Saturday, November 23, 2024

"Żydzi u siebie" - Opisy w fotoreportażu z Warszawskiego Getta - 99.9% Żydów w Warszawskim Getcie nie chodziło do restauracji. 99% Żydów z Warszawskiego Getta zostało zgładzonych.




Getto Warszawskie, Żydzi grają w karty w klubie. Niemieckie zdjęcie propagandowe. Bundesarchiv, Bild 101I-134-0794-11A / Knobloch, Ludwig / CC-BY-SA 3.0 *.

Getto Warszawskie, Żydzi grają w karty w klubie. Niemieckie zdjęcie propagandowe. Bundesarchiv, Bild 101I-134-0794-11A / Knobloch, Ludwig / CC-BY-SA 3.0.

Ul. Nowolipki 17, róg Karmelicka. W tej narożnej kamienicy u zbiegu z Karmelicką mieściła się luksusowa restauracja Riviera. W 1941 i w maju 1942 Niemcy robili w niej zdjęcia i kręcili osławiony film propagandowy o getcie. Fotografie ukazały się również w "Berliner Illustrierte Zeitung" nr. 30, 1941 *.

Tłumaczone (automatycznie) opisy fotografi które ukazały się w "Berliner Illustrierte Zeitung" nr. 30, 1941.


"Berliner Illustrierte Zeitung" nr. 30, 1941.
"Berliner Illustrierte Zeitung" nr. 30, 1941.

"Berliner Illustrierte Zeitung" nr. 30, 1941.

"Berliner Illustrierte Zeitung" nr. 30, 1941.

"Berliner Illustrierte Zeitung" nr. 30, 1941.


W maju 1942 roku, na dwa miesiące przed rozpoczęciem Wielkiej Akcji, do Warszawskiego Getta przybyła niemiecka ekipa filmowa. Jej celem było nakręcenie antyżydowskiego materiału propagandowego pokazującego rzekomo dostatnie życie mieszkańców dzielnicy zamkniętej, a przede wszystkim to, że bogaci Żydzi nie udzielają pomocy biednym.

W narożnej kamienicy u zbiegu z Karmelicką mieściła się luksusowa restauracja Riviera. W 1941 i w maju 1942 Niemcy robili w niej zdjęcia i kręcili osławiony film propagandowy o getcie. Fotografie ukazały się również w "Berliner Illustrierte Zeitung" w fotoreportażu z warszawskiego getta "Juden unter sich" - "Żydzi u siebie", gdzie obrazy skrajnej nędzy kontrastowane są z rozpasaniem żydowskiej burżuazji. Fotografom towarzyszyli liczni filmowcy.

Adam Czerniaków. przewodniczący Judenratu zapisał w dzienniku: 
 Filmiarze robią zdjęcia. Krańcowa nędza i luks (kawiarnie). 

Relacja Auerbach, Rachela, pamiętniki w Archiwum Ringelbluma,
Podczas kręcenia przez Niemców filmu o getcie wybrano lokal Szulca na Nowolipkach. Reżyser sprowadził bogato wyglądających, grubych "charakterystycznych" Żydów w towarzystwie młodych, wyzywająco ubranych kobiet. Na rachunek właściciela kazano im pić i jeść, ustawiono wcześniej na stołach najwykwintniejsze dania. Za szybami i w drzwiach ustawiono dla kontrastu żebraków wyciągających ręce. Na jednej z ulic nakarmiono czekoladą dziecko żydowskie, by położyło się na chodniku i udawało trupa. (w czasie kręcenia filmu).

20 maja 1942 roku Szmuel Szajnkinder zapisał:
W popularnej knajpie Szulca na rogu Nowolipek i Karmelickiej, gdzie przed wojną było gniazdo „miłego towarzystwa”, również przyszli filmować. Zawołali ludzi z ulicy, posadzili przy stolikach, kazali zamawiać to, co najlepsze i filmowali… Potem ustawili przed wejściem szeregi z obdartych włóczęgów, a gruby, elegancko ubrany Żyd z cygarem wetkniętym w usta musiał przejść przez ten szpaler i… pluć na nich. Fotografowali… obrzezanie, inscenizowano piątkowy wieczór. Jeszcze wiele różnych wersji i wariantów podawano z ust do ust. Teraz filmują w „Adasiu”. Wcześniej byli w „Sztuce”, „lepszym” lokalu przy Lesznie 2, i na nowiuteńkiej, luksusowo urządzonej plaży na ruinach Leszna 26. Wszędzie filmowali. Wszędzie łażą z żydowskimi zdrajcami i denuncjatorami wyświadczającymi im przysługi…

