Monday, November 10, 2025

Wzorowy zakład „Dom Sierot“ mieszczący się przy ul. Krochmalnej 92, a kierowany przez D-ra Henryka Goldszmita, jest ośrodkiem znanym bez przesady w całej Polsce.

SPRAWOZDANIE TOWARZYSTWA „POMOC DLA SIEROT“ za czas od 1.I.28 do 31.III.29.

SPRAWOZDANIE TOWARZYSTWA „POMOC DLA SIEROT“ za czas od 1.I.28 do 31.III.29.


SPRAWOZDANIE TOWARZYSTWA „POMOC DLA SIEROT“ za czas od 1.I.28 do 31.III.29. 

Jednem z najbardziej zasłużonych i równocześnie znanych Towarzystw w Warszawie, jest Towarzystwo „Pomoc dla Sierot“. Wzorowy zakład „Dom Sierot“ mieszczący się przy ul. Krochmalnej 92, a kierowany przez D-ra Henryka Goldszmita, jest ośrodkiem znanym bez przesady w całej Polsce. W tym numerze naszego pisma dajemy kilka cyfr i klisz odzwierciedlających pracę Towarzystwa. 

„Dom Sierot“ — przy ul. Krochmalnej 92. 107 dzieci (dziewcząt 56, chłopców 51) od 7 do 14 lat, z których 94 uczęszcza do szkół powszechnych 2 do gimnazjum 6 do szkół zawodowych 2 na kursy wieczorowe 1 absolwentka kursów handlowych 1 przygotowuje się do gimnazjum 1 uczy się w domu.

Ukończyło szkołę powszechną 6 dzieci, kursy handlowe 1, kursy wieczorowe 2. W ciągu roku wystąpiło dziewcząt 10. chłopców 11 i na ich miejsce przyjęto taką samą liczbę dzieci. 

Bursa w „Domu Sierot“. Miejsc 19 (dziewcząt 12, chłopców 7) od 18 do 26 lat W tej liczbie 5 byłych wychowańców „Domu Sierot“, reszta przyjęta na zasadzie podań i zakwalifikowana przez Komisję Opiekuńczą.

OPIEKA HAD DZIECKIEM - CZASOPISMO, POŚWIĘCONE OCHRONIE MACIERZYŃSTWA, OPIECE NAD DZIEĆMI i MŁODZIEŻĄ.Rok VII. Wrzesień — Październik 1929. Nr. 5.

Kronika krajowa str. 223.

https://sbc.org.pl/Content/100739/PDF/100739.pdf



Sunday, November 9, 2025

Januszowi Korczakowi z okazji szwedzkiego Dnia Ojca - 9 listopada 2025.

DZIEŃ OJCA W SZWECJI – 9 listopada. 
Tradycja Dnia Ojca pojawiła się w Szwecji w latach 30. XX wieku, zainspirowana przez USA. Pierwotnie obchodzono go w czerwcu, tak jak w USA, ale później przeniesiono na listopad, aby oddalić go od Dnia Matki, który obchodzony jest w maju. Na zdjęciu dr Janusz Korczak, który miał wiele dzieci, prawdopodobnie kilka tysięcy, mimo że nie były jego „biologicznymi” dziećmi.



Thursday, November 6, 2025

Michałówka Janusza Korczaka.


Janusz Korczak w Michałówce.


W roku 1901 komitet Towarzystwa Kolonii Letnich (KKL) uznał za niezbędne wzniesienie specyalnej kolonii dla dzieci żydowskich, gdyż dotychczas pomieszczenia nie odpowiadały wymaganiom.

Grunt pod Kolonie w ilości 14 morgów lasu ofiarowali Towarzystwu p.p. M. Erlich, S-wie Michała Endelmana, pieniądze na budowę zgromadził specjalny komitet, który utworzył się pod przewodnictwem d-ra Maksymiliana Hertza.

Kolonia ta, nazwana „Michałówka," leży w pow. Ostrowskim Sub. Łomżyńskiej o 6 wiorst od st. dr. żel. Warszawsko-Petersburskiej Małkinia. V. Budynki są murowane, wewnątrz tynkowane, zewnątrz fugowane cementem. dachy kryte papą, konstrukeye możliwie proste, ale solidne. Posadzka terakotowa znajduje się w umywalniach, kuchni, spiżarni, pralni i ustępach. w innych pokojach i salach drewniana. maan

Kolonia składa się z 7 czterech budynków: dwóch sypialni parterowych, połączonych ze sobą weranda, jednopiętrowego budynku połączonego z werandą za pomocą krytego chodnika i z położonego opodal budynku ustępowego.

