Monday, March 11, 2024

Chałaty (kapote) które zniknęły na koloniach w Michałówce. Opis religijnych chłopców w opowieści Korczaka "Mośki, Joski i Srule".

W pierwszym polskim wydaniu"Mośki, Joski i Srule" na okładce, ilustratorka książki Sara Lipszycowa pokazuje trzech religijnych chłopców. Chłopcy mają pejsy i na głowie kipę.

Korczak: Myją się po podróży, ubierają w białe kolonijne ubrania, a najbardziej śmieszą ich płócienne czapki. Zabawne czapki, podobne do tych, jakie noszą kucharze. Teraz wszyscy wyglądają jednakowo.

Dwa listy rodziców do dzieci.


Janusz Korczak na koloniach w Michałówce. Chłopiec obok Korczaka nosi kolonijny ubiór.

W "Mośki, Joski i Srule" Korczak często opisuje religijnych chłopców. Ten wątek przewija się przez całą opowieść. Od tego jak są oni ubrani, w jakim języku mówią do opisu ich rodziców. W pierwszym polskim wydaniu na okładce, ilustratorka książki Sara Lipszycowa pokazuje trzech takich chłopców. Chłopcy mają pejsy i na głowie kipę*. Pejsy to długie, niestrzyżone pasma włosów pozostawione na skroniach.

Korczak pisze: O koloniach letnich można było ładniej napisać w gazecie, ale dzieci żydowskie źle rozumieją po polsku i trzeba pisać dla nich łatwymi wyrazami. Niektórzy chłopcy wcale nie mówią po polsku, ale pomimo to radzą sobie doskonale. Mówią: — Proszę pana — ooo! „Ooo!” znaczy: mam za długie spodnie, brakuje mi guzika, komar mnie ugryzł, jaki ładny kwiatek, nie mam noża albo widelca. Wszystkie te zdania zastępuje jedno krótkie: — Ooo! Śniadanie, podwieczorek, kolacja — wszystko nazywa się obiad. I ile razy odezwie się dzwonek, biegną z wesołym okrzykiem: — Na obiad! Skąd wiedzieć mają, że różne nosi imiona posiłek, w różnych porach dnia spożywany, gdy w domu, ile razy są głodne, otrzymują zawsze taki sam chleba kawałek z niedocukrzoną herbatą? Rzecz inna ci, którzy mieszkają na ulicach, gdzie dużo jest chłopców polskich. Grinbaum ze Starego Miasta mówi dobrze po polsku, bracia Furtkiewicz noszą już polskie imiona: Henio, Gucio się nazywają. A Topcio Mosiek razem z Frankami i Jankami gołębie podpuszcza, nauczył się od nich gwizdać na palcach i piać jak kogut, bo mieszka na Przyokopowej ulicy…

Na koncu książki opisuje jak to religijni chłopcy oddaja kolonijne ubiory i na nowo zakładają ubranie w którym przyjechali na kolonie w Michałówce. Korczak wspomina "chałaty"**. Niewielu z czytelników wie co to jest chałat.

Korczak: Myją się po podróży, ubierają w białe kolonijne ubrania, a najbardziej śmieszą ich płócienne czapki. Zabawne czapki, podobne do tych, jakie noszą kucharze. Teraz wszyscy wyglądają jednakowo. A malcy dumni są z otrzymanych szelek.

Korczak: Już przebrali się chłopcy we własne ubrania i wierzyć się nie chce, że Tyrman, Frydenson, Czarnecki chodzą w długich chałatach. Mały Soból ma ładne ubranko i po dwie złote gwiazdki na kołnierzyku; tak go siostra krawcowa wystroiła w drogę. Chłopcy czyszczą obuwie, żeby ładnie wyglądać na dworcu.

* Kipa. Chłopcy na okładce noszą jarmułkę, zwaną także kipą czy mycką. To taka mała, okrągła czapeczka zakrywająca tylko ciemię- wierzch głowy. By nie spadła z głowy, często przypięta klipsem czy spinką do włosów. Najczęściej czarna, wykonana z sukna, aksamitu, czasem ręcznie tkana.

** Chałat to okrycie wierzchnie przypominające płaszcz noszone zwłaszcza przez Żydów we wschodniej Europie. Większość Żydów posiada chałat codzienny oraz odświętny (na szabat czy inne święta). Chałat ma sięgać za kolana. Chałat jest czarny jako znak powagi, pokory oraz żałoby po zburzeniu Świątyni Jerozolimskiej. Większość Żydów posiada chałat codzienny oraz odświętny, ten ostatni szyty z drogich materiałów jak atłas czy jedwab.