Po co oni to robią? Dla kogo? Nikt tego nie wie. Czuje się jednak, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Ludzie pytają tylko, dlaczego nie filmują „wylotu” na rogu Karmelickiej i Leszna, gdzie wczoraj żandarm roztrzaskał karabinem głowę 10-letniego żydowskiego chłopca, który przebiegał z 3 czy 5 kilogramami kartofli. Dlaczego nie filmują Pawiaka, skąd niosą się bez przerwy odgłosy strzałów, albo ulicy Więziennej, gdzie łapią na Pawiak przechodzących Żydów i zadają im barbarzyńskie, potworne (naprawdę) cierpienia? Dlaczego nie filmują samochodu, który często jeździ Karmelicką i zabija niewinnych przechodniów? Dlaczego nie filmują muru przed Żelazną Bramą, gdzie potwór każdego dnia strzela do Żydów już na śniadanie i szczyci się, że jest najlepszym strzelcem ze wszystkich niemieckich pilotów? Zastrzelił już 171 Żydów. Dlaczego nie filmują policjantów, którzy chodzą ulicą i biją, kopią żydowskich przechodniów?

Dlaczego? W tym jednym słowie ucieleśnia się krzyk rozpaczy dziesiątków tysięcy [Żydów], zakrzepłej krwi, ponadludzkiego cierpienia i bólu, głodu i nędzy. Dlaczego i po co? […] Również film, który teraz jest kręcony i montowany, nie da żadnej odpowiedzi na te pytania.

Archiwum Ringelbluma, t. 23.





Filmowanie i fotografowanie na terenie Aresztu. Koloryzacja zdjęcia z niemieckiego w roku 2024.

Filmowanie i fotografowanie na terenie Warszawskiego Getta. Kolorowy film.

Filmowanie i fotografowanie na terenie Warszawskiego Getta. Kolorowy film.


Filmowanie i fotografowanie na terenie Warszawskiego Getta. Kolorowy film.


Filmowanie i fotografowanie na terenie Warszawskiego Getta. Kolorowy film.

Filmowanie i fotografowanie na terenie Aresztu. 

Filmowanie i fotografowanie na terenie Aresztu. 





Filmowanie i fotografowanie w maju 1942.







Knobloch, Ludwig: Bundesarchive. Karmelicka widziana od ul. Leszno przed Akcja*.

Karmelicka widziana od ul. Leszno po Akcji*.
* Koloryzacja zdjęć w roku 2024.

Friday, November 22, 2024

Sydor Rey (Izak Reis) był w 1927 roku bursistą w Domu Sierot Korczaka - Opisał łaźnię turecką w Domu Sierot.


O Księdze rozbitków„Wiadomości” (Londyn) cz. 14, Nr. 48 (713), 29 listopada 1959.



Bursista – Izak Reis (1908–1979), pisarz znany jako Sydor Rey. W 1927 roku pracował jako bursista w Domu Sierot Janusza Korczaka i na koloniach na Gocławku. Jednocześnie studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim.

Po latach tak wspominał Izak Reis ten okres*:
„Doktor", jakeśmy go nazywali, powodował się współczuciem nie tylko dla sierot i biednych dzieci, ale dzieci w ogóle. Wychodził z założenia, że dzieci żyją pod uciskiem dorosłych, że dorosły rozumie mniej aniżeli dziecko dorosłego, że wychowanie dziecka powinno polegać na współpracy między dorosłym a dzieckiem, innymi słowy, dziecko powinno uczestniczyć w swoim wychowaniu”. (Mieliśmy w naszym zakładzie wspaniale funkcjonujący samorząd dziecięcy.)
Sierociniec był słoneczny, wygodny, wyposażony we wszystkie nowoczesne urządzenia, miał nawet własny szpitalik i turecką łaźnię****, a trzeba pamietac, że powstał przed Pierwszą wojną Światowa. Podziwiali go specjaliści z najbardziej cywilizowanych krajów Europy. Pamietam. byłem pierwszy raz w łaźni z „Doktorem", wychowawcami i chłopcami (sierociniec był dla chlopców i dziewcząt):

* Księga rozbitków, Czytelnik, Warszawa 1959.
** O Księdze rozbitków„Wiadomości” (Londyn) cz. 14, Nr. 48 (713), 29 listopada 1959,
*** Commentary: A Jewish Review, Vol. 29, No. 4 (April 1960).
**** Łaźnia turecka to pomieszczenie ekstra ogrzewane poprzez par
ę. Wilgotność w łaźni tureckiej wynosi około 80% do 90%. Temperatura w przeciętnej łaźni tureckiej wynosi od 40-50°C. Poziom temperatury i wilgotności w łaźniach tureckich zmiękcza mięśnie i daje uczucie komfortu w ciele.

