Saturday, February 27, 2016

Typhus walls and the Ghetto walls in Warsaw (and other fences)

In November 1939, just one months after the Germans entered Warsaw under the pretext of containing the outbreak of typhus, the “Seuchensperrgebiet” (area threatened by typhus) is established. This type of road signs are put up around future Warsaw Ghetto.


Królewska close to Marszalkowska

In November 1939, one months after the Germans entered Warsaw under the pretext of containing the outbreak of typhus, the “Seuchensperrgebiet” (area threatened by typhus) is established. Jews are forbidden to live outside this designated area.

To start with the area of the future ghetto was surrounded by road signs. The construction of walls, also known as “sanitary blockades” started in Spring 1940. There was no typhus 
epidemics at that time but German District Medical Officer wanted to seal off this part of the city as there was always an increased incidence of epidemics during the winter months.

The area that was chosen had been marked as endangered by epidemics (Seuchensperrgebiet), which was almost the same as the area later decided to be closed as Warsaw Ghetto.



By the Fall of 1941, the Germans institute draconian measures to confine the Jews to the Ghetto. Additionally, an important part of their plan is to isolate Polish Jews from the rest of the Polish population by whatever drastic action is required. Hence, the Germans mount a campaign claiming Jews to be disease carriers. Secondly, any assistance rendered to a Jew is made punishable by execution. The Posting is signed by Fischer, the German Governor of Warsaw. 



Notice


Regarding: Death sentence for leaving illegally the Jewish residential district.

Recently, in many documented instances, Jews, who have left the residential districts allotted to them, have spread typhus. To safeguard the population against the dangerous threat created by this behavior, the General Governor has ordered that any Jew, who in the future leaves illegally the residential district to which he is allotted, will be punished by a death sentence.

This same punishment will apply to whoever consciously shelters Jews or in any other way assists them (for instance, by providing overnight accommodation, or sustenance, by giving a ride in any kind of vehicle, etc.)

The sentence wifi be imposed by the Special Tribunal in Warsaw.

I explicitly draw the attention of the whole population of the Warsaw District to this new regulations since henceforth it will be applied with merciless severity.

Warsaw, 10 November 1941

(-) Dr Fischer
Governor   
On April 1st, 1940 the Judenrat on the orders of the occupation authorities starts building walls around the territory of the "area threatened with an epidemic" ("Seuchensperrgebiet").
Złota and Zielna

On November 16, 1940. the ghetto was cut off from the rest of the city. The ghetto area, surrounded by a wall and other fences, was initially 307 hectares (759 acres); with time, it was reduced. Starting in January 1942, it was divided in two parts called the small and large ghettos. The ghetto area housed, pre-war, 160,000 persons but the Germans force 550,000 to live there. Gross crowding results. The population density rises to an average of 15 persons per room.



A barbed wire fence surrounds the Warsaw Ghetto in this photo from the Jan Karski collection at the Hoover Archives. Here Waliców and Krochmalna street crossing.

A barbed wire fence surrounds the Warsaw Ghetto in this photo Sienna street after deportation of Janusz Korczak and 239 children to Trablinka death camp. Sienna str was divided in the middle by a barbed wire fence. Lower picture shows crossing at Wielka str and brick wall that run in the middle of Wielka street. The entrence to 16 Sienna str is on top picture.
Vie on Sosnowa str as seen from Sienna street. The building in the back is on Sliska str. Two type of fences are seen, first along Sienna str (close to photographer) and next closing the possibility to pass from Sosnowa str to Sienna str.


Ghetto boundaries undergo frequent shifts. The walls and barbed wire fences were then moved. The wooden fence visible in this early 1941 photo of the Ghetto boundary, was later replaced with a wall.
Złota to Sienna and Zielna to Wielka

Friday, February 26, 2016

Polskie Radio o Korczaku - Cztery błędy w trzech zdaniach.