Sypialnie są to budynki o długości 52 łokci, szerokości 18 łokci, sale są przeciętnie 8 łokci wysokie. Budynek każdy składa się dwóch sal sypialnych o rozmiarach 17×20 łokci oraz części środkowej, mieszczącej umywalnie, pokój dozorczyń i przejście, łączące sypialnie. Sypialnie mogą pomiescic 30 do 40 łóżek, mają po 8 okien.

Weranda 40 łokci długa i l5 szeroka zbudowana jest z drzewa na słupach murowanych, służy za jadalnie i za miejsce zabaw w dni słotne.

Budynek gospodarczy 25 łokci długi i 21 łokci szeroki ma sutereny, parter i wysokie poddasze. suterenach mieści się pralnia, magiel piwnice.

Woda z mydlinami odpływa rura żelazna, a następnie drewniana na odległośc
14 łokci od budynku, następnie zaś wsiąka do dołu głebokiego 4 lokcie 1 pod powierzchnia spływa ku rzece. (Grunt jest piaszczysty i o dośc znacznym spadku). Na parterze znajduje się kuchnia (14×10 łokci), kredens i spiżarnia, pokój stróża i infirmeria.
Mieszkanie stróża i infirmeria mogą byc zupełnie izolowane od reszty Kolonii.

Na poddaszu mieszczą się pokoje gospodyni i służby, schowanko, zbiornik wody.
Wody dostarcza studnia na 8 łokci głęboka z pompa trybowa, która podnosi wodę do zbiornika na poddaszu, stąd rozchodzi się rurami do kuchni, pralni i umywalni.
Budynek klozetowy zbudowany jest z muru pruskiego nad dołem torfowym.
Budowa tej Kolonii kierował budowniczy A. Nieniewski, czuwał nad nia komitet budowlany, składający się z członków komitetu: budowniczego E. Lilpopa i d-ra A. Natansona.
W lipcu 1902 roku budynek był gotów i w tym miesiącu wyjechała tam pierwsza partya dzieci.
Koszt budowy. Michałówki 26466,65 (Rubli)

Od roku wiec 1902 Kolonie Letnie posiadają już 5 własnych Kolonii, ") urządzonych według wszelkich wymagań higieny i zgodnie z wygoda i potrzebami dzieci. A mianowicie oprócz Wilhelmówki i Zofiówki, zbudowanych a fundacji Rau'ów i Michałówki, wzniesionej kosztem ofiar prywatnych, Kolonie w Ciechocinku, wzniesiona kosztem Hipolita Wawelberga i Kolonie w Lesznie, wzniesiona kosztem małż. Bersonów. Kolonia w Ciechocinku egzystuje od 1802 roku, obecnie może ona pomiescic odrazu 100 dzieci. Na utrzymanie tej Kolonii rodzina Wawelbergow łoży 4000 rubli, rocznie (dawniej, gdy mieściło się tylko po 70 dzieci, łożono 2700 rubli). Suma ta nie wystarcza na utrzymanie 400 dzieci (po 100 dzieci na raz, przez 4 sezony) i osób dozorujących; brakującą wiec sumę Towarzystwo Kolonii Letnich pokrywa z własnych funduszów. Kolonia w Lesznie funkcjonuje przez 5 sezony i w każdym sezonie mieści 54 dziewczynki. Koszta utrzymania dzieci w tej Kolonii całkowicie pokrywają pp. Bersonowie.

Tutaj jeszcze parę słów objaśnienia.
Na Kolonie są wysyłane dzieci ubogich mieszkańców m. Warszawy bez różnicy wyznania.
Kolonie dla dzieci żydowskich są oddzielne, gdyż wspólne przebywanie byłoby niedogodne i kłopotliwe ze względu na kuchnie (dzieci żydowskie otrzymują pożywienie „koszerne"). Wyjątek stanowią tylko Kolonie w Ciechocinku i Lesznie gdzie dzieci przebywają równej liczbie jednoczesnie, choc sypiają oddzielnie, dzieci chrześcijańskie i żydowskie, gdyż takie bylo uczynione zastrzeżenie przez ofiarodawców.

Z pobytu na tych 5 Koloniach może korzystać rocznie 2562 dzieci (Wilhelmówka 4 sezony po 150 dzieci = 000, Zofiówka 4×150 = 600, Ciechocinek 4×100 = 400, Michałówka 4 x 150-600 i Leszno 4×51=162).

Warszawa, Dworzec Petersburski. Stąd odjeżdżały dzieci na kolonie w Michałówce, Wilhelmówce i Zofiówce. 1905 rok. 

