Wednesday, February 15, 2012

Korczak i stalinowski totalitaryzm - Recenzja "Prawo dziecka do szacunku” - Януш Корчак и Иосиф Сталин


RECENZJA

Prawo dziecka do szacunku

Janusz Korczak
Spółdzielnia Wydawnicza „Książka”
Oddział w Krakowie pod redakcją Janiny Mortkowiczowej
r. 1948 - stron 43.

Broszurę Korczaka charakteryzuje typowo inteligencka w swej czułej i bezradnej serdeczności troska o prawo dziecka. O rozpaczliwym pesymiźmie autora wiele mówią tytuły rozdziałów: „Lekceważenie - nieufność”, „Niechęć”, „Prawo [dziecka] do szacunku”, „Prawo dziecka, by było czym jest”.
Cała bezbrzeżna miłość Korczaka do dziecka wyraziła się w obronie dziecka przed „wrogim” światem dorosłych. Autor stwierdza fakt słabości dziecka, krzywdy, niedoli i wielkim głosem woła o ratunek. Popełnia jednak podstawowy błąd przeprowadzając linię frontu walki między dorosłymi i dziećmi. W rezultacie fałszuje rzeczywistość tak dalece, że książeczka ta pisana sercem może tylko zaszkodzić mącąc sąd wychowawców o potrzebach dziecka i obowiązkach wobec niego.
Korczak słusznie stwierdza, że lekceważy się uprawnienia dziecka, że dziecko ciąży rodzinie (o potrzebach i aspiracjach mieszczańskiego życia - ale tego już Korczak nie dostrzega), że dziecku należy się pełny udział w materialnym dorobku społeczeństwa, że nie czyni się łaski dziecku zaspokajając jego potrzebę.
Słusznie piętnuje postawę tych, co w dziecku widzą dłużnika i żądają indywidualnej zapłaty za trudy poniesione przy jego wychowaniu.
Ponury obraz niewolnictwa dziecka karmionego odpadkami życia świata dorosłych sugestywnie działa na emocjonalną sferę psychiki czytelnika.
Ale właśnie ta sugestywność jest niebezpieczna, gdyż zamazuje obiektywną prawdę, że nie musi zachodzić tego rodzaju krzywda
źródło jej leży - nie w podziale świata na dorosłych i dzieci, lecz w ustroju opartym na zysku i wyzysku. Korczak nie dotarł do korzeni zła i próbuje zapobiec mu aktem ofiarności jednostki: chce wychowawcę wciągnąć do obozu dziecka w walce z dorosłymi. W ramach ustroju cierpiącego na kryzysy gospodarcze, na „przeludnienie” i inne objawy gnicia kapitalizmu dziecko musi być niepotrzebne i lekceważone. Ale autor nie widzi związku między ustrojem gospodarczo- -społecznym i krzywdą dziecka. Domaga się szacunku dla dziecka w imię praw indywiduum wyizolowanego sztucznie z kolektywu i tu jest drugi błąd ideologiczny. Autor cierpi na przerost kultu indywidualności, pojętej w duchu burżuazyjnym. W każdym wymogu dyscypliny dopatruje się gnębienia osobowości dziecka. Zapomina, że dziecko rośnie dla kolektywu i musi być wdrażane w obowiązki wobec swej klasy, narodu, rodziny. Zdaje się zapominać o przeistaczaniu się dziecka w człowieka dorosłego.
Wreszcie bezwyjściowość sytuacji dziecka nie wywołuje w Korczaku obrazu działań i zabiegów wychowawczych, które mogłyby podnieść samopoczucie dziecka, zlikwidować kompleks niższości i nieufność. Każe „rozumieć” dziecko, to znaczy pozwalać mu na wszystkie zachcianki. Nie daje kryterium selekcji tych zachcianek, nie stawia konkretnych pozytywnych postulatów. Cała książeczka jest protestem uczuciowym przeciwko złu, które zna tylko z objawów zewnętrznych.

Reasumując broszura 1. nie wykazuje klasowych źródeł krzywdy dziecka; 2. nie widzi adresata zarzutów - burżuazji i jej ideologii; 3. swobodę i prawo obywatelskie dziecka pojmuje w oderwaniu od kolektywu; 4. nie daje wskazówek, wytycznych, które nadałyby kształt realny pozytywnemu stosunkowi do dziecka; 5. żarliwością uczucia może zasugerować czytelnikowi wydawnictwo polityczne w zabiegach pedagogicznych.

Dlatego jedynie w bibliotece naukowej powinna pozostać ta pozycja, jako dokument bezradności jednostki szlachetnej, ale nieświadomej mechanizmu historii, ograniczonej klasowo w swych najuczciwszych poczynaniach.
Z wszelkich innych bibliotek uczniowskich, nauczycielskich i publicznych należy wycofać broszurę Korczaka.


18/VI/54 Iwańczak