Gazeta Żydowska z 21 grudnia 1941 - Pierwsza i ostatnia zima Korczaka i Domu Sierot na Siennej 16. |
".....Ten „Pan Doktor", to jak się rozumie — Janusz
Korczak. Znajdujemy go właśnie w prowizorycznej kan
celarii, składającej się z jednego stołu w pokoju służą
cym za izolatkę dla dzieci słabszych i chorych. Nie
przeszkadza mu to wcale, że w tym samym pokoju są
dzieci. Ten głoszony przez pedagogów dystans koniecz-
ny dla zachowania własnego autorytetu, jest niekonie-
czny. Czy już ktoś widział ojca myślącego o sposobach
zachowania autorytetu? Nie! ojciec myśli o czym zu
pełnie innym, tak jak to czyni p. Korczak, który siedzi
tutaj i „kombinuję" o... „kaszy, grochu" itp. Wszak
dzieci przede wszystkim, „muszą żyć!" A kto nie tylko
czyta te słowa z plakatu, kto je nie tylko głosi,
ale sam spełnia postulaty tego zdania, ten, jak Doktor
Korczak, siedzi ze zmarszczonym czołem i kombinuje...
i wystaje w urzędach, instytucjach, przed drzwiami
dyrektorów — bez względu na to, że nazwisko Korczak
ma również swoją wagę. Cóż imię? cóż honor? kiedy
dzieci, jego dzieci czekają... I siedząc w korytarzu
i czekając, myśli sobie p. Korczak, jakby to cudnie było,
żeby już wreszcie dostać te przyrzeczone 2000 zł z akcji
„Miesiąca Dziecka". Te dwa tysiące złotych ma już
zgodnie z orzeczeniami „prawie"0 w kieszeni, no, ale
co z tego, kiedy „prawie" to jeszcze nie faktycznie.
I proszę nie myśleć, że na tym kończy się działalność
p. Korczaka. Korczak to „jak prawdziwy ojciec" —
stwierdza jedno z dzieci w chwili jego nieobecności —
który stale o nas pamięta. Co tydzień je waży, mie
rzy i bada i nikt z nas nie pojmuje bólu tego człowieka,
gdy przeglądając linię wagi stwierdza, że się nie pod
nosi. Co z tego, że p. Korczak opowie dzieciom bajki,
że ich pogłaszcze, pocałuje i uśmiechnie się — co z te
go, że wywołuje śmiech ich, że oczy im się iskrzą z za
dowolenia — kiedy on sam wie i czuje braki w ich ma-
’łych organizmach i nic im poradzić nie może.
Korczak nie ustaje w pracy, nie wpada w rozpacz,
ale martwi się. I głębokie zmarszczki na jego wysokim
czole pogłębiają się.".
"....Ta twierdza dziecięca — jak ją sam Janusz Korczak
nazywa — znajduje się obecnie w kilku salach. Na
pierwszy rzut oka zda się, panuje nieład, ale gdzie tam!
Już po bliższym poznaniu, stwierdza się przedziwną pla
nowość i co najdziwniejsze! — planowość charaktery
styczną dla dziecka, które potrąfi swymi małymi rącz
kami, często niezaradnymi, w jednym małym pudełecz
ku urządzić sobie piękne trzy- ba, nawet czteropokojo-
we mieszkanie. I gdy dorosły sceptycznie pokręci gło
wą — ono wskaże Ci każdy pokój, każdy kąt i objaśni
ich celowość. I rzeczywiście z podziwem musisz przy
znać, że w mistrzowski sposób wszystko zostało zbu
dowane. ,
Podział jednego pokoju na szwalnię, jadalnię, uczel-
liię, pokój rozrywkowy i... sypialnię (na noc) przypo
mina taką zabawę dziecka, ale jak to się mówi „na
prawdę". Moi dwaj mali przewodnicy, dwaj chłopcy do
skonale się tu czują i nie przejmując się wcale moim
sceptycyzmem z dumą mię oprowadzają, oświadczając
po kolei: to jest jadalnia, a to szwalnia... itd. — nie
zrażając się wcale faktem, że w końcu przecież znajdu
jemy się w tym samym pokoju. Wszak — czyż nie wi
dzę najwyraźniej, że tu pracują tzw. szwaczki przy
'stole, które reparują bieliznę dzieci. Nie zawsze pracują
te same, bo to by było za ciężkie — są dyżury. Nawet
chłopcy też tu mają swoje dyżury. No i czy nie widzę
tych wszystkich dzieci przy tych wielkich stołach ?
Gwar i hałas mówi, że się teraz bawią, więc i miejsce
gdzie się znajdują, jest „salą zabaw" — wszak to oczy
wiste. Mci dwaj malcy przepychają się przez tłum dzie
ci i prowadzą mnie w jakimś określonym kierunku! Naj
widoczniej chcą mi. pokazać coś bardzo ważnego. Te
apartamenty mają swoje zakamarki i trzeba je poznać.
I oto jedna z niedostrzegalnych dla oka laika tajemnic.
Malutka szafka oszklona. Na pozór nic. Ale jakież to
ważne ze względu na swoją zawartość, składającą się
z zagubionych przedmiotów, a znalezionych przez dzie
ci i umieszczanych przez nie tutaj. Zginie Ci pióro,
stalówka lub ulubiona zabawka — idziesz do tej szafki
i tam w większości wypadków znajdziesz twoje zguby,
złożone przez kolegę, które je znalazł.".
R. 2, nr 127 (21 grudnia 1941) Gazeta Żydowska = Ywdiyšeʿ Sayytwng.