Monday, November 18, 2024

"Anka" from the Janusz Korczaks Orphanage.



This photo is from the GFH archives. The back of the photo has the names of several of them: the counselor Grisza with Anka, Szmul, Mula, Izak, Zygmus, Mosiek, and Jakow (surnames unknown).

Numerous photos from the GFH archives show a girl who reminds me of my mother. Of course, it is not her. On the back of one of the photos are the names of several of the pupils and the counselor Grisza. So by this single description, I know her name, Anka. However, I know the surnames of Szmul, Mula, Izak, Zygmus, Mosiek, and Jakow.

Is it "Anka" in the middle?




Saturday, November 16, 2024

Emanuel Ringelblum - Listopad x 3.



Zbąszyń to było pierwsze miasto za granicą niemiecką, na trasie kolejowej Berlin – Warszawa. Był własciwie Zbąszyń niemiecki i Zbąszyń polski.

Dość powiedzieć, że po kilku dniach oglądania cierpienia tych ludzi przepłakałem całą noc – Nie mam ani siły ani cierpliwości by opisać ci wszystko co wydarzyło się w Zbąszyniu. Nigdy wcześniej nie było tak okrutnej deportacji społeczności żydowskiej jak ta z Niemiec. Widziałem kobietę, którą zabrano ze swojego domu w Niemczech w samej piżamie (a teraz ta kobieta jest w połowie obłąkana). Widziałem pięćdziesięcioletnią, sparaliżowaną kobietę zabraną z domu i niesioną aż do granicy na krześle, które na plecach trzymał młody Żyd (kobieta do dziś jest w szpitalu).

Tak pisał Ringelblum1 3 listopada 1938 r. w liście do swojego przyjaciela Rafaela Mahlera po przyjeździe do Zbąszynia gdy zobaczył tłum ludzi, wypędzonych z domu, załamanych i głodnych, którzy koczowali w okolicy stacji kolejowej. Opowiadał mnie o tym równiez jego sekretarz Michał Rudawski.

Żydzi mogli zabrać tylko 10 marek i parę rzeczy do walizki. Bez wyjaśnienia, wśród krzyków wyprowadzili ich z domów, zapakowali do ciężarówek i zawieźli na dworzec. Tam wsadzili do pociągu. Na wschód, do Zbąszynia.

Na przełomie października i listopada 1938 r. na granicy polsko-niemieckiej utknęło około 17 tys. polskich Żydów wysiedlonych z Niemiec w ramach tzw. Polenaktion. Deportowani z dnia na dzień musieli opuścić swoje domy i zostawić cały majątek. 

Tu była granica. Tam Niemcy, tu Polska – opowiada w magazynie "Ale Historia" Wojciech Olejniczak, artysta i historyk z zamiłowania, zbąszynianin. – Stamtąd niemieccy policjanci gnali z bronią te tłumy Żydów. W 1938 r. miasteczko miało 4,5 tys. mieszkańców. I dworzec. Reprezentacyjny, dużo za duży na potrzeby mieszkańców. Ale Władze przyjmowały tam zagraniczne delegacje. Życie w mieście kręciło się wokół granicy: hotele, restauracje, firmy spedycyjne. Żydów tu prawie nie było. Za to był antysemityzm, jak wszędzie.






Wednesday, November 13, 2024

Dom Sierot Janusza Korczaka - ‎ ‎Fundusz‎ ‎Niepodległości,‎ ‎z‎ ‎którego‎ ‎co‎ ‎roku‎ ‎11‎ ‎listopada,‎ ‎wypłaca‎ ‎się‎ ‎byłym‎ ‎wychowańcom‎ ‎„Domu‎ ‎Sierot",‎ ‎służącym‎ ‎w‎ ‎wojsku,‎ ‎200‎ ‎złotych.

W‎ ‎roku‎ ‎1928,‎ ‎w‎ ‎10-cio‎ ‎lecie‎ ‎Niepodległości‎ ‎Polski,‎ ‎Zarząd‎ ‎Towarzystwa‎ (Pomoc dla Sierot) ‎postanowił‎ ‎z‎ ‎funduszów‎ ‎Instytucji‎ ‎utworzyć‎ ‎stały‎ ‎Fundusz‎ ‎Niepodległości,‎ ‎z‎ ‎którego‎ ‎co‎ ‎roku‎ ‎11‎ ‎listopada,‎ ‎wypłaca‎ ‎się‎ ‎byłym‎ ‎wychowańcom‎ ‎„Domu‎ ‎Sierot",‎ ‎służącym‎ ‎w‎ ‎wojsku,‎ ‎200‎ ‎złotych.
XXV lat działalności Towarzystwa "Pomoc dla Sierot": 1908-1933, z roku 1933.


