Wednesday, May 11, 2016

Nad morzem - opowiadanie o rybakach - Janusz Korczak



Kiedyś moja mama opowiadała mnie 
że mój pradziadek był rybakiem. Myślałem zawsze że to dlatego ja tak kocham morze i żeglowanie.

Niestety, okazało się że pradziadek miał stawy rybne przy rzece Sierpienica i łowił wypuszczając wodę ze stawu.... 
Sierpc - 52.8566° N / 19.6691° E

Nad morzem - Janusz Korczak

Stała chateczka, stała cicha, skromna, mała, nad samym morzem. W chatce rybak mieszkał, rybak z żoną i czworgiem dzieci.
I żyli ...

Morze tak wielkie, oni tak mali, morze tak silne, oni tak słabi, morze tak bogate, oni tak biedni, morze tak niezbadane w swej potędze, oni tak przejrzyści w swej prostocie. I biedna rodzina rybacka w przyjaźni żyła z tym morzem nieobjętym. Niewiele wymagali mąż, żona i dzieci czworo. „Niech se tam morze kryje zazdrośnie swe skarby, byle im czasem co nieco udzieliło z swej łaski”. I morze łaskawe im było. Ryb, soli im dało do woli, i barwne muszelki dla dzieci, i gładkie kamyki, co, gdy je rzucisz, lecą daleko i z pluskiem wodę wpadają.

A ile powietrza, a ile nieba dla oka, a światła ile, a ile przestrzeni dla myśli i marzeń...

Woda i woda, bez końca i miary, a brzegiem jej to niebo sine, co w górze, wysoko. A słońce niesie mu uśmiech promienny, a wiatr je kołysze, tuli do snu olbrzyma sennego...

Czasem się zbudzi ten olbrzym, przeciągnie się, spiętrzy góry i pagórki wodne, białą je pianą ubieli, pianą jak pudrem przysypie, a samo czarne jak węgiel, gniewne, rozżarte, straszliwe, krwi, zda się, żądne. Brzegi chce zalać, skały połamać, w chmury,co chodzą po niebie, chce plunąć, chmury poszarpać, słońce zagasić, a ląd pokruszyć na piasek, a z piasku sobie usłać dno miękkie, aby wypocząć po pracy zniszczenia.

Jakby zmęczone sił swoich nadmiarem, chce hulać, walczyć, grzmieć i roztrącać. Ofiar mu potrzeba, silnych jak ono, godnych z nim – morzem, zapasów...

Rozgniewane niebo karci je piorunami. Lecz czym jest piorun? Iskrą maleńką, co gaśnie od kropel parskającego olbrzyma, nim łona jego dosięgnie...

Huczy, grzmi, warczy morze, wiatr wyje, a z dala od brzegu kołysze się łódź, bo ginie w bezkresie wody, nie widać ciemnej sylwetki rybaka, bo czarno i na falach morza, i na chmurach nieba. Dwie krople potu spłynęły mu z czoła i pochłonęło je morze, dwie łzy gorące spłynęły mu z oczu i pochłonęło je morze.
- Czym ci zawiniłem? - pyta.
Głos jego tylko jedna słyszała fala, ale nie słyszało głosu tego morze...
Na brzegu stoi chata, cicha, skromna, mała, i jedna fala dach z niej zlizała, druga ścianę trąciła, i ściany tyle nawet deski nie zostało, by jej na krzyż starczyło.
Przy oknie stoi kobieta, patrzy na morze.
- Czym zawiniliśmy tobie? - pyta.
I skargi jej morze nie dosłyszało wśród huku.
Stoi kobieta, tuli dziecinę do piersi, drugie za rączkę trzyma i myśli:
„Dlaczego mamy ginąć?”
Trzecia dziecina uklękła przy matce i mówi:
- Boże dobry i Ty, patronie rybackich siedzib, ocalcie nas, zmiłujcie się nad nami.
A czwarte dziecię, ośmioletni chłopczyna, ścisnął rękę w piąstkę, gniewnie błysnął czarnymi oczętami i zawołał:
- Dam ci ja, jak dorosnę, ty złe niedobre morze.
I Bóg usłuchał modlitwy dzieciny, i morze posłyszało groźbę chłopczyny małego, fala falę trąca i mówi:
- Ci – i – cho, dziecię się modli.
I jedna fala uniosła łzę dziecka, i uciszała nią bardziej rozhukane.
I morze niechętnie, leniwie, z głuchym pomrukiem, kładło się kornie u stóp modlitwy dziecięcej.

Powrócił rybak do swoich, naprawił chatkę, uspokoił żonę i dzieci, i znów siadł na swe czółno.
A jeśli znów go morze zdradzi, jeśli dziś nie posłucha modlitwy dziecka, nie ulęknie się groźby chłopczyny o ciemnych włosach... takie to życie rybackie!
A nie zamieniłby go na żadne inne. Cóż, z morzem się zżył, ono mu kołyską było, ono mu do snu nuciło, ono go karmiło, ono go myśleć i kochać uczyło, ma prawo do ciała i duszy jego, trumną mu będzie.
Takie to życie rybaka.