Tekst wybrany z: Łazarowicz Klemens:  25 lat działalności Towarzystwa Kolonii Letnich w Warszawie (1869-1954) 1907.

Łazarowicz, Klemens:  25 lat działalności Towarzystwa Kolonii Letnich w Warszawie (1869-1954) 1907.


Paulinka w więzieniu „Sonne” w Innsbrucku - "Przecież pięć Żydówek – to już tłum!”

Dawny Hotel Goldene Sonne, Złote słońce, służył jako budynek biurowy i więzienie komendy policji. Stamtąd więźniów prowadzono na dworzec kolejowy naprzeciwko, a stamtąd deportowano do obozów śmierci i koncentracyjnych.
                         
Flygfoto från 1940: den ljusa byggnaden i mitten var polisfängelset från och med 1936. Hörnbyggnaden längst ner till höger var polisens högkvarter. Zdjęcie lotnicze z 1940 roku: jasny budynek pośrodku był od 1936 roku więzieniem policyjnym. W narożnym budynku po prawej stronie u dołu mieściła się Dyrekcja glówna policji.

 

       
                                 W więzieniu
                            Leokadia Justman-Wisnicki
Zobaczyłem ją po raz pierwszy na dziedzińcu więziennym w Innsbrucku w Austrii – drobną, żałosną postać, desperacko trzymającą się starszych przyjaciół. „Patrz!” – szeptem niedowierzania i gniewu. „Jaki wstyd zamykać dziecko!”. Nie potrzebowałem więcej komentarzy, wiedziałem od razu: dziewczyna o kruczoczarnych włosach musi być Żydówką. Zbliżyłem się do dziewczynki. Delikatnie dotykając jej szczupłego, zgarbionego ramienia, zapytałem po polsku: „Jak się nazywasz?”. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie swoimi ogromnymi, ciemnymi oczami. To była tylko krótka chwila, ale ból i cierpienie, które odbijały, miały piorunujący wpływ. Nie odpowiedziała. Obserwowałem, jak wymienia słowo z dwiema młodymi, blond kobietami, najwyraźniej jej towarzyszkami. Nie zajęło mi dużo czasu, żeby nawiązać z nimi rozmowę. Przyciszone głosy, zaszyfrowane wyrazy twarzy. „Dlaczego tu jesteś?” „Zostaliśmy zadenuncjowani i aresztowani przez Gestapo”. „Czy jesteś?... Chciałam powiedzieć „Żydem”, ale słowo utknęło mi w gardle jak twarda gula.

W tamtym czasie w więzieniu „Sonne” przebywały zaledwie dwie Żydówki – moja przyjaciółka Marysia i ja, rzadkie „okazy” wymarłej rasy, traktowane raczej z litością niż nienawiścią. Niezwykle niezwykłe w czasach nazistowskich, bardzo humanitarne podejście naczelnika Meistra Neuschmidta wzbudziło współczucie ze strony jego podwładnych i kolegów z Policji Kryminalnej. Ładne blondynki pozostały optymistyczne i dzięki temu wciąż żyły w groźnych okolicznościach uwięzienia. Ale nie mała Paulina... Ona nie odzywała się, nie uśmiechała. Jej drobna twarz miała ponury, maskowaty wyraz, a jej ogromne, ciemne oczy błyszczały łzami i wiekowym wyrzutem. Tęskniła za tatą i martwiła się o niego... Jej przeczucia były równie przytłaczające, jak jej semicki wygląd, który obciążał ją niczym piętno grzechu, bo ten wygląd i jej wiek stały się głównymi wskazówkami, które prowadziły Gastapo tropem do miejsca ich pobytu... Staraliśmy się ze wszystkich sił rozproszyć jej ponure nastroje, obudzić w niej iskry młodości i nadziei. Nadzieja? Czy była jakaś? Moje serce zamarło z bólu. „Nie ma już szans, nie ma szans na przeżycie dla niej ani dla nikogo z nas... straszna myśl przemknęła mi przez głowę: „Napływ Żydów skłoni Gestapo do zamknięcia sprawy, wysyłając nas do Auschwitz. Przecież pięć Żydówek – to już tłum!”

Latem 1944 r. naczelnik więzienia w Innsbrucku otrzymał polecenie od SS na przygotowanie transportu więźniów z Innsbrucka do Auschwitz. Wśród wymienionych 88 więźniów było 5 polskich Żydówek – Paulina Janaszewicz, Regina Litman-Rundbaker, Ruth Litman-Eisenberg, Leokadia Justman i Mirjam Fuks.