Cztery błędy w trzech zdaniach.
1. Janusz Korczak został wyrzucony przez Niemców z warszawskiego getta 5 sierpnia 1942.
2-3. Następnego dnia wszyscy zginęli w krematoriach obozu koncentracyjnego w Treblince.
4. Choć proponowano mu uwolnienie i możliwość osobistego ratunku, nie opuścił swoich podopiecznych.

1. Wyrzucony - nikt Korczaka nie wyrzucał!
2. Korczak został prawdopodobnie zamordowany tego samego dnia czyli 
5 sierpnia 1942!
3. Treblinka by
ła obozem śmierci
4. Nikt Korczakowi nie proponował uwolnienia!


W Polsce najważniejsze żeby nie napisać "polski obóz koncentracyjny"!

Thursday, February 25, 2016

"Jag har inte glömt Er" - Simon Wiesenthal - Wojciech Lemański

Lemański åker till Treblinka sista lördagen varje månad, oavsett väder! Många följer i hans spår! En dag kommer jag att åka till Treblinka. Det blir den sista lördagen i en månad, att träffa honom, tänka på min släkt, på Korczak och barnen!

Tidigare så har jag varit arg på Wojciech Lemański. Det var dock för länge sedan.

Jag var arg då jag tyckte att Treblinka är en stor judisk begravningsplats för 950 000 och närvaro av en präst där var för mig obekväm.
.
Mitt fel var att då såg jag Wojciech Lemański som en präst, det är han också. Nu vet jag att han är människa.

Fel igen, Wojciech Lemański är MÄNNISKA.
Tack att Du finns!!!
.
Lemański åker till Treblinka sista lördagen varje månad, oavsett väder! Många följer i hans spår! En dag kommer jag att åka till Treblinka. Det blir den sista lördagen i en månad, att träffa honom, tänka på min släkt, på Korczak och barnen!

När jag tänker på Wojciech Lemański så tänker jag samtidigt på ord av Simon Wiesenthal som jag tidigare citerade i boken "6 tusen av 6 miljoner: Ett requiem". Wiesenthal diskuterar livet med en fd koncentrationsläger fånge. De diskuterar om de kommer till himmelen och får en fråga vad de har åstadkommit på jorden. En blev rika, en annan blev framgångsrik företagare. När frågan kommer till mig sa Wiesenthal skall jag svara: "Jag har inte glömt er.". En direkt koppling till Wojciech Lemański.


6 tusen av 6 miljoner: Ett requiem / [ed] Romuald Wroblewski, Stockholm: 1995, 2 uppl.

