Saturday, May 30, 2015

Korczak i Syjonizm albo Czy Korczak był syjonistą

Korczaka ksiażki wychodziły poprzez wydawnictwa "Keren Kajemet Leisrael" i wyd. "Judaica". 

Syjonizm  był ruchem politycznym i społecznym, dążącym do odtworzenia żydowskiej siedziby narodowej na terenach starożytnego Izraela. Ruch zapoczątkowany pod koniec XIX wieku miał wiele nurtów i postaci.

Syjonizm Korczaka to patriotyzm żydowski, o kierunku społeczno-kulturalnym i specyficzny syjonizm duchowy, którego celem była nowa tożsamość żydowska. To wyjście z nedzy, zacofania i biedoty. To nowe spojrzenie na dziecko.

Korczaka książki wychodziły poprzez wydawnictwa "Keren Kajemet Leisrael" i wyd. "Judaica". Korczak należal do prezydium Keren Kajemet w Warszawie. Wiadomo że Keren Kajemet utrzymywał ścisłe kontakty z ruchem syjonistycznym.

Rózyczka, ostatni rok, 1940. Prawdopodobnie wiekszość z tych dzieci została dwa lata pózniej  zamordowana w Treblince.

Kolonie Korczaka po Warszawą. Wielu wychowanków i bursistów wyjechało przed Drugą Wojną Swiatową do Palestyny/Izraela.

Korczak w kibucu

Wednesday, May 27, 2015

My father and his sister at the time he worked at Korczaks Orphanage

My father, Pan Misza Wasserman Wroblewski on the right in both photos and his sister Niura (Chana). The photo on the right was taken at 87 Krakowskie Przedmiescie in Warszawa in 1932 or 1933 when my father worked at the Korczaks Orphanage.
"The background" of the photos, 87-89 Krakowskie Przedmiescie in Warszawa prior WWII. Both buildings were rebuild after the war. Miodowa str can be seen on the picture on the right. They are also present in the old Canaletto paintings! Janusz Korczak lived at 77 Krakowskie przedmiescie.

"The background" of the photos, 87-89 Krakowskie Przedmiescie in Warszawa prior WWII. Both buildings were rebuild after the war. Miodowa str can be seen on the picture on the right. They are also present in the old Canaletto paintings! Janusz Korczak lived at 77 Krakowskie przedmiescie.

My father remembers:

On September 1st, 1931 I arrived in Warsaw, 92 Krochmalna St. I was received by the manager of the orphanage, Stefania Wilczynska. The conversation was polite but brief and to the point - she had a lot of other duties to perform. I was given two days free to look around and get to know the environment.

A 12 year old boy called Felek Grzyb was my guide, showing me the living arrangements, sometimes adding short explanations: “Here everyone takes their shoes off so as not to bring in dust and mud.” “Here is the kitchen - nothing interesting. Mrs Doba rules here. Here are all the pots and pans, and here are the plates and cups and saucers. And the place is as clean as a whistle - it’s simply frightening!”
I said: “I suppose the girls help out a bit?”
Felek changed his tone. “What do you think? They work in shifts, and the boys do too...” He obviously wanted to change the subject and said: “Just look at this little gadget - you put the hot dishes on it and turn the winch, and they arrive in the dining hall still hot. You can try it yourself.” He opened a door which led to a small study, and then to another room, which he described as a sort of sewing room.

We entered a large hall. I noticed many rows of little drawers on one side. “Everybody has his own,” Felek said. “We put various things in them. The little ones even put things like buttons, boxes, coloured glass, and stones - their treasures” he added with an air of superiority, pointing to the bottom drawers. Afterwards he added proudly: “There are no keys - we don’t need them.”

Tuesday, May 26, 2015

"PANI STEFA" i "O KRNĄBRNYM KORCZAKU KTÓRY BAŁ SIĘ TYLKO PANI STEFY"



Korczak wracając wieczorem ze swoich wykładów lub też z redakcji Małego Przeglądu często wstępował do piekarni lub kawiarni i kupował lub dostawał tam chlebki tureckie.

Dom Sierot miał kilka "zaprzyjaznionych piekarni" które za darmo dostarczały swoje produkty do Domu Sierot.
Chlebki tureckie były robione na melasie z rodzynkami i z dodatkiem kawy zbożowej, pycha!

Szlomo Nadel opowiadał:
Leżeliśmy zazwyczaj w łóżkach gdy Doktor się wkradał po cichu do sypialni i szeptał: 
"Czy Jej tu nie ma?".

Chodziło oczywiście o Panią Stefę. Bał się jej bowiem bardzo. Pani Stefa była w Domu Sierot 24 godziny na dobę! O ile Pani Stefy nie było w pobliżu, wyjmował Pan Doktór dużą papierową torbę i rozdawał dzieciom tureckie chlebki.

Zdaje się że Pani Stefa nigdy się nie dowiedziała jak krnąbrny był Janusz Korczak.

Oczywiście chodzi o Stefę Wilczyńską!

RW, wg. opowiadania przez telefon Szlomo, Szlomo Nadel, rok 2011.

Janusz Korczak i Pani Stefa (Stefania Wilczynska) na koloniach Różyczka.