Naczelnik więzienia w Insbrucku, Wolfgang Neuschmidt, wiedział dobrze co oznacza transport do Auschwitz. Wiezienie w Innsbrucku było stałym miejscem, rodzaj Umschlagsplatz, gdzie formowano transporty wiezniow. by Postanawia ocalić je wysyłaj
ąc do pracy w kuchni w więzieniu. również dwóch funkcjonariuszy policji austriackiej, Erwin Lutz i Rudi Moser, jest zaangażowanych w akcję ratowania piątki. Ich kolega, inspektor policji Dickbauer sprawił, że papiery i nazwiska tej piątki zniknęły i w ten sposób zostały wyłączone z transportu do Auschwitz. Kobiety zostały w więzieniu i dalej pracowały zatrudnione w więziennej kuchni. Nadeszło jednak kolejne polecenie deportacji, na 18 stycznia 1945 roku. Tym razem wszystkie więźniarki z więzienia w Innsbrucku miały być skierowane do obozu koncentracyjnego Ravensbrück a następnie do Bergen-Belsen. Znów ci sami policjanci pomagają w ucieczce dwóch kobiet, Leokadi Justman i Mirjam Fuks. Rut Litman zostaje wysłana do innego obozu w Austrii, a Paulina Janaszewicz i Rywka-Regina Litman zostały wysłane do obozu koncentracyjnego Ravensbrück a następnie do Bergen-Belsen.
W obozie w Bergen-Belsen Paulina i Regina są skierowane do baraku numer 211, baraku zwanym Kinderheim. Paulina i Regina spotyka tam inne dzieci i kobiety z Piotrkowa, te które deportowano z Bugaju, Hortensji i Kary w grudniu 1944 roku do obozów Buchenwald i Ravensbrück.

Jak wspomniałem Dawid Szmul Janaszewicz trafił do obozu koncentracyjnego KZ Reichenau i tam został zamordowany przez Gestapo. Paulina Janaszewicz i Rywka-Regina Litman zostają po wojnie przewiezione do Szwecji w ramach akcji UNRRA - Białe statki. Rywka-Regina Rundbaken z domu Litman dotrzymała obietnicy że będzie opiekowała się córką Janaszewicza. Paulina przyjechała do Szwecji jako córka Rywki-Reginy. Obydwie z ulicy Garncarskiej 21 w Piotrkowie Trybunalskim.
Vid den tiden fanns det bara två judinnor i"Sonne" - min vän Marysia och jag, sällsynta "exemplar" av en utdöd ras, betraktade med medlidande snarare än hat. En högst ovanlig under nazitiden, mycket human inställning från fångvaktaren Meister Neuschmidt, väckte sympati hos hans underordnade och kollegor från kriminalpolisen. De vackra blonda systrarna förblev optimistiska och därför fortfarande i högsta grad vid liv under de hotfulla omständigheterna i fängelset. Men inte lilla Paulina... Hon ville inte prata, hon ville inte le. Hennes lilla ansikte hade ett buttert, maskliknande uttryck, och hennes enorma, mörka ögon glänste av tårar och århundraden gammal förebråelse. Hon saknade sin pappa, och hon oroade sig för honom... Hennes föraningar var lika tryckande som hennes semitiska blickar, som tyngde henne som ett syndens stigma, eftersom dessa blickar och hennes ålder blev de viktigaste ledtrådarna som ledde Gastapo på spåret till deras vistelseort... Vi försökte hårt att skingra hennes dystra humör, att återuppväcka gnistorna av ungdom och hopp i honne. Hopp? Fanns det något? Mitt hjärta bultade av smärta. "Det finns ingen chans längre, ingen chans att överleva för henne, eller någon av oss... en fruktansvärd tanke for genom mitt huvud, "Inflödet av judar kommer att få Gestapo att avsluta fallet genom att skicka oss till Auschwitz. Trots allt, fem judinnor - det är en folkmassa!"

Leokadia Justman Wisnicki, described the fate of Regina Litman-Rundbaken, Paulina Janaszewicz, Ruth Litman, and Dawid Janaszewicz (Januszewicz) in the "New Bulletin-The Voice of Piotrków Survivors" ed. Ben Giladi.

Directly after WWII ended, Leokadia Justman described the fate of Regina Litman-Rundbaken, Paulina Janaszewicz, Ruth Litman, and Dawid Janaszewicz (Januszewicz) in the "New Bulletin-The Voice of Piotrków Survivors" ed. Ben Giladi.