Poniżej opis z: XXV lat działalności Towarzystwa "Pomoc dla Sierot": 1908-1933, z roku 1933.

W‎ ‎roku‎ ‎1928,‎ ‎w‎ ‎10-cio‎ ‎lecie‎ ‎Niepodległości‎ ‎Polski,‎ ‎Zarząd‎ ‎Towarzystwa‎ (Pomoc dla Sierot) ‎postanowił‎ ‎z‎ ‎funduszów‎ ‎Instytucji‎ ‎utworzyć‎ ‎stały‎ ‎Fundusz‎ ‎Niepodległości,‎ ‎z‎ ‎którego‎ ‎co‎ ‎roku‎ ‎11‎ ‎listopada,‎ ‎wypłaca‎ ‎się‎ ‎byłym‎ ‎wychowańcom‎ ‎„Domu‎ ‎Sierot",‎ ‎służącym‎ ‎w‎ ‎wojsku,‎ ‎200‎ ‎złotych.

1‎ ‎czerwca‎ ‎1929‎ ‎roku,‎ ‎Towarzystwo‎ ‎ponosi‎ ‎nieodżałowaną‎ ‎stratę przez‎ ‎śmierć‎ ‎swego‎ ‎prezesa,‎ ‎b.‎ ‎p.‎ ‎dra‎ ‎Izaaka‎ ‎Eliasberga.‎ ‎O‎ ‎jego‎ ‎za sługach,‎ ‎położonych‎ ‎dla‎ ‎Towarzystwa,‎ ‎piszemy‎ ‎na‎ ‎innem‎ ‎miejscu.
W‎ ‎ostatnich‎ ‎latach‎ ‎Towarzystwu‎ ‎daje‎ ‎się‎ ‎dotkliwie‎ ‎odczuć‎ ‎ogólny kryzys‎ ‎gospodarczy,‎ ‎jaki‎ ‎cały‎ ‎kraj‎ ‎przeżywa.‎ ‎Wytężamy‎ ‎nasze‎ ‎siły,‎ ‎aby działalności‎ ‎nie‎ ‎zmniejszać.‎ ‎Dotychczas‎ ‎przy‎ ‎wielkich‎ ‎zabiegach‎ ‎to‎ ‎się nam‎ ‎udało.‎ ‎Nie‎ ‎wiemy‎ ‎jednak‎ ‎co‎ ‎będzie‎ ‎dalej,‎ ‎o‎ ‎ile‎ ‎społeczeństwo ze‎ ‎swej‎ ‎strony‎ ‎nie‎ ‎zdobędzie‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎wysiłek‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎pomoże‎ ‎nam‎ ‎prze‎trwać.‎ ‎Pocieszamy‎ ‎się‎ ‎jednak‎ ‎tern,‎ ‎że‎ ‎ile‎ ‎razy‎ ‎w‎ ‎ciężkich‎ ‎chwilach
zwracaliśmy‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎ofiarności‎ ‎społecznej,‎ ‎nie‎ ‎doznawaliśmy‎ ‎zawodu.‎ ‎To nam‎ ‎i‎ ‎teraz‎ ‎dodaje‎ ‎otuchy.

W‎ ‎roku‎ ‎1933,‎ ‎Towarzystwo‎ ‎„Pomoc‎ ‎dla‎ ‎sierot"‎ ‎święci‎ ‎25-cio‎ ‎lecie swego‎ ‎istnienia.‎ ‎Ćwierć‎ ‎wieku‎ ‎pracy‎ ‎według‎ ‎programu‎ ‎wychowawczego Janusza‎ ‎Korczaka.‎ ‎Ćwierć‎ ‎wieku‎ ‎nieustających‎ ‎doświadczeń‎ ‎z‎ ‎ciągle nową‎ ‎falą‎ ‎dzieci,‎ ‎przepływających‎ ‎przez‎ ‎Dom‎ ‎Sierot.‎ ‎Zmieniają‎ ‎się‎ ‎dzieci. Są‎ ‎wśród‎ ‎wychowanków‎ ‎tego‎ ‎Domu‎ ‎ludzie‎ ‎dziś‎ ‎już‎ ‎dorośli,‎ ‎są‎ ‎ojcowie‎ ‎rodzin,‎ ‎są‎ ‎tacy,‎ ‎którzy‎ ‎powrócili‎ ‎do‎ ‎Domu‎ ‎Sierot‎ ‎jako‎ ‎pracownicy i‎ ‎tacy,‎ ‎co‎ ‎zatracili‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎kontakt.‎ ‎Są‎ ‎tacy‎ ‎co‎ ‎wyemigrowali‎ ‎z‎ ‎kraju i‎ ‎tacy,‎ ‎co‎ ‎zostali‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎jako‎ ‎pożyteczni‎ ‎obywatele.

