Thursday, April 23, 2015

Janusz Korczak - Most na Bugu do Małkini - Droga na kolonie Michałówka i do Treblinki

Dworzec Petersburski w Warszawie. Janusz Korczak wyjeżdżał stąd pociągiem do Małkini na kolonie Michałówka.


Korczak na letnich koloniach w Michałówce

— Vivat! Niech żyje kolonia Michałówka! — A więc tak wygląda weranda?
Wypijają po kubku mleka, i do roboty. Myją się po podróży, ubierają w
białe kolonijne ubrania, a najbardziej śmieszą ich płócienne czapki.
Zabawne czapki, podobne do tych, jakie noszą kucharze. — Teraz wszyscy wyglądają jednakowo. A malcy dumni są z otrzymanych szelek.

Ilustracja i tekst z książki "MośkiJoski i Srule” (1910).

Janusz Korczak przejeżdżał przez most na Bugu do Małkini (zwany warszawskim) w 1904 i w 1942 roku. - To była droga na kolonie Michałówka i do Treblinki. Michałówka była na północ od stacji Małkinia A (czyli nad zaznaczonym na mapie z lat 40-tych, garnizonem niemieckim G. Stacja w Treblince - B, na południe od Małkini. Most przez Bug - C.


Droga do Treblinki wiodła przez rzekę Bug. Pociąg przekraczał ja dwukrotnie. Pierwszy raz w drodze miedzy Prostyniem a Małkinią, a drugi raz w drodze z Małkini do Treblinki. Na stacji w Treblince dzielono pociąg i po 20 wagonów odsyłano bocznicą do obozu śmierci w Treblince.


Janusz Korczak przejeżdżał przez ten most na Bugu nieopodal Małkini (zwany warszawskim). W sierpniu 1942 roku to była droga ostatnia droga Janusz Korczaka do Treblinki.


Janusz Korczak przejeżdżał przez most na Bugu do Małkini (zwany warszawskim) w 1904 i w 1942 roku. - To była droga na kolonie Michałówka i do Treblinki.

Czy jeszcze daleko? — pytają się dzieci, bo spieszno im do lasu, do
rzeki, do łąki, o których opowiadają tyle dziwów ci, którzy już w
zeszłym roku byli na kolonii. Na kolonii jest ogromna weranda; cóż to
być może takiego — weranda? — Dla wszystkich stu pięćdziesięciu są
tylko cztery pokoje — cóż to za wielkie sale być muszą?

Przejeżdżamy przez most. Most jest zupełnie inny, niż ten, który łączy
Pragę z Warszawą. Ale ładniejszy, o — ładniejszy znacznie.

— Chłopcy, wysiadamy. Wszyscy macie worki i czapki ? — Mamy —
odpowiadają chórem. Na dworcu oczekuje już dwanaście wozów
drabiniastych, wysłanych słomą i sianem. — Ostrożnie na wozach, żeby
któremu noga nie dostała się między koła. — Ja będę pilnował, proszę
pana. — Dobrze, pilnuj. — Jazda! Słońce wita bladą gromadkę. —
Dziękujemy ci, dobre słońce i lesie zielony i łąko wesoła. Dziękujemy
wam, dzieci wiejskie, że wybiegacie z chat i uśmiechem pozdrawiacie
nasze wozy, wysłane sianem. — Czy daleko jeszcze, proszę pana? — O,
tam czernieje nasz las, o, już widać i polankę, — o, już i młyn — i
czworaki dworskie, i wreszcie — nasza kolonia.

— Vivat! Niech żyje kolonia Michałówka! — A więc tak wygląda weranda?
Wypijają po kubku mleka, i do roboty. Myją się po podróży, ubierają w
białe kolonijne ubrania, a najbardziej śmieszą ich płócienne czapki.
Zabawne czapki, podobne do tych, jakie noszą kucharze. — Teraz wszyscy
wyglądają jednakowo. A malcy dumni są z otrzymanych szelek.


Urywek z książki Janusza Korczaka "Mośki, Joski i Srule”