I saw her for the first time in the prison yard, in Innsbruck, Austria
- a small, pathetic figure desperately holding on to her older friends.
"Look!" a whisper of disbelief and anger,
"What a shame to incarcerate a child!"
No more remarks were needed; I knew at once: the
raven-haired girl must be Jewish
I maneuvered to come closer to the youngster. Touching
gently her slight, stooped shoulder, I asked in Polish:
"What is your name?"
She turned her head and gazed at me with her enormous,
dark eyes. It was a short moment only, yet the hurt
and pain they mirrored had an electrifying effect.
She would not respond. I observed her exchanging
words with the two blond, young women, obviously her
companions. It did not take me long to strike up a conversation with them.
Hushed voices, coded expressions.
"Why are you here?"
"We were denounced and arrested by the Gestapo."
"Are you?...
I meant to say "Jewish", but the word stuck in my throat
 like a hard lump.

At the time, there were merely two Jewesses in the "Sonne" - my friend Marysia and I, rare "specimens" of an extinct race, viewed with pity rather than hatred. A most unusual approach during the Nazi-era, a very humane approach of Meister Neuschmidt, the warden, who generated sympathy on the part of his subordinates and colleagues from the Criminal Police. The pretty blond sisters remained optimistic and, therefore, still very much alive under the threatening circumstances of incarceration. But not little Paulina... She wouldn't talk, she wouldn't smile. Her tiny face had a sullen, mask-like expression, and her enormous, dark eyes glistened with tears and centuries-old reproach. She missed her daddy, and she worried about him... Her premonitions were as oppressive as her Semitic looks, which burdened her like a stigma of sin, because those looks and her age became principal clues, which led the Gestapo on the trail to their whereabouts... We tried hard to dispel her gloomy moods, to reawaken in her the sparks of youth and hope. Hope? Was there any? My heart faltered in pain. "There is no chance anymore, no chance of survival for her, or any of us... a terrible thought flashed through my mind, "The influx of Jews will prompt the Gestapo to close the case by sending us to Auschwitz. After all, five Jewesses - that's a crowd!

Paulinka Janaszewicz pracowała pod fałszywym nazwiskiem jako Polka-katoliczka w fabryce Mädchenheim Textil AG in der Bruggfeldstraße 12 w miejscowosci Landeck. 75 km na zachód od Innsbruck. Tam, na terenie fabryki mieszkało wielu robotników zagranicznych jak równiez jeńców wojennych. Najbliższym austriackiemu miastu Landeck punktem na granicy ze Szwajcarią jest miejscowość Martina, położona w szwajcarskim kantonie Gryzonia.




Leokadia pracowała pod fałszywym nazwiskiem jako Polka-katoliczka w fabryce lodenu „Franz Baurs Söhne A.G.” w Reichenau. Fabrykowanie lodenu polega na produkcji gęstej, wytrzymałej tkaniny z grubej wełny, która następnie jest spilśniana (filcowana), co powoduje zagęszczenie splotu i nadaje materiałowi charakterystyczną fakturę. Proces ten tworzy odporny na wodę materiał, pierwotnie wykorzystywany na odzież wierzchnią np. na mundury wojskowe.


Więzienie policyjne z wejściem od Adamgasse naprzeciwko Gasthof Sailer, po prawej stronie za budynkiem miejskim


Pomysł na Pokój Środkowy w Domu Sierot Janusza Korczaka na Krochmalnej został zainspirowany jego pobytem na koloniach letnich w Michałówce i Wilhelmówce.

Pomysł na Pokój Środkowy – w Domu Sierot Janusza Korczaka na Krochmalnej został zainspirowany jego pobytem na koloniach letnich w Wilhelmówce i Michałówce, gdzie pracował podczas studiów medycznych.

Pomysł na Pokój Środkowy – w Domu Sierot Janusza Korczaka na Krochmalnej 92 został zainspirowany jego pobytem na koloniach letnich w Wilhelmówce i Michałówce, gdzie pracował podczas studiów medycznych.

W Michałówce był podobny pokój dla „dozorcy”, czyli opiekuna, pomiędzy dwoma sypialniami, każda mieszcząca po 30 dzieci. Ten pokój miał dwa wewnętrzne okna wychodzące na dwie sypialnie. Ideą było, podobnie jak później w Domu Sierot planowanym przez Korczaka, czuwanie nad dziećmi i pomoc im w razie potrzeby w nocy. W Domu Sierot, jedna osoba na 100 dzieci. Na Krochmalnej były w "Pokoju Środkowym" nie tylko okna wewnętrzne, ale także drzwi prowadzące z pokoju dyżurnego wychowawcy do obu sypialni. Czasami wieczorami wychowawca puszczał muzykę w swoim pokoju z otwartymi drzwiami, tak aby muzyka była słyszalna zarówno w sypialni dziewcząt, jak i chłopców.