Życie‎ ‎za‎ ‎murami‎ ‎Domu‎ ‎idzie‎ ‎swoim‎ ‎trybem,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎jego‎ ‎murach wykonuje‎ ‎się‎ ‎krok‎ ‎za‎ ‎krokiem‎ ‎obowiązek‎ ‎społeczny,‎ ‎wychowuje‎ ‎się osierocone‎ ‎biedne‎ ‎dzieci,‎ ‎bez‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎to‎ ‎czy‎ ‎przynosi‎ ‎to‎ ‎nam‎ ‎radość,
czy‎ ‎rozczarowanie.‎ ‎Zmieniają‎ ‎się‎ ‎mali‎ ‎mieszkańcy‎ ‎Domu,‎ ‎ale‎ ‎Dom‎ ‎trwa jak‎ ‎opoka,‎ ‎stworzony‎ ‎siłą‎ ‎ludzkiego‎ ‎współczucia‎ ‎i‎ ‎obywatelskiego‎ ‎rozumu. Dom,‎ ‎gdzie‎ ‎dziecko‎ ‎opuszczone,‎ ‎upośledzone‎ ‎przez‎ ‎los,‎ ‎osierocone‎ ‎i‎ ‎wygłodniałe‎ ‎—‎ ‎znajduje‎ ‎przystań,‎ ‎wypoczynek‎ ‎i‎ ‎należny‎ ‎kierunek‎ ‎wychowawczy.

Podając‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎zarysie‎ ‎historję‎ ‎Towarzystwa‎ ‎Pomoc‎ ‎dla‎ ‎Sierot za‎ ‎pierwsze‎ ‎25‎ ‎lat‎ ‎jego‎ ‎istnienia,‎ ‎uważam‎ ‎sobie‎ ‎za‎ ‎miły‎ ‎obowiązek wyrazić‎ ‎przy‎ ‎tej‎ ‎okazji‎ ‎serdeczną‎ ‎wdzięczność‎ ‎i‎ ‎podziękowanie‎ ‎tym wszystkim,‎ ‎którzy‎ ‎pracą‎ ‎swą,‎ ‎składkami‎ ‎i‎ ‎ofiarami‎ ‎przyczynili‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎dużej‎ ‎mierze‎ ‎do‎ ‎rozwoju‎ ‎naszej‎ ‎instytucji,‎ ‎jakoteż‎ ‎i‎ ‎tym‎ ‎wszystkim,‎ ‎którzy‎ ‎w‎ ‎czemkolwiek‎ ‎przysłużyli‎ ‎się‎ ‎naszemu‎ ‎Towarzystwu.

Maurycy‎ ‎Mayzel
Prezes‎ ‎Towarzystwa.



Korczak i jego asystentka "Panna Stefa" - Nie wolno nam pozwalać by dopasowywać historię do nowonapisanych artykułów i książek.

"Panna Stefa" - Nie wolno nam pozwalać by dopasowywać historię do nowonapisanych artykułów i książek.



Polska Wikipedia.

Muzeum Historii Warszawy


Muzeum Polin

W Polsce promując równość kobiet, zaczęto dyskryminować mężczyzn.
Uważam że sprawa zaszła za daleko, czytając o "Domu Sierot Wilczyńskiej i Korczaka"*.

Półprawda


W Wikipedii czytamy:
Dom Sierot – warszawski sierociniec dla dzieci żydowskich założony przez Stefanię Wilczyńską i Janusza Korczaka, działający w latach 1912–1942.

Podobnie przekręca prawdę Muzeum Historii Warszawy pisząc:
Gmach dla placówki, wybudowany w latach 1911–1912, zaprojektował wybitny warszawski architekt Henryk Stifelman. Członkini Towarzystwa Stefania Wilczyńska została główną wychowawczynią zakładu, kierował nim dr Henryk Goldszmit. Dyrektor opierał się na nowatorskim systemie pedagogicznym swojego autorstwa.

Nie dyskutuję znanego nam wszystkim ogromnego wkładu panny Stefy w prowadzeniu Domu Sierot, propagowaniu systemu korczakowskiego, że zastępowała Korczaka i że wraz z dziećmi (239) i wychowawcami (około 10) została 5 sierpnia zamordowana w Treblince! 

Nie wolno nam jednak pozwalać by dopasowywać historię do nowonapisanych artykułów i książek.


