Wednesday, February 24, 2016

Pan był dziś taki zły - Janusz Korczak - Głos Nauczycielski



Pan był dziś taki zły

Pewne tematy wychowawcze omawiane są chętnie i przez licznych, inne – starannie unikane. Przyjemniej poznać, jak być powinno, niż zwierzać się z tego, jak jest, szczególnie gdy w braku dającego się łatwo stosować przepisu, zmuszeni jesteśmy działać niezbyt chwalebnie. Niema szkoły, internatu, zbiorowiska dziecięcego, gdziebyśmy z ust dzieci nie słyszeli częściej lub rzadziej:
– Pan dziś był zły.
Był zły, więc nie pozwolił, był zły, więc skarcił, był zły, więc ukarał lub zagroził karą, był zły, więc uderzył, był zły, więc „niesprawiedliwie”, więc w uniesieniu, więc jednemu czy wszystkim, tak czy owak, dał się wyjątkowo we znaki.
Zwykle pogodny, pobłażliwy, łagodny, dziś wyjątkowo chmurny, niecierpliwy, porywczy, surowy.
Czemu?
Bo niedomaga, bo niewyspany, bo troska materjalna, niepowodzenie rodzinne, bo przykrość służbowa, zatarg z władzą.
I nietylko oschły, nieżyczliwy, ale wychowawca dobry, przyjaciel dziecka i jego śmiechu, pragnąc bardzo, nie zawsze zdoła opanować czy ukryć, powiedzmy otwarcie, swego złego humoru.
Zły humor wychowawcy krzywdzi, szkodzi, utrudnia szczere porozumienie na przyszłość. Ogół dzieci przebaczy, ale tylko nieliczne wykreślą z pamięci. Te, które przebaczyć nie chcą lub nie potrafią, zyskują ważki argument, by podtrzymywać w gromadzie stale nieufny, niechętny czy wrogi stosunek do kierownika.
Może przyszłość da nam nieszkodliwy środek dla utrzymania dobrego samopoczucia na dowolny przeciąg czasu. Nadprogramowy papieros, wypalony na intencję godziny szkolnej, jest wyrazem tęsknoty do tego nieznanego dziś środka. Waleriana czy brom-wartość wątpliwa, działanie zawodne i na krótką metę. Żywy człowiek w jego nastrojowych wahaniach, zmiennem samopoczuciu, pozostawiony jest walce z sobą i własnej wynalazczości.
Więc radźmy, a miejmy odwagę przyznać, że jest źle, nie oszukujmy dzieci ani siebie,
– Pan był zły, – istotnie: pan był zły.
Zły humor wychowawcy może dać szereg drobniejszych wybuchów lub jeden wybuch gwałtowny. Liczne grzmoty burzliwego dnia lub nagły piorun wśród pozornej ciszy. W przypadku pierwszym oberwie zlekka każdy, kto się niefortunnie nawinął, w drugim – skrupi się na jednym, albo na pewnej grupie dzieci, albo wszystkie otrzymają surową naganę. W pierwszym przypadku mniej czujny wychowawca nie dostrzeże nawet, lub nie przyzna bodaj wobec siebie, że był inny, niż zwykle, całkowicie przypisując winę dzieciom; po wielkiej awanturze usprawiedliwia się wykrętnie:
– Możnaby wprawdzie nieco łagodniej, aleć ostatecznie nic się złego nie stało. Już dawno należało podkreślić, przypomnieć, ukrócić, doprowadzić kogoś czy coś do porządku. – Nazbierało się, – znów będzie spokój na czas pewien.


Zły humor jakgdyby nie szkodził, a przeciwnie, ułatwia, pomaga.
Tu zahaczamy o zagadnienie najboleśniejsze. Oto musimy dzieciom bezustannie i wiele wybaczać, bo nasze żądania są niewykonalne. Żądamy, by dzieci jednakowo odnosiły się i stale szanowały nasze nakazy i zakazy, gdy to jest niemożliwe. Dzieci broją, dzieci się wyłamują, dzieci walczą z nami uparcie, zmuszają do ustępstw, każde w inny sposób i w innych granicach zdobywa wyjątkowe prawa, – i nie chcąc bezustannie a bezskutecznie zrzędzić, nie mogąc bezustannie karać, – tolerujemy istniejący stan rzeczy do czasu, gdy – „ucho dzbana się urwie”.
Generalna awantura niestety pomaga, – dzieci się boją; żyją wspomnieniem wczorajszej w trwożnym oczekiwaniu jutrzejszej. Tem skrzętniej prowadzą badania, rzekłbym, meteorologiczne, dochodzą w nich do mistrzostwa. Wychowawca niekiedy łatwiej pomyliłby się w ocenie swego humoru, niż one.
– Pan zły, trzeba się mieć na baczności.
A więc:
1. Oberwał niewinny, niedość ostrożny, niedość przewidujący, niedość przezorny.
2. Oberwał, bo nawet w obliczu niebezpieczeństwa nie mógł się pohamować.
3. Oberwał, choć unikał, choć czynił wysiłki, choć tym razem był właśnie najzupełniej w porządku.
Gniew dzieci, oburzenie, jątrzące poczucie bezradności wobec doznanej krzywdy.
Pruska szkoła pokusiła się o rozwiązanie bezsprzecznie trudnego zadania, dała nauczycielowi linję i orzekła:
– Bij bez gniewu, bij jak maszyna.
Stała się rzecz potworna:
– Wolno bić. Należy bić.
Więc nauczyciel bił, gdy cieszył się dobrem samopoczuciem, bił za wszystko zawsze i każdego; a gdy był zły, katował. Bił wszystkie dzieci, katował wyjątkowe, które nie ulegały linji, bo nie mogły.
Linja wytworzyła złudzenie, że rozwiązano zadanie, uprawniła samowolę, rozleniwiła nauczyciela, odebrała mu potrzebę twórczej walki z własną niemocą i niemocą dziecka, oddała bezbronne dziecko bezpowrotnie na pastwę zmiennych humorów wychowawcy, znieprawiła szkolnictwo ludowe.
Sądzę, że miast dawać recepty, należy zapytać wychowawców-praktyków, jak sobie radzą. Wiemy, jak być powinno, musimy wiedzieć, jak jest.
– Pan był dziś zły, – jedno z najcięższych oskarżeń, które każdy z nas słyszy z ust dzieci.