Podobnie przebudowano pomieszczenia sypialne na koloniach w Gocławku. Poprzez otwarte drzwi małego pokoju przylegającego do dużej sypialni, dyżurny wychowawca mógł obserwować wszystkie śpiące dzieci jak również te które nocą wstawały z potrzebą zrobienia siusiu do kubła ustawionego przy wejściu do sypialni.




Wednesday, November 5, 2025

Poszukuję podobnej mapy Michałówki!

Poszukuję podobnej mapy Michałówki - tutaj Wilhelmówka i Zofiówka.



Towarzystwo Kolonii Letnich (TKL) zapewniało najbiedniejszym dzieciom wyjazd na kolonie. Zakwalifikowane do wyjazdów dzieci ekspediowano do własnych letnisk. W powieści Janusza Korczaka Mośki, Joski i Srule są opublikowane urywki z gazety kolonijnej - „Michałówka“ (Rozdział XIII). Jeden artykuł „Michałówki“ jest poświęcony TKL i koloniom letnim. Opis oczywiście Janusza Korczaka:
Kolonie letnie już 25 lat wysyłają dzieci na wieś.
 Kolonie letnie wysyłały mało dzieci, potem dużo dzieci, a teraz wysyłają co rok 3000; połowa, to jest 1500 chłopców i 1500 dziewczynek.
 Kolonie letnie wysyłają dzieci katolickie i dzieci żydowskie ale tylko biedne.
 Kolonie letnie wydają 40.000 rubli na rok, żeby wysyłać dzieci na wieś. — Ubrania, łóżka, talerze, mydło, mięso i mleko — wszystko trzeba kupować. Więc ten, kto gubi chustki do nosa i piłki, drze ubrania, wybija szyby i łamie widelce — robi źle, bo będzie mniej pieniędzy na mleko i chleb, i nie wyjedzie już tak dużo dzieci, a te, które nie wyjadą na wieś, będą smutne, będą płakały.
 Kolonie letnie mają dużo takich domów i lasów, jak Michałówka. Dzieci jadą i do Ciechocinka i do Zofiówki i do Wilhelmówki.
 Na kolonię Michałówkę idzie dużo pieniędzy, bo aż 5000 rubli. Dwa razy w ciągu lata przyjeżdżają tu chłopcy i dwa razy dziewczynki.
 Kto daje te pieniądze? — Dają różni ludzie. Jeden umiera, więc pieniądze już mu są niepotrzebne. Drugi chce kupić sobie łaskę u Pana Boga, trzeci chce, żeby wszyscy mówili, że on jest dobry. A czwarty jest naprawdę dobry i chce, żeby wszystkie dzieci bawiły się wesoło na wsi i były zdrowe.





Towarzystwo Kolonii Letnich w Warszawie: instrukcye dla : lekarzy kolonii, dozorców i dozorczyń, gospodyń i regulamin zapisu dzieci. 1901.



 

Saturday, November 1, 2025

Gdzie były "Kolonie Korczaka" - 4 miejsca do zaznaczenia na mapie.

Fotografia przedstawia wychowawców na Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich w Wilhelmówce koło Ostrołęki. Obok były kolonie dla dziewcząt, Zofiówka. Korczak, Henryk Goldszmit (czwarty od lewej) siedzi w gronie innych wychowawców.
Kolonie dla dzieci żydowskich "Michałówka” w miejscowości Daniłowo-Błędnica na północ od stacji kolejowej Małkinia. Osadę Daniłowo widać na górze mapy. Prawdopodobnie dzieci z Michałówki kapały się w pobliskiej rzeczce Brok na zachód od budynków kolonii.

Gdzie były "Kolonie Korczaka" - 4 miejsca do zaznaczenia na mapie. Chodzi mnie o dokładne lokalizacje "kolonii Korczaka". 

Korczak był latach 1900-1915 aktywnym członkiem Towarzystwa Kolonii Letnich (TKL). W końcowej fazie studiów medycznych rozpoczął pracę na koloniach Jako wychowawca wtedy nazywanym "dozorca" w latach 1904 i 1907 roku prowadził kolonie dla dzieci żydowskich w ośrodku wakacyjnym „Michałówka” w miejscowości Daniłowo-Błędnica w pobliżu stacji Małkinia, dla dzieci żydowskich. Nazwa kolonii, Michałówka, pochodzi od imion synów Erlicha i Endelmana, ofiarodawców 14 morgów zalesionego gruntu, na którym TKL wybudowało własną kolonię. 