Wednesday, February 24, 2016

Pan był dziś taki zły - Janusz Korczak - Głos Nauczycielski



Pan był dziś taki zły

Pewne tematy wychowawcze omawiane są chętnie i przez licznych, inne – starannie unikane. Przyjemniej poznać, jak być powinno, niż zwierzać się z tego, jak jest, szczególnie gdy w braku dającego się łatwo stosować przepisu, zmuszeni jesteśmy działać niezbyt chwalebnie. Niema szkoły, internatu, zbiorowiska dziecięcego, gdziebyśmy z ust dzieci nie słyszeli częściej lub rzadziej:
– Pan dziś był zły.
Był zły, więc nie pozwolił, był zły, więc skarcił, był zły, więc ukarał lub zagroził karą, był zły, więc uderzył, był zły, więc „niesprawiedliwie”, więc w uniesieniu, więc jednemu czy wszystkim, tak czy owak, dał się wyjątkowo we znaki.
Zwykle pogodny, pobłażliwy, łagodny, dziś wyjątkowo chmurny, niecierpliwy, porywczy, surowy.
Czemu?
Bo niedomaga, bo niewyspany, bo troska materjalna, niepowodzenie rodzinne, bo przykrość służbowa, zatarg z władzą.
I nietylko oschły, nieżyczliwy, ale wychowawca dobry, przyjaciel dziecka i jego śmiechu, pragnąc bardzo, nie zawsze zdoła opanować czy ukryć, powiedzmy otwarcie, swego złego humoru.
Zły humor wychowawcy krzywdzi, szkodzi, utrudnia szczere porozumienie na przyszłość. Ogół dzieci przebaczy, ale tylko nieliczne wykreślą z pamięci. Te, które przebaczyć nie chcą lub nie potrafią, zyskują ważki argument, by podtrzymywać w gromadzie stale nieufny, niechętny czy wrogi stosunek do kierownika.
Może przyszłość da nam nieszkodliwy środek dla utrzymania dobrego samopoczucia na dowolny przeciąg czasu. Nadprogramowy papieros, wypalony na intencję godziny szkolnej, jest wyrazem tęsknoty do tego nieznanego dziś środka. Waleriana czy brom-wartość wątpliwa, działanie zawodne i na krótką metę. Żywy człowiek w jego nastrojowych wahaniach, zmiennem samopoczuciu, pozostawiony jest walce z sobą i własnej wynalazczości.
Więc radźmy, a miejmy odwagę przyznać, że jest źle, nie oszukujmy dzieci ani siebie,
– Pan był zły, – istotnie: pan był zły.
Zły humor wychowawcy może dać szereg drobniejszych wybuchów lub jeden wybuch gwałtowny. Liczne grzmoty burzliwego dnia lub nagły piorun wśród pozornej ciszy. W przypadku pierwszym oberwie zlekka każdy, kto się niefortunnie nawinął, w drugim – skrupi się na jednym, albo na pewnej grupie dzieci, albo wszystkie otrzymają surową naganę. W pierwszym przypadku mniej czujny wychowawca nie dostrzeże nawet, lub nie przyzna bodaj wobec siebie, że był inny, niż zwykle, całkowicie przypisując winę dzieciom; po wielkiej awanturze usprawiedliwia się wykrętnie:
– Możnaby wprawdzie nieco łagodniej, aleć ostatecznie nic się złego nie stało. Już dawno należało podkreślić, przypomnieć, ukrócić, doprowadzić kogoś czy coś do porządku. – Nazbierało się, – znów będzie spokój na czas pewien.


Zły humor jakgdyby nie szkodził, a przeciwnie, ułatwia, pomaga.
Tu zahaczamy o zagadnienie najboleśniejsze. Oto musimy dzieciom bezustannie i wiele wybaczać, bo nasze żądania są niewykonalne. Żądamy, by dzieci jednakowo odnosiły się i stale szanowały nasze nakazy i zakazy, gdy to jest niemożliwe. Dzieci broją, dzieci się wyłamują, dzieci walczą z nami uparcie, zmuszają do ustępstw, każde w inny sposób i w innych granicach zdobywa wyjątkowe prawa, – i nie chcąc bezustannie a bezskutecznie zrzędzić, nie mogąc bezustannie karać, – tolerujemy istniejący stan rzeczy do czasu, gdy – „ucho dzbana się urwie”.
Generalna awantura niestety pomaga, – dzieci się boją; żyją wspomnieniem wczorajszej w trwożnym oczekiwaniu jutrzejszej. Tem skrzętniej prowadzą badania, rzekłbym, meteorologiczne, dochodzą w nich do mistrzostwa. Wychowawca niekiedy łatwiej pomyliłby się w ocenie swego humoru, niż one.
– Pan zły, trzeba się mieć na baczności.
A więc:
1. Oberwał niewinny, niedość ostrożny, niedość przewidujący, niedość przezorny.
2. Oberwał, bo nawet w obliczu niebezpieczeństwa nie mógł się pohamować.
3. Oberwał, choć unikał, choć czynił wysiłki, choć tym razem był właśnie najzupełniej w porządku.
Gniew dzieci, oburzenie, jątrzące poczucie bezradności wobec doznanej krzywdy.
Pruska szkoła pokusiła się o rozwiązanie bezsprzecznie trudnego zadania, dała nauczycielowi linję i orzekła:
– Bij bez gniewu, bij jak maszyna.
Stała się rzecz potworna:
– Wolno bić. Należy bić.
Więc nauczyciel bił, gdy cieszył się dobrem samopoczuciem, bił za wszystko zawsze i każdego; a gdy był zły, katował. Bił wszystkie dzieci, katował wyjątkowe, które nie ulegały linji, bo nie mogły.
Linja wytworzyła złudzenie, że rozwiązano zadanie, uprawniła samowolę, rozleniwiła nauczyciela, odebrała mu potrzebę twórczej walki z własną niemocą i niemocą dziecka, oddała bezbronne dziecko bezpowrotnie na pastwę zmiennych humorów wychowawcy, znieprawiła szkolnictwo ludowe.
Sądzę, że miast dawać recepty, należy zapytać wychowawców-praktyków, jak sobie radzą. Wiemy, jak być powinno, musimy wiedzieć, jak jest.
– Pan był dziś zły, – jedno z najcięższych oskarżeń, które każdy z nas słyszy z ust dzieci.



