Saturday, March 10, 2018

Marzec-68 i Gorzkie Marcowe Migdały w 2018 roku - I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka

Wg. znaczka to wtedy jednak była Polska. Nie wiem czy byli wtedy Polacy czy tylko komuchy, ORMO i ZOMO. I tak, teraz to wina ZSRR. Na pocztówce  okazyjnej, nie zmiesciła sie tylko patelnia i drabina malarska. A wystarczyły by słowa Agnieszki Osieckiej:  I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka.

Wg. znaczka to wtedy jednak była Polska. Nie wiem czy byli wtedy Polacy czy tylko komuchy, ORMO i ZOMO. I tak, teraz to wina ZSRR. Na pocztówce  okazyjnej, nie zmiesciła sie tylko patelnia i drabina malarska. A wystarczyły by słowa Agnieszki Osieckiej:  I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka.



W żółtych płomieniach liści
Tekst: Agnieszka Osiecka
Muzyka: Andrzej Zieliński

W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie

Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem

Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają

Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają

I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka

Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka

I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą

I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz

Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy

Ucięte głowy ze łzą w oku zwiędną jak kwiaty, które zwiędły

Dziś jeszcze gęsi kroczą ku mnie w ostatnim sennym kontredansie

Jak tłuste księżne, które dumnie witały przewrót, kiedy stał się

I ja witałam nieraz kogo, chociaż paliły wstydem skronie

I powierzałam Panu Bogu to, co w pamięci jeszcze płonie

I ja witałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą


I ja witałam nieraz kogo i ja witałam nieraz

Ognisko palą na polanie, w nim liszka przez pomyłkę gore

A razem z liszką, drogi Panie, me serce biedne, ciężko chore

Lecz nie rozczulaj się nad sercem, na cóż mi kwiaty, pomarańcze

Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, ja jeszcze z wiosną się roztańczę

I ja żegnałem nieraz kogo i powracałam już nie taka

Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka

I ty żegnałeś nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą

I ty żegnałeś nieraz kogo i ty żegnałeś nieraz