Prawda
Panna Stefa w latach 1906-1907 i 1907-1908 studiowała nauki przyrodnicze i medyczne poza Polską, m.in w Liège w Belgii. Nie wiadomo jednak dlaczego studia te przerwała. O tym się teraz pisze że zdobyła "pół dyplomu"!
Po powrocie do Warszawy w 1909 roku, miała wtedy 23 lata, dzięki swojej cioci, Stelli Eliasbergowej, dostała pracę wolontariacką w zakładzie Towarzystwa „Pomoc dla sierot” przy ulicy Franciszkańskiej 2. Właśnie tutaj poznała Janusza Korczaka który był od wielu lat zaangażowany zarówno w Towarzystwie „Pomoc dla sierot” jaki i w Towarzystwie kolonji letnich i miał doswiadczenie pedagogiczne którym nie mogła się poszczycić panna Stefa...
W tym czasie Korczak razem ze swoim starszym kolegą ze szpitala Bershonów i Baumanów, doktorem Izaakiem Eliasbergiem byli głęboko zaangażowani w budowę Domu Sierot. Szukali odpowiedniego terenu, funduszy i architekta. Korczak miał ideé jak rozplanować taki budynek.
Teren zakupiono w 1910 roku a Dom Sierot rozpoczął swoją działalność już jesienią 1912 roku. Korczak został dyrektorem placówki a panna Stefa została kierowniczką. Ta wysoko odpowiedzialna funkcja nie była chyba efektem nepotyzmu** i wpływów, poparcia Izaka i Stelli Eliasbergów lecz talentem organizacyjnym i zaangażowaniem które panna Stefa prawdopodobnie wykazała podczas pracy w zakładzie przy ulicy Franciszkańskiej 2 no i faktem że Korczak zawsze chciał mieć młodych wychowawców. Historia początków znajomosci Korczaka i panny Stefy to historia z lat 1909-1912. Okres opisywany głównie w oficjalnych sprawozdanich Towarzystwa „Pomoc dla sierot” w których panna Stefa jest opisana w bardzo pozytywnych słowach. Pózniejszych relacji, z 20-tych i 30-tych jest dużo więcej.

Ida Merżan pisała pół wieku temu o zasługach Stefy Wilczyńskiej i że Stefa jest "w cieniu Korczaka". Nie zmieniała jednak historii i nie mianowała p. Stefy szefową Domu Sierot a Korczaka jej dobiegającym pomocnikiem.

Nie dyskutuję znanego nam wszystkim ogromnego wkładu panny Stefy w prowadzeniu Domu Sierot, propagowaniu systemu korczakowskiego, że zastepowała Korczaka i że wraz z dziećmi (239) i wychowawcami (około 10) została 5 sierpnia zamordowana w Treblince!

Nie dyskutuję znanego nam wszystkim ogromnego wkładu panny Stefy w prowadzeniu Domu Sierot, propagowaniu systemu korczakowskiego, że zastepowała Korczaka i że wraz z dziećmi (239) i wychowawcami (około 10) została 5 sierpnia zamordowana w Treblince!


XXV lat działalności Towarzystwa "Pomoc dla Sierot": 1908-1933. Maurycy Mayzel napisał: W‎ ‎roku‎ ‎1933,‎ ‎Towarzystwo‎ ‎„Pomoc‎ ‎dla‎ ‎sierot"‎ ‎święci‎ ‎25-cio‎ ‎lecie swego‎ ‎istnienia.‎ ‎Ćwierć‎ ‎wieku‎ ‎pracy‎ ‎według‎ ‎programu‎ ‎wychowawczego Janusza‎ ‎Korczaka.‎ ‎Ćwierć‎ ‎wieku‎ ‎nieustających‎ ‎doświadczeń‎ ‎z‎ ‎ciągle nową‎ ‎falą‎ ‎dzieci,‎ ‎przepływających‎ ‎przez‎ ‎Dom‎ ‎Sierot.


XXV lat działalności Towarzystwa "Pomoc dla Sierot": 1908-1933. 
W‎ ‎roku‎ ‎1933,‎ ‎Towarzystwo‎ ‎„Pomoc‎ ‎dla‎ ‎sierot"‎ ‎święci‎ ‎25-cio‎ ‎lecie swego‎ ‎istnienia.‎ ‎Ćwierć‎ ‎wieku‎ ‎pracy‎ ‎według‎ ‎programu‎ ‎wychowawczego Janusza‎ ‎Korczaka.‎ ‎Ćwierć‎ ‎wieku‎ ‎nieustających‎ ‎doświadczeń‎ ‎z‎ ‎ciągle nową‎ ‎falą‎ ‎dzieci,‎ ‎przepływających‎ ‎przez‎ ‎Dom‎ ‎Sierot.‎ ‎Zmieniają‎ ‎się‎ ‎dzieci. Są‎ ‎wśród‎ ‎wychowanków‎ ‎tego‎ ‎Domu‎ ‎ludzie‎ ‎dziś‎ ‎już‎ ‎dorośli,‎ ‎są‎ ‎ojcowie‎ ‎rodzin,‎ ‎są‎ ‎tacy,‎ ‎którzy‎ ‎powrócili‎ ‎do‎ ‎Domu‎ ‎Sierot‎ ‎jako‎ ‎pracownicy i‎ ‎tacy,‎ ‎co‎ ‎zatracili‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎kontakt.‎ ‎Są‎ ‎tacy‎ ‎co‎ ‎wyemigrowali‎ ‎z‎ ‎kraju i‎ ‎tacy,‎ ‎co‎ ‎zostali‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎jako‎ ‎pożyteczni‎ ‎obywatele.