Tuesday, February 23, 2016

Co własciwie Henryk Grynberg chciał powiedzieć o Domu Sierot i Korczaku



Sporo słów w recenzji, sporo nieścisłości, błędów w recenzji książki Magdaleny Kicińskiej „Pani Stefa”!

Zdjęcie które jest podstawą tekstu Henryka Grynberga to dzieci z przedszkola a nie z Domu Sierot Korczaka.

Niby "wszystkie dzieci smutne i bose". Przede wszystkim bose! Tekst Grynberga na niebiesko!


Aula Domu Sierot, jeszcze przed przeprowadzką do getta”. Bose dziewczynki, takie same sukienki jak na poprzednim zdjęciu. Bosi, prawie na zero ostrzyżeni chłopcy. Siedzą przy stołach na giętych krzesłach zwróconych do obiektywu i wypełniają prawie całą aulę. Dwie dziewczynki stoją na balkonie za metalową barierą. Pod ścianą dwaj młodzi wychowawcy i młoda wychowawczyni. Twarze dzieci są poważne, tylko jedna dziewczynka się lekko się uśmiecha. Jeden z najmłodszych chłopców zarzucił ramiona na barki kolegów po obu jego stronach.

Tak pisze Grynberg „Dzieci na kolonii letniej w Gocławku, lata trzydzieste”. Są to maluchy: bose, blade, szare. Za drobne dla dużych, ciężkich głów. Chłopcy ostrzyżeni na zero. Czterdzieści twarzy, skupionych, tylko dwie się próbują uśmiechać.

Dzieci (nie z Domu Sierot tylko z przedzkola) na kolonii letniej w Gocławku, lata trzydzieste”. Są to maluchy: bose, blade, szare. Za drobne dla dużych, ciężkich głów. Chłopcy ostrzyżeni na zero. Czterdzieści twarzy, skupionych, tylko dwie się próbują uśmiechać. 

Trzy fotografie (w artykule są tylko dwie) mówiące więcej od słów. „Dzieci na kolonii letniej w Gocławku, lata trzydzieste”. Są to maluchy: bose, blade, szare. Za drobne dla dużych, ciężkich głów. Chłopcy ostrzyżeni na zero. Czterdzieści twarzy, skupionych, tylko dwie się próbują uśmiechać. Jedna się zamazała, bo chłopiec poruszył głową. Data „lata trzydzieste” nie pozwala zgadnąć, ile lat miały w roku 1942. „Tylne podwórko Domu Sierot, wiosna 1940”. Kilkanaście dziewczynek, dziesięć–dwanaście lat. Bose, ale w ładnych sukienkach z krótkim rękawem i białych lub czarnych fartuszkach. Włosy krótkie na polkę, ale zadbane, ładnie uczesane. Siedzą i obierają kartofle. Jasnowłosa na pierwszym planie nieznacznie się uśmiecha do siebie i wszystko się wydaje jak trzeba. „Aula Domu Sierot, jeszcze przed przeprowadzką do getta”. Bose dziewczynki, takie same sukienki jak na poprzednim zdjęciu. Bosi, prawie na zero ostrzyżeni chłopcy. Siedzą przy stołach na giętych krzesłach zwróconych do obiektywu i wypełniają prawie całą aulę. Dwie dziewczynki stoją na balkonie za metalową barierą. Pod ścianą dwaj młodzi wychowawcy i młoda wychowawczyni. Twarze dzieci są poważne, tylko jedna dziewczynka się lekko się uśmiecha. Jeden z najmłodszych chłopców zarzucił ramiona na barki kolegów po obu jego stronach. Byłem w tej auli dwa razy: kilkanaście i kilkadziesiąt lat później. Widziałem ten sam balkon wysoko pod sufitem, stary, przedwojenny parkiet i pustkę.
Fotografie mówią więcej od słów. „Aula Domu Sierot, jeszcze przed przeprowadzką do getta”. Byłem w tej auli dwa razy: kilkanaście i kilkadziesiąt lat później. Widziałem ten sam balkon wysoko pod sufitem, stary, przedwojenny parkiet i pustkę

