Thursday, April 14, 2016

Czerwona ryksza na podwórku Domu Sierot Korczaka w getcie


Rodzinne wspomnienie mojej ciotki (Krystyna Zielinska ur. Rozental) na temat kawiarni na Siennej 16. Jej czerwona ryksza stała często na podwórku Domu Sierot, wjazd przez bramę Sliska 9.

O rykszy
Była czerwona: Nie wiem czy to pomysł mojej ciotki. Chyba tak. Ciotka wynajmowała rykszę od godziny. Między innymi mój ojciec, wychowawca w Domu Sierot był rykszarzem. Sądzę że woził również Doktora. Na ulicach getta wołał mój Ojciec: Twarda, Solna - ryksza wolna! Korczak po raz pierwszy spotkał rykszarzy w Harbinie w czasie wojny rosyjsko-japońskiej:  Raz jeden tylko jechałem w Harbinie rykszą. Teraz w Warszawie długo opierałem się. Rykszarz nie żyje dłużej niż lat trzy, silny - pięć. Nie chciałem do tego ręki przykładać. Teraz mówię: - Trzeba im dać zarobić. Lepiej, że ja wsiadam niż dwóch ciężkich paskarzy, w dodatku z tłu- mokiem. Moment przykry, kiedy wybieram zdrowszych, silnych (o ile śpieszę się). I daję o pięćdziesiąt groszy więcej, niż żądają. I wtedy szlachetny, i teraz....Czerwona ryksza stała zazwyczaj zaparkowana na podwórku Domu Sierot, czyli między ulicą Sienną a Sliską.

O kawiarni
Na Siennej 16, na parterze gmachu mieściła się także kawiarnia "Na Siennej" prowadzona przez Tatianę Epstein. Tam na fortepianie - od kwietnia 1941 roku - grał Władysław Szpilman, Szpilman mieszkał niedaleko, przy ulicy Śliskiej. W kawiarni grał krótko - zaledwie 4 miesiące, jednak to właśnie tu słuchała go młodziutka Mary Berg, opisując to później w swym pamiętniku. Tutaj także zorganizowano konkurs młodych talentów. Nagrodą był tygodniowy kontrakt na występy z dobrym wynagrodzeniem. Konkurs, który trwał 3 dni, zgromadził pełną salę widzów. W jury zasiadali: Władysław Szpilman, Helena Ostrowska, Stefan Pomper, Bela Gelbard i Tatiana Epstein. Nagrody otrzymali: Stanisława Rapel (taniec), Mary Berg (piosenki jazzowe), 6-letni uczeń Szpilmana (gra na fortepianie). Mary Berg również mieszkała w pobliżu - przy ul. Śliskiej 41.

Ulica Sienna w Getcie. Widac dwie konhelerki i mlodzieńca (mój Ojciec ?) opartego o ryksze.

O żyletkach
Uciekając z Warszawy zostawił Owsej mojemu Ojcu kilogramy nieopakowanych (cześć wybrakowanych) żyletek. Moja Ciocia Krysia zamówiła w drukarni Wójcikiewiczów (tzn. u męża swojej najstarszej siostry Sabiny) opakowania do żyletek. Cała rodzina Rozentali siedziała na ulicy Ogrodowej 26A i pakowała żyletki. Przez pewien okres moja Ciocia Krysia sprzedawała je.
Historia ta opisana jest oddzielnie na moim blogu.

O szmuglowaniu ludzi
Ciekawa jest migracja Żydów z Warszawy i migracja w drugą stronę, do innych miast poza Warszawą. Żydzi szukali miejsca, miast, w którym nikt ich nie zna i nie wyda. Z daleka od lokalnych szmalcowników. Niektórzy wierzyli, że w dużych gettach łatwiej im będzie przeżyć. Moja ciotka Krysia zajmowała się  równie
ż szmuglowaniem ludzi z innych miast do Warszawy, w tym także do getta. Jej wspólnika 17 chłopaka złapano właśnie z taką grupą "do Warszawy" i wszystkich powieszono w Krościenku na rynku. Wydała ich bufetowa na dworcu kolejowym która poznała swojego dentystę...