ‎głębokie‎ ‎zmarszczki‎ ‎na‎ ‎jego‎ ‎wysokim
czole‎ ‎pogłębiają‎ ‎się.".


"....Ta‎ ‎twierdza‎ ‎dziecięca‎ ‎—‎ ‎jak‎ ‎ją‎ ‎sam‎ ‎Janusz‎ ‎Korczak
nazywa‎ ‎—‎ ‎znajduje‎ ‎się‎ ‎obecnie‎ ‎w‎ ‎kilku‎ ‎salach.‎ ‎Na
pierwszy‎ ‎rzut‎ ‎oka‎ ‎zda‎ ‎się,‎ ‎panuje‎ ‎nieład,‎ ‎ale‎ ‎gdzie‎ ‎tam!
Już‎ ‎po‎ ‎bliższym‎ ‎poznaniu,‎ ‎stwierdza‎ ‎się‎ ‎przedziwną‎ ‎pla
nowość‎ ‎i‎ ‎co‎ ‎najdziwniejsze!‎ ‎—‎ ‎planowość‎ ‎charaktery
styczną‎ ‎dla‎ ‎dziecka,‎ ‎które‎ ‎potrąfi‎ ‎swymi‎ ‎małymi‎ ‎rącz
kami,‎ ‎często‎ ‎niezaradnymi,‎ ‎w‎ ‎jednym‎ ‎małym‎ ‎pudełecz
ku‎ ‎urządzić‎ ‎sobie‎ ‎piękne‎ ‎trzy-‎ ‎ba,‎ ‎nawet‎ ‎czteropokojo-
we‎ ‎mieszkanie.‎ ‎I‎ ‎gdy‎ ‎dorosły‎ ‎sceptycznie‎ ‎pokręci‎ ‎gło
wą‎ ‎—‎ ‎ono‎ ‎wskaże‎ ‎Ci‎ ‎każdy‎ ‎pokój,‎ ‎każdy‎ ‎kąt‎ ‎i‎ ‎objaśni
ich‎ ‎celowość.‎ ‎I‎ ‎rzeczywiście‎ ‎z‎ ‎podziwem‎ ‎musisz‎ ‎przy
znać,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎mistrzowski‎ ‎sposób‎ ‎wszystko‎ ‎zostało‎ ‎zbu
dowane.‎ ‎,
Podział‎ ‎jednego‎ ‎pokoju‎ ‎na‎ ‎szwalnię,‎ ‎jadalnię,‎ ‎uczel-
liię,‎ ‎pokój‎ ‎rozrywkowy‎ ‎i...‎ ‎sypialnię‎ ‎(na‎ ‎noc)‎ ‎przypo
mina‎ ‎taką‎ ‎zabawę‎ ‎dziecka,‎ ‎ale‎ ‎jak‎ ‎to‎ ‎się‎ ‎mówi‎ ‎„na
prawdę".‎ ‎Moi‎ ‎dwaj‎ ‎mali‎ ‎przewodnicy,‎ ‎dwaj‎ ‎chłopcy‎ ‎do
skonale‎ ‎się‎ ‎tu‎ ‎czują‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎przejmując‎ ‎się‎ ‎wcale‎ ‎moim
sceptycyzmem‎ ‎z‎ ‎dumą‎ ‎mię‎ ‎oprowadzają,‎ ‎oświadczając
po‎ ‎kolei:‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎jadalnia,‎ ‎a‎ ‎to‎ ‎szwalnia...‎ ‎itd.‎ ‎—‎ ‎nie
zrażając‎ ‎się‎ ‎wcale‎ ‎faktem,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎końcu‎ ‎przecież‎ ‎znajdu
jemy‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎samym‎ ‎pokoju.‎ ‎Wszak‎ ‎—‎ ‎czyż‎ ‎nie‎ ‎wi
dzę‎ ‎najwyraźniej,‎ ‎że‎ ‎tu‎ ‎pracują‎ ‎tzw.‎ ‎szwaczki‎ ‎przy
'stole,‎ ‎które‎ ‎reparują‎ ‎bieliznę‎ ‎dzieci.‎ ‎Nie‎ ‎zawsze‎ ‎pracują
te‎ ‎same,‎ ‎bo‎ ‎to‎ ‎by‎ ‎było‎ ‎za‎ ‎ciężkie‎ ‎—‎ ‎są‎ ‎dyżury.‎ ‎Nawet
chłopcy‎ ‎też‎ ‎tu‎ ‎mają‎ ‎swoje‎ ‎dyżury.‎ ‎No‎ ‎i‎ ‎czy‎ ‎nie‎ ‎widzę
tych‎ ‎wszystkich‎ ‎dzieci‎ ‎przy‎ ‎tych‎ ‎wielkich‎ ‎stołach‎ ‎?
Gwar‎ ‎i‎ ‎hałas‎ ‎mówi,‎ ‎że‎ ‎się‎ ‎teraz‎ ‎bawią,‎ ‎więc‎ ‎i‎ ‎miejsce
gdzie‎ ‎się‎ ‎znajdują,‎ ‎jest‎ ‎„salą‎ ‎zabaw"‎ ‎—‎ ‎wszak‎ ‎to‎ ‎oczy
wiste.‎ ‎Mci‎ ‎dwaj‎ ‎malcy‎ ‎przepychają‎ ‎się‎ ‎przez‎ ‎tłum‎ ‎dzie
ci‎ ‎i‎ ‎prowadzą‎ ‎mnie‎ ‎w‎ ‎jakimś‎ ‎określonym‎ ‎kierunku!‎ ‎Naj
widoczniej‎ ‎chcą‎ ‎mi.‎ ‎pokazać‎ ‎coś‎ ‎bardzo‎ ‎ważnego.‎ ‎Te
apartamenty‎ ‎mają‎ ‎swoje‎ ‎zakamarki‎ ‎i‎ ‎trzeba‎ ‎je‎ ‎poznać.
I‎ ‎oto‎ ‎jedna‎ ‎z‎ ‎niedostrzegalnych‎ ‎dla‎ ‎oka‎ ‎laika‎ ‎tajemnic.
Malutka‎ ‎szafka‎ ‎oszklona.‎ ‎Na‎ ‎pozór‎ ‎nic.‎ ‎Ale‎ ‎jakież‎ ‎to
ważne‎ ‎ze‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎swoją‎ ‎zawartość,‎ ‎składającą‎ ‎się
z‎ ‎zagubionych‎ ‎przedmiotów,‎ ‎a‎ ‎znalezionych‎ ‎przez‎ ‎dzie
ci‎ ‎i‎ ‎umieszczanych‎ ‎przez‎ ‎nie‎ ‎tutaj.‎ ‎Zginie‎ ‎Ci‎ ‎pióro,
stalówka‎ ‎lub‎ ‎ulubiona‎ ‎zabawka‎ ‎—‎ ‎idziesz‎ ‎do‎ ‎tej‎ ‎szafki
i‎ ‎tam‎ ‎w‎ ‎większości‎ ‎wypadków‎ ‎znajdziesz‎ ‎twoje‎ ‎zguby,
złożone‎ ‎przez‎ ‎kolegę,‎ ‎które‎ ‎je‎ ‎znalazł.".


R. 2, nr 127 (21 grudnia 1941) Gazeta Żydowska = Ywdiyšeʿ Sayytwng.