Tylne podwórko (nie zgadza sie, to chyba przed Domem Sierot - zdjecia brakuje w artykule ale jest opisane) Domu Sierot, wiosna 1940”. Kilkanaście dziewczynek, dziesięć–dwanaście lat. Bose, ale w ładnych sukienkach z krótkim rękawem i białych lub czarnych fartuszkach. Włosy krótkie na polkę, ale zadbane, ładnie uczesane. Siedzą i obierają kartofle. Jasnowłosa na pierwszym planie nieznacznie się uśmiecha do siebie i wszystko się wydaje jak trzeba.



To nie z artykulu Grynberga "wszystkie dzieci smutne i bose". Przede wszystkim bose! Tutaj nie widac nóg!
To nie z artykulu Grynberga "wszystkie dzieci smutne i bose". Przede wszystkim bose! Tutaj na Krochmalnej, i bose i w butach!

Monday, February 22, 2016

Bo świat nie jest taki jak u Korczaka na Krochmalnej!




Bo świat nie jest taki jak u Korczaka na Krochmalnej!

Bronek z Gęsiej i Misza z Krochmalnej spotykali się na skwerku przy Kościele Wizytek. Bronek miał teriera ostrowłosego który nigdy nie przychodził, nawet jak się na nią wołało po imieniu "Beta" a Misza miał spokojnego i grzecznego owczarka Podhalańskiego który zawsze przychodził jak się wołało "Alba".

Wyjście na spacer z psami, a właściwie na rozmowy, poprzedzał zawsze telefon 6-17-23 lub 6-28-26. Ich rozmowy nigdy jednak nie były telefoniczne.


Nie wiedziałem wtedy że łączył ich Korczak, Zagłada i również wiara w młode pokolenia wychowywane w Polsce.


Bronek z Gęsiej był przed wojną korespondentem Małego Przeglądu a Misza z Krochmalnej wychowawcą w Domu Sierot. Chyba wtedy się nie znali!

O czym rozmawiali na skwerku przy Kościele Wizytek tego chyba się nie dowiem. M.in. właśnie dlatego rozmawiali poza domem, żeby ich nikt nie podsłuchiwał bo te "rozmowy z psami" to nie lata trzydzieste lecz lata sześćdziesiąte XX wieku.

Sunday, February 21, 2016

Grandfather to 12 children - Janusz Korczak father to hundreds

Janusz Korczak with children

Story from February 2014

Yesterday I got a  bit "too early" to the kindergarten to pick up two of my own grandchildren. I went to department of Little Hop and kids, all twelve met me by shouting, " Grandpa, Grandpa". 

What a feeling to be suddenly grandfather of 12. I layed down on the floor and started to read two books and thereafter played with kids while the staff cleaned up after the evening snack. The children brought constantly things to me, a pad to lie on, a green horse and two cars. 

When I told them at last "Goodbye ", I heard " Bye Grandpa" from all 12 mouths. 

So after reincarnation, if I live more than once as a human, I want to be a teacher and pedagog, as Janusz Korczak, like my father !