Życie‎ ‎za‎ ‎murami‎ ‎Domu‎ ‎idzie‎ ‎swoim‎ ‎trybem,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎jego‎ ‎murach wykonuje‎ ‎się‎ ‎krok‎ ‎za‎ ‎krokiem‎ ‎obowiązek‎ ‎społeczny,‎ ‎wychowuje‎ ‎się osierocone‎ ‎biedne‎ ‎dzieci,‎ ‎bez‎ ‎względu‎ ‎na‎ ‎to‎ ‎czy‎ ‎przynosi‎ ‎to‎ ‎nam‎ ‎radość, czy‎ ‎rozczarowanie.‎ ‎Zmieniają‎ ‎się‎ ‎mali‎ ‎mieszkańcy‎ ‎Domu,‎ ‎ale‎ ‎Dom‎ ‎trwa jak‎ ‎opoka,‎ ‎stworzony‎ ‎siłą‎ ‎ludzkiego‎ ‎współczucia‎ ‎i‎ ‎obywatelskiego‎ ‎rozumu. Dom,‎ ‎gdzie‎ ‎dziecko‎ ‎opuszczone,‎ ‎upośledzone‎ ‎przez‎ ‎los,‎ ‎osierocone‎ ‎i‎ ‎wygłodniałe‎ ‎—‎ ‎znajduje‎ ‎przystań,‎ ‎wypoczynek‎ ‎i‎ ‎należny‎ ‎kierunek‎ ‎wychowawczy.

Podając‎ ‎w‎ ‎krótkim‎ ‎zarysie‎ ‎historję‎ ‎Towarzystwa‎ ‎Pomoc‎ ‎dla‎ ‎Sierot za‎ ‎pierwsze‎ ‎25‎ ‎lat‎ ‎jego‎ ‎istnienia,‎ ‎uważam‎ ‎sobie‎ ‎za‎ ‎miły‎ ‎obowiązek wyrazić‎ ‎przy‎ ‎tej‎ ‎okazji‎ ‎serdeczną‎ ‎wdzięczność‎ ‎i‎ ‎podziękowanie‎ ‎tym wszystkim,‎ ‎którzy‎ ‎pracą‎ ‎swą,‎ ‎składkami‎ ‎i‎ ‎ofiarami‎ ‎przyczynili‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎dużej‎ ‎mierze‎ ‎do‎ ‎rozwoju‎ ‎naszej‎ ‎instytucji,‎ ‎jakoteż‎ ‎i‎ ‎tym‎ ‎wszystkim,‎ ‎którzy‎ ‎w‎ ‎czemkolwiek‎ ‎przysłużyli‎ ‎się‎ ‎naszemu‎ ‎Towarzystwu.

Maurycy‎ ‎Mayzel
Prezes‎ ‎Towarzystwa.

 


Opis zachowania Panny Stefy z 1917 roku podczas gdy Dzieci z Domu Sierot po prostu głodowały. Opublikowany w Małym Przeglądzie jest częścią pamiętnika wychowanki DS z z roku 1917 gdy Korczak brał udział w I wojnie światowej.***

