Dzisiaj czytałem ostatnią wersję mojej i Jurka Snopka książki o Korczaku. Gdy doszedłem do poniżej cytowanego zdania nagle pokazał się przede mną zupełnie inny obraz niż ten opisany w książce, o tym co działo się w "Umieralni przy ulicy Dzielnej 39.
Przeżycia Korczaka z Dzielnej 39 są na pewno źródłem refleksji na temat racjonalizacji śmierci i jego "projektu oddziału dla konających dzieci ulicy" i jego rozważań w "Pamiętniku".
Czytając po raz wtóry przypomniałem sobie wspomnienie mojego taty, Pana Miszy o tym jak on z Korczakiem wychodzili wieczorem na ulice pustego getta gdzie jedyne żyjące istoty to były konające po cichu dzieci. Były już właściwie po tamtej stronie, jak opowiadał mój tata. Taki już nieodwracalny proces opisany u tzw. muzułmanów w obozach koncentracyjnych.
Słowa "oddział dla konających dzieci ulicy" o dzieciach ze schroniska na Dzielnej 39, przypomniały mnie ten inny oddział, też oddział dla konających dzieci ulicy. Oddział składający się z Korczaka i Pana Miszy. Ten dwuosobowy oddział działał wieczorem na opustoszałych ulicach Małego Getta. Korczak i Pan Misza siadali obok umierających dzieci i je do siebie przytulali. Po krótkiej chwili przytulone dziecko umierało. Wystarczała ta odrobina ciepła, opowiadał mój tata.