Wednesday, December 25, 2024

Chanuka w kibucu Ein Harod.




Stefa Wilczyńska opisuje w Małym Przeglądzie z 27 stycznia 1939 r. Chanukę w kibucu Ein Harod.


...Na końcu piszę o Chanuce, i mało, bo redaktor „Małego Przeglądu” schowa list do przyszłorocznego numeru chanukowego, a ja nie chcę tak długo czekać. O samym święcie nie warto pisać, bo co rok każdy nauczyciel w każdej klasie opowiada wam o tym święcie i dlatego pewnie żadne z was nie wie, co to doprawdy Chanuka. Ale ładne są zwyczaje tutejsze.
Otóż zamiast świeczników używają tutaj drzew. Ścina się dużą, mocną ośmioramienną gałąź – w tym roku na przykład z drzewa oliwkowego. Na wierzchołku obciętej równo gałęzi codziennie przybywa wśród liści jedna świeczka. Prócz tego na dachu szkoły umieszcza się wielki drewniany świecznik, co wieczór zapala się o jedną więcej czerwoną żarówkę elektryczną.
Zamiast „chanukageld” także przyjął się inny zwyczaj. Każdy z klasy przynosi jakąś zabawkę, używany scyzoryk, malowanki czy coś własnej roboty ze stolarni czy szwalni. Składa się to wszystko razem i wylosowuje między uczniów danej klasy. Naftali dał pudełko ze szpulkami i bardzo się bał, żeby sam tego nie wygrał. Później odbywa się zamiana, jak u was po loterii fantowej.
Dziewczynki ze starszych klas smażyły cukierki z cukru, kakao i soku cytrynowego. Dużo było roboty, ale mało cukierków, bo przecież trzeba często próbować, aby koledzy nie wygrali przypalonych lub zbyt kwaśnych wyrobów.
Ale najlepsze z całej Chanuki – to tydzień wolny od szkoły. A jak czasu dużo (czy doprawdy dużo? – podczas wakacji zawsze go mało), to nowy sezon i moda: pieczenie kartofli. Pokopali dołki, rozpalają ogniska przy parkanie, koło pola, a niektórzy to nawet piece pobudowali. Kartofle malców są nieraz spalone na węgiel, a ich nosy i ręce jeszcze czarniejsze. Starsze dziewczynki wybrały się po kwiaty na łąkę, po pierwsze delikatne zimowe narcyzy, anemony i fiołki alpejskie. Na zboczach gór więcej kwiatów, ale tam teraz chodzić nie wolno.

Tu Aza to nie imię psa, lecz dziewczynki, a znaczy to Silna. W ogóle imiona tu nowe często wzięte są z otaczającej przyrody. Wiec jest Zohar to znaczy Blask słońca i Nica - Pąk i Cafira - Jutrznia i Talma‎ ‎—‎ ‎Brózda‎ ‎i‎ ‎Szoszana‎ ‎—‎ ‎Róża,‎ ‎Ilam‎ ‎—‎ ‎Drzewo,‎ ‎Eszkol‎ ‎—Kiść‎ ‎winogron,‎ ‎Neta‎ ‎—‎ ‎Sadzonka i‎ ‎inne.‎ ‎Lub‎ ‎biblijne‎ ‎jak‎ ‎Rut,‎ ‎Sara,‎ ‎Amos,‎ ‎Miriam,‎ ‎Szem,‎ ‎Jonatan.
śmieszne‎ ‎są‎ ‎imiona‎ ‎krów.‎ ‎Jedna nazywa się Rakdanit, to znaczy Tancerka, bo ma cienkie nogi i dużo skakała jako ciele. Musicie wiedziec że imiona nadaje się w kilka dni po urodzeniu, kiedy pozna się usposobienie cielaka. Wiec jest Aliza - to znaczy Wesoła, Madmoiselle, Szomret itp.

Tymczasem‎ ‎używajcie‎ ‎ślizgawki i‎ ‎niech‎ ‎Wam‎ ‎uda‎ ‎się‎ ‎bałwan‎ ‎ze śniegu,‎ ‎o‎ ‎którym‎ ‎tu‎ ‎dzieci‎ ‎tylko słyszą‎ ‎i‎ ‎wiedzą‎ ‎z‎ ‎książek‎ ‎lub‎ ‎z kina,‎ ‎jak‎ ‎wy‎ ‎słuchacie‎ ‎o‎ ‎zielonej‎ ‎zimie‎ ‎palestyńskiej.
Serdecznie‎ ‎pozdrawiam
Stefania‎ ‎W.