Orzeszkowa, Eliza (1841-1910). W zimowy wieczór ; A...B...C... ; Przy dochodzeniu śledczem ; Tadeusz ; Gedali. Warszawa : Gebethner i Wolff, 1888 (Kraków : W. L. Anczyc). |
W zeszycie bursistki wyczytałem ze powstala grupa K.P.R. nazwana Gedali. Dziwna dla mnie nazwa! Szybko odnalazłem ze chodzi o powiesc Elizy Oszeszkowej pod tym tytułem z 1888 roku. Oczym jest ta powiesc? Swietny jest Wstęp - swoista recenzja Wandalina Szukiewicza, ponizej. Nie wiem czy dzieci chcialy opisac dzieje zsamego Gedaliego czy tez chodzi tu o inscenizacje jednego z jego barwnych popwoadan.
Widzimy tu postać zwykłą żyda-handlarza, któ
ry, pomimo podeszłego wieku, choroby i nędzy, nie
żebrze, lecz roznosi lichy towar po wsiach, byle
tylko nie umrzeć z głodu, byle jego dzieci, niedołęż
ne i chorowite, miały zapewniony kawałek chleba.
O nieuczciwem zarobkowaniu, o kradzieży nie po
stała nigdy myśl wr jego głowie. Złowiono go
ry, pomimo podeszłego wieku, choroby i nędzy, nie
żebrze, lecz roznosi lichy towar po wsiach, byle
tylko nie umrzeć z głodu, byle jego dzieci, niedołęż
ne i chorowite, miały zapewniony kawałek chleba.
O nieuczciwem zarobkowaniu, o kradzieży nie po
stała nigdy myśl wr jego głowie. Złowiono go
wprawdzie, gdy jadł groch cudzy; ale on go nie kradł,
uchowaj Boże,—on byl tylko tak głodny, tak głodny!
Przyprowadzony do starego Korejby, nie zaprzeczał
uczynku, — prosił tylko o darowanie winy, bo, jak
mówił, „żeby sam rabin koło tego grochu chodził,
toby go trochę zjadł,—taki groch!“ I znalazł biedny
żyd współczucie u starego Korejby, który sam za mło
dych swoich lat biedy i głodu nieraz zaznał,-—znalazł
współczucie i u wesołej Jadwisi, litującej się tak
wielkiej nędzy,—a już największego przyjaciela zyskał
stary Gedali w uczniaku Janku. Wie on, że czło
wiek oświecony przedewszystkiem grzecznym być
powinien i że należy cenić w człowieku najbardziej
cnotę. To też, gdy Gedali opowiedział przypowieść
o aniołach, zstępujących z nieba z zapasem „słodkości
łączy się z innym żydem, nieuczciwym, na zgubę
swego chlebodawcy. Różnica między nim a Gedalim
widoczna i to na korzyść tego ostatniego. Dla tego
nędzarza ciężar niedoli, który go przygniata, i głód,
który skręca mu kiszki, i choroba córki ulubionej,
i wszystko zło, co go spotyka, jest tylko dopuszcze
niem bożem,—więc znosi je z pokorą, owszem, dzię
kuje jeszcze swemu Jehowie za to, że go „stworzył
tak, jak chciał". Wierzy on, że kiedyś będzie przecie
dobrze na świecie,—że przyjdzie czas, kiedy tu „nie
będzie ani głodu, ani kłótni, ani takich, co płaczą
i w sercu swojem krzyczą, że im jest źle!" Ta na
dzieja go podtrzymuje, chociaż promienie jej śwdatła
są tak mdłe jeszcze i oddalone, jak ogniki gwiazdek,
rozrzuconych po przestworzu niebios,—chociaż pasmo
cierpień jego jeszcze nie skończone, bo na ziemi jest
źle, po dawnemu, bo złość bierze górę nad dobrocią,
nienawiść nad miłością, a ciemnota zagradza drogę
do zgody.
I widzi nasza wielka pisarka całą tę ciężką
krzywdę, jaka się dzieje biednym i uciśnionym na
tym świecie,—więc woła do nas, byśmy zaniechali
swarów, nie pogardzali jedni drugimi, lecz, wejrzawszy
w głąb serc naszych, odnaleźli tam czyste ziarno miłości
uchowaj Boże,—on byl tylko tak głodny, tak głodny!
Przyprowadzony do starego Korejby, nie zaprzeczał
uczynku, — prosił tylko o darowanie winy, bo, jak
mówił, „żeby sam rabin koło tego grochu chodził,
toby go trochę zjadł,—taki groch!“ I znalazł biedny
żyd współczucie u starego Korejby, który sam za mło
dych swoich lat biedy i głodu nieraz zaznał,-—znalazł
współczucie i u wesołej Jadwisi, litującej się tak
wielkiej nędzy,—a już największego przyjaciela zyskał
stary Gedali w uczniaku Janku. Wie on, że czło
wiek oświecony przedewszystkiem grzecznym być
powinien i że należy cenić w człowieku najbardziej
cnotę. To też, gdy Gedali opowiedział przypowieść
o aniołach, zstępujących z nieba z zapasem „słodkości
łączy się z innym żydem, nieuczciwym, na zgubę
swego chlebodawcy. Różnica między nim a Gedalim
widoczna i to na korzyść tego ostatniego. Dla tego
nędzarza ciężar niedoli, który go przygniata, i głód,
który skręca mu kiszki, i choroba córki ulubionej,
i wszystko zło, co go spotyka, jest tylko dopuszcze
niem bożem,—więc znosi je z pokorą, owszem, dzię
kuje jeszcze swemu Jehowie za to, że go „stworzył
tak, jak chciał". Wierzy on, że kiedyś będzie przecie
dobrze na świecie,—że przyjdzie czas, kiedy tu „nie
będzie ani głodu, ani kłótni, ani takich, co płaczą
i w sercu swojem krzyczą, że im jest źle!" Ta na
dzieja go podtrzymuje, chociaż promienie jej śwdatła
są tak mdłe jeszcze i oddalone, jak ogniki gwiazdek,
rozrzuconych po przestworzu niebios,—chociaż pasmo
cierpień jego jeszcze nie skończone, bo na ziemi jest
źle, po dawnemu, bo złość bierze górę nad dobrocią,
nienawiść nad miłością, a ciemnota zagradza drogę
do zgody.
I widzi nasza wielka pisarka całą tę ciężką
krzywdę, jaka się dzieje biednym i uciśnionym na
tym świecie,—więc woła do nas, byśmy zaniechali
swarów, nie pogardzali jedni drugimi, lecz, wejrzawszy
w głąb serc naszych, odnaleźli tam czyste ziarno miłości
bliźniego. Chce Ona, byśmy w każdym bliźnim
widzieli nie wroga, lecz brata, któremu ulżyć w niedo
li, otrzeć łzy jego jest naszym świętym obowiązkiem.
li, otrzeć łzy jego jest naszym świętym obowiązkiem.
Wandalin Szukiewicz.