15‎ ‎października (1917):‎ ‎Okropność!‎ ‎Co‎ ‎za‎ ‎fatalny‎ ‎piątek!
Zaczęło‎ ‎się‎ ‎odrazu‎ ‎źle.‎ ‎Usiedliśmy,‎ ‎jak‎ ‎zwykle
do‎ ‎stołu‎ ‎o‎ ‎4-ej,‎ ‎a‎ ‎pięć‎ ‎po‎ ‎czwartej‎ ‎jeszcze‎ ‎nie‎ ‎poja-‎
wiły‎ ‎się‎ ‎kotły‎ ‎na‎ ‎sali.‎ ‎Dyżurni‎ ‎zaglądali‎ ‎do‎ ‎windy,‎ ‎
pukali,‎ ‎dzwonili,‎ ‎ale‎ ‎kucharka‎ ‎była‎ ‎jakby‎ ‎głucha.
Aby‎ ‎sobie‎ ‎skrócić‎ ‎czas‎ ‎oczekiwania,‎ ‎naturalnie‎ ‎j
rozmawialiśmy-‎ ‎P.‎ ‎Esterka‎ ‎uderzyła‎ ‎w‎ ‎gong‎ ‎i‎ ‎prosiła
o‎ ‎ciszę.‎ ‎Przez‎ ‎kilka znowu‎ ‎hałas.‎ ‎Wreszcie‎ ‎kotły zjawiły
się ale pani Esterka‎ ‎nie‎ ‎pozwoliła‎ ‎dzielić‎ ‎zupy,‎ ‎bo‎ ‎znów‎ ‎
było‎ ‎za‎ ‎głośno.
Nagle‎ ‎z‎ ‎kancelarji‎ ‎wypadła‎ ‎p.‎ ‎Stefa‎ ‎i‎ ‎powiedziała:
—‎ ‎Możecie‎ ‎wstać!‎ ‎Nie‎ ‎będzie‎ ‎dziś‎ ‎obiadu!
Zrobiło‎ ‎się‎ ‎cicho,‎ ‎jak‎ ‎makiem‎ ‎zasiał.‎ ‎Nikt‎ ‎nie‎ ‎u-
wierzył‎ ‎w‎ ‎te‎ ‎straszne‎ ‎słowa.
—‎ ‎Tak,‎ ‎tak‎ ‎—‎ ‎nie‎ ‎macie‎ ‎czego‎ ‎siedzieć‎ ‎—‎ ‎i‎ ‎p.
Ste‎f‎a‎ ‎znikła‎ ‎w‎ ‎kancelarji.
Znamy‎ ‎dobrze‎ ‎p.‎ ‎Stefę.‎ ‎Jak‎ ‎już‎ ‎powiedziała,‎ ‎to
nic‎ ‎nam‎ ‎nie‎ ‎pomoże:‎ ‎nie‎ ‎dostaniemy‎ ‎obiadu.
Rozległy‎ ‎się‎ ‎słowa‎ ‎protestu,‎ ‎niektóre‎ ‎dzieci,‎ ‎gdy
zobaczyły‎ ‎kotły,‎ ‎zjeżdżające‎ ‎z‎ ‎powrotem‎ ‎do‎ ‎kuchni.
szczerze‎ ‎zapłakały.
Mała‎ ‎Esterka,‎ ‎która‎ ‎dopiero‎ ‎od‎ ‎pół‎ ‎roku‎ ‎u‎ ‎nas
mieszka‎ ‎i‎ ‎to‎ ‎na‎ ‎półinternacie,‎ ‎szlochała‎ ‎i‎ ‎załamywała
ręce:
—‎ ‎Oj,‎ ‎u‎ ‎mnie‎ ‎najźlejsze,‎ ‎kiedy‎ ‎niema‎ ‎obiadu!
Te‎ ‎szczere‎ ‎słowa‎ ‎rozweseliły‎ ‎nas‎ ‎trochę‎ ‎i‎ ‎zmniej-
szyły‎ ‎złość‎ ‎do‎ ‎p.‎ ‎Stefy,‎ ‎która‎ ‎najpewniej‎ ‎siedzi‎ ‎teraz
w‎ ‎kancelarji‎ ‎i‎ ‎żałuje‎ ‎słów,‎ ‎które‎ ‎może‎ ‎niechcący‎ ‎wy
rwały‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎ust,‎ ‎i‎ ‎pozbawiły‎ ‎nas‎ ‎najważniejszego‎ ‎po
siłku...‎ 

 

* Kury wykluwają się z jaj, ale jaja są znoszone przez kury. Co więc pojawiło się jako pierwsze? Zagadka ta wydaje się być nie do wyjaśnienia, ale biolodzy nie mają wątpliwości. Większość zdecydowanie stwierdza, że pierwsze było jajo. Na najbardziej podstawowym poziomie, jaja to po prostu żeńskie komórki płciowe. Jeżeli chodzi o Korczaka i panne Stefe to nie ma wątpliwości że Dom Sierot to "Dom Sierot Korczaka" do którego pracy dołączyła sie mloda panna Stefa. To że się potem, z czasem, "wyrobiła się" i była niezastąpiona" to jednak inna sprawa. Były długie okresy gdy Dom Sierot działał bez Korczaka i bez panny Stefy, np. w latach 30-tych.
** Nepotyzm (łac. nepos – wnuk, potomek) – faworyzowanie członków rodziny przy obsadzaniu stanowisk i przydzielaniu godności.
*** Mały Przegląd: pismo dzieci i młodzieży: tygodniowy dodatek bezpłatny do nr 279 "Naszego Przeglądu" R.10, nr 39 (4 października 1935).