Czekam na nowowydaną książkę "Pani Stefa", autor Magda Kicińska

Monday, May 25, 2015

Halo, halo Polskie Radio Warszawa, fale 1384 - mówi Stary Doktor - A potem już były tylko szczekaczki


Na zdjęciu stacja nadawcza używana we wrześniu 1939 roku. m.in. przez Janusza Korczaka.


Halo, halo Polskie Radio Warszawa, fale 1384 (częstotliwość w kHz, Zasięg 45 km).


Dnia 6 września 1939 została zniszczona radiostacja w Raszynie, ale 7 września odezwała się Warszawa II (średniofalowa), uruchomiona na rozkaz dowódcy obrony Warszawy gen. Waleriana Czumy i cywilnego komendanta stolicy prezydenta Stefana Starzyńskiego. 

Przemówienie Starzynskiego (na Youtube) nadane przez Warszawa II daje nam odczuć Warszaw
ę we wrześniu 1939 roku. Warszawa II przekazywała wiadomości ze świata, informacje o tym, co dzieje się w stolicy, ogłaszała alarmy lotnicze.
Zaraz po wybuchu wojny Korczak zgłosił się do Polskiego Radia. Przemawiając do dzieci i rodziców nawołuje do spokoju. Aktywnie współdziała ze Służbą Informacyjną, zlokalizowaną w byłej redakcji „Anteny” na ulicy Mazowieckiej 5.

Dostałem informację że we wrześniu 1939 roku, po wyjeździe rządu polskiego jak tez dyrekcji Radia Polskiego, "pozostali pracownicy" postanowili jednak dalej nadawać! 

Adrian Czermiński, działacz Służby, wspomina: „Drobny, w wyszarzałym paletku, kiedy do pozbawionego szyb lokalu wszedł, natychmiast rozjaśnił wszystko swoim humorem i zaraźliwą wiarą w lepsze jutro...

Zaraz po wybuchu wojny Korczak zgłosił się do Polskiego Radia. Przemawiając do dzieci i rodziców nawołuje do spokoju. Aktywnie współdziała ze Służbą Informacyjną, zlokalizowaną w byłej redakcji „Anteny” na ulicy Mazowieckiej 5. Adrian Czermiński, działacz Służby, wspomina: „Drobny, w wyszarzałym paletku, kiedy do pozbawionego szyb lokalu wszedł, natychmiast rozjaśnił wszystko swoim humorem i zaraźliwą wiarą w lepsze jutro – nie!!! w lepszy wieczór, jeśli rozmawiał z nami w południe i w lepsze rano, kiedy przychodził nocą. Nie zważając na rozrywające się pociski, gwiżdżące kule, zjawiał się po kilka razy dziennie, przynosząc wiadomości o tych, którzy potrzebowali pomocy, i o tych, którzy skłonni byli udzielić jej innym.”

Wtedy ponownie wyst
ępował Korczak. Te wrześniowe audycje były nagrywane i powstały trzy (3) zbiory "płyt", które były potem przechowywane przez ludzi. Dwa zbiory się po wojnie odnalazły, trzeci był przechowywany w piwnicy domu Panufników, którzy po powrocie do niego (uciekli do Krakowa) zobaczyli że jest splądrowany.

Jakieś z płyty z tego zbioru potem się pokazywały, ale nikt nie wie gdzie on jest, czy jest rozproszony itp. Nie jest wykluczone że ten zbiór trafił do Niemiec, ale tam nie ma centralnego archiwum radiowego, są tylko oddzielne w tzw. regionalnych landach, wiec nawet nie wiadomo kogo pytać.



Zakładanie tzw. szczekaczki na ul. Chłodnej

Zamontowany głośnik - szczekaczka  na latarni przy pl. Krasińskich (zdjęcie wykonane od strony Getta Warszawskiego)


Po napaści wojsk niemieckich na Polskę w 1939 roku i zajęciu jej terytorium okupant wydał również rozporządzenia regulujące posiadanie i użytkowanie odbiorników radiowych. Pierwsze obwieszczenia nakazujące bezzwłoczne oddanie (do 5 listopada) odbiorników do komisariatów policji (niemieckiej) ukazały się w Warszawie 10 października 1939 roku. Dziennik Rozporządzeń GGP z dnia 15 grudnia 1939 roku sankcjonował bezwzględną konfiskatę wszystkich odbiorników radiowych na terenie Generalnej Guberni należących do ludności polskiej. Odbiorniki należało niezwłocznie oddać, a ostatecznym terminem odniesienia do urzędu władz terenowych, lub na policję, był 25 stycznia 1940 roku. Obywatele pochodzenia niemieckiego byli zobowiązani jedynie do zgłoszenia i zarejestrowania posiadanego odbiornika radiowego. Rozporządzenie to było przestrzegane, ponieważ za jego nie wykonanie groziła kara więzienia lub śmierci.



Sunday, May 24, 2015

Wloclawek and mezuzah





When in Wloclawek last week, I spent two mornings (05-07.00 AM) to search for signs of mezuzah. I visited 50 houses and saw more than 300 hundred doors. However, no signs of overpainted mezuzah or the spaces for (after) the mezuzah at the old door frames were left!