"Kolonie Korczaka" - tutaj 4 miejsca zaznaczone na mapie. Dokładne lokalizacje "kolonii Korczaka" to kolonie związane z Januszem Korczakiem i dziećmi z Domu Sierot.


W latach 1904 i 1907 Korczak pracował jako wychowawca na koloniach przeznaczonych dla dzieci żydowskich w ośrodku Michałówka pod Małkinią, blisko miejscowości Daniłowo-Błędnica (lewa fotografia). Latem 1908 roku Korczak pracował jako wychowawca na koloniach w „Wilhelmówce” (fotografia po prawej).



Michałówka - Wilhelmówka i Zofiówka
W latach 1904 i 1907 Korczak pracował jako wychowawca na koloniach przeznaczonych dla dzieci żydowskich w ośrodku Michałówka pod Małkinią, blisko miejscowości Daniłowo-Błędnica.
Ośrodek Wilhelmówka, kolonie dla chłopców chrześcijańskich również należał do warszawskiego filantropijnego Towarzystwa Kolonii Letnich, Janusz Korczak (Henryk Goldszmit) był jego członkiem w latach 1900–1914. Kolonie Wilhelmówka były nad rzeką Orcz.
Kolonie Michałówka były nad rzeką Brok (lokalna nazwa Broczysko). Kolonia składała się z czterech budynków: dwóch parterowych sypialni połączonych werandą, budynku gospodarczego i osobnej toalety. 

Doświadczenia zdobyte na koloniach letnich posłużyły Korczakowi do stworzenia dwóch reportażowych powieści Mośki, Joski i Srule (1909) oraz Józki, Jaśki i Franki (1910), w których utrwalił sylwetki i przygody autentycznych kolonistów. Poprzednio opisał kolonie w różnych tygodnikach, również ilustrowanych. W powieściach kolonijnych Korczaka jest dokładny opis podróży dzieci z Warszawy na kolonie (poniżej).

Urywki z Mośki, Joski i Srule (1909).
          Na kolonii jest ogromna weranda; cóż to być może takiego — weranda? — Dla wszystkich stu pięćdziesięciu są tylko cztery pokoje — cóż to za wielkie sale być muszą?
        Przejeżdżamy przez most. Most jest zupełnie inny niż ten, który łączy Pragę z Warszawą. Ale ładniejszy, o — ładniejszy znacznie.
        — Chłopcy, wysiadamy. Wszyscy macie worki i czapki?
        — Mamy — odpowiadają chórem. Na dworcu oczekuje już dwanaście wozów drabiniastych, wysłanych słomą i sianem.
        — Ostrożnie na wozach, żeby któremu noga nie dostała się między koła.            — Ja będę pilnował, proszę pana.
        — Dobrze, pilnuj. — Jazda!
        Słońce wita bladą gromadkę. Dziękujemy ci, dobre słońce i lesie zielony, i łąko wesoła. Dziękujemy wam, dzieci wiejskie, że wybiegacie z chat i uśmiechem pozdrawiacie nasze wozy wysłane sianem. — Czy daleko jeszcze, proszę pana? — O, tam czernieje nasz las, o, już widać i polankę — o, już i młyn — i czworaki dworskie, i wreszcie — nasza kolonia.
        — Wiwat! Niech żyje kolonia Michałówka!
        — A więc tak wygląda weranda? Wypijają po kubku mleka — i do roboty. Myją się po podróży, ubierają w białe kolonijne ubrania, a najbardziej śmieszą ich płócienne czapki. Zabawne czapki, podobne do tych, jakie noszą kucharze. Teraz wszyscy wyglądają jednakowo. A malcy dumni są z otrzymanych szelek.

Wilhelmówka nad rzeką Orcz

Urywki z Józki, Jaśki i Franki (1910). 

W Tłuszczu, gdzie pociąg się cofa przechodząc na inną linię, kolonijni bywalcy straszą nowicjuszów:

— Do Warszawy jedziemy!

— O, nazad wracamy!

A im bliżej Goworowa, tym częściej rozlega się niecierpliwe pytanie:

— Czy jeszcze daleko?


