Drogi moich rodziców rozeszły się po Wielkiej Akcji w Getcie Warszawskim w 1942 roku.
Oddzielnie, szansa przeżycia była w ten sposób dużo większa. Jedyna ich szansa przeżycia to na tzw. aryjskich papierach poza gettem. Ojciec miał odgrywać Polaka, robotnika z Polesia. Matka, udając pannę z nieślubnym dzieckiem która wyjechała "ze wstydu" z Warszawy pojechała w okolice Tarnopola.
Matka
Moja matka "wyszła" z Getta Warszawskiego 20 września 1942 roku. Pomógł jej po aryjskiej stronie kolega gimnazjalny mojego dziadka, policjant granatowy, komisarz Szymkowski (z V tego komisariatu na ul. Lubeckiego 4). Przez miesiąc mieszkała w Górkach Mironowskich pod Wołominem a potem pojechała z siostrą, jej przyszłym mężem Bronkiem Kopyto i z 3-letnim siostrzeńcem przez Tarnopol do Kopeczyniec.
Moja matka "wyszła" z Getta Warszawskiego 20 września 1942 roku. Pomógł jej po aryjskiej stronie kolega gimnazjalny mojego dziadka, policjant granatowy, komisarz Szymkowski (z V tego komisariatu na ul. Lubeckiego 4). Przez miesiąc mieszkała w Górkach Mironowskich pod Wołominem a potem pojechała z siostrą, jej przyszłym mężem Bronkiem Kopyto i z 3-letnim siostrzeńcem przez Tarnopol do Kopeczyniec.
Wg. mojej matki to Tarnopol i okolica uważane były za względnie spokojne. Rodzina matki szwagra po wyjściu z warszawskiego getta osiadła własnie w Tarnopolu. Czytając historię Zagłady na tych terenach spotykam się z zupełnie inna rzeczywistoscią. W Kopyczyńcach tuż przed przyjazdem mojej matki dopiero co się skonczyła tamtejsza Gross aktion. W Tarnopolu gdy Żydzi nie chcieli założyc Judenratu była fala bestialskich morderstw a gdy wreszcie 40 osób zgłosiło się na negocjacje z Niemcami zostali oni zakopani żywcem! To wszystko się działo pod koniec 1941 roku. Skąd takie pogłoski "że tam łatwiej przeżyć"? Czy ktos z Was wie?
Matka z siostrą i czteroletnim siostrzeńcem mieszkały w Kopyczyńcach (na ulicy Wesołej) na papierach aryjskich od października 1942 roku do marca 1944 roku gdy wkroczyła tam na dobre Armia Czerwona.
W marcu 1944 roku wsiadły pośpiesznie do wagonu towarowego i pojechały na Zachód, bliżej Warszawy. Po 3 tygodniach dojechały pod koniec marca do miasta Lowicz.
Ojciec i ulica 11 Listopada
Po deportacji Domu Sierot Korczaka postanowił mój ojciec uciec z Getta. Droga do pracy na budowie na ulicy 11-tego listopada, na Pradze była mu dobrze znana. Maszerowali tedy codziennie z getta około 5 kilometrów by dotrzeć na miejsce pracy. Uciążliwa droga w butach roboczych i z pustym żołądkiem. Po pracy znów 5 km do domu, do getta!
Grupa robocza to głównie niemieccy Żydzi, mój tata i trzech byłych wychowanków z z sierocińca Korczaka na ulicy Siennej. Prace tą załatwił oczywiście Korczak. Wczesnym rankiem każdego dnia Korczak ich osobiście żegnał. Wychodzili zazwyczaj jedną z dwóch bram getta niedaleko Ogródu Krasińskich. Szli następnie wzdłuż ulicy Miodowej, Krakowskim Przedmieściem i potem przez most Kierbedzia na Wiśle na Pragę. Od mostu Zygmuntowską aż do ulicy Targowej. Po chwili skręcali w 11 Listopada.
![]() |
| Brama getta Nalewki/Nowolipki niedaleko Ogrodu Krasinskich. Grupa robotników po pracy poza gettem czeka przed brama na pozwolenie wejscia do getta. |
Grupa robocza z Getta pracowała na budowie przy samym końcu tej długiej ulicy 11-tego listopada. Nieopodal budynku szły tory kolejowe. Tędy co dziennie, jechał jeden lub dwa pociągi z bydlęcymi wagonami z Żydami z Umschlagsplatz do obozu śmierci w Treblince. Pociągi wracały puste nocą.
W drodze do pracy, gdy szli wcześnie rano przez ulice Pragi (Praga to nazwa dzielnicy Warszawy na wschodnim brzegu Wisły) gdy ulice były prawie puste, Ojciec zerwał białą opaskę z niebieską gwiazdą Dawida i stanął na chodniku na ulicy Targowej. Znał tą okolicę bardzo dobrze i ruszył pewnymi krokami ni oglądając się za sobą w kierunku dworca kolejowego (Dworzec Wileński). Wiedział jak ważne jest nie wykazywać żadnego stresu i nie rozglądać się na boki. Po kilku minutach został jednak dogoniony przez schludnego, zadbanego mężczyznę w wieku 30-35 lat. To był polski szmalcownik, szantażysta.
Widziałem cię wcześniej, kiedy oddaliłeś się od żydowskiej grupy roboczej
powiedział mężczyzna. Tata wiedział, że jest teraz od niego uzależniony. Musiał zapłacić za życie. Ojciec i polski szantażysta szli wspólnie spokojnie w rodzaju wewnętrznego porozumienia wzdłuż ulicy Targowej na południe, w okolice powojennego Stadionu X-lecia. Ani mój ojciec lub szantażysta nie chcieli być przyłapani. Ojciec jako Żyd, Polak jako szmalcownik!
Szantażysta, szmalcownik zabrał od mojego taty wszystkie pieniądze i zegarek mojego dziadka. Polak życzył następnie mojemu ojcu szczęścia w ucieczce i oddalił się szybko ...
Szantażysta, szmalcownik zabrał od mojego taty wszystkie pieniądze i zegarek mojego dziadka. Polak życzył następnie mojemu ojcu szczęścia w ucieczce i oddalił się szybko ...
Inna polska rodzina (!) którą mój ojciec poznał podczas prac budowlanych w koszarach i mieszkała w pobliżu na, chyba własnie na 11 listopada pożyczyła mu pieniądze na bilet na pociąg do Lwowa. Lwów znany Ojcu jeszcze sprzed wojny to praca w firmie budowlanej jako robotnik. Znajomy ojca, inny robotnik powiedział ojcu że poszukują robotników do dużej firmy niemieckiej z kontraktem na przebudowę dworca kolejowego w Kijowie.
Właśnie z Kijowa moja mama dostała do Kopeczyniec dwa pierwsze listy od ojca. Trzeci list to już był po wyzwoleniu, list ze stemplami rosyjskiej poczty polowej.







