|
Ruta Sakowska - cudowny naukowiec! |
★ ★ ★
W jaki sposób udało się w zamkniętej dzielnicy utrzymać przy życiu kilkadziesiąt tysięcy dzieci? Był to rezultat olbrzymiego napięcia woli i wysiłku organizatorów opieki nad dzieckiem, pedagogów i
całego społeczeństwa. Wyjścia z sytuacji kryzysowej szukano zarówno w rozwiązaniach gospodarczych, jaki pedagogicznych. Uzupełnieniem skąpych przydziałów z Judenratu i ŻSS była systematycznie organizowana zbiórka pieniędzy, żywności, odzieży wśród ludności getta.
Powoływano rozliczne patronaty, komisje, sekcje; proklamowano akcje itd. Poważne znaczenie miały rozwiązania pedagogiczne. Był to okres twórczych poszukiwań i adaptacji -dla potrzeb getta - nowoczesnych koncepcji pedagogicznych. Te z placówek opiekuńczych, który mu dało się pokonać trudności, tworzyły swój własny „poemat pedagogiczny". W getcie znalazły praktyczne zastosowanie i potwierdzenie idee Janusza Korczaka o wychowaniu zespołowym. We wszystkich zachowanych relacjach wychowawców i wychowanków przewijają się informacje o korczakowskim samorządzie z
własną „konstytucją”, kodeksem praw i obowiązków, sądem koleżeńskim, o gazetkach, sklepikach, biblioteczkach itd. Komisje dziecięce wyznaczały dyżurnych do zmywania, sprzątania, kontroli czystości, dekoracji sal, pielęgnowania roślin, organizacji imprez itd.
W pisemku „Głos Domu Chłopców” z internatu przy Gęsiej 6-8 czytamy:
„Po długiej przerwie w życiu kulturalno-literackim naszego Internatu ukazuje się stary przyjaciel
- gazetka. Nasze hasło: dźwignąć Internat [...] Tak było z początku: kwitnie handel, przeważnie cukierkami, ale i chlebem, słoniną i zupą. Chłopcy dzielą się na 3 grupy: 1. Pracujących i mających forsę; 2. nie pracujących, ale otrzymujących coś do jedzenia i kilka groszy od matki, brata itd. 3. nie mogący otrzymać pracy i nie mających rodziny. Takich jest większość [...] Młodsi marzną, siedzą skuleni, nudzą się, rzucają się na jedzenie, czatują na skórki od buraków i brukwi, zbierają rozlaną zupę ze stołów [...] Ci, którzy niemają, nie biorą udziału w życiu handlowym
i towarzyskim. Nikt im nie sprzedaje, nie pożyc za [nikt ich...] nie poczęstuje. Masz, to dostaniesz jeszcze pomogą, poczęstują, wysłuchają zdania, nie masz są obojętni, zlekceważą [...] Ja żadnych pomysłów nie mam. Może ci, co są syci, pomyślą i znajdą rozwiązanie [...] Ja sobie tylko tak patrzę i rozmyślam, jak tylko kwestionuję nasze koleżeństwo, którym tak się niegdyś szczyciliśmy, kiedy nam dobrze było i wesoło”.
.Jak wynika z artykułów w Domu Chłopców zjawił się nowy kierownik.
W artykule Organizujemy internat czytamy:
„Był to czas przewrotu i zmiany personelu. Kradzieże należą do przeszłości.
Sami przeprowadziliśmy dezynfekcję pracowaliśmy przez pamiętne trzy dni od rana do późnej nocy.Wyznaczyliśmy dyżurnych gospodarzy przy stołach. Sala przybrała wygląd jadalni. Zniosło się prawo wychodzenia z zakładu i handlowania. Od dziś każdy musi myć ręce przed posiłkiem. Schody
zamiecione. Z parapetów ściera się kurze, lecz najlepiej i najporządniej wygląda nasz klozet.
Sprząta tam kolega B. Aż miło tam wejść”. I jeszcze jeden artykuł: „mamy zamiar wciągnąć do pracy chłopców najmłodszych, by nie stali przy piecyku i nie szukali okruchów przy stołach [...]
W naszym domu, jak w domu starców. Twarze smutne, zatroskane [...] Czy musimy? Nie! Utworzymy ośrodek zainteresowania i współżycia samopomoc literacką, kółko dramatyczne, świetlicę, zorganizujemy zabawę, naukę, biblioteczkę, pogadanki!”
......................................
Niektóre komitety domowe zatrudniały zawodową nauczycielkę lub przedszkolankę pomagały niekiedy starsze dzieci, nie zawsze zresztą umiejętnie. Janusz Korczak oburzał się na „bezczelne dziewczęta, które udając nauczycielki ciągną za uszy, walą po łapach i stawiają do kąta”.
Instruktorzy Centosu rygorystycznie kontrolowali pracę opiekunek dziecięcych, zaopatrując je
w czytanki, teksty, nuty piosenek, programy imprez dziecięcych, żądano cotygodniowych sprawozdań i kroniki zajęć.
------------------------------
O trybie życia uczącej się młodzieży wspomina Maria Berg, jedna z uczenie Kursu Grafiki na najwyższym pietrze w budynku na Siennej 16. Przyśpieszony charakter kursów zmuszał słuchaczy do intensywnej pracy.
Znajdowali jednak czas na muzykowanie, występy w amatorskim zespole teatralnym oraz na pracę społeczną: Maria Berg i jej koledzy z ul. Siennej dyżurowali w Domu Sierot Janusza Korczaka;
w każdy piątek pomagali członkowie Komitetu Domowego Sienna 41
w goto waniu kotła zupy dla szpitala dziecięcego im. Bersohnów i Baumanów; pod kierunkiem nauczyciela, plastyka D. Greiffenberga, wykonali fresk namurze otaczający ogródek zabaw dla dzieci na miejscu zburzonego domu przy pl. Grzybowskim (maj 1942 r.). M. Berg, Dziennik, 28 II, 9 IV 1941, 6 V 1942.
198