Wyjechaliśmy z Warszawy we czwartek o godzinie szóstej po południu. Jechaliśmy koleją do Goworowa, a potem szliśmy, a młodsi jechali na furach. W Wilhelmówce pan ustawił nas w pary i posadził na ławki, żebyśmy zawsze tak siedzieli, i rozdano kolację. Po kolacji pan zaprowadził nas na górę do sypialni. Grupy A i B śpią na dole, a grupy C i D śpią na pierwszym piętrze; grupa E śpi na różnych salach, bo są tylko cztery sypialnie. W każdej grupie jest trzydziestu chłopców. Na sali pan pokazywał każdemu z nas łóżko, dla mnie wybrał także jedno łóżko i położyłem się, a pan chodził po sali i mówił, czego nie wolno robić i jak kto ma zmartwienie, żeby przyszedł do pana. Potem nie mogłem zasnąć, ale zasnąłem.

"Wyjechaliśmy z Warszawy we czwartek o godzinie szóstej po południu. Jechaliśmy koleją do Goworowa, a potem szliśmy, a młodsi jechali na furach. W Wilhelmówce pan ustawił nas w pary i posadził na ławki, żebyśmy zawsze tak siedzieli, i rozdano kolację."



Fotografia z tygodnika Promyk (1910) i ilustracja z z Józki, Jaśki i Franki. Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich w Wilhelmówce (dla chłopców) i Zofiówce /dla dziewcząt) koło Ostrołęki.
 

Nad rzeką Orcz. Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich (dla chłopców) w Wilhelmówce.

Nad rzeką Orcz. Kolonie letnie dla biednych dzieci chrześcijańskich w Zofijówce (dla dziewcząt).


TYGODNIK ILLUSTROWANY NR 37/1927

Kolonie Wilhelmówka były nad rzeką Orcz, Irsz po żydowsku (dopływ rzeki Narew). TYGODNIK ILUSTROWANY NR 37/1927.

Waliszew nad Narwią
Państwo From mieszkali we dworze w Poniatowie, a w swoim majątku w Wieliszewie oddali na czas pobytu dzieci dom, składający się z 7 pokoi i kuchni, oraz ofiarowali na cały ten czas potrzebne dla dzieci mleko, jarzyny i kartofle. Dzięki temu z pobytu na wsi już w pierwszym roku korzystało 90 dzieci (40 chłopców i 50 dziewcząt), które wysyłano w 3 partiach po 30 dzieci na 4 tygodnie. Wyniki okazały się zadawalające, dzieci wróciły zdrowsze, weselsze, a na wadze przybyło im od 2 do 5 funtów. Towarzystwo wspierając sieroty i dzieci najbardziej opuszczone, uczyło je i dawało wykształcenie, wyrabiało samodzielność i przyzwyczajenia, aby objęte opieką dzieci mogły coraz mocniej iść przez życie o własnych siłach i coraz mniej korzystać z materialnej pomocy instytucji.
Ze sprawozdania Towarzystwa Pomoc dla Sierot z 1910 roku możemy dowiedzieć się, że w 1911 r. z kolonii letnich w Wieliszewie korzystało już 176 dzieci w 4 partiach, po 4 tygodnie każda. Towarzystwo 12 maja 1910 roku zakupiło plac przy ulicy Krochmalnej 92 z przeznaczeniem pod budowę nowego, własnego domu dla sierot. W 1912 roku dzieci po pobycie na koloniach w Waliszewie nie wróciły już do budynku na Franciszkanskiej lecz do Domu Sierot na Krochmalnej.

Gocławek - Kolonie Różyczka
Kolonia „Różyczka” w Wawrze (Marysin Wawerski, Warszawa) to jedna z najbardziej znanych kolonii Korczaka — filia Domu Sierot. Teren ten, o późniejszym adresie Klasztorna 1 (obecnie ul. Korkowa), znajdował się we wsi Czaplowizna w gminie Wawer. Teren ten i lokalizacja zostały dokładnie opisane na moim blogu Jimbao Today. W 1921 roku dzięki staraniom Korczaka na ofiarowanym i zabudowanym terenie w Gocławku powstała kolonia letnia Domu Sierot pod nazwą „Różyczka”. 
W 1940 roku Korczak chcąc zapewnić bezpieczeństwo i spokój w czasie wojny zorganizował tam swoim wychowankom ostatnie kolonie letnie. Po powrocie do Warszawy Dom Sierot był zmuszony przeprowadzić się z Krochmalnej 92 do budynku na uk. Chłodnej 33, na terenie getta.

Gocławek - Kolonie Różyczka to jedna z najbardziej znanych kolonii Korczaka. Teren ten, o późniejszym adresie Klasztorna 1 (obecnie ul. Korkowa), znajdował się we wsi Czaplowizna w gminie Wawer.